#3
Umarłam ? Czy jestem już w niebie ? Nie jestem, bo jakie kurwa niebo pachnie szpitalem ?! Zaczęłam otwierać oczy, oślepił mnie blask światła.
- Nareszcie się obudziłaś.- powiedział ktoś.
- Gdzie ja jestem...- mruczę pod nosem.
- Oddział medyczny wojskowej drużyny NEST...- powiedział zabierając mi sprzed oczu latarkę.
- Ashley...- powiedział inny głos.
- Wujek Lennox...- przytuliłam go, gdy podszedł do łóżka.
- Dlaczego chciałaś się zabić ?- spytał mnie.
- Mam dość tej rodziny.- załkałam.- Proszę wujku przygarnij mnie, jestem grzeczną dziewczyną.
- No dobrze Ash, co ci się stało w policzek ?
- dotknął rany na policzku, a ja zasyczałam wściekle.- On ci to zrobił ?
-...- nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na robota o żółto-zielonym lakierze.-Mogę już stąd wyjść ?
- Tak możesz.- posłał mi uśmiech, a wujek się zdziwił.
- Dobrze chodź Ironhide powinien nas zawieść, a jak nie to ktoś inny nas zawiezie.
- powiedział pomagając mi iść.- Ale nie obiecuję że będę mógł z tobą jechać.
- Dobrze wujaszku.- przytuliłam go mocno.
Powoli doszliśmy do hangaru gdzie było pełno aut sportowych, jeden tir, jeden samochód wojskowy i trzy motory. Do nas podszedł wysoki mężczyzna o granatowych włosach i czerwonej koszuli oraz jaskrawo niebieskich oczach.
- Witaj Ashley, nazywam się Optimus Prime i jestem przywódcą Autobotów.- przywitał się z uprzejmym uśmiechem.
- Ashley Whit... Moon- powiedziałam nazwisko mojej prawdziwej mamy.
- Czy czy znasz może Mię Moon ?- zapytał Optimus.
- Tak a dlaczego pan pyta ?- zaciekawiłam się.
- Bo rok temu Decepticony ją porwały i ślad po niej zaginął, przykro mi...- przytuliłam wujka.
Weszliśmy dalej do hangaru, każdy autobot się mi przedstawił i trochę po opowiadał o sobie. Polubiłam Ironhide'a, Jazz'a, Bumblebee, Sideswipe'a, Ratchet'a, Crosshairs'a, Hound'a i Drift'a. Chciałam podejść do blondyna opierającego się o żółte Lamborghini, ale Sides mi odradził.
- ZAPOMNIAŁAM !!!- krzyknęłam i złapałam się za głowę.- O nie....
- O czym ?- zapytał Hide.
- Jutro jest poniedziałek, a ja nie mam wypranego mundurka i odrobionych lekcji.
- mam załamanie, a 3 pasemka we włosach zmieniły kolor na czarno (Wspominałam, że jestem uzdolniona "magicznie" nie? To teraz wiecie).- Francuski, hiszpański, matematyka, chemia i fizyka na jutro.
- Hiszpański ?- zapytał Cross, a ja przytaknęłam.
- Francuski ?- tym razem Hot Rod, pokiwałam na tak.
- Moje ulubione przedmioty, mam z nich piątki i szóstki, ale ich to nie obchodzi.
- warczę.
- Ash mogę się coś spytać z czystej ciekawości ?- spytał się.
- Już to zrobiłeś, ale możesz zadać pytanie.-powiedziałam.
- Skąd znasz majora Lennox'a ?- zapytał Sideswipe.
* Wspomnienie *
8-letnia dziewczynka błonka się po polanie, nie daleko pola szkoleniowego dla żołnierzy. Idąc sobie dróżką i zbierając kwiatki, natrafia na kilku żołnierzy. Nie wie jak się zachować, więc spokojnie dalej zbiera kwiatki. Do dziewczynki podszedł jeden z nich.
- Cześć, jak ci na imię ?- ukucną przed nią.
- Ashley White.- odpowiada cichutko.
- Ładne imię, ja mam na imie Wiliam Lennox.- powiedział z uśmiechem.
- Pan też ma ładne imię.- uśmiechła się i trzy pasemka we włosach zmieniły kolor na zielony.- Pomoże mi pan znaleźć moją adopcyjną mamę ?
- Adopcyjną ?-zapytał.
- Tak, ma na imie Brooke White.- powiedziała smutno.
- A pamiętasz swoją prawdziwą mamę ?- spytał.
- Wiem tylko, że miała na imię Mia, miała niebieskie oczy i brązowe włosy z lekkim rudawym połyskiem, śni mi się to czasem, ale nigdy jej nie widziałam.- szepnęła.
- Pomogę ci znaleźć rodziców, ale musisz iść ze mną.- dziewczynka tylko pokiwała główką.
Wiliam podniósł się, a Ashley złapała go za rękę. Podeszli do reszty żołnierzy i Lennox im wszystko wyjaśnił. Będąc w bazie mężczyzna nakazał poszukania w bazie danych jakiegoś kontaktu z rodzicami małej rudowłosej dziewczynki. Sam zaczął w swoim biurze szukać osoby o imieniu Mia. Po godzinie znalazła teczkę: Mia Hope Lennox/ Moon. Była to teczka z aktami jego młodszej o 3 lata siostry. Mia zmieniła nazwisko z Lennox na Moon by nie sprawić rodzinie problemów. Akta były ostatni raz aktualizowane, gdzie jest wzmianka o tym, że Mia urodziła dziewczynkę o rudych włoskach.
- Proszę pana, czy znalazł coś pan o moich rodzicach, chcę wrócić do domu.- szepnęła siedząc na fotelu przed biurkiem.
- Ashley proszę mów mi wujku, twoja biologiczna mama to moja siostra.- posłał jej uśmiech, na co ona zerwała się z miejsca, gdzie siedziała i przytuliła mężczyznę.- Oj maluchu szkoda, że Mia nie oddała cię mnie, polubiłabyś moją żonę i córeczkę Annabell.
- Dobrze wujku Williamie.- powiedziała cicho.- Mieszkam na obrzeżach Nowym Yorku, w dużej rezydencji, przepraszam, że nie powiedziałam wcześniej, ale nie lubię tam przebywać.
- Nic się nie stało, Ash.-przytulił ją.
* Koniec Wspomnienia *
- Major William Lennox to mój wujek, czyli starszy o 3 lata brat mojej mamy.- powiedziałm z uśmiechem i dumą.
-Ashley z powodu, że jesteś jeszcze nie pełnoletnia, musisz mieć strażnika.- zaczął Optimus.- A nim jest Sunstreaker.
- Dobrze Optimusie, mnie to nie przeszkadza - posłałam w jego kierunku uśmiech.
- Zawiezie cię do twojej rodziny.- powiedział, po czym odszedł.
- Idziesz insekcie ?-zapytał ten blondyn.
Wsiadłam do auta i usiadłam z przodu. Przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało. Będąc pod domem, wysiadłam z samochodu, otworzyłam drzwi kluczem z doniczki. Weszłam do domu i od razu pokierowałam się do siebie. Zabrałam mojego laptopa, telefon, plecak z książkami, wszystkie moje ubrania i mundurek, niektóre rzeczy pozmniejszałam i do pudełek po butach pochowałam. Więc miałam walizkę i dużą torbę sportową. Wsadziłam rzeczy do bagażnika. Weszłam jeszcze raz do domu, by oddać klucze rodzicom.
-Przyszłam oddać klucz do domu....- powiedziałam.- Przeprowadzam się do wujka.
- Ty smarkaczu ty nawet nie masz rodziny oprócz nas, nikt cię nie chciał dlatego cię oddali.- powiedział ojciec, wstając z miejsca.
- Mam rodzinę, jest to brat mojej biologicznej matki.-warknęłam, za co oberwałam z całej siły z liścia.
- Jak tak to wypierdalaj z mojego domu, darmozjadzie !- krzyknął i ponownie mnie uderzył, ale ze zdwojoną siłą, bo uderzyłam o ścianę.
Wybiegłam z domu,wpadam do samochodu trzaskając drzwiami.
- Uważaj insekcie, to bolało !-warknął Autobot.
- Jedź, błagam cię jedź....!- załkałam, trzymając się za spuchnięty policzek.
- Co ci się stało ?- chciał dotknąc mojego policzka, ale nie pozwoliłam mu.
- Błagam jedź, już do bazy.- włosy zrobiły się bardziej rude, nawet podchodzą pod czerwień.- Błagam....
Ruszył spod mojego byłego domu.
Policzek mnie strasznie piekł, oberwałm jeszcze w ten na którym miałm ranę. Po chwili czułam pod palcami, mokrą i lepką ciecz. Krew zaczęła spływać mi między palcami. Szybko z kieszeni spodni wyciągłam paczkę chusteczek. Przyłorzyłam sobie do tej już powiększonej rany. Łzy mieszały się z krwią, co pogarszało.
- Kto ci to zrobił, insekcie ?- zapytał po czasie od kąd ruszyliśmy.
~ShadowWolfLuna
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top