2.
Od razu otoczył mnie tłumek. Przez niego przebiła się rudowłosa dziewczyna.
- Cześć! Jestem Iris.
- Oh, miło mi cię poznać!- odpowiadam.
- Ja miałem pytanie- słyszę głos Kastiela- ale nie wiedziałem czy taka mała dziewczynka zniesie to psychicznie.
Uśmiechnął się drwiąco.
- Oh, myślisz, że wymięknę, bo jakaś czerwonowłosa małpa tak twierdzi?- patrzyłam jak się z jego uśmiechu robi się nieprzyjemny grymas.
- A w tym twoim Los Angeles są tylko takie płaskie deski? Czy tylko ty taka nieudana?
- Nie no, długo nad tym myślałeś?
- W zasadzie odkąd cię zobaczyłem, haha.- zapewnił mnie. Nie, żebym się wkurzyła po jego słabym tekście. Słyszałam już gorsze. Po prostu irytuje mnie sam styl bycia Kastiela. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam zapoznawać się z innymi.
- Laura?
Rozpoznałam ten głos. W tym momencie nie miałam ochoty na rozmowę z Kenem.
- K-Ken?
- Naprawdę nie pamiętasz tych wszystkich rzeczy które robiliśmy razem?- wydawał się przybity, gdy mówił.
- Ja.. ech..- nie wiedziałam jak mu powiedzieć, i nie wiedziałam też, co mu powiedzieć. - Możemy się spotkać po lekcjach? Teraz nie mam czasu..
- Oh, rozumiem.. -odwrócił się i odszedł.
Podeszłam do fioletowowłosej dziewczyny. Stała sama, z dala od innych.
- Cześć! Jak się nazywasz?- spytałam. Dopiero teraz widzę, że jest dużo niższa.
- Mam na imię V-Violetta..- zająknęła się. W ręce trzymała dużą teczkę.
- Miło mi- uśmiechnęłam się.
Na następnej lekcji postanowiłam usiąść z Iris. Nie udało mi się porozmawiać ze wszystkimi, ale mam przecież cały dzień. Jenak bardzo bym chciała porozmawiać z tym białowłosym chłopakiem. Intryguje mnie. Nie jestem głupia, nie twierdzę, że mi się podoba, że zakochałam się od pierwszego wejrzenia, czy inne bzdety (od autora: jak w beznadziejnych ffXD). Po prostu.. wygląda niecodziennie, nie tylko przez swoje oczy. Ubrany jest w wiktoriański płaszcz.. Ogólnie, styl wiktoriański. Pierwszy raz widzę kogoś tak ubranego. Chwilę mu się przyglądam. Wygląda na zamyślonego. Odwraca głowę w moją stronę i natrafia na moje spojrzenie. Ech.. Zarumieniłam się ze wstydu ale nie odwracam głowy, tylko uśmiecham się. Nie chcę wyjść na głupią dziewczynę, która udaje, że wcale się nie przyglądała i odwraca szybko wzrok. Odwzajemnia uśmiech.
- Iris?- zagaduję koleżankę z ławki pochłoniętą lekcją.
- Tak?
- Mogłabyś mi przedstawić resztę klasy i oprowadzić po szkolę? Oczywiście na przerwie- dodałam szybko widząc jej spojrzenie. Uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Dzięki, ratujesz mi tyłek, haha- uśmiechnęłam się. Myślę, że Iris to dobry materiał na przyjaciółkę. Tak, jak Rozalia, obie są bardzo miłe i sprawiają wrażenie przyjaznych. Mam nadzieję, że wszyscy tacy są. No, oprócz Kastiela.
Wychodzimy z klasy.
- Chodź, Laura!- zawołała Iris. Poszłyśmy do jej szafki, co uświadomiło mi, że nie sama nie dostałam kluczyków.
- Muszę pójść na chwilę do pokoju gospodarzy. Idziesz ze mną?- pytam ją.
- Oh, jasne.
Gdy weszłam do pokoju gospodarzy nie zastałam Nataniela, tylko wysoką dziewczynę o brązowych włosach.
- Cześć, Melanio.- powiedziała Iris, która weszła tuż za mną.
- Oh, witaj Iris, Lauro- zaczęła Melania.
Mój Boże, czy w tym liceum każdy jest tak sztywny?
- Hej..- odpowiedziałam.
- Po co przyszłyście? Nie obraźcie się, ale mamy urwanie głowy..
- Ech, w sumie to przyszłam bardziej do Nataniela..- gdy zobaczyłam minę Melanii (na wpół oszołomioną, na wpół, ech, złą?) dodałam szybko- On zajmował się moją teczką i papierami..
- Ach tak, potrzebujesz czegoś z teczki?- zdumiała się Melania.
- Nie do końca.. Widzisz Melanio, Nataniel nie dał mi kluczyków do szafki. -powiedziałam szybko.
- Tak, czekaj, już sprawdzam..
Otworzyła szafkę z teczkami uczniów i zaczęła wyciągać i podawać mi. Ostatnia, jaką mi podała miała z wierzchu zdjęcie białowłosego chłopaka. Na teczce wielkimi literami było wypisane ''Lysander''.
Imię tak samo niezwykłe, jak jego ubiór i oczy.
Miałam chwilę, mogłam otworzyć ją i dowiedzieć się czegoś więcej. Ale nie jestem taka. Zwróciłam wzrok na szukającą mojej teczki Melanię.
- Ach, jest tu. Nieźle się zawieruszyła.- roześmiała się. - Masz zapisane, że uiściłaś opłatę za szafkę, więc powinnaś dostać kluczyk. Jednak.. -odwróciła się i otworzyła szafkę powieszoną na wysokości jej twarzy. W środku były zapasowe kluczyki do wszystkich szafek w szkole. Przez chwilę szukała odpowiedniego klucza, wzięła go i podała mi.
- Zawieruszył się tak samo jak teczka, haha.
- Haha, ja też się często gubię- mrugnęłam do niej i się roześmiałam.- Dziękuję bardzo, Melanio.
Wyszłam z pokoju gospodarzy i spojrzałam na Iris.
- No, dobra, teraz może poznasz resztę ludzi, czy wolisz najpierw zwiedzić szkołę?- spytała.
- Możemy zacząć od ludzi.- uśmiechnęłam się i poczłapałam za nią na dziedziniec.
Iris podeszła do grupki dziewczyn.
- Okej, a więc.. To jest Kim- podeszła do najwyższej dziewczyny jaką widziałam w tej szkole. Miała czarne, krótkie włosy i była naprawdę ładna.
- Cześć, mała- powiedziała Kim.
- Hej..- odpowiedziałam niepewnie. Nie jestem taka mała!
- To Violetta- wskazała na fioletowowłosą dziewczynę, stojącą nieco z boku.
- My się już znamy- wtrąciłam szybko.
- Oh, dobrze. A to jest Klementyna.. -niepewnie spojrzała w stronę dziewczyny z krótkimi włosami, grzywką zapiętą z boku spinką i dosyć dziwnym ubiorze.
- A więc ty jesteś Laura, tak? Hi, hi.- roześmiała się. -Amber już mi o tobie mówiła..
-Amber?- spytałam zdezorientowana.
- Ta blondynka, wszędzie chodzi z dwoma koleżankami..- wyjaśniła Iris.
- Ach, faktycznie. Trzymasz się z nimi?
- Amber zawsze mi daje dobre rady, więc ich słucham..- Klementyna wzruszyła ramionami. - A teraz idź już sobie, nie mogę i nie chcę się z tobą zadawać.
- Okeej..- zrobiło mi się trochę przykro, ale uśmiechnęłam się. - Kogo jeszcze nie znam?
- Rozalię chyba znasz, siedziałaś z nią na lekcji..- wylicza Iris.- Pomyślmy, nie znasz chyba chłopaków i koleżanek Amber, ale nie warto, ha ha.. Oh, no i jeszcze Peggy..
Przeszłyśmy dziedziniec i nie spotkałyśmy tej całej Peggy. Na korytarzu też jej nie było.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem, dokąd mogła pójść- zmieszała się Iris.
- Nic nie szkodzi, serio. Najwyżej poznam ją jutro. -zapewniłam koleżankę. Od razu się rozpromieniła.
- Okej.. został nam już chyba tylko Lysander..- oznajmiła.
Wyszłyśmy przed szkołę.
- Cześć, Lysandrze.- powiedziała Iris, gdy byłyśmy na tyle blisko, by nas usłyszał. Chłopak siedział na ławce zamyślony, na kolanach miał otwarty notatnik. Gdy zwrócił na nas uwagę, zamknął go i wstał.
- Witaj, Iris, i..- urwał na chwilę- Laura, tak?
- Tak- uśmiechnęłam się.
- Co robicie?- spytał Lysander.
- Ach, no wiesz.. Laura chciała poznać wszystkich i zwiedzić szkołę. Zaczęłyśmy od uczniów.- powiedziała Iris.
Lysander uśmiechnął się, a my się oddaliłyśmy. Po lekcjach miałam jeszcze chwilę czasu, więc Iris pokazała mi całą szkołę, bo wcześniej nie zdążyła. Podziękowałam jej i poszłam do swojej szafki odłożyć rzeczy. Z gabinetu dyrektorki wyszedł jakiś nauczyciel którego nie znam, a zaraz za nim dyrektorka.
- Oh, dobrze że jeszcze nie wróciłaś do domu..- powiedziała. - Każdy nowy uczeń musi się określić, do jakiego klubu szkolnego chce dojść. W tym momencie tylko dwa kluby nie są przepełnione. Są to; klub koszykówki oraz klub ogrodników.
Chwilę stałam, trawiąc to co usłyszałam.
- Eee- zaczęłam, nie wiedząc, co powiedzieć dalej.
- Zaznaczę, że twój kolega Ken wybrał klub ogrodników..
Kurczę! Lubię ogrodnictwo, nawet bardzo, ale byle dalej od Kena...
- Wybieram.. Klub koszykówki..- powiedziałam niechętnie.
- Dobrze, zapiszę to. Jutro staw się tam i zobacz, czy nie potrzebują pomocy.
Podziękowałam i poszłam do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top