28.
Po przerwie wróciliśmy na lekcje. Z przygnębieniem przyglądałam się Lysandrowi, pogrążonego w melancholii. Przez chwilę coś rysował, potem coś pisał, ale ogólnie był rozproszony.
Sama też nie czułam się dobrze. Peggy ciagle na mnie spoglądała, gadała i śmiała się.
- Hej, właściwie, to kto wygrał bieg?- spytałam Kim.
- Nie wiem, wszystko skupiło się na was.- odparła, poprawiając idealnie ułożone włosy.
Kim była naprawdę piękna, jej styl i charakter zagrywały się doskonale, i każdy patrzył na nią jak na dobrą kumpelę. No, prawie każdy. Od jakiegoś czasu miała problemy w nauce, a jej próby nauki z Natanielem spełzały na niczym.
- Okej, dzięki.
Lekcje okropnie mi się dłużyły.
Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, zgarnęłam swoje rzeczy do torebki i wyszłam pospiesznie z klasy. Chciałam jak najszybciej porozmawiać z Lysandrem, ale Amber podeszła pierwsza.
- Jesteś z siebie dumna?- skrzywiła swoją i tak już szpetną twarz.
- O co ci znów biega, koleżanko?
- Przez ciebie moje zwycięstwo nie zostało w ogóle docenione!- krzyknęła oburzona.
- Zwycięstwo czy oszustwo?- spytałam, unosząc brew.- Nat i Kastiel byli przed wami.
- Ten nieogarnięty typ zapomniał, że trzeba postawić nam pieczątki, więc mogłyśmy przejść dalej bez szukania przedmiotów.- odparła, oglądając paznokcie.
- Ty... nie jest ci w ogóle głupio?!- zdenerwowałam się.
- Pff, nie. Tobie powinno być głupio. Założę się, że zrobiłaś to specjalnie!
Zamachnęła się, żeby mnie uderzyć, lecz w ostatniej chwili jej rękę złapał Lysander.
- Wszystko w porządku, Amber?- spytał.- Wyglądasz na zdenerwowaną.
- J-ja..- zaczęła się jąkać, a jej twarz stała się czerwona.- Zostawcie mnie już!
Wyrwała się i uciekła tak szybko jak tylko się dało.
- Dziękuję..- powiedziałam cicho.
- Nie ma sprawy. Nie wiem, czego ona od ciebie chce, ale widzę, że przyjaciółkami to nie zostaniecie.
Pośmialiśmy się trochę. Z Lysandrem zawsze było.. inaczej. Mam na myśli, on był inny. Ale to chyba dobrze.
Postanowiłam wrócić do tematu, o którym chciałam z nim porozmawiać.
- Słuchaj.. dlaczego wstawiłeś się za mną za dyrektorką?- spytałam bardzo poważnie.
- Ponieważ to ja zgubiłem mapę.
- No i co?!- krzyknęłam, sfrustrowana.- Nikogo nie obchodzi ta głupia mapa! Byliśmy razem w zespole, prawda? Czy to już się nie liczy? Przecież poszłam za tobą, posłuchałam cię, a to moja wina, bo mam swój mózg...
- Nie denerwuj się.- roześmiał się.
- Prze..praszam. Taka już jestem. Wszystkim się przejmuję.- powiedziałam zawstydzona.
- To bez wątpienia twój urok.- stwierdził, po czym jeszcze bardziej się zaczerwieniłam.
- Lysander.. pomogę ci znaleźć sposób na zarobek szkoły, w porządku? Mam nadzieję, że tym „wykupię" swoją winę.
- Skoro chcesz.- odparł.- Będę już leciał, muszę iść do sali B.
Pożegnałam się z nim i wyszłam przed szkołę, gdzie czekał na mnie Armin.
- I jak?- spytał zatroskany.
- Wiesz, było w porządku. Ale nie mówmy o tym.
- Co powiesz na wyjście na lemoniadę?- spytał.- Ta kawiarnia podobno jest niezła.
- Jest.- potwierdziłam.- Lemoniada dobrze mi zrobi. Muszę się odstresować.
- Więc chodźmy.- potwierdził. Schował konsolę do kieszeni i skierowaliśmy się w stronę kafejki.
- Ej, może Alexy poszedłby z nami?- wypaliłam.
- Serio?- jęknął Armin.
Wzruszyłam ramionami.
- Może czuje się zostawiony w tyle?- zaśmiałam się z własnego określenia. Wiesz, czuje się odstawiony? Może, nie wiem, samotny? Mało czasu ostatnio z nim spędzam.
- Jeśli chcesz, to pewnie.- odparł Armin.
Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Alexy'ego. Na szczęście był jeszcze w szkole, więc w chwilę do nas dołączył. Wzięliśmy stolik na dworze, chociaż Armin narzekał. Wybrał więc stolik w cieniu, pod ogromnym parasolem.
Tak oto spędzałam miłe popołudnie w towarzystwie chłopaka i przyjaciela.
- Czekaj, czekaj.. Czyli mówisz, że dyrektorka kazała mu wymyślić nową zbiórkę funduszy?- zdziwił się Alexy.- Takich rzeczy nie powinno się dawać uczniom! Przecież...
- Masz rację.- przerwałam mu.- Moim zdaniem to głupie i nieprofesjonalne.
- Chcesz jeszcze jedną lemoniadę?- spytał Alexy, dopijając swoją.
- Nie, dzięki. Poza tym, mam swoje pieniądze, ogarnij się!- zaśmiałam się i po przyjacielsku dźgnęłam go w bok.
- Ej!- krzyknął, i zaczął mnie łaskotać.
- J-już!- śmiałam się.
Gdy przestał, zorientowałam się, że Armin znowu gra.
- W co znowu grasz?- spytałam, zaglądając mu przez ramię.
- W Guitar Hero 2.
- W co?- spytałam ponownie, nie wiedząc na czym gra polega.
- Daje koncerty ludziom. Ooo, patrz jak wymiatam na tej gitarze..!
- No tak!- klasnęłam w dłonie.- Zorganizujmy koncert w szkole!
***
Nie zapomnij o zostawieniu gwiazdeczki i komenatarza. W ten sposób dajecie mi do zrozumienia, że ktoś to czyta😝
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top