#4
- Kto co to zrobił, insekcie ?- zapytał po czasie odkąd ruszyliśmy.
-...- nie odpowiedziałam mu, tylko patrzyłam na drogę za oknem.
- Odpowiedz w końcu, insekcie.- warknął.
- Jak ci nudno to włącz sobie radio.- zamieniam chusteczkę na nową.- I. Daj. Mnie. Spokój. Do. Cholery.
*10 min później *
- Wysiadaj insekcie jesteśmy na miejscu.- wy warczał.
Wysiadłam z auta i specjalnie trzasnęłam drzwiami. Usłyszałam jak zasyczał tak samo było, kiedy zatrzasłam bagażnik. Zabrałam walizkę i torbę, wiedziałam, że dla bezpieczeństwa mam pokój naprzeciwko mojego strażnika i jego miłego brata.
Weszłam do pokoju. Nawet przytulnie.
Od razu po zostawieniu walizki i torby weszłam do łazienki i z apteczki wyciągałam przybory do odkażania ran. Po zabiegu nakleiłam plaster, który wspomoże zrośnięci się, ale policzek nadal spuchnięty i boli jak cholera. Ktoś puka do drzwi, przepraszam napierdala w nie jak oszalały.
- Proszę !-krzyczę.
- Ash nie byłaś na kolacji więc przyniosłem ci coś.- powiedział Sideswipe i odłożył tacę na stolik.
- Dzięki Sides, nie musiałeś.- odwróciłam się w jego stronę.
- Primusie kto ci to zrobił.- podszedł i dotknął mojego spuchniętego policzka, na co syknęłam. - Powinien to zobaczyć Ratchet.
- Nic mi nie będzie.- ściągałam z policzka jego dłoń, podniosłam kawałek koszulki.
- Przechodzę większe problemy niż to.
- Proszę daj sobie pomóc, Ash.- powiedział, patrząc na ogromnego siniaka.
- Proszę idź już, Sides.- szepłam smutno w jego stronę.
- Dobranoc, Ash....- wyszedł z pokoju, a ja zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać.
- Jestem niechcianą i bezużyteczną dziewczyną, która by nawet jak by się zabiła, nikt by nie zwrócił na nią uwagi, że jej nie ma.- powiedziałam do siebie.
Po godzinie użalania się nad sobą umyłam się, zjadłam kolację i zaczęłam odrabiać lekcje. Gdy skończyłam była 22.30, więc spakowałam się i położyłam spać.
*Sen*
Jestem na nielegalnych wyścigach. Kocham ten dźwięk, tę adrenalinę. Siedzę w swoim kochanym czerwonym Ferrari Italia (ono jest unikalne, bo ma czarny pasek na masce) na końcu obok czerwonego Astona Martina.
3....2.....1...... Start !
Wszyscy ruszyli, lecz ja i Aston jechaliśmy na tyle, pochwali, gdy zrobiło się miejsce wystartowałam wyprzedzając czerwone auto. 35 miejsce........33........28..........25....... 22........19.........14........11........9 miejsce.
Aston mnie dogonił i zaczęliśmy „walczyć" o miejsce 5, ale udało mi się na nie dostać.
Czerwony samochód się nie poddawał i wyprzedził mnie na miejsce 2. Widziałam już metę. Zwolniłam lekko, ale zaraz przyśpieszyłam i........
- Czerwone Ferrari wygrywa wyścig !- krzykną organizator.
Wychodzę z auta i odbieram nagrodę, sporą, bo 24 tys.dolców w gotówce.
- Jechałaś wspaniale, dziewczyno.- odezwał się głos za mną.
-Dziękuję ty również.- odwróciłam się w stronę właściciela głosu.- Mów mi Shadow,
KnockOut.
- Skąd wiesz jak się nazywam ?- zapytał przeczesując dłonią swoje czerwone włosy z czarnym pasemkiem.
- Masz na naszywce.- postukałam w nią palcem.- A KO to skrót od KnockOut.
- No dobrze Shadow.-uśmiechnął się.- Masz piękne oczy, niebieskie z domieszką czerwieni.
- Dziękuję, twoje też są piękne, takie czerwone, bo nie spotykane, Decepticonie.- ostatnie wyszeptałam mu do ucha.
-Skąd wiesz kim jestem ?- spojrzał na mnie przenikliwie.
- Zhakowałam bazę danych NEST i znalazłam folder o Decepticonach.- uśmiecham się do niego, a on to odwzajemnia.- Musimy się pożegnać KO, do zobaczenia.
Wsiadłam do auta i dojechałam z piskiem opon.
* Koniec Snu *
Obudziłam się, zapaliłam światło i spojrzałam na kalendarz, a potem na zegarek. 0.30. O nie ! Dzisiaj nocne pokazy akrobatyczne i to za godzinę ! Jak najciszej zaczęłam szukać w walizce stroju akrobartcznego. Napisałam szybko smsa do mojego kolegi, by przyjechał po mnie, dość blisko bazy, ale i daleko, by go nie zauważyli. Na strój założyłam niebieskie dresowe i bluzę z kapturem. Włożyłam szybciutko buty sportowe, na ramię małą torbę sportową i nie zapominając o telefonie, wyszłam z pokoju. Zamknęłam go cicho na klucz i ruszyłam cichaczem w stronę wyjścia. Zdziwiłam się, że żołnierze mnie nie widzą. Wyszłam z bazy niezauważona i po 3 minutach odnalazłam Marco w swoim Mercedesie (nienawidzę tej marki samochodu Mercesedes).
- Cześć Marco.- pocałowałam go w policzek.
- Witam moją kochaną "Nadzieję".- za jakie grzechy mam na drugie Hope.
- A ja ?-kontroliki ww wnętrzu pojazdy zamrugały.
- Pamiętam o tobie, Dusty.- przejechałam dłonią po desce rozdzielczej, a samochód zadrżał.
- Nie rozpieszczaj go tak, Ashley.- udał obrażonego.
- Zawieziesz mnie na pokazy akrobatyczne ?- mina zbitego psa.
- Dla ciebie zawsze, Ash.- spojrzał na mnie, a po chwili na policzek.- Nie możesz ich podać na psy, albo poszczuć ich Dusty'm ?
- Nic to nie da, mają w garści policję w tamtych stronach, a jakby Dust się ujawnił to, by go zaraz złapali.- powiedziałam smutno i pogładziłam kierownicę.
- Za 20 minut zaczynają się pokazy, jedź.
- Spokojnie, daj 15 minut i jesteśmy.- powiedział Marco.
- Wystarcz 10 minut.- mruknął Dusty i ruszył w stronę hali.
// Sunstreaker //
Cholera jak mnie przez tego insekta tył boli, najlepiej pierdolnąć z całej pety bagażnikiem, nie wspomnę o drzwiach.
Ledwo wziąłem prysznic i przebrałem się w żółtą koszulkę i spodnie dresowe podchodzące pod złoty kolor. Chodzę normalnie jak połamany, położyłem się na łóżku i jak zawsze szkicuję sobie. Do pokoju wpada Sides.
- Czemu jej nie zaprowadziłeś do Ratchet'a ?- pyta z wyrzutem.
- Najpierw to ja muszę wyzdrowieć.- mruknąłem.
- Co się stało ?- zapytał patrząc sięna mnie.
-Sam byś nie miał teraz siły, trzasnęła drzwiami i potem jeszcze z całej siły bagażnikiem.- mówię do niego nadal szkicując.
- Współczuję, mi kiedyś Lennox trzasną, trochę bolało.- powiedział, wchodząc do łazienki.
Przewróciłem optykami i wróciłem do rysowania. Po 15 minutach wyszedł w czerwonych spodniach dresowych i jaśniejszej czerwonej koszulce.
Na korytarzu po jakimś czasie było słychać szczęk zamykania pokoju na klucz. Sides lekko uchylił drzwi i spojrzał. Po chwilce zamknął je.
- Podopieczna ci ucieka.- powiedział.
- Ja to ucieka ?-warknąłem.
-Normalnie miała torbę i była ubrana w niebieski dres.- spojrzał w dat-pad.
Podeszłem do drzwi i je uchyliłem. Ma rację wymyka się.
- Ubieraj się i idziemy za nią.- warknąłem ubierając bluzę na koszulkę, skarpetki i buty.
- Już narwanicu....- wymruczał, ale też się ubrał.- Kogo jeszcze bierzemy ?
- Możemy Cross'a, Jazz'a i....- myślę kogo by zabrać.
- Hide'a.- przytaknąłem, a on wybiegł po cichu po nich.
Pogasiłem światło w pokoju i go zamknołem na klucz, który wrzuciłem do kieszeni w spodniach. Pojawiłem się w hangarze, gdzie już czekali. Za pozwoleniem Optimusa wyjechaliśmy swoimi alt-mode'ami. Zobaczyłem insekta, wsiadającego do czarnego samochodu. Po 5 minutach ruszył, a my w odstępie pojechaliśmy za nimi. Dojechaliśmy do hali sportowej. Zaparkowaliśmy tak, by nas nie zobaczyła.
Wysiadła z auta wraz z jakimś chłopakiem.
Poczułem jakieś dziwne uczucie w iskrze.
Weszliśmy do tej hali. Na holu było sporo osób. Sides pokazał mi, gdzie jest insekt.
- Na scenę są proszeni Ashley Moon i Alex West wraz z drużyną !- rozbrzmiał głos w głośniku.
Zaprosili nas na widownię, z chłopakami usiedliśmy blisko pola scenicznego. Patrzyłem na insekty z obrzydzeniem.
Światła zgasły i została podświetlona scena.
Wraz z chłopakami byliśmy, zdziwieni jak ludzkie ciało może być giętkie. Występ był fenomenalny, ale jej jutro nie ominie ochrzan, jak na nią doniosę Lennox'owi.
- A teraz Marco Divoni oraz Ashley Moon zaśpiewają dla nas ! - powiedział organizator. (Media)
Gdy skończyli śpiewać, ukłonili się i zeszli za sceny. Powiedziałem do chłopaków, że wracamy do bazy, by nie było podejrzeń.
Wszyscy wyszliśmy z budynku, wsiedliśmy do swoich pojazdów i wróciłyśmy do bazy.
Była godzina 2.15 w nocy, gdy wszedłem wraz z bratem do pokoju. Zdjąłem buty wraz ze skarpetkami i bluzę. Od razu położyłem się spać. Jeszcze zanim zasnąłem usłyszałem jak Ash wraca do pokoju.
// Ashley //
Podczas występu widziałam Autoboty. Po występie Dusty odwiózł mnie tam, gdzie wcześniej stanął. Pożegnałam się z nim, przytuleniem jego holoformy. Nie zauważona weszłam na teren bazy i wróciłam do pokoju, otwierając cicho go kluczem. Odłożyłam torbę z rzeczami na fotel, telefon na płytkę ładującą przy łóżku, wzięłam jeszcze prysznic i zmieniłam opatrunek na policzku. Zrobił się siny, nadal spuchnięty i bolący, bok tak samo, ale nie miałam złamanego ani jednego żebra. Położyłam się spać.
~ShadowWolfLuna
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top