Rozdział 24
Do moich uszu dociera głośny dźwięk, jakby dzwona. Nie wiem co to oznacza, lecz w mojej głowie pojawiają się same najgorsze scenariusze. Spoglądam na Lucasa w geście pomocy, liczę na to, że choć on wie co one znaczą. Jego ciekawa mina wcale mi nie pomaga. Wpatruję się w pustą przestrzeń przede mną, mając nadzieję, że to mnie nieco oświeci. Dzwony, dzwony... przecież nie na mszę!
Nagle dostrzegam dwie dziewczyny, które pospiesznie udają się w sobie znanym kierunku. A co mi szkodzi. Wstaję i podchodzę do nich, aby się przy nich znaleźć muszę truchtać.
— Cześć, wiecie może co to za dzwony? — pytam, chociaż wiem dobrze, że wychodzę na głupią. Dziewczyny spoglądają po sobie, po czym jedna z nich odzywa się do mnie.
— To dzwony na kolacje — wyjaśnia z lekkim uśmiechem. — Nie dostałaś informatora, wchodząc na statek? — Patrzy na mnie podejrzliwie. Podobno każdy dostaje, a mnie nic o tym nie wiadomo.
— Ah, tak. Dostałam — odpowiadam bez namysłu. — Tyle, że gdzieś mi się podział... nie zdążyłam nawet się z nim zapoznać! — Udaję zmartwioną, na co dziewczyny uśmiechają się miło.
— Nie ma sprawy, możesz wziąć nasz, mamy dwa. — Jedna z nich podaje mi małą książeczkę, po czym mówi, że spieszą się na kolację. Dziękuję pospiesznie i wracam do Lucasa.
— To dzwony na kolację — mówię bezpośrednio, a mężczyzna śmieje się w głos. Nie rozumiem jego nagłego wybuchu.
— Czyli tak bardzo martwiłaś się o jedzenie? — Mężczyzna ma niezły ubaw ze mnie, na co ja oddaje mu lekkim klepnięciem w ramię. To tak na opamiętanie.
— Sam nie wiedziałeś co to. — Wystawiam mu język, co wywołuje u niego jeszcze większe rozbawienie.
— Nie wiedziałem, że mam do czynienia z dzieckiem — mówi, wskazując na mój wystający język. To o niczym nie świadczy! — Chodź lepiej na tą kolację. — Wstaje, czekając na mnie. Widocznie jest nieźle spragniony pożywienia, lecz nie ukrywam, że ja nie. Już dawno byłam głodna, ale te wydarzenia nieco zmniejszyły mój apetyt. Bez zbędnych protestów czy niepotrzebnych przeciągnięć, udaję się z Lucasem wprost do sali jadalnej. No, może nie tak dosłownie "wprost", gdyż szukanie jej też swoje zajęło. Jednak po naszych owocnych poszukiwaniach, wreszcie możemy zasiąść do dwuosobowego stolika.
Sala wygląda naprawdę elegancko. Zresztą jak i ludzie, którzy tak jak my, przybyli na kolację. Panie ubrane są w długie suknie, może nie od razu balowe, lecz bardzo strojne. Biżuterii także nie brakuje na ich ciele. Zaś męska część towarzystwa jest w wspaniałych garniturach. Wszyscy wyglądają naprawdę świetnie... prócz nas. Ja i mój towarzysz nie jesteśmy ani w długiej sukni, ani eleganckim garniturze.
— Chyba trafiliśmy nie do tej sali jadalnej — komentuje mężczyzna, który także przypatruje się obecnym ludziom.
— Idziemy szukać naszej sali? — Wiem o co chodzi Lucasowi. Jest jadalnia dla bogatych biznesmenów czy innych dzianych obywateli. A jest także druga, dla nas. Zwykłych ludzi, a przynajmniej za takich chcemy być tutaj uważani. Pobyt w tym miejscu z pewnością temu nie sprzyja. W końcu nie chcemy zostać zauważeni...
— Zostaniemy. — Jego słowa mocno mnie zaskakują. Ale jak to? Przecież sam ciągle powtarza, że mamy wtopić się w tłum. Mężczyzna widząc moją zdziwioną minę, dodaje. — W ten sposób możemy przyjrzeć się pasażerom. Mafia nie wynajmie sobie pokoju z niższej półki, a cały pakiet rejsu z pewnością będzie na najwyższym poziomie. — Może i ma rację. O tym nie pomyślałam, a w sumie to nie jest takie głupie. Niestety w tych strojach na pewno zwrócimy na siebie zbyt dużą uwagę.
— W tych ubraniach? — Wskazuję na swoje ciuchy. — Na pewno nikt się nie zaciekawi...
— Masz rację — mówi, zastanawiając się nad czymś. Ale przecież ja nawet nie mam w co się ubrać! Nie posiadam żadnej długiej sukienki, co najwyżej krótkie i do eleganckich nie należą. Nie mamy zbyt wiele czasu do namysłu, gdyż do pomieszczenia wchodzą kobiety, jest ich sporo. Każda ubrana jest w czarną spódnicę wraz z białą bluzką, w ich rękach spoczywają tace z napojami.
— Kelnerki — pomyślałam.
Mężczyzna także je dostrzega, dlatego przestaje zaprzątać sobie głowę ubraniem... może nikt nie dostrzeże? Ludzie bardziej zajęci są patrzeniem na wchodzące kobiety oraz wypatrywaniem jedzenia, niż rozglądaniem się po innych osobnikach.
— Na co mają państwo ochotę? — Spoglądam na młodą kelnerkę, stojącą przed nami. W ręku trzyma pełną tacę, na której można dostrzec wiele rodzai napoi.
— Lampkę wina, poproszę. — Lucas zerka na mnie przelotnie, po czym dodaje zaalarmowany. — Razy dwa.
— Białe czy czerwone?
— Czerwone — odpowiada bez zastanowienia. Ewidentnie nie przepada za białym, widać to na kilometr. Natomiast mnie to zupełnie obojętne. Kobieta podaje dwie lampki wina, odpowiednio przy po obu stronach stolika. No tak, szczegóły. W jej pracy są bardzo ważne, tak samo jak i zasady. Wydaje się łatwa praca, lecz patrząc krytycznym okiem, wcale taka nie jest. I te spojrzenia tych wszystkich napaleńców... nie, to nie praca dla mnie.
Chwilę później kobiety przynoszą pierwsze danie i roznoszą je odpowiednio po stolikach, nie omijając nikogo. Kiedy przed nami lądują pełne miski, spoglądam na danie. W naczyniu znajduję się zupa, ale nie byle jaka zupa! Jest ona dwukolorowa! Z jednej strony jest to krem pomidorowy, natomiast z drugiej zupa szpinakowa. Skąd wiem? Nie obeszło się bez skosztowania...
Nagle dostrzegam jak Lucas zapala świeczki, które od samego początku były na naszym stoliku. Dodaje tym uroku całemu zdarzeniu.
— Uroczo — komentuję sympatycznie, na co mój towarzysz uśmiecha się równie miło. Uroczo? Bardziej wygląda mi to na gest romantyzmu.
— To dla niepoznaki. —Tymi słowami niszczy całe napięcie, jakie wytworzyło się między nami. No tak, wszystko jedynie dla widowni. Chyba zbyt wiele sobie wyobrażam, za bardzo się zapędzam...
W tle zaczyna grać przyjemna muzyka, w stylu klasycznym. Gdy się odwracam dostrzegam, że jest to kapela na żywo. Ambitnie. Nie da się nie słyszeć również stuknięć szkła, czy używania sztućców. Rozmów także nie brakuje, przez co wytwarza się niejasny szum.
Po jakimś czasie dostajemy i drugie danie, które jest równie smaczne jak i pierwsze. Wszystko jest takie eleganckie, a co za tym idzie, z pewnością drogie. Będąc przeciętnym obywatelem nie można sobie pozwolić na takie luksusy. Mam nadzieję, że nasza tożsamość nie zostanie odkryta przez nikogo z osób nieodpowiednich.
Podczas kolacji obserwujemy całe otoczenie. Zwracamy uwagę na każde detale, niewłaściwe spojrzenia czy inne niepokojące sygnały. Jednak każdą czynność wykonujemy w sposób niepozorny. Między czasie zajadając się pysznymi potrawami, których miałam okazję zjeść nieco więcej. Jednakże w takich miejscach raczej nie prosi się o dokładkę.
— Widzisz coś podejrzanego? — pytam wreszcie Lucasa, ponieważ jak dla mnie wszystko wygląda w porządku.
— Nikogo nie poznaję. — Mężczyzna unosi swój kieliszek z winem, po czym sugeruje "stuknięcie" lampek. Zgadzam się na jego zaczepkę i również unoszę swoje naczynie, aby zbliżyć je ze sobą. Czyli nasze starania wyszły na marne. Chyba, że wcale nie ma tu szukanej osoby. Nie mam dzisiaj głowy do dalszych przeszukiwań, a jedyne o czym marzę to położenie się do wygodnego (jak mniemam) łóżka i zwyczajne leniuchowanie. Potrzebuję odpoczynku. A! I kąpieli! Tak, z pewnością potrzebuję orzeźwiającej kąpieli!
— Jestem zmęczona — marudzę, gdyż sama myśli o zanurzeniu się w ciepłej wodzie pobudza moje zmysły.
— Ja też... ta droga nieźle mnie wykończyła — tłumaczy mężczyzna, a na potwierdzenie swoich słów, wyrywa mu się ciche ziewnięcie. Dokańczamy swoje naczynia z winem, po czym ustawiamy zastawę w sposób grzecznościowy. Nie zostawimy przecież takiego syfu na stole! Trochę kultury...
Wracamy do swojego pokoju. Oczywiście wcześniej szukając go po pokładzie. Eh, chyba nigdy nie zapamiętamy jego położenia. Mężczyzna bez żadnych zbędnych słów, zabiera czyste ciuchy, a raczej piżamę i znika za drzwiami łazienki. Jakoś wcześniej nawet nie zauważyłam tej drewnianej powłoki, lecz teraz wiem, że mamy własną łazienkę w pokoju. I to jest pokój średniej klasy... to ciekawa jestem jak wygląda pierwsza klasa! Zapewne lepsze wyposażenie, w końcu łazienka to nie wszystko.
Postanawiam poszukać ubrań do spania, jednak nie chcę paradować przed Lucasem w samej bieliźnie, dlatego muszę znaleźć coś bardziej przyzwoitego. Przeszukując walizkę dostrzegam ciemny materiał luźnej bluzki. Wyjmuję go i mogę śmiało stwierdzić, że ten będzie się nadawał. Znajduję również czystą bieliznę i siadam na fotelu przy ścianie. Cierpliwie czekam na zwolnienie łazienki, mojego wymarzonego miejsca od dawna. Po około piętnastu minutach drzwi zostają uchylone, a moim oczom ukazuje się mężczyzna w samych bokserkach. Nie ukrywam, że widok ten wywołuje dreszcze na moim ciele. Ah, i te mokre od wody włosy!
— Masz wolne. — Mrugam kilkukrotnie oczami, aby dobrze zrozumieć jego słowa. Wolne? Ale co wolne? Patrzę na niego pytająco, lecz dopiero po chwili dociera do mnie sens wypowiedzianego zdania. Łazienka, idiotko.
Zbieram swoje rzeczy, które wcześniej przygotowałam i pospiesznie znikam w małym pomieszczeniu. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Lucas działa na mnie tak, jak nigdy dotąd. Odkładam swoje ciuchy na szafkę obok wanny i zaczynam się rozbierać. Mój umysł działa całkiem inaczej, będąc blisko niego. To nieprawdopodobne jak szybko może się zmieniać moje myślenie.
Wchodzę do ciepłej wody, która z początku nawet mnie lekko parzy. Lubię ten stan, wtedy mogę najbardziej odpocząć, odprężyć się. Jestem nieźle przemęczona, a brak normalnego snu widać na kilometr. Opieram głowę o brzeg wanny i przymykam oczy. W mojej głowie ukazuje się obraz Lucasa, będącego w samych, opinających go, bokserkach. Jest taki gorący! Moje podniecenie coraz bardziej daje o sobie znać. Staje się mokra, a pociesza mnie fakt, że jednak jestem we wodzie. Moja dłoń niekontrolowanie błądzi po moim nagim ciele, wywołując przyjemny dreszcz. Od dawna nie miałam styczności z żadnym facetem... nie w takim znaczeniu. Jestem na skraju wytrzymałości, mam nieziemską potrzebę zaspokojenia swoich osobistych potrzeb. Dłoń sunie coraz niżej.
— Należy mi się to — tłumaczę się w myślach przed samą sobą. Czuję lekkie skrępowanie tym co właściwie robię, lecz szybko to mija.
— Potrzebuję tego — powtarzam sobie w głowie, co pomaga mi odgonić od siebie negatywne odczucia.
Moja dłoń jest już wystarczająco nisko, aby dotknąć tego, czego najbardziej pragnę. Palce delikatnie dotykają "kuleczkę", co wywołuje we mnie falę rozkoszy. Druga ręka zaś, wędruje na piersi. Ugniata je i szczypie sutki, uwielbiam to. Podniecenie jest już na tyle silne, że nie jestem w stanie się powstrzymać. Dwa palce energicznie wchodzą w moją ciepłą cipkę, która aż prosi się o zajęcie. Pieszczę swoje ciało, sprawiając sobie ogromną przyjemność. Oh, tego było mi trzeba. Głośne jęki wyrywają się z moich ust, kiedy do gry wchodzi trzeci palec. Tak dawno tego nie robiłam! Poruszam nimi sprawnie w swoim wnętrzu, kiedy druga ręka w dalszym ciągu zajmuje się pieszczeniem piersi. Wiele nie trzeba, aby rozkoszna fala ulgi zagościła w moim ciele. Wyciągam palce, które, gdyby nie woda, byłyby całe mokre od mojej wydzieliny. Oh, to było dobre. Rozmarzam się o fantastycznym Lucasie, będącym obiektem moich westchnięć. Chyba się serio zakochuje, tylko czy w odpowiedniej osobie? Jestem coraz bardziej pewna, że moje uczucia wobec niego nie są obojętne. Ja naprawdę jestem zauroczona nim, pod każdym względem mi imponuje. Akceptuję jego styl życia, zresztą sama mam taki sam, a przynajmniej miałam do niedawna. Jedyne czego nie mogę przełknąć do porwanie.
Pospiesznie myję swoje ciało, dokładnie pozbywając się orgazmu. Włosy również nie pozostają nietknięte. Kiedy jestem gotowa wypuszczam wodę z wanny i otulam się miękkim ręcznikiem, sięgającym mi do połowy ud. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądam najgorzej. Czysta, to wiadomo też że ładniejsza. Uśmiecham się na swoje myśli, po czym suszę całe ciało, aby móc bez trudu założyć na siebie świeżą bieliznę, a na wierzch nieco za dużą bluzkę. Na koniec myję zęby i obmywam twarz ciepłą wodą, taka rutyna. Kiedy jestem już gotowa opuszczam łazienkę i zamykam za sobą drzwi, starając się być jak najciszej. Spoglądam na łóżko, na którym znajduje się Lucas. Smacznie śpi, nie wiedząc nawet, że mu się przyglądam. Jest naprawdę przystojny. Stojąc przed posłaniem i obserwując unoszącą się klatkę mężczyzny, dochodzę do pewnego ważnego dla mnie wniosku.
Najwyższa pora powiedzieć mu o moich uczuciach.
_______________________
Słów: 1969
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top