4.

Ciemność. Jedyne co Hermiona widziała. Powoli zaczynała sobie przypominać, co się stało. Ostatnie co pamięta to fioletowy promień lecący w jej stronę. Nagle uświadomiła sobie, że strasznie boli ją głowa. Otworzyła powoli oczy i zastała jakąś cele. Zaczęła krzyczeć, ale miała wrażenie, że nikt jej nie słyszał. Skuliła się i nie zdała sobie sprawy, kiedy zasnęła. Obudziły ją czyjeś kroki. Przetarła oczy i ukazała się jej Bellatrix.
- Wstawaj szlamo. - słowa kobiety ociekały jadem - Szybciej! - Hermiona wstrzymywała płacz i wstała posłusznie. Bellatrix złapała mocno ją za ramię i prowadziła gdzieś. Po chwili jej oczom ukazała się jadalnia w Malfoy Manor, a na końcu stołu siedział czarny pan.
- Kogo my tu mamy. - Voldemort uśmiechnął się szyderczo - Jak będziesz grzeczna, to nic ci się nie stanie. - Hermiona natomiast, zamiast go słuchać, próbowała się uwolnić. - Widzę, że nasz gość nie zna dobrych manier. Bellatrix! - Nim cokolwiek zrobiła, usłyszała "Crucio!", a po tym czuła już tylko ból. Takiego boku nie była w stanie określić słowami.
- I co będziesz już grzeczną dziewczynką?
- Zapomnij, ty wężowata poczwaro! - wrzasnęła i znowu poczuła wielki ból. Łzy toczyły się jej po policzkach, krzyczała z bólu, tak ją wszystko bolało i czuła, że jest jej nie dobrze. Chwilę po tym, jak Lestrange przestała rzucać w nią klątwami, zwymiotowała prosto na buty czarnego pana. Od razu wiedziała, że tego pożałuje. Potem słyszała tylko "Crucio, Sectumsempra" I wiele innych klątw w tym tnąca. Reszty nie pamiętała, bo zemdlała z wycieńczenia. Ocknęła się znowu w tej samej celi. Teraz mogła dostrzec, jak brudno tu było. Wszędzie pajęczyny, pleśń i wszystko wyglądało, jakby nikt tego nigdy nie czyścił. Nagle zawyła z bólu, ale nie z powodu odniesionych ran, tylko znowu zaczęła ją boleć głowa, tak mocno, że się rozpłakała i było ją słychać nawet w salonie Malfoyów. Zwijającą się z bólu Hermionę zastał Draco Malfoy.
- Granger, co ty tu robisz? - Zapytał szeptem.
- Ja... Ja... Ja... Nie wiem. - resztkami sił wyszeptała. - A tak w ogóle co cię to obchodzi głupia fretko, co?!
- Ciszej, bo nas usłyszą. Jestem od niedawna w zakonie, zostałem szpiegiem jak Snape - dziewczyna lekko pokiwała głową, chociaż nie była jeszcze do niego przekonana. Po chwili pożałowała ruchu głową, bo znowu mocniej zaczęła boleć. Nagle ją olśniło.
- Gdzie Ginny?! Była ze mną jak zostały zaatakowane!
- Jest cała i zdrowa. A teraz jedz - Powiedział i podał jej kanapki.
- Muszę już iść, ale jeszcze przyjdę - Mruknęła coś, co brzmiało jak okej, tym razem nie poruszyła głową. Została sama, znowu. Wszystko ją bolało, cała krwawiła i nie miała siły na nic, ale nie miała zamiaru się poddać. Zmęczona tym wszystkim zasnęła. Miała strasznie realistyczny sen. Była z przyjaciółmi, pili kremowe piwo, wojna się skończyła i wszyscy byli szczęśliwi. Obudził ją okropny ból w przedramieniu. Spojrzała na swoją rękę i zobaczyła tylko krew, nic więcej. Jęknęła i chciała zjeść ostatnie kanapki, jakie jej zostały.

Gdy zjadła kanapki, usłyszała czyjeś kroki. Tym razem stanął przed nią Lucjusz Malfoy.
- Crucio! - krzyknął, a ona zaczęła się wić z bólu.
- Wstawaj! - warknął. Hermiona z trudem wstała. Przeszli przez lochy, weszli po schodach na górę i znaleźli się w ciemnym korytarzu. Przeszli nim do jadalni, w której czekał już Voldemort i tym razem reszta śmierciożerców. Spojrzała w kierunku stołu i zobaczyła Snape'a. Miał on minę obojętną, a nawet lekko złośliwą.
- Nasza śpiąca królewna się obudziła. - zadrwił Czarny Pan.
- A co sen to rzecz nienormalna?! - warknęła.
- Normalna, ale nie gdy się śpi trzy dni. - ponownie zadrwił. Wszyscy śmierciożercy ryknęli śmiechem, oprócz Snape'a.
- Cisza! - Voldemort uciszył wszystkich zebranych - Czy nasza cudna szlama Pottera powie nam coś o planach zakonu?
- Nigdy! - krzyknęła i zaczęła się wyrywać.
- Severusie, daj tej zdrajczyni krwi porządną nauczkę. - Voldemort uśmiechnął się złośliwie. Snape wstał od stołu i podszedł do dziewczyny.
- Przepraszam. - szepnął tak, że tylko ona mogła to usłyszeć.
- Sectumsempra! - Spojrzał na krwawiącą dziewczynę i krzyknął.
- Minouritos*! - Hermiona zaczęła jeszcze bardziej krwawić. Snape już przestał myśleć racjonalnie i rzucał w gryfonkę wszystkie klątwy, jakie przyszły mu do głowy.
- Stop, nie chcemy, żeby zginęła. - Voldemort uspokoił Severusa. Mistrz eliksirów prychnął, kopnął ją mocno w żebra i usiadł z powrotem do stołu, uświadamiając sobie, co właśnie zrobił. Już wiedział, co zrobi, jak wróci do Hogwartu: weźmie butelkę ognistej i upije się do nieprzytomnego. To jedyny, sposób, żeby nie myśleć o swoich wszystkich złych czynach.
- Rozejść się! Severusie zabierz, proszę tę szlamę do jej celi. Nietoperz kiwnął głową i lewitował dziewczynę do jej celi. Nie mógł jej uleczyć, bo obok stali inni śmierciożercy. Ukrył jej w szacie kilka pasztecików Molly. Teraz będzie najgorsze. Latorośle Weasleyów i ten Potter będą go wypytywać o samo poczucie Granger. Jakby jeszcze było mało, musi potem zdać raport Albusowi, a jeszcze potem znosić Minerwę.
- Świetnie - mruknął i aportował się przed norę.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top