9. ostatnie dni
Od naszej misji minęło parę dni Dalej wypominałem Chuuyi to w jakim celu udał się do łazienki z naszym więźniem, kochałem go irytować.
Oboje dziś wcześniej skończyliśmy pracę, z racji tego, że Fyodor znowu miał misję, która zajmuje mu bardzo długo postanowiliśmy, że pójdziemy do Nakahary.
Niższy zaproponował mi picie jednak ja miałem inny plan.
- to jak? Pijemy? - spytał
- mam coś lepszego - oznajmiłem.
Spojrzał się na mnie znajomym wyrazem twarzy, oboje wiedzieliśmy, o co chodzi.
Wyjąłem mały strunowy woreczek z ciekawą zawartością. Nie brałem narkotyków od dawna, ale skoro w wielu krajach jest to legalne, to czemu, by nie?
Paliliśmy, to leżąc na dywanie, patrząc w sufit, Obaj znaliśmy już to uczucie. Gdy byliśmy młodsi wiele razy spalaliśmy tego sporo, a następnego dnia nie byliśmy w stanie wstać rano do mafii.
Czułem się dobrze, wyjątkowo dobrze. Postanowiliśmy, że wejdziemy na dach przez okno na poddaszu.
Pierwszy wszedł Chuuya. Używał swojej zdolności, by bezpiecznie siedzieć u góry. Po chwili dołączyłem do niego. Noga lekko mi się ześlizgnęła, ale wszystko miałem pod kontrolą. Niebieskooki przestraszył się i złapał mnie za bark. Spojrzałem się na niego i wybuchłem śmiechem.
- wiesz, że jakby teraz spadł, a ty już mnie dotknąłeś to spadłbyś razem ze mną? Wyłączyłem właśnie twoją zdolność Chu-chu - mówiłem przez łzy śmiechu
- Mori, by nas zabił, gdybyśmy stąd spadli i umarli! - mówił niższy
- gdybyśmy spadli i umarli, to byśmy nie żyli!!! - mówiłem dalej się śmiejąc.
Powtarzaliśmy w kółko swoje słowa nawzajem przy tym, śmiejąc się do utraty tchu. Gdy trochę się uspokoiliśmy spojrzałem w górę. Na niebie było wiele pięknych gwiazd. Przez kolejne pół godziny leżeliśmy na dachu, rozmawiając o dziwnych rzeczach, takich jak teoria powstawania świata, czy różne japońskie legendy. Śmialiśmy się tak głośno, że chyba obudziliśmy wszystkich sąsiadów.
Nagle usłyszałem jak ktoś woła nasze imiona, to był Fiodor. Wrócił wcześniej.
Zszedłem jako pierwszy z dachu i asekurowałem niższego, gdy ten schodził. Stan, jednak nie pozwalał na bezpieczne zejście na dół. Złapałem go, gdy spadał. Staliśmy chwilę w takiej pozycji. Trzymałem go na rękach jeszcze chwilę, nim postawiłem na ziemię. Udawałem, że nic się nie stało i poszedłem na dół. Po chwili dołączył do mnie egzekutor.
Stwierdziłem, że lepiej wrócę, skoro jest Dostojewski. Pożegnałem się z sąsiadem i poszedłem ze swoim chłopakiem do domu.
[Chuuya]
Gdy spadłem prosto na Dazaia poczułem dobrze znane mi uczucie. Byłem tak bardzo zawstydzony, że musiałem chwilę odczekać, aż do niego zejdę.
Patrzyłem chwilę przez okno jak odchodzi on ze swoim CHŁOPAKIEM. Ten widok każdego dnia łamał mi serce. Cieszyłem się, że ktoś daje mu szczęście, którego być może ja nie umiałem mu zapewnić.
[Fyodor]
Usiadłem z Osamu do stołu. Byłem niesamowicie zdenerwowany. Widać było z kilometra co robili. Tłumaczył się tym, że to nie narkotyk. Oczywiście prawnie, nim jest. Gdy chciałem zacząć wykład rzucił mi się rękoma na szyję i zaczął mnie całować. Wszyscy dobrze wiemy, do czego to prowadzi.
Dopiero nad ranem położyliśmy się spać. Na szczęście nikt z nas nie szedł do pracy na rano tego dnia. Gdy wstaliśmy brunet zaczął się powoli szykować do mafii, ja w tym czasie zrobiłem nam na śniadanie jajecznicę. Zjadł ją i wyszedł. W tamtej chwili wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer. Potrzebowałem kogoś, by się pozbyć pewnej osoby.
[Chuuya]
Dzień w pracy spędziłem jak zawsze, nie było żadnego ciekawego więźnia ani za dużo papierkowej roboty. Już o osiemnastej wracałem do domu.
Z pozoru wszystko było normalne. Ale od początku przeczuwałem, że coś jest nie tak, nie myliłem się. Zza rogu wyskoczył do mnie facet z bronią. Zaczęliśmy walczyć w tak małym miejscu, jak ten dom. Strzelił do mnie wiele razy, ale za każdym razem złapałem w gołe dłonie kulę. Walka trwała jeszcze chwilę, aż uciekł, jadąc autem zaparkowanym na tyle domu.
Nie spodziewałem się tego dzisiaj. Od bardzo dawna nikt nie nasyła do mnie wynajętych ludzi. Każdy wie, że ze mną trudno wygrać. Próbowałem myśleć, kto za tym stoi, ale nikt mi nie przychodził do głowy...
[Dazai]
Byłem w trakcie namiętnego całowania się z Fyodorem w sypialni, powtarzając czynność z wczorajszej nocy. Nagle usłyszałem coś na wzór strzału, ale wyjątkowo przytłumionego. Chciałem wstać do okna, ale czarnowłosy mi nie pozwalał dalej mnie, całując. W pewnej chwili odepchnąłem go i pobiegłem na dół. Tam zobaczyłem odjeżdżające ciemne auto i zmęczonego, rudowłosego, stosującego w drzwiach. Pobiegłem od razu do jego domu. Wytłumaczył mi co miało miejsce. Mówił, że nikogo nie podejrzewa za to ja miałem jedną taką osobę...
***********************************
Z początku bardzo się martwiłem, ale wiem, że w razie czego Nakahara sobie poradzi.
Od kiedy mieliśmy pierwszą swoją misję dalej myślę o tej kobiecie i o tym, co mogłaby mi powiedzieć. Zacząłem szukać jej na własną rękę, ale to na nic. Zmusiłem do tego również swoich poddanych, ale bez rezultatów. Zacząłem bardziej myśleć nad tym wszystkim. Częściej uzupełniałem notatki oraz swój plan. Dalej nie znałem odpowiedzi na główne pytanie: czym tak naprawdę jest księga?
Po ponad trzech miesiącach prawie znalazłem odpowiedź. Wiedziałem, tyle że była ona stworzona przez zdolność - z czym się wiązało to, że nie mogłem jej użyć.
Nie powiedziałem nigdy Rosjaninowi o zebranych przez siebie informacjach. Chciałem oficjalnie mu wszystko powiedzieć, gdy znajdę rozwiązanie.
***********************************
Zaczął się sezon kwiatów Sakury. Wcześniej jakoś nie mieliśmy okazji ich razem zobaczyć. Postanowiłem zaprosić Fiodora na piknik.
Dzień spędziliśmy w parku niedaleko naszego domu. Wokół były piękne różowe drzewa, a obok mnie ktoś jeszcze piękniejszy...
Kwiaty wiśni kojarzą mi się tylko z jednym z fanfików, który dotyczy moich ulubionych postaci z anime. Czytałem go lecąc do Berlina z Japonii. Naszło mnie na wspomnienia.
Nasz dzień nie był wyjątkowo ekscytujący, graliśmy w karty do robimy bardzo często. Stawiamy różne rzeczy na szali - głównie pod względem erotycznym.
Gdy zaczęło się robić ciemniej musieliśmy się zbierać. Ten dzień był spokojny, ale wspaniały - był tak wspaniały, bo spędziłem go właśnie z NIM.
*******
Do dnia, w którym nasz plan będzie mieć ważny moment zostało niewiele. Niecały miesiąc.
Spędzałem go jak najlepiej mogłem. Wiedziałem, że jeśli wszystko wyjdzie, to zostanę nowym szefem mafii.
Wieczorem postanowiłem wyjść ze znajomą. Była nią Yosano. Nie widzieliśmy się od imprezy, kiedy otwierała nowy klub. Od tamtego czasu wiele się u niej zmieniło.
Zapomniałem wcześniej wspomnieć. Poleciłem jej pewne miejsce, o którym wspominał mi za życia Odasaku. Była to agencja detektywistyczna. Istniała ona od dawna, ale zaczęła być bardziej popularna zaledwie rok temu. Wiedziałem, że bardzo chce wyjść na prostą. Poleciłem ją, więc komuś, kto zna wyjątkowo dobrze Moriego.
- i jak ci tam jest? - spytałem
- jest wspaniale! Jesteś pewny, że nie chciałbyś dołączyć? Przecież cię przyjmą! - mówiła radośnie
- w następnym życiu na pewno będę tam z tobą pracować!
Resztę wieczoru słuchałem tego, jak jest jej tam dobrze, niesamowicie cieszyłem się jej szczęściem. Być może też miałem inny wybór. Mogłem od razu po odejściu od mafii przejść na dobrą stronę o co prosił mnie Oda przed śmiercią. Ale nie dałem rady. Nie spełniłem ostatniego życzenia mojego najlepszego przyjaciela.
Późno wróciłem do domu, poszedłem spać w objęciach mojego ukochanego - czy czegoś mogę chcieć więcej?
***
W godzinach pracy postanowiłem udać się do drugiego biura egzekutorów, gdzie pracowała Ozaki. Od kiedy wróciłem nie zamieniła ze mną ani słowa.
Naszedłem ją i sam zacząłem temat.
- cześć, Ozaki-san!
- Och? Przypomniało ci się o mnie? Co tu robisz, dzieciaku? - mówiła jednocześnie niemiło i zabawnie
- wcale nie taki dzieciaku... między nami są zaledwie 4 lata różnicy. Dam sobie rękę uciąć, że kiedyś myślałem, że co najmniej 8 lat nas dzieli!
- Przestań już się nabijać... W jakiej jesteś sprawie?
- Mam do ciebie pewną prośbę...
- zamieniam się w słuch
- zaopiekuj się proszę Chuuyą. Załatwię ci odejście z portowej mafii i obiecam, że nikt nie będzie cię szukał... tylko zaopiekuj się, nim i nie pozwól mu więcej pić.
- Ha! Mówisz, tak jakby to było możliwe... od wielu lat próbuje stąd uciec, ale szef nie wyraża zgody na dobrowolne odejście... Chyba że ty - - kobieta zaczęła łączyć fakty
- prawdopodobnie dobrze myślisz...
- jeśli jednak coś pójdzie nie tak... I tak pomożesz mi uciec? Jesteś jedyną osobą, która uciekła z mafii w całej historii.
- Jeśli coś pójdzie nie tak? Wszystko pójdzie dobrze, zaufaj.
Po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia. W głowie miałem jedno pytanie: czy mam jakiś plan B?
Odpowiedź była mi znana. Nie mam nawet planu A.
***********************************
Został ostatni tydzień przez zabójstwem szefa.
Spędziłem sporo czasu zarówno z Fiodorem, jak i Chuuyą. Nie planowałem ich zostawiać, a jedynie zostać szefem, ale z racji wielu obowiązków, jakie mi dojdą oraz ryzyka związanego z tego planem wolałem się nacieszyć tymi chwilami.
Zaproponowałem Chuuyi pojechanie w pewne dalekie miejsce. Oczywiście się zgodził. Zabrałem go na starą farmę moich dziadków. Mój dziadek zmarł, jak miałem 11 lat, a babcia schorowana tam została. Nie widziałem się z nią, od kiedy odszedłem z mafii. Staruszka myśli, że przez cały ten czas pracuje jako prawnik i jeżdżę po świecie, zwiedzając za to ciężko zarobione pieniądze.
Babcia ugotowała nam pyszny obiad. Tak dawno nie czułem smaku jej potraw...
- Dazaiu, czy to ten słynny Chuuya? Twój chłopak? - spytała siwowłosa kobieta
- Babciu! To nie tak! Owszem mam chłopaka, ale to nie on!
- Przez tyle lat gadałeś o swojej rudowłosej piękności, a nagle masz kogoś innego? To aż dziwne!
- Babciu!
Zaczęła opowiadać Nakaharze o żenujących rzeczach, które mówiłem jak byłem młodszy. Sięgnęła album z mojego dzieciństwa, który prowadziła z dziadkiem. Wszystkie zdjęcia, które się tak znajdowały były zrobione przez nich, rodzice nigdy mi żadnych nie robili. Było tam też wiele zdjęć, które przesyłałem jej w czasie pracy w mafii. Na wielu z nich występował też niebieskooki. Było takie jedno. Oboje byliśmy wtedy niesamowicie pijani, ale babcia nalegałabym jakieś wysłał. Mieliśmy wtedy zaledwie 16 lat. Do zdjęcia zapozowaliśmy, przytulając się, a następnego dnia żadne z nas tego nie pamiętało.
W albumie znalazło się też zdjęcie moje z Ango i Odasaku. Spojrzałem na nie z sentymentem i wstałem posprzątać po obiedzie. Słyszałem jak babcia dalej pokazuje mafiozie moje zabawne zdjęcia jak byłem mały. Było to trochę żenujące, ale jednocześnie urocze.
Gdy słońce zaczęło zachodzić wybrałem się z Chuuyą na spacer. Chciałem mu pokazać miejsce, gdzie spędzałem całe wakacje. Był to mały drewniany domek, który zbudował mi dziadek. Był on za polem słoneczników, które należały do sąsiada.
- musimy się pospieszyć! Zaraz zajdzie słońce i nic nie zobaczymy! - krzyknąłem, po czym złapałem rudowłosego za rękę i zacząłem biec
- Dazai! Wywalimy się! - krzyczał, śmiejąc się niższy
- biegnij szybciej!
Gdy dobiegliśmy naszym oczom ukazał się mały stary domek. Nostalgia uderzyła w moje serce. Chwilę o nim opowiadałem, po czym wróciliśmy do domu babci. Już się zbieraliśmy, gdy poprosiła nas o zrobienie wspólnego zdjęcia.
[Chuuya]
Babcia Osamu chciała zrobić zdjęcie, naturalne było, że się odsunąłem z kadru. Ta jednak mnie zawołała, mówiąc: „hej! Ty też jesteś częścią rodziny!".
Zrobiliśmy sobie zdjęcie we trójkę. Nigdy nie miałem prawdziwej rodziny i nie wiem, jak to wygląda, ale nazwanie mnie w ten sposób sprawiło, że poczułem nieopisane szczęście.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy z powrotem. Przez całą drogę słuchaliśmy głośno muzyki, śpiewając piosenki puszczone akurat w radiu. Czułem się, jakby czas się zatrzymał, a świat należał tylko do nas.
[Fyodor]
Umówiliśmy się z Dazaiem na osiemnastą, dochodzi już dwudziesta pierwsza, a go dalej nie ma. Wyłączył telefon i nic nie powiedział, gdzie dziś może być.
Siedziałem przy stoliku, patrząc przez okno. Najpierw usłyszałem głośną muzykę, a potem zobaczyłem auto. Wysiadł z niego mój rudowłosy sąsiad oraz Osamu.
Patrzyłem jak oboje, idąc uśmiechnięci, nie wiem, dlaczego obecność Chuuyi w jego życiu tak go uszczęśliwia. To ja mu pomogłem, gdy każdy go porzucił i bagatelizował. To dzięki mnie tak naprawdę tu jest. Jego „przyjaciel" nigdy nawet nie próbował zrobić tego, co ja dla niego zrobiłem. Zawsze wybiera jego.
To ja mu rzuciłem koło ratunkowe, Chuuya jedynie wskoczył za nim do wody. To ja go uratowałem, on utopił się razem z nim.
Tego dnia już nie rozmawialiśmy. Zmęczony brunet od razu się położył. Nie wiem, co dziś robił. W tej chwili cofamy się do dnia, gdy się poznaliśmy - znowu nic o nim nie wiem.
************************************
[Dazai]
Ostatni dzień naszej „wolności".
Od rana wszystko wydawało się być normalne.
Skończyłem uzupełniać notatki dotyczące księgi. Gdy jutro nam się uda będę mógł tym wszystkim podzielić się z Fiodorem.
Poszedłem za zapachem mojego ulubionego śniadania. To nic innego, niż zwykła jajecznica. Dwa talerze już stały na stole. Dosiadłem się do Dostojewskiego i zaczęliśmy jeść. Piłem herbatę, która zdawała mi się być najpyszniejsza na świecie. Malinowy smak gorącego napoju to było to czego potrzebowałem.
Każdego dnia zastanawiałem się, czy aby na pewno nadaje się na szefa. Od lat wszyscy uważają, że będę jego następca... ale czy naprawdę będę dobrym przywódcą?
Nie chciałem już więcej o tym myśleć. Te pytania krążyły po mojej głowie, od kiedy wymyśliliśmy ten plan. Chciałem odpocząć - chociaż dzisiaj...
Umówiłem się z Chuuyą, mieliśmy jechać kupić prezent dla naszej znajomej, Yosano.
Niedawno wyrzuciła swoją spinkę w kształcie motyla. Mieliśmy więc kupić jej jakąś inną - taką która będzie się jej dobrze kojarzyć.
Zacząłem się szykować koło południa. Sklepy nie są wiecznie otwarte...
Gdy już wychodziłem zobaczyłem Fiodora. Stał z jakimś papierkiem w ręku. Spojrzał się na mnie i momentalnie jego uśmiech zniknął.
- o której wrócisz? - spytał czarnowłosy
- jeszcze nie wiem
- zdążysz przed osiemnastą? Chciałbym cię gdzieś zabrać...
- tak, na spokojnie się wyrobię.
Wyszedłem.
Pojechaliśmy z niższym na miasto, byliśmy w wielu różnych sklepach. Koniec końców wybraliśmy idealną. Była prosta, ale i piękna. Miała złoty kolor ze srebrnymi kamieniami. Była jednocześnie delikatna, jak i kobieca. Wiedziałem, że jej się spodoba.
Nim się obejrzałem było już po osiemnastej. Spóźniłem się.
[Fyodor]
Liczyłem, że przyjedzie. Nic nie wskazywało na to, że będzie przed czasem. Siedziałem na kanapie, pijąc mocną kawę. Czułem nietypowe uczucie. Czułem się zdradzony i oszukany. Mimo że Osamu mnie ani nie zdradził, ani nie oszukał. To było dziwnie uczucie.
Po dwudziestu minutach spóźnienia wrócił. Przeprosił i mnie pocałował. Powiedziałem, że nic się nie stało, ale uczucie bycia żałosnym nie minęło.
Pojechaliśmy prosto do kina. Spóźniliśmy się na seans, ale na szczęście film się jeszcze nie zaczął. Był to jakiś nowy horror, fabuła wydawała się interesująca.
Wracając do domu opowiadaliśmy sobie wzajemnie swoje odczucia przy tym filmie. Wydawało mi się, że spędzenie ze mną czasu w ten sposób sprawi, że będzie szczęśliwy. Owszem, uśmiechał się i śmiał - to jednak nie było to samo, co robił przy rudowłosym. Nie wiedziałem, co on takiego robi, że umie go tak uszczęśliwić. Naprawdę nie wiedziałem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top