Rozdział pierwszy

  Zegarek na szafce nocnej wskazywał dziewiątą piętnaście.

  Zaciągnęłam się powietrzem, zupełnie jakbym nie oddychała tydzień.

  Dotknęłam szyi, która niemiłosiernie bolała. Pod palcami poczułam dość szeroką ranę, która zakręcała się wokół w żelaznym uścisku.

  Zacisnęłam mocniej oczy, żeby się nie popłakać.

  Żyłam.

  Za jakie grzechy?

  Wiem, że ostatnio we wszystkim byłam beznadziejna... Ale, żeby nawet nie udało mi się zabić, to już była porażka!

  Znajdowałam się w jakiejś opustoszonej sali. Dookoła było jeszcze na oko dwadzieścia łóżek, które były starannie pościelone, jakby tylko czekały na nowych właścicieli. Jednak nie dostrzegłam nikogo innego w sali. Pomieszczenie przypominało izbę przyjęć, tylko gdzie do chuja byli inni pacjenci?

  Chciałam się podnieść, lecz coś mi to uniemożliwiło. Szarpnęłam rękami do góry i poczułam jakieś pasy, które oplatały mnie w trzech miejscach i uniemożliwiały jakikolwiek ruch.

  Co do chuja?!

  Rozejrzałam się po sali. W małych okienkach u góry sufitu, znajdowały się lekko zardzewiałe kraty. Ściany pomalowano na ciemnoszary kolor, co nie sprzyjało pozytywnemu myśleniu. Pomieszczenie było długie, łóżka oddzielone były od siebie stolikami nocnymi i jakimiś piętnastoma metrami wolnej przestrzeni.

  Czy ja byłam w więzieniu?

  Nie byłam niebezpieczna...

  Może tylko autodestrukcyjna...

  Ale nie niebezpieczna!

  - Halo? - zawołałam cicho.

  Cisza.

  Czy ktoś tu w ogóle żył?!

  Postanowiłam uciąć sobie jeszcze krótką drzemkę.

  Niestety, mój pęcherz domagał się natychmiastowego opróżnienia.

  - Halo?! - zawołałam o wiele głośniej niż poprzednio. - Bardzo chce mi się siku!

  Usłyszałam stłumiony szept zza zamkniętych drzwi małego pomieszczenia. Po chwili z małej, zamkniętej jaskini wytoczyła się starsza, uśmiechnięta pani, która swoją posturą przypominała małą, pulchną kluskę. Tak stworzyłam jej nowe przezwisko, z którego później się śmiała.

  Podeszła do mojego łóżka i zapytała:

  - Jak się czujesz?

  - Oprócz tego, że pęcherz zaraz mi pęknie i tej wielkiej rany, która przytula moją szyję, w zasadzie wszystko u mnie okej, a u pani? - zakpiłam.

  Obejrzała wyniki, które znajdowały się po zewnętrznej stronie łóżka, przypięte w miejscu za nogami. Zaczęłam szarpać się, żeby uwolnić się z sideł pasów. Czułam się jak w samochodzie, też zawsze było mi nie wygodnie, gdy byłam przypięta, a w sumie wolałam zginąć niż się zniewolić tym gównem. Tak samo było teraz.

  - Nie szarp się.

  - Ciekawe co pani by zrobiła, jakby miała powstrzymywać wybuch swojego pęcherza, bo ktoś mówi, że ma czekać.

  Kobieta zaśmiała się. Obrzuciłam ją naburmuszonym spojrzeniem i czekałam aż w końcu mnie uwolni.

  ***

  Kluska zaprowadziła mnie do ubikacji, które były tak daleko, że myślałam, że zwariuje. Kobieta włóczyła się strasznie wolno, jakby ta sytuacja, że zaraz mogę się posikać w majty ją niebywale bawiła. Gdy weszłyśmy w końcu do upragnionej toalety powiedziała:

  - Tylko nie zamykaj drzwi od kabiny, muszę cie mieć na oku.

  Prychnęłam.

  - Jeśli podnieca panią oglądanie młodych dziewczyn podczas załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych, niech pani puści sobie na necie jakiegoś pedofilskiego pornola. Na pewno znajdzie tam pani temat najbardziej odpowiedni dla siebie. Życzę powodzenia! - niemal krzyknęłam.

  Kluska zaśmiała się, co wyprowadziło mnie z równowagi i weszłam do kabiny trzaskając z całych sił drzwiami. Drzwiczki zachwiały się niebezpiecznie, ale na szczęście nie wyskoczyły z zawiasów i pozostały na swoim właściwym miejscu.

  Oparłam głowę o ścianę znajdującą się za toaletą i dałam upust swoim emocjom. Łzy kapały na toaletę i zalewały moją twarz jak najpiękniejszy wodospad świata. Załatwiłam się szybko i wyszłam cała nadal zapłakana z toalety. Kluska spojrzała na mnie z litością i podeszła powoli w moim kierunku. Wytrzeszczyłam oczy, jak zobaczyłam, że mnie przytula i pozwala mi płakać głośniej. Tak dawno mnie nikt nie przytulał, nawet rodzina. Wszyscy tego unikali, tak samo jak unikali mnie i rozmów ze mną. Byłam problemem. Wiedziałam to doskonale. A tutaj nagle przytula mnie obca osoba. Kobieta, którą nazwałam kluską i praktycznie stwierdziłam, że jest pedofilem, który lubi obserwować sikające dziewczynki. A teraz to właśnie ona, starsza pani o rumianych policzkach, daje mi miłość i bliskość, której tak potrzebowałam.

  Po chwili zaskoczenia odwzajemniłam uścisk. Czując jej bliskość i ciepło, rozpłakałam się jak małe dziecko. Kobieta delikatnie gładziła mnie po plecach i szeptała, że już po wszystkim, że teraz musi być już tylko lepiej. Uwierzyłam jej, naprawdę jej uwierzyłam.

***

  Siedziałam na moim łóżku szpitalnym i czytałam książkę, którą poleciła mi Kluska, a mianowicie "Poradnik pozytywnego myślenia". Powiedziała, że książka świetnie się kończy i że powinnam ją przeczytać.

  Osobiście uważam, że ona mi w niczym nie pomoże, ale polubiłam Kluskę, więc powiedziałam, że przeczytam.

  Byłam w psychiatryku.

  Miałam spędzić w skrzydle szpitalnym jeszcze jedną noc.

  Przenieśli mnie tutaj rodzice.

  Byłam nieprzytomna kilka dni.

  Reanimowali mnie dość długo.

  Elektrowstrząsy.

  Cały ten syf.

  Na samą myśl, chciało mi się rzygać.

  Miałam być tutaj jak dobrze pójdzie około roku.

  Jak dobrze pójdzie...

  A co mogłoby pójść źle?

  Śmierć przecież nie jest zła.

  To jak odpoczynek...

  Wieczny, ale odpoczynek...

  ***

  Następnego dnia, Kluska zaprowadziła mnie do pokoju. Mieszkałam tam sama, nie wiem dlaczego. W drzwiach nie było klamki, tak, żebym nie mogła uciec albo się powiesić znowu. Pewnie i tak by mi się nie udało. W oknie tez nie było klamki, a za nim znajdowały się kraty, które pewnie wytrzymały już niejedno. Po prawej stronie okna stało niskie łóżko, które było strasznie niewygodne. Po lewej niewielkie biurko z planem lekcji i kilkoma książkami przedmiotowymi, nic ciekawego. Ściany także były szare i jakieś przygnębiające. Nie wiedziałam o co chodzi z tym miejscem, ale nie podobało mi się ono.

  Kluska poszła tak po godzinie, gdy przywieźli nowego pacjenta do ośrodka. Zostałam sama. Był już wieczór także nie pozostało mi nic innego jak tylko iść spać.

  Jednak sen nie przyszedł tak szybko jakbym się tego spodziewała...

  Rozejrzałam się po pokoju i zaczęłam szukać czegoś, co mogło należeć do poprzedniego lokatora.

  Zajrzałam już chyba wszędzie.

  Gdy zmęczona położyłam się na zimnej podłodze, dostrzegłam coś pod łóżkiem.

  Było to dosyć zakurzone pudełko.

  Zajrzałam do środka i znalazłam tam jakiś zakurzony dziennik, niewiadomego pochodzenia.

  Byłam już tak zmęczona, że postanowiłam nie zaglądać do niego dzisiaj, bo wiedziałam, że będę ciekawa i przeczytam cały w jedną noc, tym samym nie śpiąc.

  Zasnęłam dosyć szybko, moje myśli krążyły wokół tajemniczego dziennika.

  Co on robił pod łóżkiem?

  Ile czasu tam był?

  Po co ktoś miałby go tam zostawiać?

  Czy miał zamiar wrócić?

  Będzie zły, gdy go przeczytam?

  ***

  I mamy pierwszy rozdzial <3

  Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania, bo nie wiem ile osób chciałoby czytać to dalej :3

  Kocham Was :*

  Do następnego <3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top