10
Pov Ivy
- Co ty tu robisz? - pytam się ogromnie zdziwiona na widok Ethana. Nie informowałam go, że źle się poczułam. A poza tym lepiej żeby go tu nie było jak znowu przyjdzie ten wariat. On się robi coraz to bardziej agresywny i mógłby go nawet zastrzelić.
- Nie było cię w szkole i nie odebrałaś ode mnie żadnego połączenia ani nie odpisałaś na ani jednego smsa, przestraszyłem się, że coś ci się stało - wpuszcza go do środka. Lepiej żeby nie rzucał się w oczy. - Nie obraź się, ale nie wyglądasz zbyt dobrze.
Jakbym sama o tym nie wiedziała.
- Wczoraj trochę źle się poczułam i zdecydowałam, że jeden dzień sobie odpocznę - nie mam zamiaru wspominać mu o tym moim omdleniu, bo jeszcze też kazałby mi pójść do lekarza.
- Mogłaś mnie o tym uprzedzić. Przyszedłbym i posiedział z tobą. Jakbyś chciała to bym się tobą zaopiekował - idziemy razem do salonu.
- Wolę być samowystarczalna - właśnie w tym Harry popełnia największy błąd. Gdyby mnie do niczego nie zmuszał i w jakiś normalny sposób do mnie zagadał to na pewno nie skreśliłabym go na samym wstępie. Jednak teraz jest już za późno, Harry Styles dla mnie nie istnieje.
- Wiem i to mi się w tobie podoba. Świetnie poradziłaś sobie z tym idiotą, który groził ci pistoletem. Każdy inny na twoim miejscu byłby przerażony.
- I byłam, ale nie chciałam mu tego pokazać. Nie rozmawiajmy o nic. Szkoda czasu.
Przez ponad godzinę jeszcze rozmawialiśmy z Ethan'em. Ani trochę nie żałuję, że się z nim związałam, on naprawdę doskonale do mnie pasuje. Lepiej trafić to nie mogłam.
- Ivy! - do moich uszu dociera podniesiony głos. Odwracam się i widzę wkurzonego Harry'ego. Cholera, znowu zapomniałam zamknąć drzwi. - Co on tu robi? - oczy aż mu ciemnieją ze złości.
- To ja chciałbym wiedzieć co ty tu znowu robisz? Miałeś nie nachodzić Ivy - komunikuje Ethan podnosząc się do pozycji stojącej.
Wykazuje się on zbyt wielką jak i trzeba to przyznać głupią odwagą.
- Tak się składa, że to ja powiedziałem Ivy żeby się już z tobą nie spotkała. Czyżbyś znowu nie zastosowała się do mojego polecania? - to pytanie akurat kieruję do mnie. Wzork Ethana także zostaje skierowany na mnie, bo jak głupia zepewniałam go, że rozwiązałam już sprawę z Stylesem.
- Nie, bo nie masz żadnych praw żeby mi rozkazywać. Nikt nie ma - wiem, że powinnam ugryźć się teraz w język, ale nie potrafię siedzieć cicho.
Harry zbliża się niebezpiecznie blisko mnie. Ethan jest nie ma zamiaru stać bezczynnie i to on podchodzi do Harry'ego i z całej siły uderza go. Na Stylesie to jednak nie robi żadnego wrażenia. A nawet widać, że cieszy go iż to Ethan zrobił pierwszy ruch.
Dopada więc do blondyna i sam zaczyna go okładać pięściami. Jestem w takim szoku, że nie mogę się ruszyć.
Wiem, że trzeba coś zrobić, ale nie mam pojęcia co.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to następny dostaniecie jeszcze dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top