#13
// Sunstreaker //
Primuse, ale mnie łeb napierdala. Popatrzyłem pół przytomnie na zegarek. 11.33. Wczoraj nawet łyczka alkocholu nie wypiłem, jedynie sok marchewkowy lub jabłkowy, bądź jakąś wodę smakową. Sides nie lepiej wygląda, jego czerwone włosy rozczochrane na wszystkie strony i cienie pod oczami. No tak musieliśmy odprowadzić do pokojów tych co pili. Smokescreen, rzygnął sobie na wycieraczkę, a Dino mi na buty. Nadal czuję ten fetor za drzwi. 5.00 rano była kiedy poszedłem z bratem w kimę. Jeszcze gdzieś mi w nocy Ashley zawieruszyła. Czekaj ?! Ashley ! Zapomniałem o niej, jeszcze jak wracałem to zagladałem do niej i spała sobie słodziutko, przykryta po szyję.
Ubrałem się szybko i poszłem do pokoju na przeciwko. Zapukełem leciutko do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Wszedłem do pokoju, zobaczyłem czyste i zadbane pomieszczenie mojej iskierki. Zajrzałem do łazienki. Pusto. Zacząłem szukać jej po wszystkich pomieszczeniach i hangarach. Nie ma. Zaczynam się martwić, że coś jej się stało. Nawet na dach wszedłem i jej szukałem. Nogi poniosły mnie do hangaru z Alt-mode'ami. Na swoim aucie zauważyłem karteczke samoprzylepną. Zerwałrm ją i zacząłem czytać.
Witaj Sunstreaker !
Jeśli to czytasz, to znaczy, że szukasz swojej ukochanej Ashley Lily Moon.
Wybacz jej, ale musiała ze mną wyjechać.
Nie szukaj jej, bo i tak nie znajdziesz.
Pewnie już jestem wraz z nią daleko stąd, zdala od tego wszystkiego. W drodze do lepszego życia, do życia z człowiekiem, a nie głupim robotem z kosmosu.
Zostanie jej wyczyszczona pamięć dla bezpieczeństwa i wierności.
Łowcy.
P.S. Oddaję naszyjnik który jej dałeś, chcę by o tobie sobie przypomniała.
To co przeczytałem sprawiło, że pierwszy raz od wielu milionów lat zacząłem płakać, siedząc na ziemi oparty o auto. Nie czułem bólu w iskrze, co znaczy że jeszcze mamy połączenie iskrami. Spojrzałem na kartkę i przyjrzałem się pisowni. Tylko jedna osoba tak fatalnie bazgroli. Gallowey. Wytarłem łzy i ruszyłem tępem expresowym do gabinet tej pieprzonej kanali. Nie zważając na obecność Optimusa i Lennox'a, uderzyłem pięścią o biurko tego idioty i zostawiłen na niej kartkę.
- Gadaj. Gdzie. Ona. Jest !- wysyczałem przez zaciśnięte zęby do niego.
- Nie wiem o kogo ci chodzi.- bał się mnie, widziałem w to jego oczach.
- Nie udawaj durniu tylko gadaj !- jeszcze raz uderzyłem w biurko, a ten podskoczył ze strachu.- Bój się, bój bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy cię zdepcze jak robala.
- Co się dzieje, Sunstreaker ?- Optimus położył dłoń na moim ramieniu.
- Porwali Ashley, nigdzie jej nie ma, a została tylko kartka z jego pismem.- powiedziałem wskazując palcem na łącznika z Białym Domem.
- To poważne oskarżenie, ale....- urwał i porównał pisma.- Ale mam pan powiedzieć gdzie jest Ashley, panie Gallowey.
- W bezpiecznym miejscu, zdala od was.- powiedział, a Lennox wyprowadził mnie z gabinetu, ale zdązyłem jeszcze złamać temu dupkowi nos .
// Optimus //
- Dlaczego zostanie jej usunięta pamięć ?- zaczołem.
- Tak jak napisane dla bezpieczeństwa i wierności.-powiedział rozsiadając się wygodnie na fotelu i chusteczką trzymał nos.
- Kim są łowcy ?- pytam lekko zdenerwowany.
- To taka specjalna elita, mutantów o silnej mocy, łapią i przyprowadzają do swojego pana.- wyciera krew.
- Kto to jest ?- taracę powoli cierpliwość.
- Nie wiem, jedynie wiadome, że to naukowiec.- odpowiedział.
- Dobrze to wszystko.- zabrałem kartkę, a jakby listem i wyszedłem z pomieszczenia.
// Ashley //
Obudziłam się w innym miejscu niż zasnęłam. Nie był to mój znienawidzony pokój, a pokój do pozyskiwania mojej krwi i mocy przy tym. Zaczęłam się bać. Nie mogłam użyć mocy z powodu bransoletek.
Ktoś wszedł do pomieszczenia. Zauważyłam te oczy. Te o których chciałm zapomnieć. Podszedł do mnie i nachylił nad moją twarzą.
- Witaj, promyczku.- jego głos odbił mi się w głowie echem.- Nie widzieliśmy się długo tu.
- M-Max...- zobaczyłam w jego złotych oczach troskę, opiekuńczość, szczęście i miłość.
- Tęskniłem, promyczku.- pogłaskał dłonią mój policzek.- A ty ?
- Max...- powtarzałam głucho.
- Jestem tu.- pocałował mnie, ale ja tego nie odwzajemniłam.- Hej, nie cieszysz się że twój ukochany tu jest ?
Poczułam ukłucie w prawej ręce i zobaczyłam igłę z rurką, która sprowadzała moją krew do specjalnego pojemnika. Osłabłam w ciągu kilku godzin, moja krew nie ustannie spływała do pojemnika. Wypełniono już cztery. Nie pozwalano mi zamykać oczu, bo obrywałm w twarz z całej siły. Miałm uczucie, że umieram. Że to mój koniec, zabita przez brak krwi.
~ShadowWolfLuna
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top