Epilog
Siedemnasty (ostatni!♥)
JESTEŚMY 26 W KATEGORII DLA NASTOLATKÓW! CZY TYLKO JA SIĘ TAK JARAM NASZYM WSPÓLNYM SUKCESEM, ANIOŁKI?! ♥♥♥3
***
Szliśmy ulicą od dobrych kilku godzin. Wiedziałam gdzie byliśmy, niedaleko cmentarza, na którym wszystko się zaczęło. Cała ta chora sytuacja, ten psychiatryk, to całe gówno. Od kilku godzin mokliśmy w deszczu, szliśmy poboczem ulicy. Ciekawiło mnie jak mogło to wyglądać - dziewczyna z poszarpanymi włosami, uklepanymi przez deszcz, ubrana jedyne w jakąś szmatę, idąca boso przez ulice... Obok niej druga dziewczyna, która ubrana w krótkie spodenki i za dużą, szarą bluzę, a do tego miała na nogach kapcie kaczki... I chłopak w obszernych dresach, czarnej bluzce na ramiączkach i czarnych skarpetach... Wyglądaliśmy jakbyśmy uciekli z psychiatryka? Tak, jeśli ktoś by tak pomyślał to strzeliłby w sedno!
- Już niedaleko - powiedziałam. - Nie więcej niż piętnaście minut.
Po piętnastu minutach stanęliśmy pod moimi drzwiami. Bałam się zadzwonić, nie wiedziałam jak zareagują moi rodzice na mój widok... Co jeśli każą mi tam wracać? Znowu będę musiała uciekać? Już miałam tego dosyć.
Wyciągnęłam niepewnie rękę i nacisnęłam dzwonek do drzwi. Była już dziewiąta rano, czego nie dało się odczuć przez gęste, ciemne chmury. Czekaliśmy dłuższą chwilę nim drzwi się otworzyły. Stanęła w nich moja mama, ale nie wyglądała jak ona. Miała podpuchnięte oczy, włosy były w nieładzie, strasznie schudła, a szlafrok, który kiedyś był jakby uszyty tylko i wyłącznie na nią, teraz wisiał na niej luźno. Gdy mnie zobaczyła, zrobiła jej zielone oczy powiększyły się, a chwilę później polały się z nich łzy, a cała twarz została skąpana przez nie, mieszając je z deszczem. Rzuciła się na mnie i przycisnęła do siebie ciasno. Objęłam ją rekami i też się rozpłakałam, tak strasznie za nią tęskniłam. Upadłyśmy na kolana i płakałyśmy w swoich ramionach. Nie wiem dlaczego, ale spełniły się moje marzenia o powrocie do domu.
Z wnętrza domu wyłonił się tata. Był w szarym szlafroku, ale oprócz tego, że jego oczy również były okropnie podpuchnięte, nic się nie zmienił. Był tym samym dobrze zbudowanym facecie o ostrych rysach twarzy i niebieskich oczach, gdzieniegdzie pojawiły się prawie niedostrzegalne siwe włosy, co dodawało mu dojrzałego wyglądu. Otworzył usta, po czym je zamknął. Stał tak dłuższą chwilę, aż w końcu wydusił z siebie jakiekolwiek słowo.
- Emilka? - zapytał.
Ukląkł przy nas, objął naszą dwójkę, zaciskając blisko siebie w szczelnym uścisku, jakby bał się, że zaraz znikniemy i rozpłakał się jak małe dziecko. Nigdy nie widziałam jak mój tata płacze, zawsze się trzymał i starał nie pokazywać negatywnych emocji. W nawet najgorszych momentach chciał być silny. Wiedział, że jest jedynym facetem w domu i musi podtrzymywać fundamenty tej rodziny, gdy zaczynają się rozpadać. Od dziecka był moim największym bohaterem.
Trwaliśmy w uścisku przez kilka minut, gdy w końcu zauważyli moją dwójkę przyjaciół, wciąż moknącą na deszczu i przyglądającym się tej scenie.
- Wejdźcie - powiedziała mama podnosząc się z ziemi i wskazując gestem ręki, by wszyscy weszli do środka.
Zmieniliśmy ciuchy, które wzięłam od siebie z szafy. Cieszyłam się, że nie wszystkie zostały mi przysłane do psychiatryka, bo tamtych pewnie nigdy już nie odzyskam... Ale miałam gdzieś moje ubrania. Chciałam odzyskać tylko mojego Krzyśka.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy do śniadania, które mama przygotowała w zaledwie kilka minut. Rodzice pytali nas jak się tutaj znaleźliśmy, więc opowiedziałam im całą prawdę. Moi przyjaciele dopowiadali o jakiś szczegółach, o których ja zapomniałam. Ufałam moim rodzicom jak mało komu i wiedziałam, że mogę liczyć na ich pomoc zarówno w tej całej sytuacji, jak i w każdej innej. Gdy już nasza "cudowna opowieść dobiegła końca, zrobili zagubione miny i spojrzeli po sobie. Byli tak zaskoczeni tym co się tam działo, że mama upuściła talerz, który właśnie niosła, a tata zakrztusił się kanapką.
Po jakiś dwudziestu minutach wspólnego płaczu, przepraszania siebie i wyznawania sobie miłości, postanowiłam zadać pytanie, które nie dawało mi spokoju, a wręcz zatruwało oraz niszczyło mnie od środka.
- Dlaczego nie dzwoniliście ani nie próbowaliście jakoś utrzymać ze mną kontakt? - zapytałam w końcu i spuściłam wzrok, bałam się odpowiedzi.
- Kochanie, próbowaliśmy... - powiedział tata, widząc po mamie, że ona nie jest w stanie mówić. Uniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. - Nawet byliśmy tam kilkakrotnie, żeby cie zobaczyć, maleńka. Niestety za każdym razem ktoś odprawiał nas z kwitkiem... Gdy przyjeżdżaliśmy, mówiono nam, że nie możesz teraz przyjść bo masz sesje z psychologiem, która jest niezwykle ważna. A gdy dzwoniliśmy to mówiono nam, że jesteś na lekcji. Kilkakrotnie nawet usłyszeliśmy, że nie chcesz utrzymywać z nami kontaktu... Wtedy mama się załamała...
Uścisnęłam dłoń mamy, która płakała cicho. Chciałam ją jakoś wesprzeć, powiedzieć, że już wszystko będzie dobrze i dodać jej siły. To była wspaniała kobieta i zasługiwała na to co najlepsze, a nie same kłamstwa, którymi ją poczęstowano.
- Kocham was i nigdy bym tak nie powiedziała...
- Wiemy skarbie - wyszeptała mama pociągając nosem.
I nagle wszystko zrozumiałam. Oni chcieli, żebym poczuła się sama. Odizolowali mnie od rodziców, który byli moja jedyną podporą. Później pojawił się Azor, niby taki niewinny kujonek, który próbował mnie ostrzec przed całym złem panującym w tamtym miejscu... Ale to nie to miejsce było złe, to on był potworem.
Ale teraz byłam naprawdę szczęśliwa, że w końcu wszystko zostało wyjaśnione, że wróciłam do domu i że mogłam po prostu w spokoju jeść śniadanie z dwójką przyjaciół oraz rodziną. Brakowało tutaj jeszcze tylko jednej osoby, która także była dla mnie bardzo ważna... Brakowało Krzyśka.
Teraz pozostał ostatni cel do zrealizowania.
Odbić go za wszelką cenę.
Nic się już nie liczyło...
***
Koniec części pierwszej ♥
Dziękuję za wszystkie komentarze Aniołki ♥
Komentujcie dalej! ♥
Wasza Kejti xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top