#2

* Ratchet *

  Po opatrzeniu ran Ironhide'a, co przyszło mi dopiero podając lek, zająłem się dziewczyną. Zrobiłem wszystkie możliwe badania i wykazały, że zażyła kilkanaście tabletek nasennych, dobrze, że są na tyle słabe, by nic nie było po przedawkowaniu ich. Powinna się obudzić za kilka godzin.
Przykryłem ją kocem i wyszedłem z pomieszczenia, by zdać postęp Optimusowi. Znalazłem naszego lidera rozmawiającego z Sunstreaker'em.

- O Ratchet i jak z nią ?- zapytał Prime.

- Zażyła za dużo tabletek nasennych, by sobie ułatwić śmierć, ale spokojnie te tabletki nie szkodzą w dużej ilości.- powiedziałem.

- Dobrze jak się obudzi powiadom mnie, przyjacielu.- powiedział.-A ty Sunstreaker za to, że ją uratowałeś będziesz jej strażnikiem.

- CO ?!- krzyknął.- NIE, MOWY MA, ŻE ZAJMĘ SIĘ TYM INSEKTEM !

-Uspokój się, Sunstreaker.- powiedziałem niezadowolony tonem młodego.- Bo podam ci lek uspokajający.

- Ale to nie fair !- oburzył się.- Dlaczego ja mam się insektem zajmować, a nie mój brat !

Wróciłem do pomieszczenia medycznego, usiadłam przy biurku i zacząłem spisywać raporty. Co jakiś czas zaglądałem do dziewczyny.  

*FleshBack*

  Słyszę pikanie. Jękłam z bólu w okolicy serca (ona nie wie, że jest Transformerem).
Słyszę ciężkie kroki. Znów zajęczałam.

- O wreszcie się obudziłaś, Pani.-powiedział męski głos, otworzyłam powoli oczy.

- Gdzie ja jestem ?- wychrypiałam.

- Jesteś pani na Nemezis.- jakbym gdzieś już tę nazwę słyszała.

- Jak ci na imię ?- zapytałam powoli podnosząc się do siadu.

- KnockOut i jestem jedynym medykiem na statku.- ukłonił się.

- Miło poznać, Mia jestem.- odpowiedziałam spokojnie.

- Wybacz pani, ale teraz nazywasz się FleshBack i jesteś jedną z nas, czyli Transformerem.- odpowiedział.

- No dobrze.-powiedziałam spokojnie i przyjrzałam się sobie.- Minęło już 17 lat.

- Ma pani piękny błyszczący czerwony lakier, fioletowe optyki i do tego przyległe do głowy rogi.- powiedział.

- Dziękuję, KnockOut.- zarumieniłam się.  

  - Lord, się ucieszy, kiedy cię ujrzy, moja pani. - posłał mi uśmiech.

- Czy mogę się z nim zobaczyć ?- tak bardzo chciałam go przytulić po 17 latach.

- Oczywiście.- znów się ukłonił.- Pozwoli pani, że pomogę.

KnockOut podtrzymując mnie zaczął gdzieś prowadzić. Szliśmy różnymi korytarzami. Gdy doszliśmy do ogromnych drzwi, one się rozsunęły i pokazały pomieszczenie z tronem, oknami za nim i po bokach urządzenia na wzór komputerów.
Przy jednym z wielkich okien stał tyłem do wejścia srebrno-szary z fioletowymi elementami potężny mech (Chyba tak się określało faceta u Transformerów ~ myślę).

- Panie....- KO uklęknął na jedno kolano.

- KnockOut....- zaczął, jego głos był nadal taki sam jak 17 lat temu w tej postaci.

- Meg-Megatronie t-to t-ty ?- zapytam nie dowierzając.

- Moja FleshBack....- odwrócił się w naszą stronę i spojrzał na mnie stojącą obok medyka.

Powoli, chwiejnym krokiem do niego podeszłam. Spojrzałam mu w optyki, a z moich popłynęły łzy szczęścia.

-Nie płacz ukochana......- otarł łzy swoimi szponiastymi kciukami.

- Tęskniłam za tobą, najdroższy...- przytuliłam go, a sięgałam mu do klatki piersiowej.

- Wiem, ale obiecałem, że wrócę i dotrzymałem słowa.- pogładził mnie po głowie.- Pięknie wyglądasz, a te rogi dodają ci uroku...

- Kochanie, proszę powiedz mi czy ona tu jest, czy nasza maleńka Ash tu jest....- pytam z nadzieją w głosie.

- Wybacz, ale jeszcze nie...- rozpłakałam się, dlaczego mojej kruszynki tu nie ma.- Jest u autobotów, jeden z nich uratował ją.

- Co się stało ?- załkałam zrozpaczona.

- Chciała skoczyć z mostu do rwącej rzeki.
- przytulił mnie.

- Moja malusia dziewczynka.....- Megatron wziął mnie na ręce, posadził na swoim tronie, a sam uklękną przede mną i złapał za dłonie.- Wiesz jak ona teraz wygląda ?

-Soundwave masz jej zdjęcie ?- zapytał mecha stojącego tyłem.

- Yes my lord...- odpowiedział głosem KnockOuta i podał mojemu mężowi urządzenie na wzór tabletu.

- Oto nasza córeczka jako niemowlę, małe dziecko i teraz.- powiedział Meggi z delikatnym uśmiechem i pokazał zdjęcia.  


( A.dop. Tylko na tym zdjęciu ma rude włoski )

  - Moja kruszynka.......- znów się rozpłakałam.- Wybacz kochanie, że ją oddałam, ale oni wtedy mnie ścigali, a dwa dni po oddaniu jej do adopcji porwali mnie i kazali pracować przy produkcji Transfonium.

- Ważne, że żyje i niedługo dołączy do nas do rodziny.- pocałował moje trzęsące się dłonie.

- A co jeżeli będzie chciała być Autobotem ?- zapytałam.

-Zaakceptuję to, ważne by była z nami prawda ?- spytał.

- Tak najdroższy mój.- ziewałam.

- Jesteś zmęczona kochanie.- wziął mnie na ręce i zaczął iść w nieznanym dla mnie kierunku.- Zaniosę cię do naszej kwatery.

- Yhm.....- optyki same mi się zamykały.

Po jakimś czasie weszliśmy do dużego pomieszczenia, podłożył mnie na miękkim łóżku, sam położył się obok i przykrył nas kocem.

- Dobranoc, Meggi.....- szepłam i po chwili zasnęłam.

- Dobranoc, Flesh.....- tyle usłyszałam.  

~ShadowWolfLuna

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top