Rozdział dwudziesty szósty
Drugi rozdział z zapasu (pisane w sobotę) xx
***
W moich papciach - kaczkach, skakałam jak oszalała między jednymi drzwiami a drugimi, nie robiłam przy tym hałasu, ani nie przeszkadzałam nikogo, bo nikogo zwyczajnie tutaj nie było. Do przeskoczenia wszystkich drzwi i początku schodów, biegłam jak oszalała do Teda, biłam go w plecy i wołałam cicho ZAKLEPANA i skakałam od początku dalej. Gdy po raz dziesiąty walnęłam go w plecy
- Nudzi ci się już? - zapytał Ted i spojrzał na mnie z politowaniem.
Wywaliłam zęby i nie przerywałam swojej nowej zabawy. Tylko to nie dawało mi usnąć.
- Em? - zawołał niepewnym głosem.
Stanęłam w miejscu i odwróciłam się powoli do tyłu. Zobaczyłam Teda, któremu wypadła latarka z ręki i stał jak wryty w ziemię. Podeszłam niepewnie do niego i spojrzałam w stronę, w którą patrzył chłopak. Zakryłam usta dłonią, żeby stłumić krzyk, który się z nich wydobywał. Ted objął mnie i przycisnął do swojej koszulki, rozpłakałam się. Krztusiłam się własnymi łzami i mocno ściskała jego ubranie w dłoniach, pewnie jutro mi się oberwie za to, że nie mógł jej rano wyprasować. Czułam, że trzęsą mi się nogi i ręce od płaczu. Chłopak przycisnął mnie mocniej do klatki piersiowej i pogłaskał czule po plecach.
Nagle coś mną zawładnęło, podniosłam latarkę i oświetliłam ścianę za wisielcem.
On nie uważał. Bądźcie ostrożni. A
Zadrżałam i z całych sił uderzyłam prawą dłonią w ścianę, by po chwili rozpłakać się ponownie z bólu.
- Chodź, odprowadzę cie do pokoju.
Pokiwałam głową i poczułam jak dopada mnie sen.
Z późniejszych zdarzeń pamiętam tylko, że Ted uniósł mnie jak mąż pannę młodą i wnosił po schodach. Później poczułam, że moja głowa opadła w dół, a ja miałam piękny widok na niedokładnie umytą posadzkę. Było to ostatnie wspomnienie tamtej nocy, gdyż powieki stały się za ciężkie bym mogła samodzielnie je utrzymać. Zasnęłam.
***
Dziękuję, że nadal jesteście :')
Jak myślicie kim był wisielec? Czekam na odpowiedzi w komentarzach ♥
Wasza Kejti xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top