Skazani na siebie
Następnego dnia...
Zjawiłam się pod szkołą jako jedna z pierwszych. Czekała na nas wychowawczyni wraz z policją, bo muszą sprawdzić pojazd i kierowcę, żeby było bezpiecznie. Zauważyłam, że dookoła pani Justyny biegała jakaś dwójka dzieci. Zapewne nauczycielka postanowiła zabrać ze sobą swoje pociechy.
Zuzia przyszła później niż ja i stanęła koło Filipa. Do mnie nawet się nie odezwała jakbym nie istniała. Spuściłam głowę i włożyłam słuchawki w uszy. Puściłam muzykę w miarę cicho, żeby słyszeć w razie co, że możemy już wejść do środka. Ostrowska zamówiła nam busa, bo autokar za duży na naszą małą grupę. Z tego co przyuważyłam na drzwiach jest to pojazd z dwudziestoma dwoma miejscami siedzącymi.
Schowałam torbę na miejsce do tego przeznaczone i wsiadłam do busa. Zajęłam wolne miejsce w trzecim rzędzie. Większość była jeszcze na zewnątrz, więc mogłam zająć lepsze miejsce, dla mnie lepsze. Tak wiem, że prawie wszyscy wolą siedzieć na samym końcu, ale ja to nie każdy. Mi jest lepiej gdy jestem bliżej wyjścia i tutaj jest sporo ciszej. Jak wszyscy wiedzą na końcu busa czy autokaru jest najgłośniej. Ja sobie cenie spokój i ciszę, bo przeważnie czytam podczas podróży.
Usiadłam przy oknie, wyjęłam z plecaka książkę i odłożyłam tornister pod nogi.
Klasa zaczęła się schodzić do busa, więc jeszcze poczekam z czytaniem.
Miałam cichą nadzieję, że Zuzia usiądzie koło mnie i wszystko sobie wyjaśnimy. Siedziałam słuchając muzyki i obserwując swoją klasę. Każdy zajmował godne dla siebie miejsce, a gdy przyjaciółka wsiadła do środka minęła mnie i poszła gdzieś do tyłu. Nie odwróciłam się do niej, bo mnie to zabolało. Taka pierdoła nas rozdzieliła. Wiem, wiem, że powinnam być w jej życiu, a nie tylko bywać, ale to jest wciąż dla mnie trudne.
Odwróciłam głowę w stronę szyby i patrzyłam na chodnik. Wsłuchiwałam się tym razem uważnie w tekst piosenki. Był to polski utwór o tęsknocie za przeszłością i byciem kimś lepszym, ale w poprzednim czasie. Bardzo smutny duet poruszający tematy, które tak naprawdę się powtarzają w nie jednym młodym życiu. Słuchając coraz dalej moje oczy zaczynały się szklić. Przeszłość i ogromna tęsknota za tym co przeminęło wracało do mnie właśnie w tym momencie.
Poczułam, że ruszamy, więc zdjęłam słuchawki i chwyciłam książkę. Przetarłam szybkim ruchem oczy, żeby nikt nie zauważył, że przed chwilą płakałam. Mimo iż jest ciemno na dworze to światła mogą mi oświetlić twarz. Pogrąże się w lekturze i zaraz mi przejdzie.
Jest noc, dokładnie trzecia, więc liczę, że większość będzie spała. Nie myliłam się, bo po paru minutach spotkałam ciszę, szmerne rozmowy i lekkie pochrapywanie. Idealny moment na poczytanie sobie i wyciszenie siebie. Otworzyłam książkę na pierwszej stronie i zaczęłam uważnie śledzić tekst. Z każdym zdaniem owa literatura bardziej mnie wciągała oraz ciekawiła. Jednak czytając coś nie dawało mi spokoju, czułam czyjś wzrok na sobie. Miałam poczucie uważniej obserwacji jakbym była jakimś domowym zwierzątkiem. Odwróciłam głowę na prawo by zobaczyć kto tak mi się przygląda. Myślałam, że może to przyjaciółka, bo tęskni i jest ciekawa co czytam. Jednak gdy tylko zerknęłam w bok od razu podskoczyłam zdziwiona kto ze mną siedzi. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe i zrobiło mi się lekko gorąco.
- Wszystko w porządku? - spytała z przejęciem kładąc dłoń na moim udzie
- Ttak - wydyszałam
- Mój widok tak cię przestraszył? W nocy wyglądam aż tak źle? - zaśmiała się cicho
- Niee, niee - pokręciłam wolno głową
- Uff - zabrała dłoń
- Co pani tu robi? - zapytałam spokojniejsza
- Panią Raczek dopadła grypa żołądkowa i, żeby was nie pozarażać poprosiła mnie o zastępstwo na waszym biwaku - wytłumaczyła uśmiechając się
- A pani nie miała czasem swojej klasy? Może pani tak wyjeżdżać bez nich?
- Chodzi Ci o twoją poprzednią? Oj zrezygnowałam z ich wychowastwa. Na pewno pamiętasz, że to nie była grzeczna klasa. Bardzo dali mi popalić i byłam już zmęczona mając ich pod opieką. Teraz wypoczywam w tym roku
- Okey
- Więc czym cię tak wystraszyłam?
- Tak cicho pani tu usiadła i niespodziewanie, że się zlękłam
- Oh, przepraszam
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się lekko
- Co czytasz? - spojrzała na okładkę książki
- Emm... Babcia mi wcisnęła książkę na wycieczkę i patrzę czy godna uwagi - skłamałam zmieszana
- Rozumiem, nie przeszkadzam - usiadła przodem do foteli
Spuściłam wzrok na książkę by czytać dalej. Nie chcę, żeby dowiedziała się, że dostałam tą książkę, bo mam problemy ze sobą. Nie wyobrażam sobie, że miała by pomyśleć, że jestem jakaś nienormalna. Też nie chcę, żeby traktowała mnie z jakąś ulgą i współczuciem. Bardzo nie lubię jak ktoś udaję przede mną cokolwiek oraz robi coś z konieczności, bo wypada.
Poczułam na ramieniu ciężar, odwróciłam się zdziwiona i zobaczyłam, że głowa nauczycielki oparła się o moją rękę. Wychyliłam w przód głowę i dostrzegłam, że zasnęła. Jest taka urocza aż ciężko oderwać wzrok, ale muszę. Nie mogę jej podziwiać przy wszystkich nawet jeśli śpią to nie zaryzykuje. Oparłam z powrotem głowę o fotel. Nie czytałam dalej tylko siedziałam z bananem na buzi. Nieco mnie sparaliżowało jednak nie na tyle by nie móc się poruszać. Staram się walczyć z tym i dzisiaj mam ku temu świetną okazję. Podniosłam z powrotem ręce z książką, które samoistnie opadły gdy się poruszyłam i zaczęłam dalej czytać. Starałam nie skupiać się na kobiecie będącej blisko mnie, a na lekturze. Zaczynało to działać i prawie nie odczuwałam ciężaru na swoim ramieniu.
***
Podróż trwała pięć godzin z dwoma przystankami na toaletę i wyprostowanie nóg. Na pierwszym przystanku nie wysiadałam ze względu na nauczycielkę oraz brak potrzeby. Tak Nikola przez prawie pół drogi spała na moim ramieniu. Aż w pewnym momencie zaczęło mnie boleć i nawet drętwieć. Nie chciałam się odsuwać ani budzić kobiety.
Do drugiego anglistka zdążyła się obudzić, więc poszłyśmy oby dwie skorzystać w ubikacji. Po drodze do busa ruszałam ręką i masowałam ją, żeby rozbudzić mięśnie. Chciałam, aby ból i odrętwienie mi przeszły.
Teraz właśnie kończymy jeść śniadanie i zaraz ruszamy w teren. Mamy dzisiaj jedynie zabawę w podchody oraz później przeciąganie liny. Ciekawe jak to się potoczy i czy było w ogóle warto jechać na tą wycieczkę poznawczą. Ogólnie nie przepadam za wycieczkami szkolnymi, ale jako, że ta ma aktywność fizyczną to się zgodziłam. Tak to naprawdę bym nie jechała, bo zwiedzanie z przewodnikiem jest nudne i rzadko kiedy ogląda się fascynujące miejsca w danej miejscowości.
Siedzimy przy ognisku już po kolacji. Wszyscy się dobrze bawiliśmy i nieco lepiej poznaliśmy. Byłam w grupie z Nikolą, Sarą, Hubertem, Zuzią, Grześkiem, Olą i Eweliną. Dużo się śmiałyśmy oraz bardzo ładnie współpracowaliśmy. Kocham grę zespołową i fair play. W między czasie udało mi się pogodzić z przyjaciółką i zakolegować z Olą.
Niedawno rozłożyliśmy nasze namioty, a teraz zwyczajanie się rozgrzewamy przy ogniu.
Okazało się, że Grzesiek wziął z sobą gitarę i coś tam właśnie nam przygrywał. Mało znany przeze mnie utwór oraz jak widać przez resztę. Nikt się nie bawił, parę osób się kołysało na boki, a Sara z Kaśką fałszowały próbując śpiewać. Widziałam kwaśną minę Ostrowskiej, a jej dzieci przysypiały na siedząco. Widać, że atmosfera trzyma się stypy, a nawet gorzej,bo pogrzebu. Wszyscy zaczynają przysypiać, a gitarzysta kaleczy tylko palce i struny.
Zuzia spojrzała się na mnie po czym puściła oczko. Pokazała wzrokiem na gitarę sugerując, żebym ja ją wzięła. Podrapałam się po karku i wzięłam głęboki oddech. Chwilę się wahałam, ale ostatecznie wybrałam, że zagram. To moja okazja, żeby przypodobać się klasie, a przede wszystkim Nikoli.
- Grzesiek, mogę? - spytałam wyciągając do niego rękę
- Pewnie - wstał i podał mi instrument
Wzrok każdego skierował się na mnie gdy tylko właściciel gitary zajął swoje miejsce. Ułożyłam pudło na swojej prawej nodze i kciukiem przyjechałam w dół po wszystkich strunach. Tak jak myślałam, nie dostrojona. Szybko i sprawnie nastroiłam struny na słuch.
Ludzie wokół ogniska patrzyli na mnie wyczekująco na grę.
Pomyślałam, że zagram coś po angielsku, bo na pewno Castillo się ucieszy. Chwilę się zastanowiłam i zaraz złapałam pierwszy akord. Zaczęłam grać nieco nieśmiało, cicho i z błędami. Musiałam sobie przypomnieć, bo nie gram już trzy lata. Nagrastek nie ułatwiał mi zadania choć na szczęście ta dłoń zmienia akordy. Starałam się nie napinać lewej ręki.
Gdy usłyszałam, że kobieta siedząca obok mnie zaczęła śpiewać nabrałam odwagi. Grałam teraz pewniej, płynnie zmieniałam akordy i mocniej uderzałam o struny przez co było bardziej słychać gitarę. Reszta również dołączyła się do śpiewania. Robili za chórki przy głośnym i pięknym głosie Nikoli.
Uśmiechnęłam się sama do siebie nie przerywając czynności. Skupiłam się na piosence będąc jak w transie. Tupałam nogą nadając sobie odpowiedni rytm i bawiłam się grą. Dałam również małą solówkę przy której wszyscy klaskali. Widziałam kątem oka, że Zuza nagrywa mnie i się szeroko uśmiecha.
Zagrałam jeszcze trzy piosenki, jedną z nich było Love Yourself w wykonaniu Justina Biebera. Bardzo fajnie się gra tą nutę i dosyć prosto gdy tylko załapiesz rytm.
Od czasu do czasu skrzywiłam się z bólu gdy nadgarstek dał o sobie znać.
Klasa zaczęła się już rozchodzić, a ja jeszcze grałam coś tam nie znaczącego. Nie była to żadna piosenka tylko jakaś wymyślona właśnie przeze mnie kompozycja. Gdy wszyscy poszli już do swoich namiotów ja ćwiczyłam jeszcze jakąś starą moją solówkę. Castillo dzielnie siedziała przy mym boku i słuchała. Nagle znikąd oparła głowę o moje ramię jakby ze znużenia, a może bardziej z panującej romantycznej atmosfery. Spięłam się nieco, ale chciałam dokończyć. Pociągnęłam palcami ostatni raz za struny i przestałam grać.
Ognisko już dogasało, nie paliło się, a jedynie tliło i wydobywało ostatnie tchnienia. Było przez to jeszcze bardziej ciemno niż jest.
- Bardzo ładnie dzisiaj grałaś - pochwaliła mnie
- Dz... dziękuję - wyksztusiłam z siebie
Znowu zaczynam się przy niej jąkać i spinać. Działa na mnie w sposób blokujący choć nie jestem jakoś mocno nieśmiała. Kobiety w których się kocham zawsze sprawiały, że kamieniałam na ich ruchy. Tak też się dzieje gdy nauczycielka robi pozornie zwykłe gesty w moją stronę.
- Dobra Ania, pora spać. Jutro czeka nas pełen wrażeń dzień - ziewnęła i zaraz się przeciągnęła
Wstałam i poczułam jak boli mnie pupa oraz plecy. Wygięłam się do tyłu, żeby się naprostować. Głośno szczeliły moje plecy i zaraz kolano gdy tylko postawiłam krok na przód. Chwyciłam instrument i poszłam ku namiotom. Słyszałam jak nauczycielka wzdycha, a zaraz do mojego ucha dostał się dźwięk syczenia. Zapewne dogasiła żar z ogniska swoją wodą.
Szłam powoli, bo moja pupa i nogi były zdrętwiałe. W moment u mojego prawego boku pojawiła się Castillo. Szłyśmy w wolnym tempie i ciszy. Pod stopami trzaskały co chwilę cienkie gałęzie. Na szczęście nie były na tyle duże, żeby się przewrócić. Jak na zawołanie moja towarzyszka się potknęła. Nie wywinęła orła, bo zdążyła złapać mnie za rękę. Zaśmiałam się cicho z tego zdarzenia i na moje szczęście kobieta na to nie zareagowała. Szłyśmy dalej, ale ja byłam bardziej rozbawiona. Naprawdę nauczycielka jest taką łamagą i niezdarą?
Nikola położyła dłoń na moim ramieniu zapewne w geście utrzymania równowagi. Pewnie nie chce kolejny raz być narażona na próbę skręcenia kostki.
Doszłyśmy do pola namiotowego w którym mamy rozłożone nasze obozowisko.
- A gdzie Pani namiot?
- Jeszcze się nie rozłożyłam z nim
- Jak to?
- Pomagałam wtedy innym, a później nie było na to czasu. Nie martw się swoje rzeczy mam schowane u twojej wychowawczyni w namiocie. Zaraz do niej pójdę
- O ile jeszcze nie śpi - powiedziałam bardziej do siebie niż do niej
Nauczycielka poszła do namiotu swojej koleżanki z pracy. Ja za ten czas oddałam Grześkowi gitarę, który dzielnie na nią czekał. Podziękowałam mu za użyczenie instrumentu, a on machnął na to ręką i odpowiedział "nie ma za co". Pochwalił też moją grę i pytał gdzie się uczyłam. Ja jedynie zbyłam go prostą odpowiedzią, że jestem samoukiem i chcę się już położyć. Na szczęście już o nic nie pytał, więc odeszłam w spokoju. Nie mam ochoty na jakieś słabe flirty i to w dodatku z płcią przeciwną.
Poszłam pod swój namiot i już miałam do niego wchodzić gdy zauważyłam Castillo. Męczyła się z rozłożeniem swojego wigwamu. Pokręciłam głową i postanowiłam, że jej pomogę. Nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, ale czułam ogromną chęć przebywania dzisiaj koło Nikoli.
Podeszłam do kobiety i chwyciłam za stelaż. Złożyłam razem rureczki, a następnie zaczęłam je chować w materiał. Nauczycielka nieco zmieszana stała na uboczu i patrzyła jak sobie radzę. Pewnie było jej głupio, że sama nie potrafiła postawić sobie namiotu.
Chwila moment i spanie było gotowe. Jeszcze dla pewności wszystko sprawdziłam, a potem wyszłam z namiotu.
- Dziękuję - pocałowała mnie w policzek
- Prrrosze - wyjąkałam
Uśmiechnęła się ciepło oraz puściła oczko, a potem zniknęła ze swoimi rzeczami w namiocie. Ja udałam się w swoje miejsce odpoczynku. Byłam zachwycona tym buziakiem, ale z drugiej strony smutna, bo nie miałam odwagi na ruch w jej kierunku.
Położyłam się w śpiworze z westchnięchniem, ale i nadzieją, że jednak będę bardziej śmielszą. W końcu jestem realistką i chcę tak patrzeć na świat cały czas.
_______________________________________
No i jest biwak!
Co sądzicie o cichych i małych zbliżeniach Nikoli do swojej uczennicy?
Co myślicie o odwadze Ani?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top