17.
- Muszę już lecieć..- powiedziała Rozalia.
- Okej, to ja też będę się zbierać.- powiedziałam.
- No ej, nie zostawiajcie mnie samego!- naburmuszył się Alexy.- Nie chcę jeszcze wracać do domu, tam jest Armin.
- No i co?- spytała Roza.
- No, widuję go wystarczająco często, by mieć go dość..- jęknął.
- Za to ja znam kogoś, kto nie miałby go dość- Roza szturchnęła Alexy'ego w ramię i spojrzała na mnie znacząco. Roześmiali się.
- E-ej.. przestańcie- poczułam, jak moje policzki robią się czerwone.- Będziecie mi to wypominać?
- Tak.- oboje powiedzieli i roześmiali się ponownie.
- Nasza mała Laura dorasta!- podekscytowała się Rozalia.
- Rozalio, przesadzasz..
- Jak nazwiecie pierwsze dziecko?- spytał Alexy.
- Hę?- spojrzałam na niego z osłupieniem.
- Ja będę chrzestną!- krzyknęła Rozalia.
Całą drogę aż do mojego domu zasypywali mnie tego typu tekstami.
- No, jesteśmy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się.- Teraz możecie już zapomnieć, i nigdy więcej o tym nie rozmawiać.
- Chyba sobie żartujesz!- krzyknęła Roza.- Jutro o tym pogadamy. Na razie!
Uściskałam Rozalię i Alexy'ego na pożegnanie, i weszłam po schodach bloku.
Opadłam na łóżko.
Dwa dni. Dwa. Dni.
W sumie nie chcę nic planować, lepszy jest kompromis- mruknęłam do siebie.
Tak bardzo nie miałam co robić.
Weszłam do kuchni i zaczęłam robić naleśniki.
Jadłam je myśląc o tym, co będzie za te dwa dni.
(...)
Następnego dnia poszłam do szkoły szybciej, więc byłam długo przed lekcjami. Postanowiłam przespacerować się po szkole.
- Nataniel, wiesz, że nie możemy tego tak zostawić!- usłyszałam pełen gniewu głos Melanii. Odwróciłam się w ich stronę, na szczęście mnie nie widzieli.
- Chyba nie sądzisz, że to ja, prawda?- spytał blondyn, a gdy nie odpowiedziała, dodał z naciskiem- Prawda?
- Jasne że nie, ale..
- Em.. hej?- zagadałam. Tak naprawdę chciałam tylko, żeby przestali się kłócić.
- Och, L-Laura.. Dawno tu jesteś?- spytała Melania.
- Nie będę was okłamywać, słyszałam wszystko.
Nataniel westchnął.
- Umiesz dochować sekretu?- spytał.
Przytaknęłam.
- No dobrze.. Ktoś buchnął klucze od pokoju nauczycielskiego, moje klucze. A z pokoju nauczycielskiego skradziono coś, hm.. coś bardzoo ważnego.. i wszyscy myślą, że to moja wina. Znaczy, to po części moja wina, jak mogłem się dać okraść?
- A gdzie zazwyczaj zostawiasz klucze?- spytałam.
- Noszę je przy sobie, lub zostawiam w pokoju gospodarzy.- odparł.
- Jak ktoś mógł cię okraść z kluczy, które cały czas masz na oku?- zastanawiałam się głośno.
- Sam się o to pytam..
- Co zostało skradzione z pokoju nauczycielskiego?- spytałam otwarcie.
- Nie może ci powiedzieć!- zaprostestowała Melania.
- Melanio, nie pytałam ciebie..- odwróciłam się do Nataniela.- Słuchaj, jak mam ci pomóc, skoro nie chcesz mi zaufać?
Nataniel chwilę walczył sam ze sobą.
- Ech, masz rację, powinnaś wiedzieć. Zostały skradzione sprawdziany.
- Och, teraz lepiej rozumiem powagę sytuacji..
- Nie powinieneś jej mówić, Nataniel..- wtrąciła się Melania.- Ona nie jest gospodarzem klasy..
- Melanio, proszę, skończ.- powiedział Nataniel, a ona zmarkotniała.
Postanowiłam ją zignorować.
- Może sprawdziany skradł ktoś, kto ich potrzebował? Może ktoś, kto się źle uczy..?
I wtedy mnie olśniło. Kastiel!
- Myślisz, że byłby do tego zdolny?- spytał Nataniel.
- Ech.. z nim nigdy niewiadomo. Nie sądzę, żeby posunął się aż tak daleko, ale nie twierdzę też, że jest niewinny.- stwierdziłam.
Blondyn westchnął.
- Najprościej jest iść z nim porozmawiać.
- Najprościej? Kpisz sobie?
- No, dobra.. mogłabyś to zrobić? Ja popytam innych uczniów, czy nie widzieli klucza..- zaczął Nataniel.
- Ech, a ty nie mógłbyś z nim pogadać? Bo wiesz, niespecjalnie mam ochotę go widzieć..
- Laura, im rzadziej go widzę, tym lepiej na tym wychodzę.. Bardzo proszę, mogłabyś to zrobić?
Westchnęłam i się zgodziłam.
- Ale.. przecież to chyba jasne.. On zaprzeczy- stwierdziłam.
- Masz rację..- przytaknął.
- Mamy może dostęp do rejestru kamer, czy coś?
- Tu nie ma kamer..- wtrąciła się Melania.-Dyrektorka uważa, że w tym liceum nie ma nieuczciw..
- Melanio, nie rozmawiamy z tobą!- warknął Nataniel.- Wybacz, ale mogłabyś..
Melania odwróciła się na pięcie i uciekła.
- Sobie pójść..?- dokończył blondyn.
Spojrzałam na niego poważnie.
- Chyba powinienem.. ją przeprosić.
- Poczekaj! O co dokładnie mam go spytać?
- No.. czy wie może coś o kluczu do pokoju nauczycielskiego. Spytaj, czy go ma, lub czy wie, gdzie jest.- odparł.
- Mhm..
Kastiela znalazłam kilka minut przed pierwszą lekcją.
- H-hej? Mogę cię o coś spytać..?
- Już to zrobiłaś..
- Ech..- westchnęłam- Jesteś na bieżąco w sprawie zaginionego klucza?
- Co?- skrzywił się.
- Ktoś ukradł klucz do pokoju nauczycielskiego i dzięki temu wykradł.. coś ważniejszego.
- Podejrzewasz o to mnie?
- Niee! Oczywiście, że nie! Nie podejrzewam na razie nikogo.. j-ja tylko pytam czy cokolwiek wiesz.
- Myślisz, że mnie nabierzesz?- spytał, patrząc na mnie pogardliwie.
- Ee.. c-co?
- Nie wiem, czego nagadał ci Nataniel, ale robi to z nadzieją, że uda mu się wywalić mnie ze szkoły.
- A-ale przysięgam ci! Nie podejrzewa cię, tylko pyta, czy cokolwiek wiesz..-odparłam coraz mniej pewna siebie.
- Uważaj, bo zgubisz się w swoich kłamstwach.- powiedział.- Nic nie wiem o żadnym kluczu.
- No okej.. w każdym razie, dzięki..
Wróciłam natychmiast do Nataniela.
- Ee.. on mówi że nic nie wie.
- I uwierzyłaś mu?- spytał blondyn.
- Czy to ma znaczenie?
- Cóż, ja mu nie wierzę. Ale jeśli twoim zdaniem nie kłamie, jestem skłonny ci uwierzyć.
- Ja.. sama nie wiem. Tak naprawdę, budzi podejrzenia.. ale... Nie wiem, czy byłby do tego zdolny.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja..
- Laura! Tutaj jesteś!- krzyknęła Rozalia.- Wybacz, Nat, ale muszę ją porwać..
Posłałam mu spojrzenie które wyrażało "spoko, też nie wiem o co chodzi" i poszłam z Rozą.
- Ee?
- No więc.. Jutro twoja impreza urodzinowa, prawda?
- Taak..- odpowiedziałam nie wiedząc, do czego schodzi ta rozmowa.
- To.. naszły mnie przemyślenia.. może coś zaiskrzy w piątkową noc..?
- Ergh, Rozalio..!
- Przyznaj, że chciałabyś!- szturchnęła mnie w ramię.
- No.. może i..
Przerwał nam dzwonek na lekcje. Już chciałam jej uciec, gdy złapała za kaptur mojej bluzy i przyciągnęła do siebie.
- Nie uciekniesz mi, haha! Siadasz ze mną.- oznajmiła.
- Boże, Rozalio.. przerażasz mnie!- uśmiechnęłam się i weszłyśmy do sali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top