#9

// Megatron //

GDZIE JEST MOJA MAŁA BLUESTAR !
TEN CHOLERNY MEDYK MIAŁ JEJ PILNOWAĆ !
ZEDRĘ Z TEGO SKURWYSYNA LAKIER ! KURWICY PRZEZ NIEGO DOSTANĘ ! PIERDOLONY LALUŚ !
KAŻDA RYSKA TO KURWA, NORMALNIE RDZA NA BAGAŻNIKU !
DZIĘKI CI SOUNDWAVE, ŻE TY WIERNY JESTEŚ, TAK JAK MOJA ŻONA !
ZAJEBIE JAK INSEKTICONA !

Zdenerwowany chodziłem po mostku z lewej na prawo i spowrotem. Myśląc gdzie jest moja córeczka. Czekałem też na tego skurwiałego medyka. Flesh siedziała na tronie i patrzyła na mnie.

- Spokojnie kochanie, wydepczesz zaraz dziurę w podłodze.- powiedziała Flesh.

- Jestem spokojny, iskierko.- powiedziałem w miarę spokojnie.

- Nie zapominaj ukochany, że KnockOut jest jedynym medykiem na statku.- mruknęła poprawiając się na tronie.

- KNOCKOUT NA MOSTEK W PODSKOKACH !- ryknąłem do komunikatora, aż jeden z Vehiconów się przywrócił.

- Steve, nic ci nie jest ?- zapytała Flesh Vehicona.

- Nie pani.- ukłonił się i wrócił na miejsce pracy.

Na mostek wszedł medyk. Jak zawsze wypolerowany.

- Pani.- uklęknął przed tronem.- Lordzie.

- KnockOut, gdzie byłeś ?- zapytałem z udawanym spokojem.

- Najpierw z Breakdown'em na patrolu, by znaleść jakie ślady BlueStar,a przed chwilą skończyłem operować jednego z Vehiconów.- powiedził klęcząc przede mną i Flesh.

- MIAŁEŚ JEJ PILNOWAĆ KNOCKOUT !-rykłem wściekły.- PEWNIE AUTOŚCIERWA JĄ ZABRAŁY DO SIEBIE !

- Lordzie, robię co w mojej mocy, by ją znaleść.- czyżby medykowi zależało na mojej Blue.- Byłem w miejscu gdzie, się udała, znalazłem jedynie ślady Blue.

- Wiem, że pocałowałeś moją córkę.- KnockOut zbladł.- Skrzywdz ją, a pożałujesz.

-Panie ja, nie wiem czy nawet by z tego coś wyszło.- powiedził smutny.

-Dlaczego tak twierdzisz ?- mruknąłem.

- Ona woli tego żółtego Autobota, Sunstreaker'a.- prychnął na to imię.

-Sunstreaker, bliźniak Sideswipe'a, syn Light i Hunter'a.- wymruczałem niezadowolony.- Wybitni i młodzi wojownicy.

- Wiem o tym, panie.- powiedział smutnym głosem.

- Szukaj dalej, KnockOut.-warknąłem.

- Yes My Lord.- wyszedł z pomieszczenia.

Flesh zeszła z tronu bym usiadł, a po chwili usiadła mi na kolanach.

// Ashley //

Obudziłam się, bo chłopcy hałasowali. Albo się kłucili, bo Sides zabrał marudzie szkicownik lub zapomnieli, że jestem jeszcze ja w pokoju. Zerwałm się z łóżka i odsłoniłam kotarę.

- Czego kurwa prujecie te mordy ?!- rykłam na nich, aż się skulili.- Jest szósta, miałam zamiar spać do ósmej, a wy prujecie się jak pojebani !

- Emm..... Ash ?- powiedział Sides i się zarumienił ?

- Czego ?!- warczę.

- Zsunął ci się rękaw i widać ci ramiączko od stanika.- powiedział i się odwrócił.

-Zawstydzam was i dobrze, teraz już wiecie jak ja się czuję jak mnie podglądacie.- zasunęłm zasłonkę i zaczęłm się przebierać.

- Zadziorna lubię takie.- mruknął Sides, ale pochwili oberwał od brata.

- Masz za krótkie nogi, na tak wysokie progi.-powiedział Sunstreaker.- To córka Megawiadra.

Ubrana, odsłoniłam zasłonkę, podeszłam do bliźniaków i obu dałam z solidnego liscia.

-Nie nazywajcie tak mojego tatę !- krzyknęłam i poprawiłam uderzenie z liścia.

Wyszłam z ich spokoju i pokierowałam się na stołowkę. Wziełam sobie naleśniki z jabłkami i herbatę. Po kilku minutach przyszli bliźniaki z odciśniętymi na lewych policzkach moją dłoń. Jazz spadł, aż z siedzenia. Ci zaczeli się im tłumaczyć, dlaczego mają takie policzki. Śmiać mi się chciało, kiedy Siostry Arcee poprawiły po mnie liścia. Powiedziły w stylu: "Typowy mech, myśli o jednym i na dodatek podgląda płeć piekną, wstydzcie się zboczeńcy". Nie wytrzymałm rykłam śmiechem, a ze mną Dino, Cross i Drift oraz lekko się zaśmiał Optimus. A bliźniaki czerwony i ze wstydu, ale jeden mi się przyglądał ze smutną i przepraszającą miną. Tak wielki, nienawidzący ludzi Sunstreaker, patrzy na mnie smutno i przepraszająco. Najpierw obraża mojego tatusia, a teraz przeprasza i to wzrokiem, zamiast podejść i to zrobić osobiście. Kpina na wielką skalę ! Jak on śmie. Głupia jestem, że się w nim kocham. On jest nieczuły,oziębły i ma iskrę z lodu, bądź kamienia.

~ShadowWolfLuna

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top