Rozdział I Początek

- Dobra, oddam ci jedną głowę... - powiedział Zoro - ...ale nie jego! - krzyknął padając na kolana.

- A czyją głowę mam dostać, zamiast jego? - powiedział Kuma, podchodząc do mężczyzny. Ten zamknął na chwile oczy, aby je zaraz otworzyć.

- Moją, oddam ci moją głowę! - krzyknął i wstając, staną przed nieprzytomnym Luffy'm. - Twoją głowę ? - zdziwił się - A co z twoim marzeniem? Nie chcesz już go kontynuować? - zapytał. Twarz Zoro nie wyrażała żadnych uczuć, był pogrążony we własnych myślach i wspomnieniach. Wspominał jak to złożył obietnice Kuinie, że zostanie najlepszym szermierzem na świecie, ale jak ma niby nim zostać, nie potrafiąc uratować swoich przyjaciół? - Moje marzenie jest nic nie warta, jeżeli osiągnę je idąc po trupach moich nakama. - powiedział spokojnie, ciągle patrząc w dół.

- Słomiany Kapelusz dorobił się naprawdę niesamowitej załogi, naprawdę... - westchnął i podszedł do Zoro - Ale niestety, nie przyjmę twojej oferty Roronoa Zoro. Przybyłem tu po twojego kapitana i mam rozkaz przyprowadzić go żywego, nie wiem jak później potoczą się jego losy. - powiedział głosem wypranym z emocji.

Oczy Roronoa powiększyły się do granic możliwości słysząc odpowiedź Kumy. Nie pozwoli mu go zabrać, nie pozwoli... On tyle razy ratował mi wszystkim życie, nawet jeśli był u kresu sił, nigdy się nie poddawał, nie zostawił załogi na pastwę losu... teraz jego kolej aby uratować jego .

- Chyba po moim trupie! - wrzasnął, wyciągając wszystkie katany - Nie Pozwolę ci go zabrać!!

Zoro skoczył na niego, ale Kuma z łatwością uniknął ataku i uderzył go, tak mocno że aż przebił się przez kamień i upadł obok swojego kapitana. Obraz się mu zamazał był zbyt wyczerpany i stracił za dużo krwi, spróbował się podnieść, jeden , drugi raz, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na Luffiego i znów spróbował. Udało się, teraz stał na trzęsących się nogach przed Mugiwarą patrzył wściekłym wzrokiem na przeciwnika.

- Podziwiam twój upór szermierzu, ale to nic ci nie da. - powiedział i w jednej chwili zniknął pojawiając się za nim - Zabieram Monkey D. Luffiego ze sobą. - oznajmił, po czym cisnął pięść całą siłą w brzuch Roronoy.

Zoro nie zdążył zrobić nic, poza szerszym otworzeniem oczy , potem było jedynie uderzenie i ciemność. Uderzył w coś, coś twardego , ale wciąż był przytomny, chodź ostatkiem sił walczył by zachować świadomość, zdołał na chwile otworzyć oczy by zobaczyć jak Kuma podnosi nieprzytomnego Mugiware z ziemi i powolnym krokiem oddala się. Krzyknął, ale z jego gardła wydobył się tylko cichy jęk, by następnie stracić całkowicie świadomość.

Baza Marynarki

Sengoku siedział spokojnie przy swoim biurku, gdy do jego gabinetu wbiegł zdyszany marynarz

-P-panie a-admirale! - krzyknął zdyszany - Złapaliśmy go! -Kogo?- zapytał zdziwiony admirał - Dostaliśmy wiadomość od jednego z Shichibukai, Bartholomew Kumy wiadomość, że zdołał pojmać jednego ze najbardziej poszukiwanych piratów! - powiedział już ze spokojnym oddechem - Mamy Monkey D. Luffiego ! - dopowiedział po chwili.

CDN.

==========================================================================================================================================================================

No siemka ludziska tu macie I rozdział mojej własnej wersji OnePiece. Gome ne że tak krótko ale że są jest dużo roboty, ale mam nadzieje że się spodoba i że oczywiście napiszecie swoją opinie, albo waszą wersję, jak powinien skończyć się ten odcinek :D.

Wasza GuSia :*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top