Rozdział X

                Haha! Tak to ja! Wróciłam i przyniosłam ze sobą nową dawkę weny i pozytywnej energii! Taaa... zdaję sobie sprawę z tego jak długo mnie nie było, jednak jak wszyscy wiecie jakiś czas temu rozpoczął się rok szkolny co dla mnie równało się z dość sporą przeprowadzką i zawarciem nowych znajomości. Na początku się cykałam, że nikogo nie znajdę i tak dalej... ale wiecie co... ja w szkole mam prawię samych chłopaków, a co gorsza traktują mnie jak młodszą siostrę! No dobra, ale teraz wasza kolej... napiszcie mi jak wy spędziliście wakacje i jak tam wam idzie nauka.. ewentualnie czy wy też tak jak ja macie nową szkolę, czy kumpli w klasie...                              Hoho... ale się rospiasałam... nie przedłużając miłej lektury :D




 - Rudowłosy Shanks... - szepnął Białobrody

 - We własnej osobie... - ukłonił się teatralnie, jednak po chwili spoważniał, czym zaskoczył zebranych- Mamy mało czasu...

 - Co masz na myśli? - odezwał się Zoro - Właściwie to jak nas znalazłeś?

 - Mam swoje sposoby, ale wracając...wiem mniej więcej gdzie jest Luffy.. - odparł zasiadając na krześle 

  - Skąd?! - wystrzelił Ace - To co my tu jeszcze robimy?! 

 - Spokojnie... - westchnął rudowłosy - ...porywczy niczym Luffy. Uwierz, jeśli mógłbym to sam popłynąłbym mu z pomocą ale aktualnie sytuacja jest gorsza niż wam się zdaję...

 - Czyli? - dopytywał coraz bardziej poirytowany szermierz 

 - Najprawdopodobniej w tym momencie Luffy jest w drodze do Impel Dawn, do tego towarzyszy mu Admirał i jego dziadek. Moi szpiedzy cały czas ich śledzą, jednak sami go nie uratują... musimy zaatakować teraz albo nigdy, ale potrzebujemy też dobrego planu... to będzie wojna... - wyjaśnił spokojnie 

   Wszyscy popatrzyli na siebie w milczeniu. Musieli to wszystko przemyśleń a płynący czas tego nie ułatwiał. Zoro z Ace nie mogli usiedzieć, więc wstali i krążyli próbując wymyślić jakiś w miarę możliwy plan, cokolwiek, aby tylko coś było.

 - Przestaniecie?!-krzyknął poirytowany Sanji - Chodzenie w kółko nic nie da..

 - Ma rację... - dodał Shanks, po czym znowu zapadła cisza.

 - Chyba mam plan... - oznajmił milczący do tej pory Białobrody

 - Słuchamy... - odparł Shanks

 - Jeżeli płyną trasą tą co zwykle to jest szansa na zasadzkę... część mojej floty jest niedaleko Impel Down, więc jakbyśmy to dobrze rozegrali to możemy go odbić... - wytłumaczył swój plan.

 - Zawsze coś.. - szepnął Roronoa  - Tylko pozostaje jeszcze dotarcie do twojej floty...

 - Więc mamy plan... a plan B? - zapytał niepewnie Usopp.

 - Plan B to totalne zniszczenie Marynarki.... - odparł zdenerwowany Ace

 - Zgadzam się... - odparł Zoro poprawiając katany 

 - W drogę! - krzyknął Edvard i jak na zawołanie wszyscy rozbiegli się do swoich statków. Każdy miał wątpliwości, ale to chyba normalne, ale też każdy miał cel, który za wszelką cenę muszą wypełnić:  URATOWAĆ LUFFY'EGO, KAPITANA ORAZ PRZYSZŁEGO KRÓLA PIRATÓW! 


 Tymczasem...gdzieś (tak po prostu :D )

  - Panie Dragon! - krzyknął zmachany rewolucjonista, wbiegając na balkon

 - Co jest? - zapytał mężczyzna, odwracając się do chłopaka

 - Mamy doniesienia o tym, że statek z niejakim Monkey D, Luffy'm wypłynął w kierunku Impel Down! - krzyknął stając na baczność.

 - Dobrze... - westchnął, czekał na ten moment od chwili usłyszenia wiadomości o pojmaniu jego syna, nawet nie zdawał sobie sprawy że na jego wiecznie pochmurną twarz wpłynął uśmiech - Przygotować się, wypływamy na piętnaście minut! Nawet nie wiesz jaki wielki błąd zrobiłeś Sengoku... oj nie wiesz...


CDN.

================================================================================================================================================================

    Wiecie co ludzie... to zderzenie z samochodem chyba faktycznie mi zaszkodziło :D.... Gomene za tak krótki rozdział, ale przez jednego takiego moja wena chwilowo wyparowała... Na szczęście wraz z nowymi odcinkami OnePiece wróciła! JEJ! 

Do następnego (dobrze wiecie kto <3 ) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top