3
- Przeczytaj sobie regulamin, a potem podpiszesz mi parę papierów. Idę je wydrukować zaczekaj tu. - Odparła Pani z sekretariatu. Jej ton głosu wydawał się jakby wyrwała się z wojska. Już jak zobaczyła mnie w drzwiach czułem się jak by chciała od razu mnie wykopać.
Usiadłem na ławce przed sekretariatem i zacząłem czytać tak co drugi akapit regulamin.
- Żadnych tatuaży, kolczyków, bla bla bla - strasznie dużo tego. Przeleciałem kolejne dwie strony. - Uczniom zakazuje się pracy poza zajęciami dodatkowymi w szkole - Serio?! No tego to się nie spodziewałem. Jakoś w innych szkołach nie mają z tym problemów to czemu akurat w tej. Ahh. Szkoda trochę bo chciałem gdzieś się na 0,5 etatu zatrudnić. Zawsze to jakiś grosz w kieszeni.
Skończyłem czytać ten kodeks nakazów i zakazów. Teraz już wiem czemu ta szkoła wydaje się taka nienaganna. Akurat w tym samym czasie wróciła Pani z papierami.
- Podpisz odebranie legitymacji i identyfikatora oraz kluczy do szafki. To jest wykaz książek, ale większość rozdają podczas zajęć. To plan lekcji twojej klasy. Jutro masz na 8 tylko się nie spóźnij! - Skarciła mnie wzrokiem przekazując to wszystko.
Zabrałem rzeczy, podziękowałem i wyszedłem. Czas wracać do domu. Zacząłem iść więc w stronę bramy szkoły.
Szkoda, że nie zabrałem żadnych słuchawek. Teraz by się bardzo przydały.
Spacerowałem omijając to kolejnych ludzi i budynki. Tu i ówdzie widziałem dzieciaki ubrane na galowo jak ja wracające pewnie z apelów. Zauważyłem, że w rękach trzymają naleśniki. Na ten widok od razu zrobiłem się głodny. Ciekawe gdzie je kupili?
Nie musiałem czekać długo na odpowiedź, bo już poczułem w nosie ten słodki zapach ciasta naleśnikowego.
Maleńka kawiarenka na rogu ulicy. Czerwone cegły zdobiły budynek, a na parapetach okien stały doniczki z kwiatami. Można powiedzieć, że to miejsce iście wyjęte z bajki dla dzieci.
Wkroczyłem do środka, a nad moją głową zabrzęczał mały złoty dzwoneczek. Mówiłem! Istna bajka.
W środku jak i na zewnątrz ściany były w czerwonej cegle, a na nich wisiały różne obrazy z kawą, różnymi ciastkami i zdjęcia starego miasta. Nawet ładnie. Stoły jak i krzesła były drewniane, a na każdym stoliku stał mały bukiecik stokrotek i karta dań.
Nie chciałem siedzieć w środku więc uznałem, że wezmę coś na wynos. Podszedłem do lady by zobaczyć lepiej co mają.
- Dzień dobry. - Powiedziała mi młoda kobiet w fartuszku.
- Dzień dobry, chciałem naleśnika na wynos tylko nie wiem...- zamyśliłem się.
- Którego wybrać? - Zapytała z uśmiechem - Dziś polecam z serkiem truskawkowym i cukrem pudrem pokazała na kartę na blacie.
- Zgoda to to na wynos, mogę jeszcze bitą śmietanę ? - zapytałem na co Pani uśmiechnęła się i pokiwała głową.
Wstukała coś na kasie i dała mi rachunek. Zapłaciłem i usiadłem na uboczu czekając na zamówienie. Akurat nikogo nie było w środku kawiarenki, a ja patrzyłem jak ludzie chodzą i rozmawiają zza szyby.
- Lara pod ladą w lodówce są świeże truskawki, podaj mi je! - Usłyszałem głos z kuchni.
- Jak tu nic nie ma - Odparła ekspedientka.
- Ahh no tu. Za sokami powinny być - Z kuchni wyszedł niebieskooki chłopak. Miał na sobie biały fartuch i czepek. - Widzisz były za napojami i ... - Zamilkł gdy mnie zobaczył.
- Kapitan? - Wydawało mi się, że to ten chłopak, który wcześniej mi pomógł. Ten jednak bez słowa zabrał truskawki i wrócił na kuchnie.
Byłem lekko zdezorientowany i chyba tak samo kasjerka. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i przyłożyła palec do ust na znak ciszy. Chyba zorientowała się, że należymy do tej samej szkoły i prosi, abym zachował to w tajemnicy. Kiwnąłem głową, że rozumiem.
Po chwili w małym okienku od kuchni wyszedł mój naleśnik.
Miła Pani zapakowała mi go w papierowe serwetki i wręczyła.
Zapłaciłem i podziękowałem, a wychodząc życzyłem miłego dnia.
Gdy tylko drzwi się za mną zamknęły wgryzłem się w parującego jeszcze, słodkiego naleśnika.
- Mmm - lekko zamruczałem.
Truskawkowy serek rozpływał się po moim języku. Nie za cierpki, ani nie ma mdły od cukru. I do tego kawałki świeżych truskawek. Pyszności. Jeszcze bita śmietana na wierzchu. Aż musiałem umazać sobie nią nos.
Odwinąłem jedną warstwę serwetek, aby się wytrzeć i jak na złość reszta mi upadła.
Schyliłem się, aby je pozbierać i zauważyłem, że między nimi była wsunięta jedna kolorowa karteczka.
Podniosłem wszystkie i przyjrzałem się dodatkowej. Było coś na niej napisane.
" Jak komuś powiesz to cię zabije. Przyjdź jutro wcześniej na przesłuchanie! "
Trochę mnie to nie dziwi. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i wziąłem kolejnego gryza.
- Ten to ma talent jednak do naleśników.
Schowałem chusteczki do kieszeni i ruszyłem do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top