Rozdział 11
Wszedł do sypialni. Izabella siedziała posłaniu wśród poduszek obok kominka. Z zawziętością szkicowała coś rysikiem na pergaminie. Na kilku z nich rozrzuconych dookoła niej, zobaczył doskonale odwzorowane z natury kwiaty i zwierzęta. Ta dziewczyna niemal codziennie zaskakiwała go czymś nowym, a on zastanawiał się, ile jeszcze ukrywa niezwykłych talentów. Jej całą postać oświetlał blask bijący z kominka. Uśmiechnął się do siebie. Jego niechciana żona była piękna, a on nie mógł nacieszyć wzroku jej widokiem.
Podszedł bliżej po drodze, ściągając buty. Zaintrygowana hałasem spojrzała na niego. Wziął jabłko z misy stojącej na stole i wyciągnął się wygodnie na miękkich skórach obok Izabelli. Jedną z wielkich poduch podłożył sobie pod plecy, opierając się o masywną nogę drewnianego stołu.
— Trafiliście jakiś ślad? — zapytała, wiedząc, że jej mąż wciąż poszukuje Byrnea.
— Niestety nie, ale nie martw się pani w zamku jesteś bezpieczna.
— Tym się nie martwię. Bardziej mnie zastanawia, skąd on wiedział, gdzie ty będziesz panie.
— Zabrałem cię w moje ulubione miejsce polowań. On też je zna. Wiedział, że prędzej czy później się tam pojawię. Tylko dziwnym zarządzeniem losu, stało się to co się stało. — Starał się zachować beztroski ton rozmowy, odgryzając spory kęs jabłka.
— Jak myślisz, gdzie on teraz może być? — Izabella oderwała na chwilę wzrok od pergaminu, na którym rysowała kolejny owoc granatu uczepiony zgrabnej gałązki i spojrzała na męża.
— Kiedyś słyszałem, że ma jakieś resztki majątku w Irlandii.
— Myślisz, że tam się udał?
— Jeśli nie mogę znaleźć go w swoim hrabstwie ani w okolicznych, to jest taka możliwość, ale proszę nie zawracaj sobie już nim głowy.
Izabella uśmiechnęła się i wróciła do wykańczania rysunku. Tempery, które zamówiła, przybyły razem z pędzlami, ptasimi piórami, inkaustem, złotą farbą, rysikami i kolejną partią pergaminów z Londynu. Była podekscytowana, bo nie mogła się doczekać, kiedy te małe będące jeszcze na pergaminach rysunki będzie mogła przenieść na ściany holu. Ian lubił patrzeć jak Izabella z lekka przygryza wargę, kiedy jest czymś mocno zaabsorbowana. Było w tym coś bardzo zmysłowego.
Obserwował ją z niemałą przyjemnością. Siedziała tuż obok ubrana w długą koszulę uszytą z delikatnego płótna, na którą miała zarzuconą kamizelę z cieniutko wyprawionej skóry, wykończonej wyłogami z króliczego futra.
Włosy miała zebrane z tyłu głowy i upięte na kształt grubego węzła, ale wiedział doskonale, że wystarczy wyciągnąć jedną spinkę, by rozsypały się błyszczącą aureolą dookoła jej głowy.
— Czy zrobiłam coś złego, że mi się tak przeglądasz?
— Nie, nic złego nie zrobiłaś. Podziwiam twoje piękno moja pani.
Kobieta, która kilka dni temu uratowała mu życie, teraz wyglądała jak drobna krucha istota, którą tak bardzo chciał chronić. Spojrzała na niego rumieniąc się pod wpływem kompletu. Nigdy nie uważała się za piękną. Zawsze myślała o sobie jako o znośnie ładnej. Sięgnęła po drewniane pudełko i ułożyła w nim rysiki, a rysunki starannie ułożyła na stosik i podała je Ianowi.
— Odłóż je na stół, proszę — lekko zmrużyła ciemne oczy. Zrobił to o co go poprosiła.
— Czyli ty czegoś chcesz, mój panie.
Uczynił jakiś nieokreślony ruch ręką, w której trzymał nadgryzione jabłko.
— Baronowie przyjadą na naradę. Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła — odgryzł kolejny kawałek jabłka.
— To chyba nie jest najlepszy pomysł — wzięła kawałek wilgotnego płótna i starannie zaczęła nim wycierać opuszki palców, zerkając na niego.
— Kobieto, jak ty lubisz mi się sprzeciwiać — wymruczał, a jego głos nabrał niezwykłej głębokiej barwy, którą uwielbiała.
— Nie sprzeciwiam ci się. Chcę tylko ci powiedzieć, że kobieta obecna na naradzie, na której omawia się sprawy ważne dla króla, to nie jest najlepszy pomysł.
Przez dłuższą chwilę przypatrywał się jej ze zmarszczonymi brwiami, ale uśmiechał się tak, jak tylko on to potrafił. Samymi tylko kącikami ust.
— Muszę przyznać ci rację moja pani — odezwał się po chwili namysłu, wrzucając ogryzek do kominka. Resztka owocu cicho syknęła jak wąż i zaczęła płonąć.
— Słyszałam plotki z królewskiego dworu.
— Hmm... — mruknął, splatając ręce za głową.
— Mówią, że musiałeś ożenić się z małą kudłatą Kastylijką.
— Fakt — pokiwał z powagą głową. — I kompletnie nie mam pojęcia, jak do tego doszło — zabawnie przewrócił oczyma.
— Ian! — udała oburzenie i szturchnęła go w udo, się śmiejąc.
Rozumiała, że po trosze jej mąż chce ją wystawić na pokaz, by zaspokoić swą męską dumę i pochwalić się nią, a ona nie chciała mu tego odmawiać.
— Pozwól, że sprawię ci przyjemność, przygotuję ucztę dla twoich gości i jeśli zechcesz, pojawię się na niej. Czy takie rozwiązanie zadowoli cię mój panie?
— Jest idealne — skinął głową z uznaniem.
Patrząc na Iana podziwiała jego czarne gęste włosy i złoto-zielone oczy, które w blasku ognia wyglądały teraz, jak niemal kryształowe, a jego szerokie ramiona zachęcały do wtulenia się w nie.
Leżał obok w samej koszuli, która przykleiła się do wciąż wilgotnej po kąpieli skóry i nogawicach, a z nonszalancko założonymi ramionami za głowę wyglądał tak bardzo pociągająco, że zapragnęła jego dotyku i pocałunków.
— Czy teraz ty panie sprawisz mi małą przyjemność? — zapytała przechylając głowę lekko na bok.
Zapewne chciała poprosić o jakąś drobną błyskotkę albo nową suknię, ale natychmiast pożałował swoich myśli, patrząc z zaskoczeniem jak Izabella unosi się na kolanach, przerzuca udo przez jego uda i lekko opada na jego biodra.
Leniwym ruchem zdjęła kamizelę i wyjęła spinki z włosów. Połyskująca od ognia złocista fala okryła jej plecy.
Przez kilka krótkich sekund poczuł złość na samego siebie, bo pomyślał o Izabelli jak o wyrachowanej kobiecie, a ona nigdy nie poprosiła go o nic dla siebie, więc dlaczego myślał, że może być taka sama jak Anna? Izabella nie chciała klejnotów ani kosztownych materiałów na suknie. Patrzyła na niego pociemniałymi z pożądania oczyma, a on zrozumiał, że w tej chwili ona pragnie tylko jego.
— To taką przyjemność miałaś pani na myśli — patrzył, jak sięga do tasiemek podtrzymujących koszulę na jej ramionach.
Z nieukrywanym zachwytem patrzył jak ta zsuwa się i opada, odsłaniając jej duże piersi, zgrabną linię talii i bioder, które były wspaniale zaokrąglone. Jej skóra połyskiwała matowym złotem i pachniała cudownym, ciepłym, kobiecym zapachem.
— A o czym ty pomyślałeś? — Pochyliła się lekko w jego stronę, palcami przesunęła po linii szczęki ukrytej pod krótko przyciętą brodą.
— To już nieważne.
Na chwilę zamknęła oczy, czując dotyk jego silnych rąk, kiedy ujął jej twarz i pocałował. Jego oddech pachniał jabłkiem.
Z sekundy na sekundę ich pocałunek stawał się coraz głębszy i mocniejszy.
Izabella nie mogła się powstrzymać by nie wysunąć języka w jego usta. Zamruczał a jego dłonie zsunęły się na jej talię w długiej powłóczystej pieszczocie. Lekko pociągając nogi sprawił, że mogła oprzeć się biodrami o jego uda.
Ian zanurzył palce w jej włosy. Nawinął ich grube pasmo na swoją dłoń i delikatnie odciągnął jej głowę. Spojrzała na niego zaskoczona tą odważną pieszczotą, łapiąc oddech rozchylonymi ustami i widząc w jego oczach dzikie pragnienie.
Szyja Izabelli zamieniła się w ponętny łuk proszący o pocałunki. Czubkami palców przesunął po delikatnej skórze, by za chwilę przylgnąć do niej czule wargami. Czuł, jak jej skóra delikatnie wibruje od cichego pomruku zadowolenia wydobywającego się z jej gardła. Cieszyła go świadomość, że sprawia jej przyjemność dotykiem i pocałunkami. Wypuścił pasma włosów spomiedzy palców, a całe ciało przesunął pod Izabellę, by móc całować jej piersi.
Oparła dłonie tuż przy jego głowie i patrzyła, jak niemal łapczywie je pieści i liże. Nie chciała stracić ani sekundy z tego podniecającego widoku. Widziała jego palce wędrujące po skórze i w dolinie pomiędzy piersiami, a kiedy znikły jej z oczu poczuła je na ramionach i plecach.
Ian chwycił ją delikatnie za pośladki i kołysał na swoich biodrach. Miała wrażenie, że jej ciało staje w ogniu. Nie miała pojęcia, na czym się skupić. Czy na pocałunkach, którymi Ian wciąż obsypywał jej piersi, czy na tej słodkiej przyjemności rodzącej się pomiędzy jej udami?
Zapragnęła go znów pocałować. Przesunęła palcami po jego zeszpeconym policzku, a on spojrzał na nią swoimi lwimi oczyma. Przycisnęła wargi do jego ust i pocałowała mocno i namiętnie.
Nigdy by nie pomyślała, że kiedyś zapragnie tak mocno innego mężczyznę, bardziej niż tego, którego tak dawno temu kochała. Tak, to było dawno temu, a czas i mężczyzna leżący pod nią zamazywał wspomnienia tamtego nieśmiałego dotyku, szeptów i pocałunków.
Ian oddał jej pocałunek i obrócił ją tak, że teraz ona leżała na miękkich skórach, a on górował nad nią. Patrzyła spod na wpół przymkniętych powiek jak jej mąż z cichym pomrukiem ściąga do połowy ud nogawice i podciąga koszulę.
Izabella ze zmysłowym uśmiechem uniosła zapraszająco biodra, a on bez wahania wypełnił ją sobą.
— Jesteś pełna ognia, moja słodka — jęknął.
— Obiecuje cię nie poparzyć — wyszeptała, wsuwając dłonie pod koszulę i czując, jak mocno bije jego serce.
Ian pochylił się nad nią, całując ją zapalczywie i władczo, a każdy z jego ruchów był bardziej podniecający niż poprzedni. Miała wrażenie, że jej skóra płonie, kiedy wyciskał gorące pocałunki na jej skroniach, powiekach, policzkach i ustach, a ona pragnęła, żeby nie przestawał tego robić. Była zdumiona, z jaką łatwością odgadywał jej pragnienia.
Krew w nim wrzała od nawet najlżejszego dotyku jej palców. Znów zatracił się w tej kobiecie, mając wrażenie, że pragnienie, które go teraz ogarniało, przekraczało wszystko, co do tej pory czuł. Świadomość tego, że do niej należy, sprawiała mu ogromną przyjemność. Izabella patrzyła na niego z niemal namacalnym pożądaniem. Nie wychodząc z niej, zdjął z siebie koszulę, odrzucił na bok i przylgnął mocno do Izabelli, pragnąc ją czuć każdą częścią swojego ciała.
Objęła jego twarz dłońmi a udami jego biodra, jakby bała się, że wyślizgnie się i zniknie. Wtuliła się w niego, upajając się jego ciepłem i siłą.
Ich oddechy i ciche jęki mieszały się w szalonym pożądaniu. Czuł jak cialo Izabelli napięło się i zadrżało.
— Ian! — krzyknęła cicho.
Zamknął jej usta pocałunkiem oddychajac jej oddechem czując satysfakcje z tego, że sprawił jej przyjemność. Kilka sekund później i jego ciało napięło się z rozkoszy, a on z cichym okrzykiem wtulił twarz w szyję Izabelli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top