3. księga

[Fyodor]
Postanowiłem iść za Osamu. Zostawił za sobą niedomknięte drzwi, więc śmiało je otworzyłem. Nawet nie zwrócił uwagi, że ktoś wszedł. Był zajęty pakowaniem się, robił to z prędkością światła. Wypowiedziałem jego imię, oczekując jakiejś reakcji jednak on dalej przekładał stosy ubrań do małej walizki. W pewnym momencie wypowiedziałem znów to samo tylko o wiele głośniej, nareszcie zareagował. Odwrócił się w stronę drzwi, a po jego policzkach spływały słone łzy. Bez większego namysłu podbiegłem i go przytuliłem, nie wiedziałem, co na celu miał ten czyn, jednak dalej tkwiłem z nim w uścisku. Po chwili wywinął się w mojego objęcia i wrócił do pakowania się powtarzając pod nosem „muszę uciekać” w kółko. Wstałem i kątem oka, spoglądając na jego osobę wyszedłem z pomieszczenia. Od razu po wejściu do mojego pokoju wyciągnąłem walizkę i zacząłem się pakować. Tak naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłem, ale poczułem nieznane mi uczucie, które nie pozwalało mi się z nim rozstać tego wieczoru. Wyszliśmy ze swoich chwilowych domów niemal jednocześnie, Dazai spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja zadałem jedno jedyne pytanie: „Dokąd lecimy?”.

***
[Dazai]
Nie jestem pewien, jak to się stało, ale uciekłem, na dodatek nie sam, a z moim sąsiadem. Polecieliśmy do Hiszpanii, do samej stolicy tego kraju, nie martwiąc się już o to, że ktoś nas znajdzie – bez względu, czy będę chował się po kanałach, czy też mieszkał w samym centrum Madrytu oni i tak mnie dopadną prędzej czy później.
Po paru godzinach lotu już byliśmy w wybranym kraju. Podczas podróży rozmawialiśmy, tak jakby nic się nie stało, jakby to była tylko podróż na wakacje.
Pojechaliśmy taksówką do wybranego przez Dostojewskiego apartamentu. Był on luksusowy i miał wspaniałą lokalizację. Drzwi otwierał specjalny kod, który nie wiadomo, skąd znał czarnowłosy. Mieszkaliśmy na ostatnim piętrze, mając widok na żyjące nocą miasto. Dom był zadbany i elegancki. Nie wiem nawet, na ile jest wynajęty i za jaką cenę, widziałem jedynie jak Fyodor na swoim laptopie przegląda ofertę i loguje się do banku – niesamowite, że taki apartament nie był jeszcze zamieszkany, wydaje się to podejrzane jednak nie myślałem o tym zbyt wiele.
Szybko ustaliliśmy swoje pokoje, które zbytnio się od siebie nie różniły. Położyłem się na wielkim łóżku z satynową czarną pościelą i zacząłem myśleć o całej tej sytuacji, w duchu, modląc się, by współlokator nie zadawał żadnych pytań. Po parunastu minutach leżenia i myślenia na jakieś okropne tematy wyszedłem z pomieszczenia. Ubrałem się i już otwierałem drzwi, gdy nagle usłyszałem starszego ode mnie mężczyznę wołającego moje imię. Spodziewałem się pytań odnośnie tego, gdzie wychodzę, ale się myliłem, Fiodor rzucił mi jedynie kartę do drzwi i wrócił do laptopa. Wyszedłem.

Udałem się do pierwszego lepszego baru, jaki napotkałem na swej drodze. Gdy jeszcze mieszkałem z rodzicami uczyłem się wielu rzeczy jednocześnie, by tylko ich nie zawieść – w tym właśnie języków, ich znałem naprawdę wiele. Hiszpański był jednym z tych, które opanowałem wręcz do perfekcji, lata go nie używałem, ale teraz nadarzyła się okazja. Podszedłem do baru i zamówiłem butelkę drogiej whisky. Usiadłem na czerwonym siedzeniu i zacząłem nalewać trunek do szklanki z lodem. Wypiłem naprawdę wiele. Wyszedłem, zostawiając banknot obok szklanki. Po drodze do domu zobaczyłem mężczyznę w czarnej bluzie z nietypową postawą, rozpoznaje takich z kilometra. Podszedłem i zagadałem, z początku udawał, że nie rozumie o co mi chodzi, ale zrozumiał, że w żadnym wypadku nie jestem z policji. Kupiłem od niego proszek, który potocznie nazywano „białą damą”.

Nie jestem pewny jak doszedłem do domu o własnych siłach, od bardzo dawna nie byłem aż tak pijany.

Jakimś cudem otworzyłem drzwi kartą, którą wcześniej wręczył mi mój współlokator. Wszedłem do mieszkania i usiłowałem zdjąć buty – nie obyło się bez wielokrotnego upadku. Fyodor prawdopodobnie zaniepokojony dźwiękami dochodzącymi z przedpokoju wstał i bacznie obserwował moje próby rozebrania się z płaszcza. Gdy w końcu mi się to udało bez słowa wyminąłem mojego obserwatora i pokierowałem się do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i czując jedynie pustkę patrzyłem się w sufit, zastanawiając się, dlaczego to wszystko tak się potoczyło.
Po paru minutach wstałem na nogi i podszedłem do najbliższej płaskiej powierzchni, jaką była szafka nocna. Rozsypałem biały proszek na meblu i jedną z hotelowych ulotek sprawiłem, by nabrał kształtu. Nim się obejrzałem nie było już części opakowania. To jednak zdawało mi się nie przeszkadzać.
Położyłem się na podłodze i zacząłem nucić przypadkową melodię. Nie wziąłem tego tak dużej ilości, by czuć się inaczej, niż zwykle, wziąłem tyle, by przestać czuć się jakkolwiek.

Przed snem zrobiłem jeszcze parę przypadkowych rzeczy, koło trzeciej nad ranem położyłem się spać.

***
Pierwszą czynnością, jaką uczyniłem od rana było pójście po szklankę wody do kuchni. Przy stole siedział Fiodor, patrząc na to, co robię, nie odezwał się ani słowem. Dosiadłem się do niego i ze spuszczoną głową w dół znów myślałem o przeszłości. W pewnej chwili czarnowłosy się odezwał.

– chcesz może śniadanie, Dazai?
– Ehm, nie wiem… daj mi chwilę pomyśleć.

Był zaskoczony taką odpowiedzią jednak sam do końca nie wiedziałem, co zaraz zrobię. Gdy powoli wstawałby zrobić mi jakiś posiłek ja wyrwałem się z siedzenia i poszedłem w kierunku drzwi. Dostojewski był bardzo zaskoczony, spytał co robię jednak ja byłem już poza domem.

Chciałem iść do baru, jednak była wczesna godzina i tego typu lokale jeszcze nie były otwarte. Kupiłem więc jakiś mocny alkohol w sklepie na rogu. Zabrałem go do domu i tam zacząłem pić. Fyodor był tego świadkiem, lecz znowu nie ingerował w to, co robię – mogę mu za to dziękować.

Skłamałbym, mówiąc, że na alkoholu to się skończyło. Problematyczne było dla mnie poruszanie się po domu. Czułem się, jakbym był nastolatkiem i ukrywał pijanego siebie przed rodzicami. Chociaż sam nie wiem, czy tak to jest, żadnego z rodziców nigdy nie interesował mój stan, poniekąd im się nie dziwię.
***
Ostatni tydzień wyglądał identycznie, w dzień siedziałem w domu, biorąc przeróżne świństwa, zaczynając od tabletek, kończąc po wstrzykiwaniu sobie czegoś. Wieczorami wychodziłem na jednego drinka do barów, czasem wypijałem więcej, gdy wcześniejsza używka zbyt mocno ze mnie zeszła. Potem kupowałem „leki” na następne dni. To nie, tak że taki stan rzeczy mi odpowiadał, po prostu nie widziałem innego rozwiązania.

[Fyodor]
Przez ostatnie dni przyglądałem się Osamu. Z początku myślałem, że tak dużo pije jednak wiele rozrzuconych małych woreczków i strzykawek zmieniło moje zdanie. Z początku nie chciałem się w to mieszać, ale po czasie byłem do tego zmuszony. Wieczorem przyszedłem do jego pokoju, do którego właśnie wrócił. Leżał na łóżku, spoglądając w nicość. Zacząłem prosto z mostu.

– nie podoba mi się, że coś bierzesz – powiedziałem pewnym tonem
– i co z tego? Ktoś cię pytał o to, co ci się podoba? No właśnie! – odpowiedział naćpany brunet
– Dazai, naprawdę cię kocham i wiem, że nie wierzysz mi w to, co mówię, ale nie chce, by osoba, która darzę uczuciem tak upadała na moich oczach…
– nie mów mi takich rzeczy, mnie się nie da kochać. Zrozum to
– nie oczekuję od ciebie wzajemności w tym uczuciu, ale proszę… daj sobie pomóc.

Po tych słowach nareszcie Osamu odwrócił głowę z moją stronę, spojrzał się na mnie z mieszanym wyrazem twarzy i powiedział coś po japońsku. Nie znam tego języka i nie wiem, co mógł mi powiedzieć w takiej chwili. Od razu po skończeniu zdania zasnął. Przykryłem go kołdrą, po czym uprzątnąłem jego pokój – gdyby policja tu wpadła, przez wiele lat nie zobaczyłbym światła dziennego. Gdy tylko skończyłem, wróciłem do salonu dalej pracować.

Szukałem informacji o księdze, nie dowiedziałem się nic więcej. Przeszukiwałem tak wiele plików i folderów, a dalej nie dowiedziałem się nic nowego.
Postanowiłem iść spać z wiedzą, że dalej nie ruszyłem z planem.

***
Z samego rana zastałem Osamu siedzącego przy stole, wyjątkowo wcześnie wstał. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i wrócił do gry na telefonie.
Poszedłem do kuchni i zacząłem smażyć naleśniki – dziś wyjątkowo nie serwuje jajecznicy. To nie, tak że umiem robić tylko ją… Po prostu Dazai uwielbia takie śniadanie.

Zjedliśmy, czekając, aż nasze herbaty wystygną, znów rozmawialiśmy o byle pierdołach, nie myśląc o tym, co się ostatnio działo. Może zepsułem ten dobry nastrój, ale pewne pytanie nie mogło dać mi spokoju.

– Dazai, o co tu właściwie chodzi…? Najpierw ten list, potem narkotyki i sterta zakrwawionych bandaży w twoim pokoju.
-… Zdaje mi się, że nie muszę ci o wszystkim mówić – odpowiedział beznamiętnie brunet, nie przerywając gry
– nie pytam się z nudów czy z braku tematów do rozmów. Chce Ci pomoc, Dazai…

Na twarzy Osamu wymalowane było zdziwienie i zaskoczenie, patrzył na mnie, jakbym właśnie oznajmił mu recepturę leku na nieuleczalną chorobę. Po chwili ciszy młodszy odłożył telefon, napił się gorącej herbaty i zaczął mówić. To nie było coś, czego mogłem się spodziewać.

[Dazai]
Dostojewski zaproponował mi pomoc, to nie, tak że wierzyłem, że to jest możliwe, ale wolałem powiedzieć mu prawdę z nadzieją, że wtedy da mi spokój.
Opowiedziałem mu wszystko od samego początku, zaczynając od Moriego kończąc po Odasaku. Fioletowe oczy patrzyły na mnie z pewnym nieznanym mi uczuciem, ich właściciel wyglądał na naprawdę przejętego moją historią. Po braku komentarza z drugiej strony postanowiłem szybko zmienić temat… Jednak gdy tylko otworzyłem swoje usta Fyodor zamknął mi je własnymi.
Ta czynność trwała dobrą chwilę. Nie była ona krótka, ale ja zdecydowanie chciałem, by trwała dłużej.

Po skończeniu pocałunku Dostojewski wyszeptał mi do ucha: „bez względu na wszystko, zostanę przy tobie”. Wtedy uznałem to za głupie słowa wypowiedziane pod wpływem chwili, lecz on mówił prawdę.

***
Od tamtego dnia minęło już trochę czasu, nasza relacja poszła do przodu. On znał już prawdę o mnie i o tym, co tu robię, lecz ja dalej nie usłyszałem tego samego o nim.
Postanowiłem dzisiaj zacząć temat.
Od naszej rozmowy zacząłem ograniczać alkohol i inne używki jednak postanowiłem dziś się znowu napić, wyjątkowo w jego towarzystwie. Fiodor od razu był niechętny do pomysłu, że znów będę pić, lecz koniec końców zgodził się. Nalałem nam do szklanek złotego napoju z wysokiej półki. Zaczęliśmy pić i rozmawiać na zwykłe dla nas tematy. Gdy już poczułem się lekko wstawiony postanowiłem zacząć.

– właściwie to powiedziałem ci, co mnie sprowadziło w to miejsce, ty mi nie odpowiedziałeś jeszcze swojej historii!
– Och, Dazaiu. Niestety nie mam tak ciekawej przeszłości jak ty. Wyjechałem z kraju, by szukać pewnego przedmiotu. Sam do końca nie wiem, gdzie się on znajduje, ale od dawna go szukam…
– jakiego przedmiotu, jeśli mogę wiedzieć?
– Zwą to po prostu „Księga” nikt nie zna prawdy o niej, ale wielu chciałoby mieć ją dla siebie…

Po usłyszeniu tego słowa, aż poczułem ciarki. Wielokrotnie Mori wspominał o czymś takim, jednak nigdy nie interesowało mnie gadanie tego okropnego człowieka.
Od razu powiedziałem o tym Rosjaninowi, wydawał się on niesamowicie zaskoczony oraz zadowolony z tego, co słyszy.
W tej chwili wyjaśnień postanowiliśmy razem odnaleźć tę księgę. Każdy z nas dostałby swoją część i mógłby zapisać tam co tylko chce. Ja miałem już pewien pomysł…

#############

Od tamtego dnia minęło parę miesięcy. Przez ten czas stało się i zmieniło wiele rzeczy. Skontaktowałem się z Morim, zostałem ponownie jego prawą ręką bez wiedzy innych osób. Mieszkaliśmy dalej w Hiszpanii tym razem w mieście znajdującym się nad morzem, Lloret de Mar. Trudno było pracować dla Szefa Mafii, będąc na drugim końcu świata jednak my jedynie czekaliśmy na odpowiedni moment.
Moja relacja z Fiodorem również się zmieniła, z boku moglibyśmy wyglądać jak para, ale oficjalnie nią nie zostaliśmy. Całowaliśmy się, chodziliśmy na randki i kochaliśmy się w nocy jak przeciętna para — ale my taką nie byliśmy. Największa frajdą w naszej relacji były gry, w które razem pogrywaliśmy. Wiele razy stawialiśmy życia innych osób tylko dla naszej zabawy, nam jednak to nie przeszkadzało. Dogadywaliśmy się tak dobrze, że określanie „jedna dusza w dwóch ciałach” idealnie, by tu pasowało.
Ale kiedyś ten beztroski stan musiał się skończyć i plan musiał pójść w ruch.
To był nasz ostatni wieczór.

NIE ZWRACAJCIE UWAGI ŻE RAZ JEST FIODOR A RAZ FYODOR

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top