Rozdział siedemnasty

  Właśnie skończył mi się zapas rozdziałów, więc muszę ponadrabiać, ale dla moich Aniołków wszystko ♥

   A tak po za tym to JESTEŚMY ÓŚMI!!!!!!

  I mamy 29k wyświetleń ☻♥

  ***

  Rano obudziły mnie krzyki. Spojrzałam na tarczę mojego złotego zegarka na ręce, który zwędziłam w ostatniej chwili z szafki nocnej. Kiedyś często w nim chodziłam. Było za piętnaście ósma. Tak jak przeczuwaliśmy, przed samymi lekcjami, ludzie widząc korytarz na trzecim piętrze, wybuchło zamieszanie. Coraz częściej wybuchały histeryczne krzyki, niekiedy słychać było głęboki szloch przerażenia, czy kroki zbliżających się wychowawców bądź uciekających uczniów.

  Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem, zasłaniając sobie przy tym rękoma usta.

  - Proszę o spokój! - wrzasnął jakiś mężczyzna. - Wszyscy do klas! Jeśli dowiemy się kto to zrobił, będzie miał niemałe kłopoty! Rozejść się już!

  Głos mężczyzny był niepewny, jego głos lekko drżał, gdy chciał zachować spokój i poważny ton. Chciałam zobaczyć jak tam stoi i uginają się pod nim kolana, pocą się ręce, mocniej zaciska szczękę, jego powieki się trzęsą, a wzrok błądzi po popisanych ścianach. Chciałam zobaczyć jego przerażenie tym, że ktoś wie co się dzieje w tym miejscu, ktoś kto nie jest nauczycielem. Marzyłam by teraz siedzieć w jego głowie i dotrzeć do tego, co ten człowiek sobie myśli, i jak zastanawia się kto mógł to napisać.

  Znowu zaśmialiśmy się do siebie. Udało nam się. Wystraszyliśmy wszystkich, a na tym nam najbardziej zależało. Uczniowie powinni wiedzieć co tu się odwala, powinni być świadomi tego, że przebywanie tutaj ich zmieni, a także, że być akurat w tym psychiatryku to największa kara jaką mogli dostać, czy niebezpieczeństwo w jakim się akurat całkiem przypadkiem znaleźli. Nauczycieli, wychowawców czy innych pracujących tutaj ludzi chcieliśmy ostrzec, że nie tylko uczniowie są w niebezpieczeństwie, ale także oni sami. Chcieliśmy im uświadomić, że oni sami byli w kłopotach myśląc, że to co tutaj się dzieje, ujdzie im płazem. Czy nam się udało? To się okaże w najbliższym czasie...

  Położyłam się na łóżku i spojrzałam w sufit. Byłam szczęśliwa, a jednocześnie dumna z tego, że ktoś w końcu zaczął zaprowadzać tutaj porządek.

  Tego to miejsce potrzebowało.

  Bodźca, który pokazałby im, że nie tędy droga.

  Byliśmy tym bodźcem.

  ***

  A Wy uważacie, że dobrze zrobili? :)

  Wasza Kejti xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top