Rozdział 1

Pov: Czkawka

Już mam ją na celowniku,ciągnę za spust i bola wystrzeliła,podnoszę się i słyszę ryk, ryk! Trafiłem!
- Trafiłem! Mam nadzieję że ktoś to widział
Nagle podchodzi do mnie Koszmar Ponocnik
- Nie licząc ciebie
Zacząłem biec przez wioskę z nadzieją że go zgubię jednak jedyne co zrobiłem to uwolniłem złapane smoki i zniszczyłem kilka domów,ojciec był zły bardzo zły,ale nie myśląc o tym wybiegłem w las i zacząłem szukać Nocnej Furii.

Kilka godzin później

Szukam i szukam i nic! Cały las sprawdziłem i ani śladu po smoku,inni zgubią ołówek bądź siekierę,a ja zgubiłem smoka!
Zostało jedno miejsce,Zatoczka,ale wątpię żeby tam był,ech,wracam do domu,już myślałem że coś mi się w życiu uda,ale zbyt wysoko celowałem,muszę zacząć od czegoś słabszego,jeśli dam radę zabić jakiegokolwiek smoka.

Wchodzę do domu i czeka na mnie Stoick.
- Czkawka,musimy porozmawiać
- Tato,musimy porozmawiać
- Och,mów pierwszy
- Nie,ty mów pierwszy
- W porządku,wysyłam cię na smocze szkolenie
- Ohh,powinienem mówić pierwszy,wiesz może-
- Nie cieszysz się?
- Pewnie że się cieszę ale-
- To dobrze,płyniemy szukać leża szybko nie wrócę,jeśli wogóle wrócę

Wyszedł,zostałem sam,sam,to chyba najlepszy moment na ucieczkę.

Następnego dnia

Wychodzę z domu,niemam zamiaru iść na szkolenie,wezmę trochę narzędzi,jedzenia,wody,i odpłynę stąd łodzią,i wreszcie będę wolny.
- Co tam szkielecie?
- Sączysmark? Nie powinieneś być ma szkoleniu?
- Pyskacz powiedział że nie zaczniemy bez ciebie,a nie przyszedłeś więc odwołaj dzisiejszą lekcję,przez co nas zdenerwowałeś

Gdy skończył mówić uderzył mnie w brzuch,skuliłem się z bólu po czym zaczął mnie kopać,zasłaniałem brzuch ale dołączyły się bliźniaki,było tylko gorzej,po pięciu minutach ledwo żyłem więc mnie zostawili,podniosłem się i zacząłem uciekać,ale to Sączysmarkowi nie wystarczyło,podniósł kamień i rzucił nim prosto w moją głowę.
Upadłem na ziemię,rzut był na tyle mocny że nie mogłem się podnieść,co gorsza upadłem twarzą na kolejny kamień,przez ból który już czuję nie poczułem tego ale krew lecąca z twarzy dała mi domyślania.
- Sączysmark on krwawi
- To nie pierwszy raz
- Nie podnosi się,jest coraz więcej krwi
- Nic,mi nie jest, p-prawda? Czkawka?
- Czy,my,go-
- On nie żyje
- Thorze,wygnają lub zabiją nas za coś takiego
- Spokojnie, spokojnie,musimy
- Co musimy?!!!!?!?!
- Pozbyć się ciała,nikt tego nie widział
- Jak Czkawka zniknie to zaczną go szukać
- Wrzucimy jego ciało do wody i udamy że nic się nie stało
- Właśnie zabiłeś swojego kuzyna i tak spokojnie reagujesz?!?!
- My będziemy wojownikami,a on,nie wiem,nikt nie będzie za nim tęsknił

Potem zaczęli mnie gdzieś nieść,byłem taki słaby że nic nie mogłem zrobić,aż w końcu puścili mnie,po czym wpadłem do wody,bałem się,że umrę,ale bogowie chcieli najwidoczniej jeszcze popatrzeć jak cierpię więc zdecydowali że jeszcze będę żył woda była bardzo spokojna,wypchnęła mnie na powierzchnię i zaczęła gdzieś nieść,jestem zdany na łaskę bogów.

NARRATOR

Trójka zabójców wracała z lasu,bliźniaki są przerażone na śmierć, Sączysmark też,ale on tego nie okazywał, bał się, czuł się źle,nie lubił Czkawki,był na niego zły bo przez niego nie odbyła się dzisiejsza lekcja,chciał mu dać nauczkę,ale nie zabić,życzył mu źle ale nigdy by go nie zabił,modlił się żeby nigdy nie odkryto że to oni.

579 słów

Krótkie ale to tylko wstęp

Taki obrót spraw którego nikt by się nie spodziewał.

Jeśli się spodobało to zagłosuj proszę

Welp Hamburger się żegna i idzie na ruszt!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top