Rozdział 28

Pov: Czkawka

Stal, ogień i krew, tylko to czuć w powietrzu, domu i inne budowle są spowite płomieniami. Miecze, topory, maczugi, włócznie krzyżują się wydając przepiękny odgłos uderzeń stali. Na ziemi leżą zakrwawione ciała tych którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia aby zginąć od strzał lub katapult.

Wszystko spowodowane przez Male i jej Podżegaczy, nie miałem dobrych stosunków z tymi ludźmi, wyśmiewali mnie, denerwowali, jednak niektórzy mieli dzieci które nic mi nie zrobiły i teraz z mojej winy pozostaną bez rodziców. Z każdą chwilą coraz więcej umiera, nie można karać większości za czynny jednego, powstrzymam tę rzeź i raz na zawsze rozprawie się z Obrońcami Skrzydła!

Zeskakuje z górki i ląduje przed trzema łupieżcami palącymi domy. Siepacze Albrechta

- Chyba życie ci niemiłe! Myśmy najlepsi z wojaków Albrechta i jest nas trzech a ty jeden!

- Dam wam radę, wracajcie na swoje statki i zbierzcie ze sobą każdego Łupieżce jakiego spotkacie, za chwilę centrum wioski będzie pełne Obrońców Skrzydła

- A ktoś ty by dawać nam rady?

- Uris, t-to Arno D'Artagnan

- Uhhh, Prz-przepraszam, ja nie-

- Wracać na statki, nie będę się znowu powtarzał

- T-tak oczywiście, spadamy chłopaki

Udaje się w głąb wioski, mijam palące się domu i walczących ludzi, zdają się mnie ignorować, są skupieni na swoich przeciwnikach jednak niektórzy nie mają zajęcia więc szukają kłopotów, jak ten Obrońca Skrzydła z mieczem biegnący w moim kierunku.

Uderza mieczem znad ramienia trzymając miecz w jednej ręce, silnym uderzeniem odbijam cios po czym chwytam go za dłoń w której trzyma miecz i ściskam nerwy aż z bólu puszcza miecz, drugą ręką próbuje mnie uderzyć, blokuje cios jeleńcem miecza łamiąc mu przynajmniej jeden palec, kopniakiem obalam go na ziemię.

- Nie warto umierać za sprawę Mali, zbierz przyjaciół i uciekajcie zanim was wszystkich pozabijam, teraz się odwrócę i będę kontynuował mój marsz do centrum wioski, jeśli podniesiesz miecz i spróbujesz mnie zaatakować zabije ciebie i każdego z twoich przyjaciół którzy staną mi na drodze, więc wybierz rozważanie swój następny ruch  

Panicznie odsunął się po czym szybko podniósł i odbiegł, mądry wybór.

Nie wykonałem nawet kroku i musiałem zablokować spadający topór, puściłem ostrze w dół nadal je blokując mieczem na wysokość klatki przeciwnika po czym pchnąłem miecz dźgając go w klatkę, puszcza topór i cofa się trzymając za ranę, przeżyje, jeśli zatrzyma krwawienie, już mnie nie zaatakuje.

Maszeruje przed siebie i docieram do celu, centrum wioski.

I na nim mój cel, Mala, szablą odbiła maczugę łupieżcy po czym bardzo czystym cięciem odcięła mu głowę, ostrze przeszyło szyję bez najmniejszego oporu, ta szabla musi być kurewsko ostra a Mala silniejsza niż kiedykolwiek.

- Jesteś, nareszcie! Lata czekałam na ten moment!

- Daje ci ostatnią szansę na uniknięcie dalszego rozlewu krwi, zbierz swoich ludzi i odejdź, dziesiątki twoich żołnierzy umiera z każdą minutą, nawet jeśli mnie pokonasz Plemię Obrońców Skrzydła zostanie całkowicie zniszczone, pozostaniesz królową bez ludu

- Dajesz mi wybór?! Mówisz mi o uniknięciu rozlewu krwi!? Ty zacząłeś te wojnę! Ty wraz z łowcami najechałeś naszą wioskę! Zabiłeś moich przyjaciół, braci! TY ZABIŁEŚ ERUPTODONA!

- Było bo dawno temu, wtedy cię pokonałem i darowałem życie, jednak tego żałuję gdyż przez ciebie teraz umierają ludzi

- Przeze mnie?! Gdybyś się nie pojawił na Morskim Szlaku nigdy bym się nie dowiedziała że nadal żyjesz! Ty zatrzymałeś się na tej wyspie wiedząc że cię gonimy! Każdy człowiek który dzisiaj umrze to o jednego oprawce mniej!

- Oprawcy zgadza się, opowiem ci coś

Zrobiłem kilka kroków w lewo i oparłem nogę na belce, Mala obniżyła szable i się zbliżyła

- Coś czego nigdy nikomu nie powiedziałem, jest to historia-

- Jeśli grasz na czas to ci się to nie uda, czekałam wystarczająco długo!

Podskokiem szybko się zbliżyła po czym uderzeniem z obrotu zmusiła mnie do odskoku, chwyciłem miecz.

Trzymając szable w obydwu dłoniach wykonuje zamach za zamachem, jest bardzo agresywna jednak dobrze to wykorzystuje, mieczem zatrzymałem kolejny cios po czym uderzeniem z barku chciałem ją przewrócił, zamiast tego podparła się dłonią i wykonała salto aby szybko powrócić do postawy walecznej, znowu jesteśmy daleko od siebie, okrążamy się jak dwa wygłodniałe wilki czekające na ruch drugiego.

- Historia ta odbywa się w tej oto wiosce, w dalekiej przeszłości dziesięć lat temu, piętnastoletni chłopak zestrzelił smoka, była to Nocna Furia, był słaby, mniejszy od innych, dlatego nikt mu nie uwierzył, własny ojciec go wyśmiał po czym zostawił i wyruszył na wyprawę-

Zniecierpliwiona Mala szarżuje w moją stronę wygląda na to że uderzenie nadejdzie z lewej jednak w ostatniej chwila puszcza szable i po chwili lotu łapie ją drugą dłonią i uderza z drugiej strony przecinając moje ramię, zaraz po tym próbuje wykonać cięcie na moją szyję jednak blokuje uderzenie i odpycham ją, zaraz po tym uderzam znad barku jest zmuszona zablokować uderzenie, chwyta broń za ostrze aby równomiernie trzymać broń za obydwa końce, mój miecz uderza w środek, jej szabla nie była stworzona do blokowania więc ma trudności z odepchnięciem mnie, mocno chwyta za ostrze dłonią na nim przecinając sobie palce jednak dając radę mnie odepchnąć, zaraz atakuje ponownie jednak blokuje cios krzyżując ostrza.

- Następnego dnia wyruszył aby znaleźć smoka, po wielu godzinach poszukiwań nie znalazł go, poddał się i powrócił do wioski-

- Zamknij się i walcz!

Kopie mnie w brzuch po czym chwyta szable w obie dłonie i próbuje silnym cięciem skrócić mnie o głowę, szybkim zamachem odbijam uderzenie jednak siła takich dwóch uderzeń obydwu nas oszołamia.

- Tam, czekała na niego trójka bardzo nie zadowolonych wikingów którzy bardzo go nie lubili, on ich też, doszło do rękoczynów i rzucaniu kamieni w wyniku których chłopak został poważnie ranny, otwarcie krwawił-

- Nie obchodzi mnie to!

Poważnie się zdenerwowała, teraz jest poważnie wkurwiona, pełna nienawiści zaczyna bez namysłu uderzać, każde z uderzeń blokuje, nie zatrzymuje, muszę ją zmęczyć, nadal nie ustępuje, Teraz, zatrzymuje szable całkowicie ją dezorientując, jednym dobrze wymierzonym cięciem przecinam jej brzuch, w bólu cofa się zakrywając ranę dłońmi.

- Uznali że go zabili, więc zrzucili go z klifu, jednak on był bardzo żywy i przytomny, czuł wszystkie, dryfowałem przez wiele dni pozostawiony na śmierć, jednak przeżyłem! I znowu po dziesięciu latach stoję w wiosce w której żyją ludzie którzy zabili zabili Czkawkę Haddocka Trzeciego!

- T-ty pochodzisz z tej wioski?

- Zgadza się, nienawidzę każdego mieszkańca tej wioski, z chęcią zabiłbym każdego z nich osobiście, jednak nie robię tego, było to dawno temu

- Skazali się na śmierć, zostawili na śmierć, nie szanowali cię, jednak ty ich bronisz? Dlaczego?

- Żadna ilość krwi ani cierpienia nie wymaże tego co się stało, możemy natomiast dopilnować aby nigdy ponownie do tego nie doszło

- Chcesz abym zapomniała o tym co nam zrobiłeś? Abym ci wybaczyła?

- Nie błagam cię o przebaczenie, jednak dla dobry tych ludzi, zatrzymaj ten rozlew krwi

Obniżyłem miecz i zbliżyłem się do niej, stoję zaraz przed nią.

- Dopiero po twojej śmierci!

Nagle chwyta za szabel i wykonuje silne cięcie z znad ramienia, całkowicie się tego spodziewałem, odbijam szable głowicą uderzam w dłoń przez co puszcza szable, kopie w łydkę przez co upada na kolana, łapie szable w drugą dłoń, krzyżuje ostrza i zatrzymuje zaraz przed szyją Mali.

- Nie widzisz co się dzieje? Co ci ludzie ci zrobili? Oni już nie polują na smoki, żyją z nimi w zgodzie, tak jak ja lata temu najechałem was teraz tu najechałeś ich, powtarzasz mój błąd!

- Ci wikingowie to mordercy, barbarzyńcy

- Celem twojego ludu była ochrona Eruptodona, jedynego w swoim rodzaju, masz szansę odnowić ten cel

- o czym ty mówisz?

- Spójrz tam

Pomiędzy budynkami stoi Nocna Furia, szła za mną aż z zatoki, słyszałem ją, jednak mnie nie zaatakowała.

- N-Nocna Furia, one wyginęły

- Ten nie, jest ostatni, właśnie jego zestrzeliłem, wie o tym, ja też

- Nie, zabiłeś go?

- Nawet jaki Łowca Smoków nie mam serca aby zakończyć gatunek poprzez zabicie ostatniego przedstawiciela, twój kolega chyba też chce coś powiedzieć, Throk?

- Malo, Pani, on ma rację, tak samo jak ty nienawidzę go i z chęcią zobaczył jak umiera jednak, nasz lud wystarczająco wycierpiał, mamy szansę na częściowe odzyskanie tego co straciliśmy, ON był w stanie zapomnieć o przeszłości aby bronić wioskę, nie możemy być gorsi, zemsta nie jest tego warta.

Podnoszę ostrza i odsuwam się dając Mali podnieść się z kolan.

- Throk, czy naprawdę jesteś gotowy mu przebaczyć?

- Jeśli dzięki temu nasz lud przeżyje? Tak, jestem gotów zapomnieć o tym co uczynił aby odzyskać przynajmniej część tego co utraciliśmy

- Czkawko Haddocku Trzeci! Ja Mala Królowa Obrońców Skrzydła, przebaczam czyny jakiś dopuściłeś się w przeszłości i zaprzestaje konfliktu przeciw tobie

- Jestem zaszczycony-

- Daruj sobie, rozchodzimy się w pokoju i mam nadzieję że nigdy więcej się nie spotkamy

- Zanim pójdziesz nie zapomnij swojej szabli

- Zatrzymaj ją, pokonałeś mnie w uczciwej walce

- Nieee, i tak nie jest w moim stylu

- Oddajesz mi broń i teraz nas jest dwóch, naprawdę ufasz nam że nie zaatakujemy cię gdy tylko się odwrócisz?

- Ufam sobi że w razie tego będę wystarczająco szybki aby zablokować cios

- he, Żegnaj Czkawko Haddocku Trzeci

- Żegnajcie Malo królowo obrońców skrzydła i Throku obrócono Mali

Mala chwyta za róg przy pasie i dmni w niego, jest wystarczająco głośny aby wszyscy Obrońcy Skrzydła go usłyszeli, już po chwili mijam dziesiątki łowców opuszczających pole bitwy biegnących do swojej Królowej, ja natomiast udaje się w stronę portu, po opuszczeniu pola bitwy przez Obrońców skrzydła walki znacznie się uspokoiły, ewidentnie oni byli głównymi agresorami powodującymi większość zniszczeń.

Bez żadnych problemów docieram do portu gdzie zacumowała Furia czeka na mnie, wcześniej czeka na mnie jednak Dagur.

- Bracie! Jak dobrze cię widzieć, sto lat cię nie widziałem choć tu!

Dagur mnie chwyta wokół taki przytakując tym samym miażdżąc moje żebra.

- Dagur, Dagur, dobra już wystarczy jesteśmy na polu bitwy w każdej chwili mogą nas zaatakować i łamiesz mi żebra!

- Wybacz! Najzwyczajniej cieszę się że cię widzę, nie codziennie można wziąć udział w bitwie i odzyskać topór ojca!

- Masz topór Oswalada?- Naprawdę najechałeś dom Stoicka w trakcie walk i go obrabowałeś?

- Tak, przecież się nie poskarży, zaraz ta wioska będzie nasza!

- Słucham?

- Dzięki temu co zrobiłeś w wiosce Obrońcy Skrzydła się wycofali a bez nich i jeźdźców smoków Wandale nie mają szans z Albrechtem i łupieżcami do rana będziemy ucztować w ich fortecy!

- Gdzie Albrecht? Na Furii czeka na ciebie

- choć

Wchodzę na mój statek i odrazu udaje się do Albrechta stojącego przy burcie.

- Arno! Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę! Dzięki tobie wreszcie pokonamy Stoicka i jego żałosnych Wandali!

- Musisz wycofać swoich ludzi teraz

- A dlaczego miałbym to robić? Szturm idzie fantastycznie! To tylko kwestia czasu zanim zwyciężymy

- Jeźdźcy smoków mogą wrócić w każdej chwili, ukradliście dużo jedzenia, kosztowności i broni, ciesz się tym i uciekajcie, gdy wrócą Jeźdźcy przepędzą was i stracicie cały łup

- Dlaczego mieliby wrócić teraz?

- Ponieważ Mala ich teraz uwolni do tej pory byli zamknięci za chwilę będą wolni

- Chwila- dlaczego moi łupieżcy uciekają do portu? Wracać na pole bitwy!

- Panie! Jeźdźcy smoków wrócili zmusili nas do odwrotu! Stoick i Wandale rozpoczęli błyskawiczną ofensywę, za chwilę stracimy wioskę!

- A niech to troll, wracać i brać tyle łupu ile możecie! Nie odejdziemy z pustymi rękoma!

- Życzę ci najlepszego Albrechcie! Ale teraz musimy się rozstać muszę pilnie kontynuując naszą podróż!

Podnieśliśmy żagle i opuściliśmy port, w kierunku Klanu Młota, wreszcie wróciliśmy na kurs

1860 słów

Taki rozdział krótki, mam nadzieję że się spodobał, kolejny będzie się dział chwile po zakończeniu tego, i przedstawi ponowne  połączenie załogi Furii.

Jeśli się spodobało to zagłosuj proszę 😁

Welp Hamburger się żegna i idzie na ruszt!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top