4.
- Laura? Jeszcze nie wstałaś?!
Przeciągnęłam się. Usiadłam nieprzytomna na łóżku i spojrzałam na zegarek na komodzie. 7.47?! Przecież za 13 minut zaczynam lekcje!
- Wstawaj natychmiast!- krzyczy mama.
- Juuuż- przecieram oczy i się podnoszę. Biegnę do łazienki z ubraniami przewieszonymi przez rękę. Wybrałam na szybko dziurawe jeansy, koszulkę crop i bluzę z kilkoma naszywkami zarzuconą na ramiona. Biorę torebkę, maluję na szybko rzęsy i ubieram buty.
- Hejj! A śniadanie?- pyta mama.
- Ja.. ech, kupię coś po drodze.
- Ok. Łap!- mama rzuciła mi dyszkę. Złapałam i wrzuciłam do torby. Wybiegłam z domu i zbiegłam schodami. Wyszłam z klatki i udałam się w stronę liceum. Kurczę! Jak mogłam tak głupio nie nastawić budzika! Spóźnienie już drugiego dnia nowej szkoły, super. Właśnie... zapomniałam telefonu. Cholera! Ten dzień się dopiero zaczął, a już wiem, że nie skończy się dobrze..
Dobiegam do szkoły trzy minuty po dzwonku. Oczywiście nie kupiłam nic do jedzenia.
Wbiegam do klasy i szukam wzrokiem wolnego miejsca.
- To pierwszy i ostatni raz toleruję spóznienie! Usiądź proszę z Lysandrem.- powiedział pan Farazowski.
- D-dobrze.
Podeszłam do wskazanej ławki i usiadłam obok chłopaka. Chyba nawet mnie nie zauważył, akurat zapisywał coś w notatniku. Rozpakowałam się i odetchnęłam. Widocznie pan Farazowski nie wpisze mi spóźnienia. A przynajmniej mam nadzieję.
- Cześć..- mówię cicho do Lysandra.
- Witaj.- odpowiada krótko skupiony na pisaniu. To na pewno nie jest związane z lekcją, bo nauczyciel dopiero sprawdza obecność.
Jestem strasznie ciekawa, co Lysander zapisuje, ale, że wiem, jakie to wkurzające gdy ktoś ci zagląda do notatnika, zignorowałam to.
Gdy Lysander skończył spojrzał na mnie i cicho się zaśmiał.
- Jesteś cała czerwona. Niech zgadnę; biegłaś do szkoły?
- T-tak- uśmiechnęłam się trochę zażenowana. - Lysander..?
- Tak?
- Mogę ci zadać pytanie? Jeśli nie chcesz odpowiedzieć, powiedz. Nie chcę, byś się poczuł niezręcznie..- zaczęłam.
Chłopak uniósł brew, ale przytaknął.
- Pytaj.
- Co zapisujesz w notatniku?
Lysander wyprostował się i, ku mej uldze, uśmiechnął.
- Nie zapisuję w nim niczego ważnego, za często go gubię. Zapisuję rzeczy, których mi nie szkoda, jeśli bym zgubił.. ja.. zapisuję teksty piosenek.
- Nie żal ci tekstów piosenek?- zdziwiłam się.
- To jedna z niewielu rzeczy, których nie zapominam..
- A czego jeszcze nie zapominasz?
- Hm.. nie zapominam też, że trzeba jeść- powiedział po czym się zaśmiał. Również się zaśmiałam. Reszta lekcji minęła w miłej atmosferze. Po lekcji Lysander wyszedł z klasy przede mną, zostawiając na ławce swój notatnik. Teraz już rozumiem to, kiedy mówił że ciągle zapomina o swoich rzeczach. Chętnie przejrzałabym ten notatnik, ale.. nie, nie zrobię tego..
Spakowałam swoje rzeczy i wzięłam notatnik kolegi do ręki. Muszę go znaleźć i mu go oddać.
Właśnie coś sobie przypomniałam. Szkolny klub! Kurczę, nie wiem gdzie jest. Okej, więc znajdę Lysandra, i spytam się, gdzie jest klub koszykówki. On pewnie wie. O ile nie zapomniał. Uśmiechnęłam się i poszłam go szukać. Wyszłam na dziedziniec z myślą, że go tam znajdę. Ale drogę zagrodziły mi trzy szkolne księżniczki: Amber, Li i Charlotte.
- I co tak stoisz, co?- spytała Amber popychając mnie.
- Co ty tam trzymasz?- Li wyciągnęła rękę, by zabrać mi notatnik Lysandra.
- Spadajcie, gwiazdki, dziś nie mam czasu- powiedziałam.
- Ha ha, chyba nie myślisz, że chciałyśmy cię spotkać? W każdym razie, skoro już tu jesteś.. Chcemy dziś zjeść na mieście, ale Charlotte zapomniała pieniędzy.. Pomożesz koleżankom, prawda?- powiedziała Amber.
- Wyglądam jak organizacja charytatywna?- odparowałam i próbowałam odejść, lecz Amber złapała mnie mocno za nadgarstek.
- Ej, nie tak szybko.
Przewróciły mnie i zabrały moją dyszkę od mamy. Muszę coś z tym zrobić.. co innego groźby, które nigdy się nie spełnią, a okradanie.
W pierwszej chwili poszłam do pokoju gospodarzy, gdyż nie mogłam znaleźć Lysandra.
- Laura? Co się stało? - spytał Nataniel, gdy zobaczył moje zadrapania i siniaka na ręce, tam, gdzie złapała mnie Amber.
- Ech.. wiesz, nie jestem konfidentem, ale..- zaczęłam, jednak Nataniel mi przerwał.
- Co się stało?
- Amber i jej dwie głupie koleżanki przewróciły mnie i okradły..
- Co takiego?- nagle zrobił się blady jak ściana. - Ile ci zabrały?
- Ja.. tu nie chodzi o pieniądze!
- Ile ci zabrały?- powtórzył kładąc nacisk na każde słowo.
- 10$, ale mówię ci, że tu nie..
- Nalegam, weź 15$. Wybacz mi, muszę pogadać z moją przygłupią siostrą.. - powiedział i już wychodził z sali.
- Stój!- złapałam go zszokowana za ramię. - Amber to twoja siostra?
- Tak.. Ach, no tak! Przecież nie wiedziałaś! Zapomniałem, że jesteś nowa. A teraz, proszę puść mnie.
Puściłam go i stałam tak zdziwiona kilka minut, zanim nie przyszła Melania i szybko się zmyłam. Wyszłam z pokoju gospodarzy i na kogoś wpadłam. Wywróciłam się. Ten dzień nie mógł być gorszy.. Ergh!
- Wybacz, zamyśliłem się.-powiedział Lysander i podał mi rękę bym mogła wstać. - Szukałem mojego notatnika.. jeszcze raz przepraszam.
- Nic nie szkodzi..- podniosłam się obolała- Szukałam cię długo. Oto twój notatnik!
- Dziękuję. Zaraz, zajrzałaś do niego?- spytał podejrzliwie.
- Nie, naprawdę.
- Okej, dziękuję. Nie lubię gdy ktoś czyta cudze rzeczy..
- Ojej, skąd ja to znam..
- Też piszesz piosenki?- zainteresował się.
- Nie, ja.. raczej wiersze.. i dużo rysuję.
- Mamy trochę wspólnego- uśmiechnął się.- Muszę lecieć, ja..
Nie dałam mu skończyć.
- Poczekaj chwilę! Wiesz może gdzie jest klub koszykówki?
- Tak, wiem. Chodź, pokażę ci. Też miałem tam iść.
Poszłam za nim do sali gimnastycznej.
Mogłam się domyślić, że to tu! Lysander głośno westchnął.
- Ech, spójrz tylko, oni nigdy po sobie nie sprzątają..- wskazał ręką porozrzucane piłki do kosza, puste butelki po wodzie i papierki bo batonach.
- Musimy to ogarnąć?- spytałam.
- Tak..
Uwinęliśmy się z tym w kilka minut i nawet zdążyliśmy na następną lekcję.
Usiadłam w ławce z Iris. Chcę ją o coś zapytać.
- Iris? Wiem, że to niedyskretne pytanie, ale.. Masz kogoś na oku?
Iris zarumieniła się. Kurczę, pewnie mi nie odpowie. Albo przestanie mnie lubić.. Przeklnęłam w myślach swoją ciekawość.
- Właściwie to.. nie za bardzo, ale gdybym miała wybierać to byłby.. Kastiel!- uśmiechnęła się.
- Naprawdę?- zdziwiłam się.
- Tak. Jest silny, i ma naprawdę fajny charakter. Oczywiście, jeśli się dokopiesz do jego charakteru- roześmiała się. - A ty?
- Co ja?- spytałam.
- No, nie udawaj, wiesz, o czym mówię.
- Ja.. ech, jestem tu za krótko, by już sobie kogoś upatrzeć. Dogaduję się z Lysandrem, mamy trochę wspólnego, ale nie.. wiesz, o co chodzi!
- Ha ha, wiem!
Reszta lekcji minęła szybko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top