Tańcz
Następnego dnia, Ania...
Jestem teraz na najnudniejszej lekcji świata. Informatyka jest kolejną zbędną lekcją na kierunku dziennikarskim. Gdyby jeszcze uczyli nas jak pisać artykuły, tworzyć strony czy wrzucać różne pliki do wywiadów. Jednak wolą nas "dokształcać" poprzez robienie jakiś głupich ćwiczeń typu kartki świąteczne, obliczenia w exel czy zapamiętywanie zbędnych słówek.
Zrobiłam już co miałam i przeglądam sociale na swoim telefonie. Zuzia siedzi na drugim końcu klasy i robi zadanie. Ola gdzieś mi zniknęła z oczu, bo inni zasłaniają mi widok. Może usiadła gdzieś przy biurku nauczyciela, a ja jestem przy końcu sali.
- Hej muszę Ci coś powiedzieć - odezwała się nagle Alex
- Co takiego? - spytałam odwracając się do niej
- Może nie powinnaś wiedzieć tego ode mnie, ale - przerwała i się zamyśliła
- Ale? No mów
- Emma jest córką Castillo - powiedziała na jednym wdechu
- Co? - zapytałam niedowierzając
- Nikola jest matką Emmy
- Już dotarło - zacisnęłam dłoń na telefonie
- Przepraszam. Ona ci to powinna powiedzieć
- Dziękuje ci, że byłaś szczera. Zawiodła mnie jeszcze bardziej. Jednak przestało mi już zależeć - westchnęłam
- Współczuję. Trochę mi głupio
- Przestań. To ona ciągle ma przede mną tajemnice
- Chcesz się urwać i iść na trening?
- Chyba tak. Nie usiedzę w szkole mimo, że Nikola jest na urlopie
- Rozumiem. Pójdę z tobą jeśli mogę
- Tak jasne. To twój trener
- Nie ma znaczenia czyj. On cię polubił. Zresztą każdego swojego ucznia trakuje jak rodzinę
- No dobra
Po dzwonku zerwałyśmy się i poszłyśmy na trening. Zuzia pytała gdzie idziemy i czy może iść z nami. Jednak gdy usłyszała dokąd się wybieramy od razu odpuściła. Zuza nie przepada za aktywnością fizyczną. Bić też się nie lubi chyba, że musi to wykrzesa z siebie jakieś ciosy.
Jesteśmy już na sali treningowej. Przebrane i gotowe. Alexa się rozciąga, a ja wyżywam się na worku treningowym. Nie obchodzi mnie to, że powinnam najpierw zrobić to co przyjaciółka. Potrzebuję wyrzucić z siebie swój gniew. Kolejne kłamstwo Castillo wbiło mi nóż w serce. Pokazała, że mi nie ufa ani nie chce odkryć słabszych kart. Ja ostatnio otworzyłam się przed nią i opowiedziałam jak zginęli moi rodzice. To było dla mnie bardzo ciężkie oraz bolesne. Ona ciągle coś przede mną ukrywa sprawiając, że przestaje jej wierzyć. Nie czuję od niej szczerości, a ciągłe sekrety. Niby mnie kocha, ale nie sprawia bym mogła stać się częścią jej życia. Ciągle mnie odpycha oraz rani. Najpierw gesty wobec mojej osoby, potem udawanie, że nic między nami nie było, nagle mąż, a teraz kurwa córka! Co jeszcze?! Może się okaże, że ma fiuta między nogami albo, że jest przestępczynią?!
- I po co ta cholerna przyjaźń?! - krzyknęłam bijąc wór
Zaczęły boleć mnie już kostki. Odzywał się naruszony nadgarstek. Nic sobie z tego nie robiłam i uderzałam coraz mocniej. Oczywiście mądra Anka nie założyła rękawic bokserskich ani specjalnych owijek. Po co zresztą? Kogo to obchodzi, że zniszczę sobie dłonie?
- Widzę, że ktoś ma w sobie dużo gniewu - odezwał się Mike
- Ona tak już od dobrych dziesięciu minut. Bez rozgrzewki ani rękawic. Wali z całej siły i nie zamierza się zatrzymać - skomentowała Alexa
- Ania, dziecko spokojnie - podszedł do mnie
- Nie mogę być spokojna kiedy robi się ze mnie idiotke! - powiedziałam głośno wciąż uderzając jedynie pięściami
- Może wyżyjesz się na sparingu? - zaproponował łapiąc moją pięść
- Zrobię Oli krzywdę - przestałam i w końcu spojrzałam na niego
- Nie powiedziałem, że z nią się będziesz bić
- Więc z kim? - podniosłam jedną brew do góry
- Ze mną. Dużo bardziej się zmęczysz
- Ej! Też jestem dobra - wtrąciła się przyjaciółka
- Wiem, wiem. Chodzi by Ania wyładowała swoją moc. Chcę ją zmęczyć, a nie walczyć z wiatrakami. Zobacz ile ona ma energii. Jesteś dobra, ale z refleksem masz problem
- Okey, okey
- Przygotuj Anie. Ja pójdę po ochraniacze i zaraz wracam
Facet zniknął w mgnieniu oka. Ola zajęła się mną. Zawinęła moje dłonie w owijki oraz założyła rękawice. Kazała mi zrobić małą rozgrzewkę. Jakieś skłony, bieg w miejscu, naciąganie mięśni itd. Nie byłam chętna, bo mnie nosiło, ale po jej wykładzie i marudzeniu zgodziłam się. Nie mam ochoty na kolejną kontuzję choć już jest nieco za późno. Bolą mnie kostki, ale mam nadzieję, że skończy się tylko na tym.
Rozgrzana poboksowałam w powietrzu. Cały czas miałam w sobie gniew, który mnie niósł. Mogłabym powalić każdego kto się nawinie. Tyle adrenaliny w sobie mam.
Michał przyszedł z tarczami tzw. łapami trenera oraz ochraniaczami na łydkach. Nie miał jedynie jakiegoś kasku ochronnego ani chyba takiego na zęby.
Stanęliśmy do "walki" gdy Ola krzyknęła "start". Biłam jak oszalała przez co wiele moich ciosów było nietrafionych. Krzyczałam jak w tych wszystkich filmach akcji. Parę razy też kopnęłam, ale raczej starałam się tego unikać. Wolę nogami sterować, a rąk używać do sparingu.
Trener był cierpliwy do mnie nawet za bardzo. Pozwalał mi walić w tarcze z całej siły i blokował uderzenia. Jedynie parę razy wymierzył cios w moją stronę, ale zdołałam wszystkie uniknąć.
Nie wiem ile czasu tak go katowałam, ale w końcu padłam na matę wymęczona. Wtedy Mike poszedł się napić poczym zajął się treningiem Alex. Uczył ją refleksu oraz cierpliwości, bo z tym miała najwięcej problemów. Starała się skupić, ale szybko wpadła w złość i rezygnację. Chwilę im się przyglądałam, a potem wstałam i usiadłam na ławce by się napić. Zdjęłam rękawice, a następnie odwinęłam pseudo bandaże. Zobaczyłam, że mam mocno czerwone kostki i dłoni. Prawa dłoń była bardziej pokiereszowna. Leciała z niej krew, a kostki zaczynały puchnąć. U obu dłoni czułam jak pulsują jakby wolały o pomoc. Dopiero teraz zaczynam to odczuwać, gdy schodzi ze mnie adrenalina. Wcześniej czułam tylko gniew i frustrację.
Westchnęłam poczym wyjęłam z torby gdzie znajdują się książki swój napój. Wydoiłam całą pół litrową wodę, którą zakupiłam po drodze.
Całe szczęście, że jakiś czas temu zostawiłam tu zapasowy strój i nie musiałam zachodzić do mieszkania. Znając mnie już bym z niego nie wyszła. Na pewno poczułabym ogromy smutek i ból, ale taki psychiczny. Widząc w wspomnieniach Castillo, która była u mnie parę razy natychmiast bym się rozkleiła. Nawet nie mam ochoty wracać do domu, ale muszę. Przecież nie mogę nagle się wyprowadzić i unikać wszystkiego co mi ją przypomina. Tak się nie będzie dało żyć, a nie chcę ponownie wpaść w depresję.
Dzielnie patrzyłam jak przyjaciółka się stara. Próbowała unikać ciosów trenera i być cierpliwa w tym. Widziałam, że już jest zmęczona, cała jej twarz była czerwona. Ciosy robiły się wolniejsze i dość głośno oddycha. Mike jednak nie dawał po sobie poznać, że traci siły. Cały czas dzielnie i wytrwale prowadził kurs. Ani po buzi ani po mimice nie dało rady stwierdzić, że ledwo zipie. Dostrzegłam jedynie pot na jego czole oraz pod pachami. Tak to zachowywał się jakby ledwo zaczął trening i miał nieskończone pokłady energii. Normalne jakby był jakimś androidem napędzanym wysiłkiem.
- Dobra, ja już wymiękłam - poskarżyła się
- Dawaj dawaj. Jeszcze dwie serie i odpuszczę ci - nalegał zaczepiając ją łapami trenerskimi
- Nie dam rady - mówiła nawet się nie broniąc
- Ej nie poddawaj się. Wierzę w ciebie
- Nie no serio ledwo stoję na nogach
- Dobrze ci idzie
- Ohh
Zaczęła tłuc w jego ochraniacze ze złością choć miała co innego ćwiczyć. Trener się śmiał i dogryzał jej śmiesznymi teskami. Oczywiście słowa z jego ust były tylko dla żartów i tylko po to by rozkręcić jeszcze trochę swoją uczennice. Sama zaczęłam się z nich śmiać, bo nie wytrzymałam. Zachowywali się jak rodzeństwo, które kłóci się o pilota do telewizora. Widać między nimi więź taką przyjacielską. To nie jest relacja czysto zawodowa, że się tak wyrażę. Pan Michał był jak brat, a właściwie ojciec. Mężczyzna jest na oko po pięćdziesiątce, ale trzyma się świetnie. Kondycję ma rewelacyjną czego mu zazdroszczę. Zawsze chciałam być w formie.
- No widzisz i dałaś radę - powiedział śmiejąc się
- A weź spadaj - usiadła obok mnie obrażona
- Oj nie burz się tak. Za dwa dni się odegrasz - zdjął ochraniacze
- Nie daruję ci na następnym treningu - powiedziała pijąc
- Wierzę. A ty Ania już ochłonęłaś? - spojrzał na mnie
- Tak, już zeszło ze mnie ciśnienie
- Kto cię tak wkurzył?
- Pseudo ukochana, ale szkoda gadać
- Okey, nie wnikam. W razie co, możesz walić do mnie jak dym
- Dziękuję. Zapamiętam
- Nie ma za co. No dziewczyny ja mam zaraz kolejny trening tym razem grupowy
- Już nas wyrzuca. Nie można w spokoju posiedzieć - przewróciła oczami
- Możecie siedzieć nie ma sprawy. Tylko, że wchodzi za chwilę gruba dzieciaków, która się drze podczas całego treningu
- O nie. Bachory gorsi są tylko śmierdzący faceci - wstała i skierowała się do wyjścia
- No dzięki! Nie wiedziałem, że aż tak ode mnie daje - wrzasnął wąchając swoje pachy
Zaśmiałam się poczym ruszyłam za Olą do szatni. Przebraliśmy się praktycznie w ciszy. Jedynie przyjaciółka zapytała o moje kostki. Schowałam je szybko w kieszeń bluzy i udałam, że nic z nimi nie jest. Na szczęście nie nalegała na okazanie dłoni. Cieszę się, że umie zrozumieć, że coś chcę się zostawić tylko dla siebie. Czasami też lepiej nie wiedzieć i nie widzieć.
Po Alex przyjechał brat, a ja, że nie miałam ochoty mieć z nim styczności postanowiłam wracać na piechotę. Nie jestem mocno spocona, więc nie powinno mnie przewiać.
Muszę jeszcze wrócić do szkoły. Zapomniałam wziąć słuchawek i portfela z szafki. Jak na złość musiałam zostawić je w drugiej bluzie. Potrzebowałam portfela jak wyskoczyłam na szybko do sklepu podczas długiej przerwy. Jak wiadomo słuchawki to nie odłączona część wypadów do marketów. Akurat tę bluzę uwaliłam sokiem. Właśnie dlatego została w szafce, a, że już było po dzwonku musiałam na szybko się przebrać. Zapasową bluzę miałam od stroju na wf, ponieważ nauczyciel zabierał nas ostatnio na zewnątrz.
Wpadłam do szkoły zipiąc, udałam się pod moją, nie moją szafkę. Szybko otworzyłam drzwiczki poczym dobrałam się do bluzy. Wyjęłam swoje skarby i schowałam je do kurtki.
- Hej piękna. Robimy dzisiaj imprezę i jesteś zaproszona - powiedziała opierając się ręką o szafkę Judyta
- Impreza w środku tygodnia? - założyłam ręce na piersi obracając się w jej stronę
- Taka mała domówka. Wczoraj wygrałyśmy mecz i dostałyśmy się do mistrzostw między szkolnych
- Aha. Zapraszasz mnie, bo?
- Bo jesteś moją kumpelą od szafki
- Ja nie chodzę na imprezy
- Oj przestań. Nie będzie nikogo poza drużyną i ewentualnie ich partnerami. Rozerwiesz się
Zamilkłam na chwilę i zaczęłam rozważać czy warto. Kolejna okazja by wyłączyć myślenie i móc spróbować nowego życia. Chcę przestać się zadręczać, że jestem mało wystarczalna dla Castillo. Może czas ulokować uczucia w innym miejscu. Chociaż Judyta nie jest w moim guście. Jednak jak to powiedziała Ola "mały filtr nie zaszkodzi".
- No więc?
- Dobra, ale ja pić nie będę
- Spoko. Znajdę cię na fejsie i napisze gdzie i o której
- Okey
- To do zobaczenia mała - puściła mi oczko poczym poszła
Jestem zaskoczona, że dziewczyna zaprosiła właśnie mnie. Przecież jest tyle "ładnych" dziewczyn, które są chętne na koszykareczke. Trudno to rozgryźć, a nawet mi się nie chcę. Niech los sam rozstrzygnie kto ma dobre zamiary wobec mnie, a kto chce się tylko bawić.
Zamknęłam szafkę poczym skierowałam się do wyjścia. Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i oddałam się lecącej nucie. Wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę powrotną.
Kiedy wróciłam już do mieszkania i się rozebrałam poszłam wstawić pralkę. Wzięłam moje dresy oraz koszulkę z treningu, bo się nieźle spociłam. Przy okazji wstawiłam ciemne, bo się uzbierało, a, że cały mój strój był granatowy to akurat. Wyszłam z łazienki uprzednio gasząc światło i poszłam do sypialni.
Przebrałam się szybko w moje ciuchy podomowe poczym położyłam się na łóżku by chwilę odsapnąć. Bolały mnie nogi, plecy oraz te nieszczęsne kostki. Niezły wycisk sobie sprawiłam, więc szykują się zakwasy. Usłyszałam dźwięk powiadomienia, dlatego wzięłam telefon do ręki.
Judyta Dęblicka:
Hejka mała
Domówka jest na osiemnastą. Podaj swój adres to podejdę po ciebie
Poczułam niezłą żenadę na określenie mnie słowem "mała". To już drugi raz kiedy tak mnie nazwała. Wygląda jakby nie miała do mojej osoby szacunku. Nie będę jednak zwracać jej uwagi o to, bo wiem, że nie ma sensu. Takie osoby to bawi i nie zrozumieją powagi.
Ja:
Trafię sama. Gdzie ta impreza?
Judyta Dęblicka:
Wierzę, że jesteś samodzielna, ale chcę przyjść z tobą
Nie bądź taka niedostępna :(
Ja:
Uwolnienia 20
Czekaj pod blokiem
Judyta Dęblicka:
Spoko
Będę za dwadzieścia szósta
Do zobaczenia :*
Ja:
Do później
Jest jeszcze sporo czasu do wyjścia. Postanowiłam, więc wziąć długą kąpiel. Zrelaksuję się oraz zregeneruję siły. Nie wiem ile będzie trwała domówka, ale na pewno nie zostanę do końca. Jednak wypadałoby chociaż trochę potańczyć.
Puściłam wodę do wanny i poszłam zrobić sobie kawę. Do tego dorobiłam sobie dwa omlety. Byłam tak głodna co odczułam dopiero przed chwilą, że zjadłam w trymiga. Byłam bliska udławienia, ale coś nade mną czuwa i przeżyłam to. Jedynie się zakszusiłam, ale kawa mnie uratowała.
Najedzona i napojona odłożyłam naczynia do zlewu. Później je umyje w końcu nie ma ich wiele. Poszłam po szlafrok oraz bieliznę poczym udałam się do łazienki. Akurat gdy weszłam woda nalała się praktycznie do połowy. Zakręciłam kran, zamknęłam drzwi, a następnie zaczęłam się rozbierać. Marny striptiz trwał ułamki sekundy, a po tym weszłam do wanny. Usiadłam powolnie, żeby się nie wyjebać. Zanurzyłam się do piersi i poczułam rozchodzące się po moim ciele ciepło. Tego było mi trzeba, rozgrzania mojego złamanego serca. Nawet już nie mam siły myśleć o tym jak bardzo mnie skrzywdziła. Świadomie czy nie i tak wbiła nóż w moje zakochane serduszko, ale nie ważne. Nie chcę mieć jej w głowie już. Narazie zastanawiam się jaki cel ma Judyta zapraszając mnie na imprezę. Chcę się podlizać przyjaciółkom, poderwać mnie czy może wcisnąć mnie do drużyny? Skoro już i tak wkręciła Panu Sebastianowi, że do nich należę.
Kolejna tajemnicza, ale już nie fascynująca dziewczyna w moim życiu. Jednak podziękuję się jarać koszykarką, bo ostatnim razem cierpiałam. Muszę brać ją na chłodno i nie dać się jej zalotom. Owszem mogę z nią pofiltować, ale nic poza tym. Nie chcę znów się zakochać czy zauroczyć by tego żałować. Za dużo tych nieszczęśliwych trafień amora. Niech w końcu serce odpocznie i się zregeneruje.
Resztę kąpieli oglądałam filmiki z YouTube na telefonie. Później się umyłam poczym wyszłam z wanny. Ubrałam majtki, stanik oraz skarpety, założyłam na siebie szlafrok i udałam się do sypialni. Tam włożyłam granatowe dżinsy, zieloną koszulkę z jakimś nadrukiem oraz bejsbolówkę Judyty. Za zimno jest na jakieś spódniczki i koszule. Zresztą nie lubię takiego stylu i wolę czuć się swobodnie.
Droga z Judytą minęła przyjaźnie. Rozmawiałyśmy o sporcie, a głównie o koszykówce co nie jest dziwne. Dużo się śmiałyśmy, wymienialiśmy wspomnieniami i doświadczeniem z pomarańczową piłką.
Siedzę teraz w dużym domu niejakiej Marinny. Nie jest tu za przytulnie. Ogromna przestrzeń, ale pusta. Wszystko wygląda jakby było ledwo kupione i postanowione byle gdzie. Ściany są białe, podłoga z linoleum w szachownicę. Meble brązowe, okna potężne i przez to jakoś przerażające. Czuję się tu nieswojo, jakoś dziwnie. Niby poznałam parę dziewczyn z drużyny Judyty, ale nie są towarzystwem stricte dla mnie. Na dodatek wszystkie mają dziwne imiona bądź ksywniki. Dajmy na to Roksana. Imię i sama właścicielka go są typowe. Dziewczyna opowiada ciągle żarty i to w ogóle nie śmieszne. Jest nie wysoka oraz przy kości. Włosy brązowe, a oczy piwne. Następna jest Grzmot, którą pożałowałam, że zapytałam dlaczego taki pseudonim nosi. Spodziewałam się, że to może z powodu jej głośnego śmiechu lub szybkości na boisku. Jednak nie tego się spodziewałam. Chodzi o to, że puszcza głośne bąki. Fakt, że śmiałam się z tego, ale gdy mnie uraczyła swoją zdolnością musiałam uciekać do kuchni. Kolejna nietypowa to Gienia. Szara myszka, ale wesoła. Niższa nawet ode mnie i nie wiem jak sobie radzi na boisku z tym wzrostem. Jest blondynką, drobna, zielonooka. Jest bardzo przyjazna, otwarta na każdy temat i przyznała się, że jest bi. Nawet ją polubiłam, bo jest sympatyczna oraz nie narzucała mi nic w przeciwieństwie do następnej. Kawa szkoda, że nie herbata. Nastolatka o bardzo ciemnych, czarnych włosach. Przypomina mi Sarę. Lubi być w centrum uwagi, mieć rację oraz naśmiewać się z reszty. Nie przypadła mi do gustu od razu, więc zamieniłam z nią parę zdań. Jest jeszcze Olga oraz niejaka Ufia to para dziewczyn. Są podobne do siebie z charakteru. Obie darzą każdego miłością, szacunkiem, zaufaniem i empatią. Jedyne co je różni to oczywiście wygląd. Ufia jest ciemnoskóra z dredami i lśniącymi, białymi zębami. Oczy ma jasno niebieskie co ją bardzo wyróżnia. Olga jest dość blada, po prostu nie opalona. Włosy ścięte do ramion, duże, piwne oczy oraz wystające kości policzkowe. Obie dziewczyny są bardzo wysokie jak i szczupłe.
Ah zapomniałam opisać gwiazdę drużyny czyli kapitankę. Właściwie nie jest gwiazdą w zachowaniu, ale chodzi, że rządzi tutaj. Przypomnę jak wygląda dla utrwalenia.
Judyta jest wyższa ode mnie i bardziej umięśniona. Włosy blond z niebieskimi końcówkami. Oczy totalnie wyjątkowe oraz inne niż wszystkie pospolite. Jedno niebieskie i to ciemne, a drugie zaś zielone, ale takie wyblaknięte. Uwielbia się popisywać swoimi umiejętnościami z piłką oraz napinać bicepsy. Zachowuje się momentami jak chłop w ciele kobiety co mnie odtrąca.
Została jeszcze gospodyni czyli domowniczka. Marinna jakoś w moim wzroście, rudowłosa, mocno opalona jak po solarium, bardzo chuda. Księżna z bogatego domu. Nosi się w złotym zegarku, perłach oraz złotych kolczykach. Także kocha być w centrum uwagi, ale nie jest taka jak ta typowa Kawa. Potrafi słuchać innych, być uważna, momentami empatyczna choć wydaje się to sztuczne oraz jest o dziwo troskliwa. Pilnuje dziewczyny, żeby nie piły za dużo oraz nie rozbierały się za bardzo. W domu jest dość chłodno i pojawia się gęsią skórka.
Z głośników gra rockowa piosenka. Chyba puszczona jest jakaś playlista, bo lecą różne kawałki. Nie są przerywane żadnymi reklamami czy gadaniem prowadzącego z radia. W domu zaczął unosić się smród alkoholu oraz papierosów. Zastanawiało mnie skąd mają to wszystko, bo przecież nie są jeszcze pełnoletnie. Doskonale wiem, że będąc w drugiej klasie liceum ma się siedemnaście lat. Może jednak, któraś jest starsza i nie pochwaliła mi się tym.
Dziewczyny czuły się jak u siebie i nie przejmowały, że komuś może to przeszkadzać. Chociaż Marinna przepędzała palaczki na dwór to i tak te co jarały epeta zostawały w środku. Dusi mnie zapach olejków elektrycznego papierosa. Zaczęłam kaszleć, więc musiałam sama udać się na taras. Potrzebowałam odetchnąć świeżym powietrzem.
Usiadłam na krześle i patrzyłam w dal. Było już dość ciemno mimo, że mogła być dopiero dwudziesta. Zima charakteryzuję się szybkim zmrokiem. Krótki dzień kończy się jakoś o szesnastej i ustępuje nocy.
Śnieg raził mnie w oczy, który bił swoim blaskiem od księżyca. Chłód drażnił moje dłonie oraz policzki. Lodowaty wiatr sprawiał, że zaczęło lecieć mi z nosa. Mimo to chciałam jeszcze chwilę posiedzieć. Podoba mi się ta cisza i brak żywej duszy. Nie czuję się dobrze na imprezach czy domówkach. Nie ważne jest towarzystwo, a sam klimat. Hałas, ten specyficzny zapach, krzyki, dziwne jedzenie typu nachosy, sztuczne śmiechy i tona używek.
Posiedzę tu z godzinę i jakoś się wymigam stąd. Myślę, że nie odczują mojego braku. Każda z dziewczyn jest zajęta sobą, swoją towarzyszką i mało, która zwraca uwagę na mnie. Nawet Judyta ma mnie już kompletnie gdzieś. Jakbym miała tylko z nią przyjść i nic poza tym.
- Hej. Co tu robisz? - spytała Ufia wychodząc z fajką w ręce
- Wdycham świeże powietrze i napawam się ciszą
- Nie podoba Ci się impreza co? - spytała odpalając papierosa
- Nie moje klimaty. Zresztą dusiło mnie już
- Rozumiem Olga też nie lubi zapachu papierosów. Dlatego mnie wygania na dwór - powiedziała zaciągając się
- Okey
- Chodź potańczyć
- Nie potrafię. Zrobię z siebie pośmiewisko
- Spokojnie. Judyta z Kawą świetnie uczą
- Jakoś nie jestem przekonana
- Możesz zatańczyć ze mną lub Olgą. Chodzimy na taniec towarzyski parę lat
- No dobra - powiedziałam pociągając nosem
Może i mam na siebie bejsbolówkę, którą założyłam z powrotem gdy poczułam zimno w domu. Jednak nie ogrzewa mnie tak jakbym mogła chcieć. Odczuwam coraz bardziej mróz dlatego podniosłam się z krzesła.
- Trzymaj - wręczyła mi chusteczkę
- Dziękuję - wzięłam od niej z uśmiechem
Wydmuchałam porządnie nos i wrzuciłam chusteczkę do kosza znajdującego się obok drzwi. Przeprosiłam towarzyszkę, że jej na nią nie poczekam i weszłam do środka. Zdjęłam buty, pozostawiałam je przy wieszaku poczym weszłam głębiej.
W salonie działa się niezła zabawa. Wszystkie dziewczyny tańczyły w rytm letniej muzyki. Oczywiście królowa Kawa z Judytą pouczując wszystkie jak się ruszać.
- O Ania! Tu jesteś! Chodź do nas! - krzyczała widząc mnie kapitanka
- No jestem - odpowiedziałam pod nosem z nie zadowoleniem
Poszłam do nich, a dziewczyny od razu wciągnęły mnie do tańca. Zaczęły mną ruszać, machać moimi rękoma na wszystkie strony świata. Nawet nie zapytały czy chcę, ale czego oczekiwać od podpitych nastolatek? Przecież one już nie myślą i chcą się jedynie bawić. Gdy mnie puściły stanęłam pośrodku jak posąg. Obserwowałam jedynie jak tańczy reszta, ale sama nie zamierzałam ruszać biodrami. Czułam się coraz gorzej w tym towarzystwie. Może i sama chciałam poczuć inne życie, ale nie potrafię. Jest zupełnie inaczej niż z pijaną Nikolą wyciągającą mnie do tańca. Wtedy byłyśmy tylko my, dużo cichsza piosenka i romantyczny klimat. Nie zmuszała mnie do tańca, robiła to dyskretnie i z klasą. Sprawiała, że chciałam być w jej ramionach oraz tańczyć całą noc. Sprawiała, że miałam dreszcze na ciele i nie przeszkadzał mi odór wina. Eh miałam do tego nie wracać i nie myśleć o niej. Niestety kobieta jest moją bezpieczną przystanią. Za którą właściwie uważa ją tylko moje serce.
- No co jest Anka? Tańcz! - wrzasnęła Kawa łapiąc mnie za dłonie
- Puść. Nie chcę - wyrwałam ręce
- Judyś weź tą swoją małolatę ustaw by była posłuszna
- Aniu, skarbie zatańcz z nami ten jeden raz - przytuliła się do mnie
Dziewczyna uwiesiła na moich barkach. Ulokowała swoje dłonie blisko moich pośladków. Ruszała się ze mną na boki w rytm wolnego singla.
Czułam od niej odór wódki wymieszany z papierosami. Czułam jak coraz bardziej napiera swoim ciałem na moje przez co zaczęłam tracić równowagę. Dziewczyna nagle zaczęła całować mnie po szyji, zjechała swoimi dłońmi na mój tyłek. Gdy przyssała się do mojej skóry poczułam ogromny gniew. Zebrałam w sobie energię i z dużą siłą odepchnęłam Judyte. Poleciła na kanapę, a dziewczyny zrobiły typowe "uuu" widząc tą sytuację. Nagle muzyka ustała jakby ktoś ją zatrzymał albo po prostu skończyła się playlista.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz gówniaro?! Jesteś ode mnie ponad rok młodsza, a odstawiasz numery jak przedszkola! Nie jestem żadną panienką na jedną noc i wymagam szacunku do siebie! - rzuciłam w nią jej bluzą
Reszta drużyny stała zszokowana w ciszy. Nawet żadna nie drgnęła bojąc się, że oberwie od wkurwionej pierwszoklasistki. Nie, od gniewnej Anki, która nienawidzi być traktowana jak rzecz.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Błyskawicznie założyłam swoje buty oraz kurtkę poczym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Byłam tak zła, że czułam jak palą mnie policzki i nie to nie z zimna.
Czy wszystkie kobiety, które zaczynają mnie w jakikolwiek sposób interesować inaczej niż czysto przyjacielsko muszą myśleć tylko o swoich potrzebach?! Nikola, Emma, a teraz ta śmieszna koszykareczka Judyta! Kupa śmiechu, wykorzystywać naiwną, małą Ankę. Normalnie koń by się uśmiał.
- Hej! Zaczekaj! - usłyszałam głos swojej napastniczki
Przyspieszyłam kroku, ale słyszałam, że ona też. Wiem, że jestem teraz w lepszej sytuacji od niej, bo nie mam procentów w głowie. Ona zaraz się zmęczy i odpuścić, ale nie mam ochoty przez pół miasta biec by ją zgubić. Ucieczki to moja specjalność, ale nie na śliskim chodniku i kiedy goni mnie pijana, napalona gówniara.
Dziewczyna krzyczała za mną jakieś niepojęte słowa. Wołała coś w stylu:
"I tak będziesz moja!" lub "To tylko zabawa, nie bądź cnotką". Nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam ten bełkot.
Nagle na kogoś wpadłam, ale bez wywrotki. Odsunęłam się i zobaczyłam, że to Castillo. Machnęła ręką, żebym stanęła za nią do zrobiłam bez sprzeczki. Chciałam zwyczajnie pozbyć się Judyty. Nie ważne w jaki sposób i dlaczego.
- No co jest Dęblicka? Zapał zgubiłaś?
- Yyy - wyjąkała
- Zabieraj się stąd i nawet nie waż czaić się na Anie
- Tak jest Pani profesor - zasalutowała poczym ruszyła w drogę powrotną
Chwilę ją obserwowałyśmy czekając czy na pewno się oddali. Wreszcie gdy zniknęła nam z oczu zaczęłam się wycofywać.
- Poczekaj. Wszystko w porządku? - zapytała troskliwie
- Nie. Czy zawsze musisz się pojawiać w moim życiu i mieszać?
- Chciałam tylko cię obronić. Widziałam, że uciekasz dłuższy czas
- Śledzisz mnie?
- Nie, ja tylko... - zamilkła pod koniec zdania
Nie wiem czemu, ale rozejrzałam się. Przyjrzałam okolicy i zaczęłam poznawać uliczki. To tutaj mieszka babcia Emmy i tutaj barmanka ma swoją pracownie. Nie zwróciłam wcześniej na to kompletnie uwagi. Poza tym wydaje mi się, że szłyśmy inną drogą.
- Byłaś u swojej córki co?
- Czyli już wiesz - spuściła głowę
- Tak wiem wyobraź sobie. Miło, że wyszło na jaw twoje kolejne kłamstwo i to nie z twoich ust
- Ania ja przepraszam. Nie wiedziałam jak ci powiedzieć
- Nie obchodzi mnie to. Mam serdecznie dosyć twojej osoby i tych gierek wobec mnie. Żegnam - ruszyłam w swoją stronę
Tym razem kobieta nie próbowała mnie zatrzymać. Nie wołała za mną ani nie łapała za rękę. Pewnie ją zatkało albo zabolało. Jednak nie interesuje mnie to, niech poczuje to co ja. Niech wie, że straciła u mnie szanse. Nie dam już więcej sobą pomiatać i każdy kto sobie na to pozwoli goszko tego pożałuję. Pora zacząć nowy rozdział pod tytułem "JA". Tak dokładnie teraz zamierzam stawiać wyłącznie na siebie. Już nie będę zabiegać o niczyje względy, bo kończy się jak zwykle tak samo.
_______________________________________
Hej wam!
Jakoś udało mi się wyrobić by znów rozdział był co tydzień.
Tym razem dość długi i pełen opisów. Dużo w nim uczuć oraz emocji Ani.
Co myślicie o Judycie? Jak wam się podoba przedstawienie koleżanek z drużyny? Czy pojawienie się Nikoli na drodze Ani coś zmieni? Czy kobieta w końcu zawalczy o dziewczynę?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top