WF

Następnego dnia, wtorek...
Dzisiaj zostaję na wszystkich lekcjach, bo na szczęście jest tylko wychowawcza. Niby to będzie ostatnia lekcja, ale niech Castillo widzi, że nie jestem szczęśliwa.
Teraz będzie wf, dwie godziny i liczę, że będę mogła się w czymś wyżyć, pomęczyć i zbić energię. Wtedy nie będzie mnie tak nosiło jak wczoraj i jakoś przeżyję lekcje z nauczycielką.
- Dziewczyny! Idziemy na łyżwy! - wpadła rozpromieniona Sara do szatni
- Jak to? Trener się zgodził? Przecież dzisiaj miał być test sprawnościowy - odezwała się Tereska
- Przekonałyśmy z Kaśką i Miśką Pana Sebastania, żeby pójść
- Nigdy nie chciał nigdzie wychodzić, bo wf najważniejszy. To co mu nagle? - spytała Zuzia
- Przekonałyśmy go obecnością Castillo. Zgodził się od razu, bo na nią leci - zaśmiała się Kacha
- A jak niby przekonałyście Castillo? - skrzywiła się przyjaciółka
- Tym, że po wfie mamy wychowawczą i chcemy wykorzystać ten czas na lodowisko. Musi z nami iść, żeby nas pilnować na jej lekcji - wzruszyła ramionami
Przewróciłam oczami, gdy dziewczyny zaczęły omawiać jakie ciacha tam mogą być i jak je wyrwać. Ola poklepała mnie po ramieniu na znak wsparcia. Zuźka zaś poleciała do drugiej szatni, w której są chłopaki. W ogóle się nie przejęła naszym towarzystwem, jakbyśmy nie istniały. Tak to właśnie wygląda, gdy przyjaciółka jest w związku, a ty nie. Dobrze, że mam Alex, bo byłabym całkiem sama i nie miałabym na kim polegać.

Lodowisko...
Ah całe szczęście, że potrafię jeździć na łyżwach i nie muszę trzymać się barierki ledwo stojąc.
Tak jak myślałam Zuzia zajęła się jazdą z Filipem za rękę. Dziewczyny czyli Kaśka, Sara, Michalina i nasza "królowa" Lena podrywały starszych chłopaków na lodowisku. Tereska grzała ławę czytając książkę. Grzesiek jeździł przy barierce i próbował się nie wywalić.
Ja zaś krążyłam po środku i wszystkich obserwowałam. Lubię mieć innych na oku, bo przynajmniej wiem na czym stoję.
Zauważyłam jak Castillo wyszła na lód i od razu złapała się poręczy, bo by upadła na tyłek. Widać jest pierwszy raz w takim miejscu. Próbowała utrzymać równowagę i jakoś jeździć, ale jej to nie szło. Wyglądało to komicznie przez co zaczęłam się cicho śmiać.
- Ej. Może pomóż Niki - powiedziała Ola podjeżdżając do mnie
- Nie mam na to ochoty. Niech se radzi
- Wolisz, żeby ten paskudny podrywacz jej pomógł? - wskazała na Pana Sebastiana, który właśnie wychodził na lodowisko
- Eh, ale kontroluj sytuację okey? - powiedziałam ruszając w stronę nauczycielki
- Jasne - odpowiedziała głośniej
Podjechałam szybszym tempem do Nikoli. Bez słowa podałam jej ręce i z lekkim, sztucznym uśmiechem czekałam aż je złapie. Kobieta wyraźnie zakłopotana swoją sytuacją chwyciła moje dłonie.
Jadąc powolnie do tyłu wyciągnęłam ją na środek lodowiska. Podałam w między czasie kobiecie kilka rad by lepiej jej się jechało. Niestety nie szło jej to dobrze, a nawet beznadziejnie.
- Musi się Pani przestać miotać, wyprostować i jechać tak jak przed chwilą zasugerowałam
- Próbuję - odpowiedziała wykonując to o co prosiłam
- Gwiazdy figurowej z Pani nie będzie - zaśmiałam się pod nosem
- Tak we mnie wierzysz?
- Mhm - wymruczałam patrząc na jej nogi
Pokręciłam głową widząc jej ruchy. Mało brakuję by poleciała na dupe, a ja razem z nią. Jeszcze tego mi potrzeba, żebym znowu sobie coś wybiła przez nią.
- Ty tak od razu nauczyłaś się jeździć? - spytała patrząc jak jadę w tył
- Prawie. Pół dnia jeździłam z tatą po zamarzniętym jeziorze i już umiałam tego samego dnia
- Ja tu jestem dopiero parę minut
- Trzeba mieć dobrego instruktora i słuchać uważnie
- I ty nim jesteś?
- Być może
- Musimy pogadać o niedzieli - zaczęła głośniej
- Jeśli chodzi o olimpiadę to zdania nie zmienię - powiedziałam wymijając ważniejszy temat
- Nie to miałam na myśli. Chodzi o pocałunek i moje zachowanie
Nie mając ochoty na jej żałosne tłumaczenia puściłam jej ręce i odjechałam. Miałam gdzieś, że zaraz upadnie i sobie coś pobije.
- Jezuu! - usłyszałam za sobą jak krzyczy
- Wiesz, że poleciała w ramiona Sebixa? - spytała Ola znajdująca się obok mnie
- Gdzieś to mam, niech się nim bawi
- Co jest? Czemu Niki obciskuje się z Sebastianem? - spytała Zuzia, która podjechała do nas
- To jej nowe hobby. Wpychanie języka tam gdzie nie trzeba - odpowiedziałam szorstko, na co Ola się zaśmiała
- Co? - zapytała Zuźka nie wiedząc o co chodzi
- Nic nic. To kto ją odbija? - zasugerowała roześmiana Alex
- Ja na pewno nie - odpowiedziałam opierając się plecami o barierkę
- Dawaj kamień, papier, nożyce do trzech - zaproponowała Zuzia
Dziewczyny zaczęły grać w tą jakże pasującą do wszystkiego grę. Ja na nie patrzyłam z zażenowaniem. Walczą o to kto odciągnie Castillo od podrywacza. To jest naprawdę tak ważne w tym momencie, że nic innego się nie liczy.
Przeniosłam wzrok na resztę klasy, ale praktycznie nikt nie jeździł. Grzesiek ciągle walczył by utrzymać się na lodzie. Sara wielka sportsmenka od siedmiu boleści z jej krzywym uśmiechem stała przy grupie chłopaków. Widać, że starała się kokietować, ale oni nie do końca byli nią zainteresowani. Śmiali się ze swoich żartów i wygłupiali na łyżwach.
- Ha! Ty jedziesz na koniu po księżniczkę w opałach - powiedziała głośniej Zuza
- Jak mus to mus
Przeniosłam na nie wzrok, Zuzia stała ucieszona, że nie musi ratować Nikoli. Alexa zaś z tęgą miną ruszyła do nauczycieli.
- Zakład, że jej się nie uda? - spytała moja towarzyszka
- A o co? - zerknęłam na nią
- O kopa w dupe
- Spoko. Moim zdaniem sobie poradzi - wyciągnęłam do niej rękę
- Zobaczymy. Sebix sobie nie odpuści okazji - złapała moją dłoń
- To zależy jaki plan ma Ola - przecięłam nasze ręce
- Póki co mało skuteczny - pokazała na nich
Każdy się ostatnio ze mną o coś zakłada. Najpierw Ola, a teraz Zuzia. Jeszcze brakuje, żeby Castillo się założyła, że mnie poderwie. Pokręciłam głową i skupiłam się na akcji naszej przyjaciółki.
Zuzia miała rację, nasi opiekunowie patrzyli się na Alex z zaciekawieniem, ale nie rozstawali się. Dziewczyna coś im mówiła, ale nie bardzo słyszałyśmy co. Nikola stała sztywno na łyżwach, trzymając nauczyciela za ręce. Ten uśmiechał się szeroko i marszczył brwi pewnie by zrozumieć uczennice. Zauważałam, że Castillo dostrzegła mnie i skupiła wzrok tylko na mojej osobie. Nie zwracała uwagi już na swoje otoczenie. Jak zaklęta złapała Alex za ręce, które ta wystawiła i ruszyły w naszą stronę.
- Kurwa nie wierzę - skomentowała Zuzia
- Mówiłam. Szykuj tyłek - zaśmiałam się
- Pff. Udało jej się po prostu - wzruszyła ramionami
Przyjaciółka obróciła się do mnie tyłem, a ja "kopnęłam" ją kolanem. Gdy dojrzałam, że Ola zbliża się z Nikolą postanowiłam odjechać. Nie chcę z nią rozmawiać, nie mam ochoty słuchać jej wymówek. Ruszyłam, więc na lewo udając, że po prostu ich nie zauważyłam. Przyspieszyłam, bo nie chciałam, żeby mnie dogonili. Wiem, że to może być żałosne zachowanie niegodne dorosłej, ale zwyczajnie mam dosyć. To przerasta moje uczucia i głowę, a jeszcze nie pogodziłam się do końca z tragedią sprzed lat. Fakt, że nie powinnam mieć nadziei, że nauczycielka się we mnie zakocha. Jednak ona sama robi w moją stronę ruchy i daje nadzieję mojemu sercu. Teraz gdy mnie odepchnęła czuję się przybita i nie mam po prostu ochoty na jej tłumaczenia.

Dwie godziny później...
Praktycznie wszyscy już się stąd zawinęli. Castillo puściła nas wcześniej, ale zostałam jeszcze na lodzie. Nie chcę jeszcze wracać, a lubię być sama. Wiem, że tu zimno, ale nie przeszkadza mi to na tyle. Na pewno jest cieplej niż na dworze gdzie wieje i pada śnieg.
Jeżdżę sobie różnymi sposobami, raz slalomem, raz tyłem, a raz kręcę pirułety tak z nudów. Sport jest dla mnie czymś co musi być w życiu by dobrze funkcjonowało. Może i nie z każdą dyscypliną się utożsamiam czy nie każdą lubuję. Jednak łyżwy albo chociaż bieganie są mi bliskie jak nic innego.
- Ania schodzisz?! - usłyszałam krzyk Castillo
- Nie! - odkrzynęłam z drugiego końca
- To zostanę i cię przypilnuje!
- Nie ma takiej potrzeby. Przypomniam, że jestem dorosła - powiedziałam normalnie gdyż podjechałam sporo bliżej
- Jesteś pod moją opieką i ja za ciebie odpowiadam
- Przypominam, że Pani lekcja się już skończyła
- To nie zmienia faktu, że muszę cię mieć na oku
- Nic Pani nie musi względem mnie - odjechałam mając ją gdzieś
Gdyby nie fakt, że mnie mocno zraniła to bym ją wyciągnęła na lód i jeszcze pouczyła jazdy. Skorzystałabym i popatrzyła sobie na nią bezkarnie. Nawet nie wiedziałaby, że się rumienię na jej widok, bo i tak mam czerwone policzki z zimna.
Tak to jedynie serce mi płaczę, bo rwie się do niej jak oszalałe, a nie może, bo ja na to nie pozwalam. Spojrzałam na kobietę, która mnie obserwowała. Była zaciekawiona co robię i jednocześnie zmartwiona. Wyglądała teraz jak matka, która przejmuje się swoim już dorosłym dzieckiem.
Nauczycielka angielskiego jest dziwna. Raz mnie odpycha wbijając nóż w serce, a raz próbując go wyciągnąć za mocno, oczarowując mnie swoim zachowaniem. Gra zauroczoną i niewinną gdzie tak naprawdę mnie nie chce, bo ma swoje "powody".
Jechałam tyłem obserwując kobietę, która się uśmiechała będąc opartą o barierkę. Była wpatrzona we mnie jak w obrazek albo po prostu zmęczona na tyle.
Zaczęłam marzyć o jej dużych i miękkich ustach, które współgrają z moimi jak w jakimś mechanizmie. Poczułam jak w brzuchu zaczyna się lot motyli, a ktoś na dole szaleję. Nie, nikt spod lodu się nie dobija, a po prostu moja kobiecość wariuje. Czułam podniecenie na myśl całowania się z nią i na wspomnienie jej czułego dotyku. Nagle jakbym dostała obuchem w głowę przypominając sobie jak ostatnio mnie odepchnęła. Mimowolnie otworzyła mi się buzia jakbym nie dowierzała, że to się stało. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam szybko przed siebie. Niestety zrobiłam za gwałtowny ruch i poleciałam do przodu uderzając kolanami w lodowisko.
- Ania! - krzyknęła Nikola
Obolała odwróciłam się do pozycji siedzącej i dostrzegłam, że kobieta wbiegła na lód. Leciała jak poparzona prawie się nie wypieprzając. Wyglądało to komicznie na co aż się zaśmiałam.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - spytała kucając przy mnie
- W porządku. Tylko obiłam sobie kolana - powiedziałam oglądając bolące miejsca
- Krwi nie widzę, spodnie masz całe. Pewnie skończy się na siniakach - skomentowała
Nic nie odpowiedziałam już tylko patrzyłam na nią. Była przejęta i ewidentnie zmarznięta. Miała na sobie cieniutką oraz krótką kurtkę, tą tak zwaną bomberkę. Była rozpięta, nie miała nawet czapki na głowie. Zaczęła się lekko trząść odczuwając w końcu swój zły wybór.
Chciałam się już podnieść, ponieważ ja też zaczęłam odczuwać zimno. Podparłam się, więc rękami i uniosłam by stanąć na równe nogi. Kobieta chwyciła mnie za mój kontuzjowany nadgarstek i ściągnęła z powrotem na dół. Skrzywiłam się nieco czując, że mnie zabolało. Castillo przysunęła się jeszcze bliżej, tak, że jej ciało napierało na moje. Nie reagowałam, a jedynie obserwowałam jej ruchy. Patrzyła mi w oczy z uśmiechem, powolnie zagryzając swoją dolną wargę. Bezwiednie spuściłam wzrok do jej usta, które zaczęły się przybliżać w zwolnionym tempie. Znowu mnie pocałowa, a ja poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele. Chciałam ją odepchnąć i potraktować jak ona mnie, ale nie umiałam. Oddawałam pieszczotę powolnie, delektując się jej wargami. Nawałam się jej smakiem oraz zapachem. Już nie czułam zimna, a jedynie palący moje policzki jak i ciało gorąc. Kobieta odsunęła się nieznacznie jakby chciała zobaczyć moją reakcje.
- Anka?! Idziesz?! - usłyszałam Zuzię
- Tak! Już! - odkrzyknęłam i gwałtownie się podniosłam
Podałam nauczycielce rękę, a ta ją złapała i podniosła się. Chwyciła mnie pod za ramię, więc odholowałam ją do wyjścia z lodowiska. Gdy już ściągałam łyżwy widziałam jaka niezadowolona i smutna była Castillo. Widać, że miała jakieś plany względem mnie, ale dziewczyny to przerwały. Rzuciła krótkie "dowidzenia" i opuściła obiekt.
- Co ona taka przybita? - zdziwiła się Ola
- Przerwałyśmy coś?
- Em no... Zanim krzyknęłyście to się całowałyśmy
- Tak myślałam. Mówiłam, że nic mi się nie wydaje! - krzyknęła dumna Zuzia
- Serce nie sługa co? - usiadła obok mnie Alex
- No nie. Ona tak na mnie działa, że nie potrafię odmówić nawet jak jestem na nią zła - westchnęłam
- Ej to leć za nią. Może jeszcze coś z tego będzie
- Ania nie rób tego. Nie dawaj jej się sobą manipulować. W tym momencie gra na twoich uczuciach - odradziła stanowczo Alexa
- Uhhh, trudny wybór - zacisnęłam palce na sznurówce
- Więc nad czym się zastanawiasz? Bierz ją póki gorąca - naciskała Lenin
- W sumie. Mała zemsta nie zaszkodzi. Tylko bądź czujna
- No dobra, ale chcę iść sama. Niech to wygląda naturalnie
- Spoko. Ja i tak już muszę iść, bo miałam w czymś pomóc tacie. Pa - powiedziała Zuzia odchodząc
- Ciekawe czy to nie ściema - powiedziałam pod nosem zawiązując buta
- Jej sprawa. Pamiętaj, żeby nie dać się wciągnąć nauczycielce w jej grę
- Spokojnie. Tym razem... Auła - poczułam ból kolan wstając z ławki
- Wszystko w porządku? Może cię podprowadzę?
- Chyba tak. Nie, dam radę
- Przecież nic się nie stanie jak kawałek cię zaprowadzę
- Wybacz, ale chciałabym zostać sama ze swoimi myślami
- No dobrze. Jak coś to dzwoń
- Jasne
Dziewczyna wyszła pierwsza, a ja jeszcze kupiłam sobie gorącą czekoladę w automacie. Upiłam łyczka i ruszyłam ku wyjściu. Rozejrzałam się jeszcze czy, aby na pewno wszystko wzięłam. Upewniona opuściłam budynek. Szłam wolnym krokiem popijąc gorący napój.
Spacerując tak czułam jak bolą mnie kolana, ale starałam się wytrwać. Chcę teraz ja zagrać na uczuciach nauczycielki. Pocałowała mnie tak po prostu, bez wyjaśnienia dlaczego kazała mi zapomnieć o ostatnim razie. Zachowała się jakbym była jakąś zabawką do której się wraca jak się o niej przypomni.
Zobaczyłam coś u bramy posesji lodowiska. Świeciło w śniegu odbijając blask słońca. Podeszłam bliżej i kiedy się nachyliłam ujrzałam pierścionek. Szybko go podniosłam, wyprostowując się.
- To Ola zgubiła? - zapytałam siebie w myślach, obracając palcami znajdę
Po chwili dotarło do mnie, że przecież Castillo taki miała. Tylko jak go zgubiła? Przecież dzisiaj go nie miała na palcu. Chyba, że wysunął jej się z kieszeni, gdy tędy przechodziła.
Ha! To teraz go nie odzyska! Wypierdolę do rzeki, którą będę mijała w drodze powrotnej. Niech se szuka igły w stogu siana.
Schowałam zdobycz do kieszeni kurtki i ruszyłam pewniejszym krokiem w stronę domu nauczycielki. Skąd wiem, że już w nim jest? Otóż podjechała swoją czerwoną Mazdą pod lodowisko, bo przyjechała na drugi nasz wf. Także na pewno wróciła chwilę temu. Wiem, że po naszej wychowawczej nie ma więcej zajęć.
Z zadowoloną miną szłam w stronę swojego celu. Nuciłam pod nosem jakąś zmyśloną melodię. Nawet ptaszki śpiewały niczym w mój rytm. Słońce świeciło prosto w moją twarz, a sypanie śniegu ustało. Poczułam jakby cały świat cieszył się razem ze mną. Aż miałam ochotę tańczyć mimo bólu serca, ale kolana mi odmawiały.
W tym stanie nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod domem Castillo.
Zapukałam do drzwi i czekając aż kobieta mi otworzy coś sobie uświadomiłam. Przecież ja nie jestem taka, nie lubię się mścić i mimo wszystko nie chcę zagrać jej na emocjach. To nie ma sensu, nie potrzebnie tu przychodziłam. Mam tak dobry humor, że tym razem jej odpuszczę, ale pierścionek zachowam. Jakaś rekompensata mi się należy.
Odwróciłam się i zaczęłam odchodzić karcąc siebie w myślach, że dałam się namówić na zemstę.
Usłyszałam za sobą dźwięk otwieranego zamka, a potem drzwi. Westchnęłam, bo miałam nadzieję, że mnie nie zobaczy.
- Ania? Co ty tutaj robisz?
- Em... To chyba Pani zguba - podeszłam bliżej i wyciągnęłam z kieszeni jej pierścionek
- Jejku tak! Dziękuję - wysunęła dłoń, ale zewnętrzą stroną
Zrozumiałam ten gest tak, że chce bym jej założyła biżuterię. Wsunęłam pierścień na jej środkowy palec aż przeszły mnie dreszcze. Zaczęło walić mi serce i zrobiło się bardzo gorąco. Wiem, miałam jej nie oddawać, ale inna wymówka nie przyszła mi do głowy. Pech to pech. Innym razem zachowam sobie coś co należy do niej.
- Yyy... Dziękuję Ci jeszcze raz za zwrócenie pierścionka - powiedziała trochę zakłopotana?
- Kochanie, kto to? - usłyszałam w tle domu męski głos
- Już nikt - zamknęła mi przed nosem drzwi
Że jak? Że kochanie? To ona ma narzeczonego, czy cholera wie kogo? Dlaczego w takim razie tak ze mną pogrywa skoro ma swojego fagasa? Dlaczego w jej głosie można było odczuć strach jak się do niego zwracała. Przecież dla niego jestem tylko i wyłącznie jej uczennicą, która przyszła zwrócić jej własność. To takie proste do wytłumaczenia, a ona się zachowała jakby ukrywała swojego kochanka zamykając mu drzwi przed nosem w obawie o wyjściu zdrady. Bądź jakby ukrywała, że to właśnie ja przyszłam będąc jej kochaną, a on wciąż partnerem.
To było bardzo dziwne. Nawet się nie pożegnała, jakby faktycznie bała się mnie przedstawić owemu facetowi Kim on do cholery jest, że tak ją nazwał? Kochanek do spraw wejściowych i wyjściowych? A może to jej narzeczony od tego skarba, który jej założyłam?
Znowu pełno pytań w głowie i zero odpowiedzi. Może faktycznie powinnam ją sobie odpuścić, mimo serca bijącego tylko dla niej. Wytłumaczę sobie jakoś te jej odważne ruchy względem mnie. Byle nie pchać się na tą drugą i mniej ważną. Nie umiem być bezpośrednia by o wszystko ją wypytać. Nie potrafię prosto z mostu powiedzieć, że jestem zakochana i oczekuję deklaracji względem mnie.
_______________________________________

Hej hej.
Króliczek w tym roku przyszedł wcześniej z koszyczkiem 🐰🧺
Więc Wesołych świąt Wielkanocnych kochani i mokrego dyngusa! 🐇💧
Trochę luźno, ale coś się podziało tutaj.
Jak myślicie kim jest owy mężczyzna w domu Castillo?
PS. Dziękuję Kochanie za wskazówki 😘
Do zobaczenia w następnym rozdziale za jakiś czas 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top