12.
///
Okej, zgodnie z maratonem, proszę bardzo ;)
\\\
Weszłam spowrotem do szkoły wpadając na Kastiela. Westchnęłam. Co mi szkodzi?
- Um.. Kastiel?
- Myślałem, że nie rozmawiamy- spojrzał na mnie dziwnie. Tak bardzo chłodno.
- Hmm, powiedzmy, że sytuacja awaryjna.. Co byś zrobił, gdybyś pokłócił się z dziewczyną?- spytałam prosto z mostu.
- Znalazłbym sobie inną.- odrzekł całkiem poważnie.
- Zapomnij, że pytałam.
- Tak jest, kapitanie.- I odszedł. Wzruszyłam ramionami.
Dalej szukałam jakiegoś chłopaka, aż weszłam do sali od historii i zastałam Lysandra. Pisał coś w notesie. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale.. sytuacja awaryjna.
- Hm.. Lysander?- powiedziałam cicho. Był tak skoncentrowany, że nie słyszał jak weszłam do sali.
- O, Laura- spojrzał na mnie zaskoczony. Od razu się uśmiechnął.- Coś nie tak?
- Rozalia i Leo się pokłócili. Bardzo chcę im pomóc, ale nie mam pojęcia jak.
- Roza i mój brat się pokłócili? Znowu?- odparł znudzony.- Wiesz co? Mam pomysł. Postaram się napisać wiersz, a Leo go podpisze. Co o tym sądzisz?
- Uwielbiam wiersze. Jestem pewna, że to wypali!- oznajmiłam.
- Mogłabyś przyjść później? Nie lubię, gdy ktoś zagląda mi przez ramię gdy piszę lub rysuję..
- Och, jasne- powiedziałam szybko trochę zmieszana. Od razu wyszłam z sali. Skierowałam się do klubu ogrodników. Muszę powiedzieć Leo, co wymyślił Lysander.
- Mm.. Leo?- podeszłam do chłopaka, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Mimo tego, że to chłopak mojej przyjaciółki, i że jesteśmy na „ty", dalej czuję się niezręcznie rozmawiając z nim.
- Wybacz, nie zauważyłem cię.. Udało ci się coś wymyślić? Bo ja.. mam to- podał mi czekoladę z orzechami.- To jej ulubiona.
- Ja.. w zasadzie Lysander.. wymyślił, żeby napisać wiersz. Musiałam go zostawić, żeby mógł go w spokoju skończyć.
- Czy mogłabyś mi go przynieść, bym mógł go podpisać? Wiem, że proszę o dużo, w końcu będziesz latać przez całe liceum- ale naprawdę, bardzo mi zależy..- mówił bardzo przejęty. Ciekawe, o co się pokłócili.
- Nie ma problemu, tylko że za chwilę zaczynam lekcje. Będę się tym zajmować na kolejnej przerwie, obiecuję- powiedziałam.- I zaraz dam ci ten wiersz..
Wróciłam do sali, w której Lysander pisał.
- Skończyłeś?- spytałam go. Jego wzrok przeniósł się z kartki na mnie.
- Tak, ale..- przekreślił coś i napisał obok poprawną formę.- I już. Teraz muszę to tylko przepisać..
- A nie boisz się, że Rozalia rozpozna twoje pismo? W końcu znacie się już dość długo..- zaczęłam.
- Spokojnie, znam pismo swojego brata wystarczająco długo, by umieć je naśladować- uspokoił mnie. Lubię z nim spędzać czas, ale mam wrażenie, że on ma inne zdanie na ten temat, choć jest dobrze wychowany i tego nie mówi.
Wręczył mi po chwili kartkę z wierszem. Coś mnie kusiło by to przeczytać, ale powstrzymałam się. Wiersz jest dla Rozalii!
Zaniosłam go Leo, a on go podpisał. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje, także ruszyłam do sali. Usiadłam w ławce z Rozą.
- To od Leo- przysunęłam w jej stronę wiersz i czekoladę.
Rozalia uśmiechnęła się promiennie, ale dosłownie sekundę później już miała obojętną twarz. Jej oczy przeleciały szybko po kartce z wierszem. Zaniepokoiłam się.
- I jak?- spytałam.
- Hm.. wiersz jest bardzo ładny, ale znam Leo wystarczająco długo, by wiedzieć, że nigdy by czegoś takiego nie napisał.
- A więc, dalej mu nie wybaczysz?- nie ukrywałam zawiedzenia.
- Już ci mówiłam, Laura, potrzebuję czasu..
- Mhm..
Na przerwie wyszłam znów poszukać Leo.
- I jak?- spytał niepewnie.
- Rozalia domyśliła się że to nie ty napisałeś wiersz. Ale- powiedziałam, widzą jego zawiedzenie- mam już kolejny pomysł. Dam jej od ciebie bukiet kwiatów!
- Wiesz.. bardzo dziękuję, że pomagasz mi ją przeprosić..
- Podziękujesz, jak się uda- roześmiałam się. Nazbierałam kwiatów. Kurczę, teraz muszę zdobyć od kogoś jakąś wstążkę, czy coś. Muszę znaleźć Violettę, ona jest najbardziej plastyczna z nas wszystkich..
Ale zamiast Violetty w sali A spotykam Lysandra.
- Och, cześć.- wita mnie.- Wiesz może czy Roza i mój brat już się pogodzili?
- Ech.. właśnie nad tym pracuję.
- Nudzi mnie już ta historia- powiedział smętnie.
- Mnie też- przyznałam.
- A mimo to wciąż im pomagasz- Lysander uśmiecha się do mnie.- Podziwiam to, że nie myślisz tylko o sobie, jak większość dziewczyn.
- Nie przesadzaj..- uśmiecham się zarumieniona.
Siedzimy chwilę w ciszy, ale nie takiej niezręcznej.
- Och, zapomniałabym! Masz może jakąś wstążkę albo ozdobną tasiemkę?
- Nie, przykro mi.. ale spytaj Violetty..
- Tak, właśnie jej szukałam.. to na razie!- wyszłam z sali. Szukając Violetty trafiłam na Melanię. Czy naprawdę znajdę wszystkich, tylko nie Violettę?!
- Hej, Laura- zaczęła Melania.
W sumie, nie wiem, co o niej myśleć. Wydaje się sympatyczna i w ogóle, ale czuję się.. niekomfortowo i niezręcznie w jej towarzystwie.
- Hm?
- Wiesz, że jutro będziemy mieli nowego ucznia w klasie?- spytała podekscytowana.
- Naprawdę?- zdziwiłam się. Myślałam, że nikt nie jest na tyle dziwny, by tak jak ja dopisywać się w środku roku szkolnego.
- Tak! Ale nie mów nikomu, jeszcze nikt nie wie!- powiedziała.
- Ha! Teraz już wiem! I możesz mieć pewność, że będzie wiedzieć cała szkoła!- krzyknął jakiś głos. Odwróciłyśmy się natychmiast. Za nami stała..
- PEGGY?!- krzyknęła Melania. Była zła i zszokowana.
- Ha, ha, jeśli serio myślałaś że się nie dowiem, to jesteś jeszcze głupsza niż wyglądasz..- roześmiała się piegowata.
Postanowiłam taktownie milczeć. Nie przepadam za ani jedną z nich, także posłucham ich kłótni.
- Peggy, serio, przestań. To.. tak się po prostu nie robi!- Melania tupnęła nogą. Jej rozmówczyni uśmiechnęła się triumfalnie, odwróciła na pięcie i poszła.
- Zachowuje się strasznie... dziecinnie, nie sądzisz?- odezwałam się w końcu. Mój głos zabrzmiał trochę bardziej chłodno, niż zamierzałam. Zakłopotana Melania milczała przez chwilę.
- Tak, to przez..- zrobiła przerwę.
- Przez..?- ponagliłam.
- Zapomnij..
- Hm? Zaczęłaś temat, a więc dokończ..- poprosiłam.- Możesz mi zaufać.
Melania uniosła brwi.
- A więc.. kiedyś byłyśmy przyjaciółkami, pokłóciłyśmy się i teraz jesteśmy.. hm.. Po prostu cały czas się kłócimy.
- Przykro mi..
- Niepotrzebnie. Peggy jest straszna! Nie mogę jej znieść..
- Melanio, nie obraź się, ale mam coś do zrobienia. Pogadamy później, dobrze?
Zniesmaczona Melania przytaknęła.
- Violetto!- krzyknęłam, widząc fioletowłosą idącą przez korytarz. - Violetto, zaczekaj!
- L-Laura?- obróciła się.
- Violetto, w końcu! Przyszłam cię zapytać, czy masz może wstążkę albo ozdobny sznurek?
- Ach, t-tak, mam. Do czego ci jest potrzebna?- spytała, podając mi wstążeczkę.
- Hm.. długo by opowiadać. Potrzebuję jej do bukietu kwiatów- powiedziałam.
- Dobrze, do zobaczenia!
Szczęśliwa biegłam do Leo powiedzieć, że mam wstążkę, gdy nagle..
- Ałć!- zderzyłam się z czyimś torsem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top