Rozdział 27
Narrator
- Throk, czy twoi zwiadowcy wrócili?
- Nie, już dawno minął termin w którym mieli wrócić, obawiam się że coś im się stało
- Żadna strata
- Słuch-?!
- Przygotuj swoich ludzi, mają przemieścić się blisko wioski i czekać na moje rozkazy, gdy ta śnieżyca się skończy uderzymy na Berk i zabijemy Czkawkę Haddocka Trzeciego
- Ta śnieżyca może trwać dniami, oni zamarzną czekając tam
- Rozumiem że martwisz się o ich życie ale jeśli ceną za zabicie Haddocka jest śmierć kilku moich jestem gotowa na takie poświęcenie
- Ale- ,tak moja Pani
- Dobrze, teraz omówimy inne sprawy, co z więźniami?
- Cała piątka w celach
- A ich smoki?
- Bez siodeł są pod dobrą opieką u znachora
- Wspaniale, o kilku oprawców mniej, powiedzieli coś?
- Ani słowa
- Przyprowadź ich do mnie, wszystkich, mam pomysł jak ich zachęcić do rozmowy
Throk opuszcza komnatę Mali po czym wchodzi o pokład niżej do cel.
- Królowa Mala chce rozmawiać z jeńcami, skujcię ich i przyprowadźcie do komnaty naszej Pani
- Bezzwłocznie!
Throk stanął po środku korytarza rozejrzał się i upewnił że nikogo nie ma w pobliżu po czym oparł się o ścianę i usiadł na podłodze, chwycił się za głowę, walczył z własnymi myślami.
"Mala jest moją Królową, przysięgałem jej wierność, przewodzi nami od lat"
"Zaczęła lekceważyć niebezpieczeństwo wiążące się z atakiem na Berk, Obrońcy Skrzydła nie są przygotowani na frontalną walkę i wandalami i łowcami smoków, walczyliśmy z ukrycia i zaskoczenia, większość naszych obrońców nawet nie walczyła z Łowcami smoków, walka na Berk jest z góry przesądzona, i jej wynik nie jest dla nas dobry, doprowadzi do zagłady naszego plemienia"
Te dwie myśli nie dawały mu spokoju, przysięgał wierność Królowej jak i całemu plemieniu, dobrze widzi że Mala nie myśli racjonalnie i pragnie zemsty na Czkawce za wszelką cenę, też pragnie zemsty ale nie za poświęcenie swoich braci i sióstr.
Wie że niedługo nadejdzie czas gdy będzie zmuszony wybierać pomiędzy lojalnością wobec Mali a dobrem plemienia, mimo to nadal nie jest gotowy na podjęcie tej decyzji.
- W może gdybym sam zabił Haddocka?
Pomyślał na głos.
"Gdybym wyruszył teraz i zabił go zanim Królowa nakaże atak zapobiegnę śmierci moich przyjaciół"
Na pierwszy rzut oka plan doskonały, wyruszyć samotnie do walki z doświadczonym i wspaniałym szermierzem który ma za sobą lata nieustannej walki z ludźmi i smokami, co mógłby pójść źle?
Pov:Sven
Kurwa, kurwa, kurwa, Nocna Furia nadal mnie goni a Arno gdzieś zniknął, gdzie on jest?! Chwila, lepsze pytanie, gdzie ja jestem? Nie mam nawet pojęcia w którą stronę jest wioska.
Widzę jak czarna poświata porusza się wokół mnie, nagle coś się za mną łamie, pod naciskiem wiatru drzewo łamie się w pół o spada zaraz obok mnie, tracę równowagę i upadam na plecy, zamiast spadku na śnieg zaczynam spadać i po kilku chwilach upadam na lód pokryty śniegiem, szlag by to, na lodzie nawet nie ma rysy, za to ja mam chyba wstrząs mózgu, cholera, jak mi się kręci w głowie, coś ląduje kilka metrów ode mnie, jesteśmy w jakiejś kotlinie więc jest trochę lepsza widoczność, nie jakaś gigantyczna różnica ale widzę na tyle dobrze że dostrzegam Nocną Furię która leży na lodzie zaledwie kilka metrów dalej. Chyba mnie nie widzi-
Smok momentalnie zrywa kierunku głowy w moją stronę i warczy, muszę zachować spokój, toksyna Kapitana w końcu musi zacząć działać, jeśli w ogóle trafił, grać na zwłokę.
Nocna Furia podnosi się dumnie, wykonuje pierwszy krok w moją stronę i przewraca się na grzbiet, o cholera, nie może ustać na śliskim lodzie. Powoli zaczynam się cofać aby zejść z lodu, smok czy nie, muszę znaleźć schronienie, sam nie wrócę do wioski w tą śnieżyce, moim najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest schować się i czekać aż się skończy. Smok upada po raz kolejny i- leży? Próbuje się ruszyć, toksyna w końcu musiała zadziałać, dzięki Odynowi!
Tylko to nie zmienia faktu że nie mam pojęcia gdzie jestem, schodzę z lodu i idę przed siebie, docieram do skalnej ściany i zaczynam iść wzdłuż niej w nadziei że znajdę jakąś jaskinie, na szczęście po chwili napotykam taką.
Wchodzę jak najgłębiej mogę po czym siadam przy ścianie, ślina w ustach mi zamarzła, cholera, w jaskini jest zimniej niż myślałem że będzie, nie wytrzymam zimna, ale pogoda jest fatalna, większe szanse na przetrwanie mam tutaj niż na zewnątrz, ale muszę wyczekiwać okazji, wystarczy że pogoda poprawi się choćby na chwilę abym mógł znaleźć drogę, potrzebuje tylko minuty, i muszę na tą minutę być gotowy, toksyna neutralizuje smoki na dziesięć godzin co najmniej, ale zdaje się że Nocna Furia jest na nią bardziej odporna więc może się ocknąć nawet za godzinę.
Co to było? Ktoś jest na zewnątrz, zbliża się, chwytam za swoją siekierkę i pochodzę do wyjścia, o czymś mówią?
"Widzisz, nic mu nie jest, żyje"
Unoszę toporek nad głowę gotowy do wyprowadzania uderzenia i wybiegam z jaskini ma przeciw moim napastniką
- AAAAAA! Co? Nic ci nie jest! Jak dobrze cię widzieć-
Pov: Czkawka
- Tato ja naprawdę trafiłem tego smoka! Spadł do lasu wystarczy go przeszukać i-
- Dosyć! Przestań kłamać! Zamiast robić coś pożytecznego w kuźni uciekłeś zostawiając dziesiątki wikingów bez broni i pobiegłeś strzelać do smoków z tej swojej durnej machiny
- Całe życie mówiłeś mi że aby się wykazać muszę zabić smoka, nie przygotowałeś mnie do tego, zamiast tego wysłałeś do kuźni w trakcie gdy inni uczyli się walczyć i później jesteś zdziwiony dlaczego nie umiem posługiwać się bronią jak Astrid lub Sączysmark, powiem ci dlaczego, ty chcesz abym nigdy do niczego nie doszedł! Całe życie podkładasz mi kłody pod nogi i robisz wszytko abym niczego nie osiągnął!-
- I znowu to samo! Wymówki! Tłumaczysz sobie że jesteś nieudacznikiem ponieważ ja cię nim uczyniłem! To jest niedorzeczne!
- Powiem ci co jest niedorzeczne! To że pozwoliłeś aby smoki zabrały mamę i potem przestałeś zajmować się własnym synem!
- Ani słowa o Valce smarkaczu! Jak śmiesz twierdzić że pozwoliłem aby ją zabrały?! Gdyby tutaj była poparłby moje słowa! Potwierdziłaby że jesteś skazą dla rodu Haddocków!
- ....
- Wypływam na poszukiwana smoczego leża, jeśli chcesz się wykazać i udowodnić że się mylę ukończ smocze szkolenie i zabij Koszmara Ponocnika. Przez prawie cały okres szkolenia będę poszukiwał leża, wrócę na walkę z Koszmarem, jeśli chcesz pokazać że przeze mnie nic ci się nie udaje to sam bez mojej obecności ukończ szkolenie
Podniósł kosz, wyszedł i zatrzasnął drzwi, wtedy po raz ostatni go widziałem, dziesięć lat temu, później pominąłem szkolenie i szukałem smoka, przez słowa Stoicka całkowicie straciłem zapał i nadzieję więc nie łudziłem się że go znajdę, to co się wydarzyło później to już historia, bliźniaki i Sączysmark, kamień w głowę, kąpielą w oceanie, wyspa, walka o przetrwanie, halucynacje, omamy, walka z Gronklem, eksplozja statku, pożar wyspy, spotkanie łowców, najlepsze lata mojego życia, atak na Obrońców Skrzydła, zdrada, prawie zginąłem, myśleli że nie żyje, zmieniłem imię na Arno, tylko Zofia i Dagur wiedzieli kim byłem przedtem, zostałem najemnikiem, zebrałem kompanie, przez lata pracowaliśmy za złoto, tak też sądziłem że będzie przez jeszcze długi czas, jednak niestety nie, kradzież Furii, konfrontacja z Grimelem, podróż do Klanu Młota, spotkanie jeźdźców, porwanie Zofii, Dorian odnosi rany, zmiana kursu aby go ratować, desperacka podróż przez prąd morski na Berk, spotkanie z Niedobitkami Obrońców Skrzydła, konfrontacja z nimi, dotarcie na Berk, śnieżyca, walka z obrońcami. Myślałem że tutaj zginę, jednak uratował mnie ktoś kogo od lat nie widziałem, mój dawny mentor, nauczyciel, prawdziwy ojciec, Pyskacz.
Otwieram oczy i czuje przeszywający ból we dłoni i klatce piersiowej, leżę na kilkunastu futrach obok palącego się pieca hutniczego, ranny owinięte są bandażami, podnoszę się i szukam swoich ubrań i miecza, muszę jak najszybciej wrócić do wioski, zabrać Zofię,Svena i Doriana na statek i płynąć na wyspę łupieżców, Obrońcy Skrzydła już są na Berk, nie jest już tutaj bezpiecznie, to tylko kwestia czasu zanim uderzą na wioskę i zmiotą ją z powierzchni ziemi, muszę upewnić się że Pyskaczowi nic się nie stanie.
- Czkawka
Odwracam się w stronę drzwi w których stoi Pyskacz
- T-to naprawdę ty, myślałem że- że-
- Ja-
- Jeśli to sen, nie chcę się budzić
- To, nie jest sen, to naprawdę ja Pyskacz, Czkawka
Pyskacz powoli idzie w moją stronę, wchodzi w światło pieca, po policzka spływają mu łzy, staje przede mną po czym przytula.
- Czkawka, ostanie dziesięć lat spędziłem myśląc że zginąłeś z mojej winy, nie wiesz jak bardzo się cieszę że cię widzę
- J-Ja też się cieszę że cię widzę
- Ale, jak to możliwe?! Co się stało?! Gdzie ty byłeś?! Kto cię zaatakował na polanie?!
- Ohh to trochę długa historia
- Ta Śnieżyca będzie trwała jeszcze dobre kilka godzin, mamy czas
- Właśnie że nie mamy, ludzie którzy mnie zaatakowali chcą za wszelką cenę mnie zabić, nie cofną się przed niczym, spalą Berk do ziemi aby mnie znaleźć
- Dlaczego chcą cię zabić?!
- Chodzi o coś co się wydarzyło dawno i tak do końca nie było moją winną
- Niech tylko spróbują do ciebie podejść, zabije każdego
- Nie mamy czasu, zaatakują nawet w Śnieżycy
- To samobójstwo
- Oni BARDZO chcą mnie zabić
- Czkawka, czekaj, ja-ja, nie pozwalam ci iść
- Doceniam to, jednak nie mogę zostać, Obrońcy Skrzydła ściągają mnie, jeśli opuszczę wyspę udadzą się za mną, dopóki tutaj jestem Berk nie jest bezpieczne
- A co cię oni obchodzą! Kiedy myśleli że umarłeś wyprawili święto na cześć twojej śmierci! I teraz martwisz się o ich bezpieczeństwo?!
- Nie Pyskacz, martwię się o twoje bezpieczeństwo
Chwyciłem za miecz i wyszedłem przez drzwi.
Chata Pyskacza jest lepiej zbudowana niż sądziłem, Śnieżyca nic mu nie zrobi, mi za to bardzo utrudni przeprawę, docieram do lini drzew i przedzieram się przez grubą warstwę śniegu- ślady, bardzo świeże skoro jeszcze nie zostały zasypane, Sven? Prowadzą w stronę wioski, pójdę za nimi, prowadzą w stronę- drzewa? I kończą się- Na drzewie!
Chwytam za miecz ale nie mam czasu by go wyjąć gdyż ktoś zeskakuje z drzewa i przewraca mnie, bez żadnego halo lub witam toporem celuje prosto w moją głowę, przewrotem w bok ledwo unikam ostrza, chwila, ten topór wydaje się znajomy, przewrotem w tył staje na nogi i dobywam miecza, uderza znad głowy, blokuje uderzenie, nasze ostrza się krzyżują, teraz dobrze widzę jego twarz, nie kto inny jak Throk.
- Nie powinno cię być u boku Mali?
- Powinienem, ale zabicie cię uratuje wiele żyć
Odpycha mój miecz po czym łapie za sam trzonek toporu i wykonuje cięcie z obrotu, cofam się krok w tył by unikać uderzenia, gdybym próbował odbić ostrze mój miecz najprawdopodobniej odbił by się, powtarza ten manewr jeszcze raz ale tym razem szybko łapie topór zaraz pod ostrzem i zaczyna agresywnie wymachiwać, ma przez to zdecydowanie krótszy zasięg ale nie musi brać zamachu więc wyprowadza cięcia niesamowicie szybko, przez śnieg nie mogę wystarczająco szybko się odsuwać by unikać więc jestem zmuszony blokować ciosy mieczem, neo wygląda to dobrze- cholera, zbiera się za mną coraz więcej śniegu, to tylko kwestia czasu zanim upadnę na ziemię dlatego też muszę szybko coś zrobić.
Zaczyna się męczyć, nic dziwnego, ataki zwolniły na skutek czego mam bardzo małe otwarcie czasowe by odbić topór i wyrzucić mu go z dłoń, Teraz! Silnym zamachem odbijam topór który wypada mu z rąk i wbija się w drzewo za nim.
Unoszę miecz na wysokość barku po czym wyprowadzam szybkie pchnięcie, trafiam ale wygląda na to że ma na sobie kolczugę, nic mu to jej zrobiło, uderzeniem obalam go na ziemię, dobry jest, al- co jest?!- moje oczy, chwycił garstkę śniegu w dłoń i rzucił mi w twarz gdy się podnosił, otwieram ponownie oczy, próbuje wyjąć topór, ale za mocno się wbił, nagle staje na nim i zeskakuje w moją stronę kopnięcie odrzuca mnie kilka metrów do tyłu, zatrzymuje się na krawędzi? Za mną jest jakiś spadek, w ogóle go nie widać więc zapewne Throk o nim nie wie, wyjmuje topór po czym staje naprzeciw mnie, muszę go sprowokować do ataku.
- No dalej, boisz się? Gdy miałem osiemnaście lat cię pokonałem, myślisz że teraz masz szansę?
Zaczyna biec w moim kierunku z mordem w oczach, dobiegając bierze zamach z boku celując w moją głowę, jeszcze trochę- Co do? Pyskacz?! Pyskacz pojawia się znikąd za Throkiem, złapał go w chwyt i szarżując zepchnął z urwiska.
- Pyskacz, ty go chyba zabiłeś
- Niee, gdzie tam, to tylko ta kotlina w której trzymamy Nocną Furię, wpadł do jeziorka
- Acha, ale nie słyszałem jak wpadł do wody, albo jeziorko zmarzło lub spadł na ziemię
- Zejdźmy i się przekonamy
Pyskacz prowadzi mnie do przejścia które prowadzi na dół kotliny, schodzimy na dół i rzeczywiście kilka metrów za jeziorkiem obok jaskini leży chyba żywy Throk.
- Myślisz że żyje?
- Przekonajmy się
Pyskacz podnosi z ziemi jego topór i kilkakrotnie tryka go ostrzem, na skutek czego Throk lekko się obraca.
- Widzisz, nic mu nie jest, żyje
- AAAAAAAA!
Rozlega się głośny okrzyk po czym ktoś z siekierą wybiega z jaskini obok, oboje chwytamy za broń gotowi do walki, chwila, to Sven!
- Co? Nic ci nie jest! Jak dobrze cię widzieć kapitanie, ta Nocna Furia zagnała mnie aż tutaj, ale na szczęście twoja toksyna w końcu zaczęła działać i smok stracił przytomność, leży na lodzie o tam
- Czkawka ty go znasz?
- Tak spokojnie, to jeden z członków mojej załogi najemników i przyjaciel
- Załogi najemników?
- Tak jak mówiłem, długa historia, ale teraz musimy szybko wracać do osady, Obrońcy Skrzydła mogą zaatakować w każdej- chwili
- Przestaje padać, wiatr się uspokaja, świetnie
- Nie, fatalnie Sven bierz Throka ma plecy i biegniemy do osady, szybko
- Czkawka co się dzieje?
- Skoro poprawiła się pogoda Obrońcy Skrzydła zaatakują od razu, a wikingowie niczego się nie spodziewają
Po chwili dobiegamy do wioski, która jest już pogrążona w chaosie, domy płoną, wikingowie, Obrońcy Skrzydła i Łupieżcy
walczą ze sobą- chwila co? Łupieżcy?! Dagur?! Maki?! Przy porcie jest cała flota łupieżców a wśród nich Furia z łamaczem lodu, cholera, Dagur musiał wypłynąć przed Śnieżycą, chyba pierwszy raz jestem rad że mnie nie posłuchał.
- Haddock! Czkawka Haddock!
- Mala
- Pokaż się tchórzu! Wyjdź z ukrycia, spalę całą wyspę jeśli będę musiała żeby cię znaleźć i zabić!
- To ona tak bardzo chcę cię zabić?
- Zgadza się
- Uhhh, jest wściekła
- Sven, Pyskacz, znajdźcie Zofię, Dagura, Doriana, Makiego i Avora, gdy ich znajdziecie macie się przegrupować na Furii
- Arno a co ty będziesz robił?
- Mierzył się ze swoją przeszłością, gdy już się z nią uporam dołączę do was na Furii
- Czkawka stój! Ona cię zabije
- Widzisz tę bliznę którą ma na twarzy? Ja ją zrobiłem
Zrzuciłem płaszcz, chwyciłem za miecz i wyruszyłem do Centrum wioski, na spotkanie z Malą
2488 słów
Wiecie kiedy wiem że muszę zacząć pisać rozdział? Gdy 6oziiii16 zaczyna się pytać kiedy next, wtedy wiem że już trzeba wrzucić następny rozdział.
Jeśli się spodobało to zagłosuj proszę 😁
Welp Hamburger się żegna i idzie na ruszt!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top