23.
Punkt osiemnasta odpaliłam skype'a. Armin był dostępny i już napisał do mnie kilka wiadomości. Zadzwonił do mnie, odebrałam. Na ekranie ukazała mi się jego roześmiana twarz.
- Spóźniłaś się!- krzyknął.- Jest 18.01!
- To ty za późno zadzwoniłeś!- zawołałam.
- Pff, wymówki..- przewrócił oczami.- Może pograjmy jednak w coś, w co można pograć w dwie osoby?
- Co powiesz na Overwatch'a?
Rozpromienił się jeszcze bardziej.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz, mała!
- Zamknij się, idioto! Próbuję obejrzeć w spokoju odcinek!- krzyknął z końca pokoju Alexy.
- Wybacz za niego..- wskazał w tamtą stronę.- Przyzwyczaj się, że mam głupiego i ciekawskiego brata bliźniak, który prawdopodobnie nas podsłuchuje.
Roześmiałam się.
- Stawiam dychę, że to na polecenie Rozy.
- Nieprawda!- Alexy przybrał niewinny głos.
- Dobra, to odpalamy?- spytałam Armina.
- Jasne!
Kilka kolejnych godzin przegraliśmy w Overwatch'a. Armin w końcu musiał się rozłączyć i pójść spać. Postanowiłam zrobić to samo, bo następnego dnia była szkoła.
Rano byłam nieprzytomna, nieogarnięta i zaspana. Ubrałam się błyskawicznie i poszłam do szkoły, nie jedząc nawet śniadania.
- Cześć, Rozo..- mruknęłam do dziewczyny, która stała przed salą A.
- Hej... Czemu tak wyglądasz?- spytała.
- Trochę się nie wyspałam.
- W każdym razie, słyszałaś? Dyrektorka ma dla nas ważne ogłoszenie! Peggy przysięga na własną gazetkę, że to będzie coś szałowego!
Wytrzeszczyłam oczy.
- To jej gazetka dalej działa?- zdziwiłam się.
- Ale jesteś głupia. Wcale mnie nie słuchasz!
- Nieważne... widziałaś gdzieś Armina?- zapytałam ją. Jej twarz rozciągnęła się w uśmiechu.
- Jak się rozmawiało wczoraj? To przez to jesteś taka niewyspana?
- Haha, możliwe..
- Widziałam go w bibliotece. Siedział na komputerze.- powiedziała.
- Nie spodziewałabym się.
- Tak, ja też.- zaśmiała się Roza.- Przyjdź za dziesięć minut do sali B.
Skinęłam głową i ruszyłam do biblioteki.
Przy drzwiach wpadł na mnie roztargniony Lysander.
- Przepraszam..- powiedział cicho i wyminął mnie.
Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka.
- PRAWIE MNIE ZABIŁ!- krzyczał Armin, grając na komputerze.
- Armin, pajacu, zamknij się!- krzyczał na niego Alexy, który siedział dalej i przeglądał internet.
- Oboje się zamknijcie, albo was stąd wyrzucę!- wrzasnął Nataniel, i oboje się uciszyli.
- Cześć!- przywitałam się ze wszystkimi w bibliotece.
- Hej, Laura!- pomachała mi Iris. Siedziała przy stole, Nataniel obok niej. Przed nimi leżał podręcznik od matematyki, otwarty na dziale o figurach foremnych.
- Czyli która z tych figur jest foremna?- spytał ją.
Iris lekko się zgarbiła.
- W-wydaje mi się, że to ten trójkąt..- wskazała na obrazek, którego nie widziałam.
- Masz rację. Figury foremne to takie, których wszystkie boki są jednakowej długości. Kąty też mają takie same..
Skierowałam się w stronę Armina.
- Hej.
Odwrócił się w moją stronę.
- Cześć. Coś cię boli? Wyglądasz słabo..
- Wszystko w porządku, po prostu się nie wyspałam.- odparłam.
Chciał wstać i mnie pocałować lub przytulić, ale wyszeptałam:
- Jesteśmy w bibliotece!
Zaśmiał się.
- No tak.. zapomniałem.
- Wiesz co? Myślę, że najlepiej będzie jak pójdziemy do sali B. Dyrektorka ma nam coś do ogłoszenia..
Nagle czyiś telefon zaczął dzwonić. To był telefon Iris. Dziewczyna zbladła, złapała go i wybiegła z biblioteki. Wszyscy czworo spojrzeliśmy na siebie.
- Co jej się stało?- spytał Alexy.
- Nie mam pojęcia, wcześniej tak nie było.- powiedział Nat.
- Też jej nigdy nie widziałam w takim stanie..- przyznałam.
- Może.. idź sprawdź, co z nią.- podsunął Armin.- Może tu chodzi o coś.. bardziej dziewczęcego.
Jego policzki pokrył lekki rumieniec. Miałam ochotę się zaśmiać i go pocałować, ale powstrzymałam się. Przecież Nataniel stał obok!
- Dobrze, masz rację. Widzimy się już w sali B.
Wyszłam z biblioteki. Przelatywałam wzrokiem korytarze, ale nigdzie nie znalazłam rudowłosej.
- Laura?- Kim złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.- Jesteś już spóźniona, wszędzie cię szukałam.
- Czy.. dyrektorka jest bardzo zła..?
- A uwierzysz, jeśli ci powiem że nie?
- Nie..- przyznałam.
Weszłyśmy do sali.
- Panienka Laura..- dyrektorka pokręciła głową.- Nie tego się po tobie spodziewałam.
Już chciałam coś odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język. Lepiej nie.
- Siadaj.- warknęła.
Usiadłam w pustej ławce gdzieś przy końcu, odprowadzona przez rozbawione spojrzenia niektórych. Odnalazłam wzrokiem Iris- siedziała jakby nic w ławce, była jednak trochę bardziej blada niż zwykle. A może mi się wydawało?
- Większość z was już pewnie wie..- zaczęła dyrektorka, patrząc groźnie na Peggy.- Szkoła potrzebuje zebrać pieniądze na różne wydatki. Organizujemy bieg na orientację.
Wszyscy zaczęli szeptać między sobą o biegu. Dyrektorka uderzyła książka o biurko z dużą siłą, dźwięk walnięcia uciszył klasę.
- Musicie pomóc nam go przygotować. Kto chcę zajmować się biegiem, a kto rozwieszeniem wyników sprawdzianów?- spytała.
Zgłosiłam się do pomocy przy biegu na orientację. Razem ze mną byli Kim, Lysander, Violetta, Amber i Alexy. Armin został w drugiej grupie, bo dyrektorka stwierdziła, że już jest nas za dużo.
Dostaliśmy stertę formularzy, które musieliśmy każdemu rozdać.
Postanowiłam być w parze z Alexy'm.
- Dawno nie rozmawialiśmy..- zaczął rozmowę, dźwigając stos papierów.
- ... Nie cierpię, gdy zaczynasz tak rozmowę.
- Dlaczego?- zaśmiał się.
- Bo wiem, do czego zmierzasz.- ucięłam.
- Haha, ja?- zrobił minę niewiniątka.
- Alexy, porozmawiajmy o...- zacięłam się, szukając dobrego tematu.
- Widzisz? Wszystko sprowadza się do tego, o czym tak naprawdę chcesz porozmawiać.- uśmiechnął się złowieszczo.
Zatrzymałam się i westchnęłam.
- Dobrze, to o co chcesz zapytać?
- Ja? O mnóstwo rzeczy. Ale nie zapytam, bo się przerazisz..
- Pff, jesteś głupi.
- Ty też, bo chodzisz z moim bratem.- odparował.
Szliśmy długo w milczeniu, podśmiewając się z siebie wzajemnie.
Rozdaliśmy wszystkim po formularzu. Potem spotkaliśmy dyrektorkę, która odesłała nas do sali A, byśmy pomogli słabszym uczniom w nauce. Usiadłam przy stoliku Iris. Siedziała nad matematyką.
- Cześć! Pomóc ci?- spytałam.
- Tak, chętnie.. Wiesz, matematyka to nie jest moja mocna strona, ale staram się jak mogę, i dalej tego nie rozumiem..
- Nie przejmuj się.- pocieszyłam ją.- To pokaż, z czym masz problem.
- O-okej.. nie rozumiem pierwiastków i twierdzenia Pitagorasa.- oznajmiła.
Następne pół godziny tłumaczyłam jej zasady i wzory, pokazywałam przykłady i rozwiązywaliśmy zadania.
- To.. powiedz mi teraz, ile to pierwiastek z trzech podniesiony do kwadratu?- zadałam kolejne pytanie.
- Trzy.
- Dobrze! A ile wynoszą boki w trojkącie prostokątnym, jeśli ma on kąty o miarach 30 stopni i 60 stopni?- kolejne pytanie z podręcznika.
Iris myślała chwilę.
- Boki wynoszą: a, 2a i a pierwiastek z trzech.
- Super!- uśmiechnęłam się.- Myślę, że moja robota tutaj jest skończona.
- Dziękuję ci bardzo, Laura! Naprawdę mi pomogłaś. I się ze mnie nie nabijałaś.
- Moim zdaniem nie ma nic śmiesznego w tym, że ktoś jest z czegoś słaby. Sama mam problemy z chemią..- odparłam.
- W każdym razie, dziękuję raz jeszcze! Chyba powinnam cię zabrać na jakieś lody czy coś..
- Nie przesadzaj, to była przysługa. Nie musisz się odwdzięczać, przecież gdybym nie chciała tego robić to bym nie proponowała!
- Tak.. do zobaczenia! Miłego dnia!- powiedziała, uśmiechnęła się i poszła.
Też postanowiłam wrócić do domu, to był bardzo długi dzień.
Opadłam na łóżko i usłyszałam nagle dźwięk dzwonka do telefonu.
- Hej, córciu!- z głośnika brzęczał głos mamy.
- Cześć, mamo.
- Nie chcę ci przeszkadzać, wiem, że jesteś zmęczona. Chciałam ci powiedzieć, że za tydzień wracamy do domu. Mam nadzieję, że dom wciąż stoi.
- Stoi..- roześmiałam się. Tęskniłam.
- To do zobaczenia, kochanie.
- Pa, mamo!
***
Cześć! Jak tam rozdział?
6 gwiazdek i kolejny!⭐️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top