Rozdział drugi
Dodaję rozdział teraz, bo jadę na wycieczkę i nie wiem kiedy wrócę, kocham Was i życzę miłego dnia ♥
***
Weszliśmy do domu i zamknęliśmy dokładnie drzwi. Spojrzeliśmy po sobie. Widać było po każdym z nas zdenerwowanie, jak i również przerażenie wymalowane na twarzy. Klara była na skraju histerii, więc przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam, by dodać jej otuchy. Spojrzałam przez jej ramię na Teda, wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Nie pozwolimy im cie zabrać, Klara - wyszeptałam w jej włosy, czule głaszcząc ją po plecach.
Dziewczyna skinęła kilkakrotnie głową.
- Mogę się położyć? - zapytała delikatnie odsuwając się ode mnie.
- Jasne.
Uśmiechnęłam się ciepło. Klara odwzajemniła uśmiech, ale jej wydawał się bardziej smutny niż szczęśliwy. Obróciła się i skierowała na schody, żeby później zniknąć na piętrze i zamknąć się w moim pokoju.
Spojrzałam na Teda, który był bardziej zły niż przerażony całą sytuacją. Gestem głowy nakazał mi wyjść przed dom, skinęłam głową i otworzyłam drzwi, by po chwili usiąść na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych. Chłopak zajął miejsce obok mnie i bez słowa wyciągnął z paczki dwie fajki, dla mnie i dla siebie. Odpalił i podał mi zapalniczkę. Uczyniłam szybko to samo i pozwoliłam nikotynie wkraść się do moich płuc. Gdy wypuściłam dym z płuc, poczułam ulgę i spokój. Osoba nieuzależniona nigdy czegoś takiego nie poczuje, a jednak to jest w pełni magiczne jak jeden papieros może ukoić skołatane nerwy.
- Wiesz, że trzymać ją tutaj to cholernie niebezpieczeństwo, co nie? - odezwał się w końcu ściszonym głosem.
Spojrzałam na niego zdziwiona, nie wiedziałam co planował. On jednak patrzył gdzieś w przestrzeń i zaciągał się szybko dymem z papierosa. Widać było po nim, że jest zdenerwowany i intensywnie o czymś myśli.
- Co zamierzasz? - zapytałam niepewnie.
Wtedy dopiero chłopak odwrócił się w moją stronę. Miał zaciętą minę, oczami pożerał mnie w całości i wywoływał, że zaczęło kręcić mi się w głowie, a w brzuchu poczułam nieprzyjemny uścisk. Spoglądał na mnie tak intensywnie, że miałam ochotę schować się albo zapaść pod ziemię, żeby tylko uniknąć tego wzroku.
- Oddajmy mu ją - powiedział zdecydowanie.
Otworzyłam szeroko oczy, fajka wypadła mi z dłoni, a usta otworzyły się nieznacznie.
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa.
***
Oddadzą ją?
Jak myślicie?
Wasza Kejti xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top