Rozdział 20

Pov:Zofia

- Skąd pochodzi Arno?

- Nie wiem, nigdy mi nie powiedział

- Mhhh, skąd ty pochodzisz?

- Daleko stąd, malutka osada której założyciele nawet nie nazwali, nazywaliśmy ją Soplica, dachy domów były zbudowane pod ostrym kątem aby woda z nich spływała i na skutek tego z tyłu domów zawsze zwisały nawet dwu metrowe sople lodu, dlatego Soplica

- Nie pytałam dlaczego tak na nią mówiliście

- Ohh, wybacz

- Coś się tam stało? Widać że mówisz o tym miejscu jakby już nie istniało

- Bo nie istnieje, najechali nas wikingowie, na całej wyspie tylko myśliwy i mój ojciec kowal umieli posługiwać się bronią, tata zabił pięciu wikingów zanim ich przywódca wbił mu topór w plecy

- Przykro mi to słyszeć, ale dlaczego inni wikingowie was najechali?

- Nie byliśmy wikingami, moja rodzina tak jak wszystkie pozostałe pochodziły z południa, sama nigdy tam nie byłam gdyż urodziłam się na Soplicy

- Wiem że nie powinnam pytać ale co się stało potem?

//Wspomnienie Zofii//

Osiem lat temu

Zofia jest narratorem

Uciekłam do lasu, przez trzy dni kryłam się w jaskini, czwartego dnia wyszłam w poszukiwaniu jedzenia, znalazłam rybę, ale Koszmar Ponocnik wyczuł jej zapach i mnie zaatakował, uciekłam do jaskini gdzie ukryłam się, słyszałam jak wchodzi do jaskini i szuka mnie, w tamtym momencie całkowicie pojednałam się z myślą że za chwilę umrę, nagle usłyszałam kroki, ktoś wszedł do jaskini, smok go zobaczył i zaczął zionąć w niego ogniem, ale w pewnym momencie przestał i upadł na ziemię, wychyliłam się zza skały i ujrzałam Koszmara leżącego na ziemi ze strzałą wbitą w szyję, zaraz przy nim stał chłopak, był zaledwie dwa lata starszy ode mnie, zauważył mnie, zdjął kaptur abym mogła zobaczyć jego twarz, całą lewą stronę twarzy miał poparzoną, uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę w której trzymał bochenek chleba, wzięłam go i zaczęłam jeść, zdjął swój płaszcz i zarzucił go na moje plecy, wyszedł na chwilę z jaskini i krzyknął

- Viggo! Choć tutaj na chwilę! Coś znalazłem!

Po chwili z kimś wrócił, wnioskowałam że miał na imię Viggo, obejrzał smoka i podszedł do mnie.

- Witaj dziecko, wyraźnie widzę po twoim stanie że przez wiele przeszłaś ale zastanawia nas jak się tutaj znalazłaś

- ......

- Jest w szoku, najprawdopodobniej pochodzi z tej osady po drugiej stronie wyspy

- poprawne spostrzeżenie Arno, zabierzmy ją tam

- Co ze smokiem?

- Ryker miał do nas dołączyć, gdy tutaj przybędzie to z pewnością go znajdzie

Byłam lewdo przytomna i dopiero po pewnym czasie zdałam sobie sprawę gdzie idziemy.

- N-Nie możemy tak iść

- Dlaczego?

- Tam są wikingowie, najechali nas

- Mhh, bandyci, złodzieje, jak myślisz Arno czego mogli chcieć od zwykłych osadników?

- Im nie chodzi o osadników, często się tutaj zatrzymujemy a oni musieli to zauważyć, zapewne chcą okraść twój statek

- Bardzo dobrze, piękna obserwacja, a więc musimy się nimi zająć

- Więc czekamy na Rykera i resztę łowców?

- Nie ma takiej potrzeby, nie spodziewają się naszego przybycia, zapewne myślą ze to oni mają nad nami przewagę

- Więc wchodzimy tak i wszystkich zabijamy-

- Obezwładniamy

- Dlaczego?

- Myślałem że się domyślisz

- Wybacz ale nie mam pojęcia

- Mianowicie gdy ostatnim razem byliśmy w Klanie Wilka zauważyłem listy gończe za grupą bandytów, jestem utwierdzony w przekonaniu iż bandyci za którymi jest wystawiona nagrodą to ci sami do których właśnie idziemy

- Nigdy nie byłeś łowcą głów, ani najemnikiem

- Gdyż nigdy nie chciałem być ale skoro nadarza się taka okazja to należy ją wykorzystać

- Zgadzam się

- Właśnie to mnie urzekło gdy cię spotkałem, myślimy bardzo podobnie i zawsze się zgadzamy

- Każdy racjonalnie myślący człowiek zgodził by się z twoimi dobrymi pomysłami

- Jest już wioska, w takim dobrym towarzystwie czas goni jak-

- Bogowie, spójrz co te dzikusy zrobiły z mieszkańcami

Stanęłam obok Arna i zauważyłam
Jak ciała wszystkich osób jakie znałam były nabite na palę przed wejściem do wioski, pośród nich był mój ojciec

- Arno zostań z nią, pójdę na zwiady

Viggo wszedł na pagórek a Arno został ze mną.

- Jeśli chcesz możesz odejść trochę dalej, nie musisz na to patrzeć

- Już wiedziałam że nie żyją, pogodziłam się z tą myślą, ale nie sądziłam że mogą im zrobić coś tak okropnego

- Ludzie są źli, przez całe swoje życie nauczyłem się tej jednej rzeczy

- Jeśli, spotkasz ich przywódcę, nie zabijaj go, chce wiedzieć jak umiera powoli, tak jak on zabił mojego ojca

- Nie zrobię tego

- Dlaczego? Chcę-

- Zemsty, wiem, cały czas patrzysz na bliznę na mojej twarzy, zyskałem ją przez smoka, bolało jak cholera, zabiłem tego smoka ale było mi mało, chciałem zabić wszystkie smoki w jak najbrutalniejszy sposób, i zapewne bym tak zrobił, ale Viggo mnie uratował, pokazał mi że zemsta nic ci nie da, w walce czy to na słowa lub na pięści nie można dać się ponieść emocjom, wygra en który zachowa spokój i opanowanie

- Jak możesz nie chować urazy do smoków?

- Kto powiedział że nie chowam, nie lubię ich ale są lepsze od ludzi, z ludźmi musisz patrzeć im na dłonie aby cię nie okradli, na usta aby cię nie okłamali i przede wszystkim za siebie aby nie wbili ci noża w plecy, ze smokami obserwujesz ich ruch i czekasz na moment do ataku, to wszystko

- Jesteś dwa lata starszy ode mnie a mówisz i zachowujesz się jak ktoś z wielo letnim doświadczeniem

- Wiek nie decyduje o twojej dojrzałości, są tacy którzy mając trzydzieści lat będą się wypierali winy od swoich czynów, są też tacy którzy mając piętnaście lat będą gotowi ponieść winę za innych, od ciebie zależy jaką osobą będziesz, nie od twojego wieku

- Na oko Odyna, słuchając cię całkowicie się uspokoiłam

- Tak samo mnie uspokoił Viggo, o wilku mowa, właśnie wraca

- Wygląda na to że będzie to banalna walka,jest ich zaledwie dziesięciu w wiosce, a reszta niedługo wróci

- Jak to wróci?

- W porcie nie ma ich statku

- A więc wchodzimy  i bijemy do nie przytomności

- Poczekaj, możemy spróbować z nimi porozmawiać

- Wybacz mi Viggo ale chciałbym abyś spojrzał w lewo na człowieka nabitego na pal, z nimi nie można rozmawiać

- Przecież nie sądzisz że łudziłem się że da się z nimi dogadać, wyjdę im na przeciw i odwrócę ich uwagę, ty zakradniesz się od drugiej strony wioski i obezwładnisz kilku nie alarmując pozostałych,

- Brzmi dobrze, ale co z nią?

- Poczeka tutaj

- Ale potem, co z nią zrobimy gdy zajmiemy się bandytami?

- Mhh, dobre pytanie, Ryker się wścieknie

- Jeśli Ryker się wścieknie to wiem że to dobry plan, dobra idę, powodzenia

Viggo wchodzi do wioski przez główną bramę, chwyta za miecz i jakiś garnek który leżał na ziemi i zaczyna uderzać nimi o siebie, dźwięk ściąga uwagę wszystkich bandytów którzy już po chwili schodzą się do bramy, jeden z nich wychodzi z budynku ale po chwili ktoś go łapie i wciąga z powrotem do środka, Arno się nie ociąga.

- Co my tu mamy? Viggo Czarciousty

- Widzę że panowie mnie znacie, dlatego mam nadzieję że wiecie do czego jestem zdolny i na skutek tego dojdziemy do porozumienia

- Wiemy, srebrny język, ale twoja wymowa nic tutaj nie wskóra, my mówimy tylko w jednym języku

- Zdaje sobie z tego sprawę dlatego mam ze sobą kogoś kto bardzo umiejętnie włada tym językiem

- Wiesz że to była metafora i nam chodzi o-

- Ponieważ językiem którym najlepiej włada mój przyjaciel jest przemoc

Wiking z którym rozmawiał dostaje czymś w głowę i upada na ziemię, Arno wybiega zza niego i kopniakiem z pół obrotu obala kolejnego wikinga.

Dzięki temu zostaje tylko jeden wiking, ten rozgląda się za swoimi kolegami ale wszyscy leżą na ziemi, próbuje uciec, Viggo chwyta za bole którą miał przy pasie i rzuca w uciekiniera obalając go.

- Piękna robota Arno, teraz zwiąż ich-

Ktoś chwyta mnie za włosy i ciągnie do wioski.

- Viggo, patrz co znalazłem

- Cholera jasna Ryker puść ją!

- Podsłuchiwała waszą rozmowę

- Bracie, jak przyszło ci do głowy że ta niewinna dziewczyna mogła mieć cokolwiek wspólnego z tymi bandytami

- Niewinna, tamten ma siedemnastu lat i bez mrugnięcia okiem zabija i bije, ta może też taka być-

Łokciem uderzam go brzuch na skutek czego puszcza mnie, odwracam się i kopniakiem uderzam w twarz, cofam się w stronę Viggo i Arna.

- Widzisz, właśnie o tym mówię

- Jeśli mam być szczery to zasłużyłeś

- Zgadzam się z Arnem, użycie przemocy z jej strony było całkowicie uzasadnione

- Nieważne już, znalazłem w jaskini Koszmara, to wasz?

- Tak, Arno go upolował, związałeś go?

- Tak moi ludzie zabrali go na statek, ja nadal was szukałem po czym zobaczyłem jak ta smarkula stoi przy bramie i słucha czyjeś rozmowy, gdy podszedłem bliżej rozpoznałem wasze głosy-

- I zdecydowałeś złapać ją za włosy i nam pokazać jak to się wykazałeś łapiąc piętnastolatkę

- Słuchaj no-

- Spokój, już się spotkaliście i warczycie na siebie jak wilki

- A więc czekamy na resztę bandytów?

- Nie, ja czekam

- Co?

- Ty i Ryker udacie się na statek i zabierzecie z stąd tą dziewczynę, przyślijcie tutaj łowców aby czekali ze mną, gdy oboje skończymy spotkamy się w Klanie Wilka

- Niby gdzie mamy ją zabrać?

- Ta osada nie jest jedyna, jest kilka innych w której mieszkają tylko osadnicy z kontynentu, jako jedyni ją przyjmą

- W jednej z osad mieszka moja ciotka, moja siostra też akurat tam jest

- Widzicie? Świetnie, zabierzecie ją tam i sprawa zostanie zamknięta

- Dlaczego powinno nas to w ogóle obchodzić? Nie jesteśmy jej nic winni

- Zrobimy tak jak powiedziałem, nie zapominaj się Ryker, ja tutaj dowodzę nie ty

Arno i Ryker zabierają mnie na jeden z dwóch statków zacumowanych po drugiej stronie wyspy, stamtąd odbijamy.

- A więc gdzie znajduje się osada w której mieszka twoja ciocia?

- Na zachodzie, trzydzieści mil na zachód

- Za góra trzy godziny tam będziemy, Dag! Skieruj ster na zachód!

- W porządku Arno

Ryker wchodzi pod pokład a Arno siada obok mnie.

- Dziękuję

- Nie ma o czym mówić

- Jest, ojciec opowiadał mi o tym jak łowcy smoków to bez honorowe śmiecie które żerują na cudzym nieszczęściu

- Miał częściowo rację

- J-Jak to?

- Są tacy łowcy smoków, przykładowo taki Grimell lub Ryker

- Ty taki nie jesteś

- Nie mam powód aby być

- Nie powiedziałam ci jak mam na imię

- Nie było okazji

- Zofia Länce

- Arno D'Artagnan, miło mi

//Koniec wspomnienia//

Teraźniejszość

Pov:Zofia

- Tak właśnie spotkałam Arno, Astrid?

- W-Wybacz, nie spodziewałam się usłyszeć coś takiego

- Domyśliłam się

- Dużo przeszłaś

- Mhhh, wiem, dlatego właśnie wracam na Furię, do Arna

- Z tego co mówisz wynika że tylko dzięki niemu jeszcze żyjesz

- Dlatego właśnie bezgranicznie mu ufam

- Dziękuję że mi o tym powiedziałaś, teraz wracajmy do wioski

- Tak, wracajmy

1786 słów

Bardzo krótki rozdział, teraz takie pytanie, kolejne kilka rozdziałów będzie pisane właśnie w takim formacie, będą mówiły o przeszłości Zofii i o jej relacji z Czkawką.

Dlatego właśnie chce was zapytać czy chcecie te rozdziały?

Czy mam pisać o przeszłości Zofii? Jeśli nie to będzie krótki time-skip.

Jeśli tak to napiszę kolejne kilka rozdziałów (minimalnie cztery)
o Zofia i dopiero po tym będzie kontynuowana główna fabuła.

No więc piszcie w komentarzach

Jeśli się spodobało to zagłosuj proszę 😁

Welp Hamburger się żegna i idzie na ruszt!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top