59 Dwie drużyny
Halinka wiedziała, że to nie będzie dobry dzień. Już sam początek wołał o pomstę do nieba, gdyż obudziło ją łomotanie w drzwi, a gdy je otworzyła, doświadczyła jeszcze więcej hałasów z ust Anety. Wyróżniła w tym wszystkim coś między piskliwym „ile można spać" oraz oburzonym „już południe". Zwłaszcza to drugie wydawało się rażąco względne, no bo niby na jakiej zasadzie oceniali upływ czasu w bunkrze? Owszem wisiały zegarki, nad którymi ktoś napisał „Ziemia – Warszawa", sugerując w ten sposób pewną zależność, ale przecież mógł się pomylić, a w dodatku nikt nie powiedział, że muszą koniecznie trzymać się Ziemskiego czasu z Warszawy. Nie dała rady tego wszystkiego wytłumaczyć Anecie. Przyjaciółka również nie chciała nic słuchać na temat sześciu najnowszych sezonów „Czornej Anatomii Pana Wilka", czego najbardziej nie potrafiła jej wybaczyć. Szpital prowadzony przez czarnowłosego wilkołaka, który co rusz zakochiwał się w swoich pacjentach, to była cała kopalnia absurdalnych dialogów! Ale nieee! Aneta ucinała wszelkie próby opowieści i tylko ponaglała ją do ubierania się, a potem kazała zjeść na biegu starą kanapkę. Swoją drogą zawartość lodówki stanowił kolejny wielki powód do narzekań. Supermarket, który uprzednio znajdował się w jej środku, skurczył się do poziomu niewielkiego warzywniaka. W dodatku jego półki świeciły pustkami, a przez to Halinka od wczoraj żywiła się starymi konserwami i suchym chlebem.
Dalszy rozwój wydarzeń nie przyniósł żadnej poprawy, a jedynie zmianę scenerii na gigantyczny apartament Wasilija. Potwornie niewyspana Halinka o oddechu walącym podłą konserwą musiała wysłuchiwać streszczenia wczorajszych wydarzeń z ust Anety. Chyba doszła do wniosku, że Swietłana miała gdzieś do czynienia z podobną technologią portalową, co u nich w bunkrze. Z jakiegoś powodu już czwarty raz próbowała udowodnić Halince ową tezę, opowiadając o swoich przeprawach systemem wentylacyjnym Krystiana Szarego, gdzie – jeśli wierzyć jej na słowo – widziała razem z Szarikiem inne światy, a nawet smoka. Najbardziej frustrowało, że tępe potakiwanie z jakiegoś powodu nie działało, gdyż Aneta raz na jakiś czas sprawdzała zaangażowanie podstępnym pytaniem.
– No dobra, jeszcze raz – westchnęła zniecierpliwiona Aneta. – Gdy rozdzieliliśmy się w posiadłości Szarego, ja i Szarik weszliśmy do systemu wentylacyjnego...
Halinka starała się pokazać całą sobą, że tym razem naprawdę słucha, ale jej oczy zbyt szybko zaczęły skakać po szczegółach otoczenia. Z jakiegoś powodu w apartamencie Wasilija pojawiło się jakby więcej zieleni. Dostrzegła też podejrzanie dużo półek z książkami o psychologii. Sam trener dziarsko kroczył w ich kierunku.
– Czy mogę prosić? – zapytał, gdy się zbliżył.
– Taaaak! – Halinka podskoczyła z miejsca, po czym natychmiast zapanowała nad ożywieniem i wzruszyła przepraszająco ramionami w kierunku Anety. – Słuchaj, naprawdę niezła historia. Zwłaszcza ta część ze smokiem za kratką wentylacyjną. Naprawdę czad. Kiedyś ją dosłucham.
Umknęła, zanim dosięgła ją frustracja Anety. Wasilij poprowadził ją do holograficznej fontanny na środku pokoju, następnie rozejrzał się wokół i wbił swoje spojrzenie w Halinkę.
– Tak? – zapytała.
– Czy planujesz wreszcie zacząć spotkanie?
– Co? Ja? Ale dlaczego?
– Bo jesteś naszym liderem.
– Niby od kiedy? – zdziwiła się Halinka. – Słuchaj, moim zdaniem ty o wiele lepiej się do tego nadajesz. – Poklepała go po silnym ramieniu.
Wasilij zmarszczył czoło.
– No i ten... powodzenia? – spróbowała.
– Uważaj, czego sobie życzysz – wymruczał.
– W sensie?
– Jeszcze nie tak dawno naprawdę do tego dążyłem – odparował. – Chciałem objąć dowodzenie, co sprowokowało całe zamieszanie z Ego. Przez to wreszcie zrozumiałem, że na co dzień stąpałaś po bardzo cienkim lodzie, a mimo dowodziłaś nami niemal bezbłędnie.
– Ja? Nieee... Ja się nie nadaje do takich rzeczy – zapewniła. – Od dziesięciu lat tkwię na kasie, pamiętasz? – Zastukała się w skroń. – Ty z kolei? Wielki, silny a do tego z podejściem do ludzi. Takich właśnie liderów potrzebujemy!
Wasilij westchnął.
– No wypisz wymaluj urodzony przywódca! – słodziła dalej.
– Nie żartujesz, prawda? – upewnił się Wasilij. – To nie jest kolejny bardzo rozbudowany popis słynnej polskiej ironii?
– No gdzieee tam...
– I dalej nie jestem pewien – stęknął trener.
– Mhm...
– Niech będzie, poprowadzę zebranie – zgodził się po chwili ciszy.
Halinka z trudem powstrzymywała cisnący się na usta uśmiech. Tak jest! Jeszcze chwila i wraca do oglądania idiotycznych perypetii medyków-wilkołaków.
– Ale w zamian będziesz tłumaczyć, a po zebraniu pójdziesz ze mną – zażądał.
– Aha... A dokąd?
– Tajemnica. – Brwi Wasilija powędrowały do góry. – Jakiś problem?
Halinka chciała zaoponować, ale z drugiej strony cała ta dyskusja już jej ciążyła. Lepiej po prostu się zgodzić, a potem jakoś to będzie.
– Żaden problem – przytaknęła. – Zaczynaj.
Dopiero gdy to powiedziała, zauważyła, że w apartamencie Wasilija w zasadzie znajdują się już wszyscy. Stworzyli swoje minigrupy. Najliczniejszy zespół stanowili mieszkańcy świata Oriona. Aktualnie tłoczyli się przy półkach z książkami i wertowali kolejne tomy. Drugi po wielkości zespół zebrał się przy obrazach na ścianach. Szarik siedział na barku Brajanka i starannie ostrzył pazury o jeden z takich, gdy Aneta gorączkowo coś tłumaczyła Maszy. Ostatni i zarazem najsmutniejszy – składał się z Surbiego, J-baby oraz Falafela. Trzymali się w okolicy kwadratowej loży na środku pokoju i wyglądali, jak gdyby nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
– Podejdźcie bliżej! – zawołał Wasilij, po czym zerknął na Halinkę wyczekująco.
– A...tak... Ekhem... Wszyscy! Chodźcie tu! Sprawa jest!
Surbi odetchnął, gdy usłyszał jej wołanie. Natychmiast ustawił się po jej prawicy. Reszta nie kwapiła się aż tak, jednakże po kilku minutach wszyscy otoczyli holograficzną fontannę, do której środka wskoczył Szarik. Kot to wystawiał, to chował łeb w trójwymiarowym obrazie tryskającej wody, przez co Halince zaczęło się kręcić w głowie.
– My z brachem chcielibyśmy wnieść sprzeciw co do żarcia. – Damian wskazał palcem swojego bliźniaka.
– Ledwo da się toto jeść! – zgodził się Daniel.
– A co niby ja mam z tym zrobić? – zdziwiła się Halinka.
– To twoja chałupa – odparował Damian.
– No i?
– No i załatw coś!
– Mi wszystko odpowiada – odparowała Halinka. – Jak ci coś nie leży, to sam coś z tym zrób.
– W sumie czemu nie? – Daniel zatarł ręce. – I tak już za długo siedzimy na rzyci.
– No dobra, to następnym razem pójdziemy z tobą – zgodził się jego brat.
– Ogarniemy żarło i napoje – podsumował Daniel.
– I może zagramy z kimś w kości.
Wasilij szturchnął Halinkę.
– Chcą iść ze mną w kolejną podróż – wyjaśniła.
– Świetnie – ucieszył się trener. – To wiele ułatwia.
Zabrzmiało podejrzanie, ale wolała nie drążyć. Dowie się później albo i wcale.
– Zaczynamy zebranie! – Wasilij się wyprężył. – Wczoraj dzięki pomocy Szarika i Anety...
Brajanek odchrząknął.
– I oczywiście Brajanka – zgodził się trener – opracowaliśmy dalszy plan.
– Opracowali plan – streściła Halinka.
– Chwilowo skupiamy się na werbowaniu sojuszników do ostatecznej bitwy z dżinem i Krystianem Szarym – ciągnął Wasilij.
Halinka powtórzyła.
– Z tego powodu podzielimy się na dwie drużyny – wznowił Wasilij.
– Co? – zdziwiła się Halinka.
– Drużynę „WAM SB" poprowadzę ja – ciągnął trener niewzruszony. – Dokona ona infiltracji posiadłości Szarego celem odbicia nijakiej Vivien. Przypuszczamy, że to właśnie ona pozwala Szaremu na otwieranie portali do innych światów, a więc może nam pomóc obsłużyć naszą portalownie.
Halinka przypomniała sobie, że chyba właśnie to usiłowała wyjaśnić jej Aneta. Chyba powiązała to jakoś z faktem, że Swietłana umiała używać portali.
– Przetłumacz – poprosił Wasilij.
Usłuchała, lecz po wszystkim nie potrafiła powstrzymać cisnącego się na usta komentarza:
– Ale ona pewnie jest na kontrakcie Szarego.
– Zgadza się. – Wasilij kiwnął.
– No to nie będzie w stanie nam pomóc.
– Będzie, gdy zerwiesz jej kontrakt.
– C-co?
– Już raz to zrobiłaś – wyjaśnił Wasilij. – Zerwałaś kontrakt Swietłany.
– No ale to było, zanim...
Zamilkła.
– Zanim co?
– Nic. Kto będzie członkiem drużyny „WAM SB"?
– Ja, Aneta, Masza, Szarik oraz Brajanek.
Miało to sens. W końcu wszyscy znali ten sam język. Nie potrafiła jednak powstrzymać rosnącego niepokoju.
– Pójdę z wami – podjęła Halinka, choć w gruncie rzeczy strasznie jej się nie chciało.
– Nie, ty poprowadzisz drużynę „EF HOBOS".
– EF HOBOS?
– Elein, Falafel, Ty, Orion, Baba-J...
– J-Baba! – poprawił J-Baba.
–... Olaf oraz Surbi. Muszę zmienić akronim, gdyż sądziłem, że bliźniacy nigdzie nie pójdą. Może „DDEF HOBOS"?
– No ale gdzie niby ja ich wszystkich poprowadzę?
– Wczoraj otwieraliśmy i zamykaliśmy na próbę porrrtale – wyjaśnił Szarik. – Znaleźliśmy dwa stabilne. Pierwszy zostawiła za sobą Swietłana. Prowadzi do posiadłości Szarego.
– A drugi?
– Kryje się za nim świat, w którym widzieliśmy smoka – odparował Brajanek. – Technologicznie to tak na oko średniowiecze.
– Mamy zwerbować smoka?! – żachnęła się Halinka.
– Nie – zaśmiał się Wasilij. – Zauważyliśmy tam też grupkę jakichś czarowników. Najwyraźniej próbują rozwiązać jakiś kryzys.
– Pomożesz im go rozwiązać – zawyrokowała Aneta. – W ten sposób zechcą do nas dołączyć.
– Co? Ale ja chcę iść z wami!
– Wcale nie, chcesz leżeć na brzuszku i pić brrrowarek – zaoponował Szarik.
– Na pewno nie... – Kłamstwo wyszło tak nienaturalnie, że nie przekonała nim nikogo włącznie ze sobą. – No ale wami ryzykować też nie chcę!
– Mamy prostsze zadanie – zapewnił Wasilij. – Już raz byliśmy w posiadłości Szarego. W dodatku Vivien uprzednio nam pomogła, stąd istnieje duża szansa, że i tym razem wiele nam ułatwi. Ty natomiast będziesz się przedzierać przez kolejny obcy świat. To o wiele trudniejsze zadanie. Dlatego pamiętaj, by w przypadku jakichkolwiek problemów natychmiast wycofać się do bunkra.
Halince nie podobał się ten plan, ale brakowało jej siły przebicia, by zaoferować coś ciekawego. Może spróbuję nieco namieszać? Nieświadomi niczego członkowie zespołu „DDEF HOBOS", a już zwłaszcza Elein i J-Baba, na pewno znajdą jakieś ale.
– Słuchajcie, bo Wasilij chce, by wszyscy, którzy nie znają naszego języka, lecz z wyjątkiem Andre, poszli ze mną do świata smoków i czarodziejów...
– Brzmi interesująco – natychmiastowe zgodziła się Elein.
– Naprawdę chcecie iść? – żachnęła się Halinka. – J-Baba też?
– A czy cybermilicja sra w uniform? – odparował czarnoskóry mężczyzna.
– Co?
– No pewnie, że sra – wytłumaczył J-Baba. – Smoka na żywo jeszcze nie widziałem, a w swoim czasie zażywałem niejedno.
Halinka skrzywiła się. Dwóch potencjalnie najmocniejszych sojuszników wykruszyło się ot tak po prostu.
– A co z Andre! – Halinka gorączkowo szukała jakiegoś punktu zaczepienia. – Zostanie tu tak sam?
– I to bardzo chętnie – zgodził się mężczyzna. – Wreszcie mogę dowolnie i bez nadzoru eksplorować to miejsce! – Zatoczył wokół ręką. – Jest fascynujące! Wczoraj na przykład znalazłem pokój-łąkę!
Surbi nieznacznie drgnął.
– Naprawdę wszyscy chcą iść ze mną? – upewniła się Halinka.
– Twój bunkier jest wspaniały, ale przydałoby się rozprostować nieco kości – odparował Olaf. – Nawet pałac w końcu się nudzi.
Halinka mruknęła zrezygnowana. Nagle jednak przypomniała sobie o jednej kluczowej rzeczy.
– A co ze Swietłaną? – zapytała.
– Nic – westchnął Wasilij. – Zrobiliśmy, co mogliśmy, aby jej pomóc. Odrzuciła to, a wręcz wróciła do Szarego.
– Nie znamy jej motywów – wymruczał Szarik. – Może chce mu zwyczajnie na świecie dokocić?
– Albo zważyła wszystkie opcje i wybrała starego pana – prychnęła wzgardliwie Aneta. – Zresztą, skoro Wasilij już sobie odpuścił, to i my powinniśmy.
– Potrzebujemy jej barrriery – mruknął Szarik.
– Trudno – fuknęła Aneta. – Poradzimy sobie bez niej. Nie? – Klepnęła Halinkę w bark.
– Mhm...
– A jeśli spróbuje nam przeszkodzić, to pach, pach, pach! – Aneta wyciągnęła rewolwer i machnęła nim niebezpiecznie. – I po sprawie!
– Skąd masz rewolwer? – zdziwiła się Halinka.
– Wyjęłam go z ciebie...
– Co? – oburzyła się Halinka.
– No z twojej głowy – wyjaśniła Aneta. – Wróciłam razem z rewolwerem. Dzięki temu mamy teraz dwa magiczne rewolwery.
– Spokojnie, Halina, to nic wstydliwego – zapewnił Brajanek. – Wszyscy już w tobie byliśmy.
Aneta zdzieliła go łokciem w żebra. I dobrze. Normalnie Halinka sama by to zrobiła, ale wybitnie brakowało jej werwy. Rzeczy po prostu się działy i ciągnęły ją za sobą niczym prąd rzeczny kawałek śmiecia.
– To co, wszyscy wiedzą wszystko? – Wasilij klasnął w dłonie.
Halinka przetłumaczyła.
– Z grubsza, ale za dużo gadacie po swojemu – wypomniała Elein. – Chciałabym, żebyś to porządnie streściła.
Halinka przetłumaczyła i zerknęła błagalnie na Wasilija, ale ten wzruszył ramionami.
– Gdy już skończysz, przyjdź na salę treningową – polecił. – Będę na ciebie czekać.
I tak po prostu sobie poszedł, zostawiając ją sam na sam z problemami. Zresztą w jego ślady szybko udali się pozostali członkowie drużyny „WAM SB". Wszystko zadziało się podejrzanie płynnie i synchronicznie.
– No dobra... – westchnęła Halinka. – Moi drodzy „DDEF HOBOS"...
– HOJOS – poprawił J-baba.
– Uwierz mi, to brzmi jeszcze gorzej – zapewniła. – Drodzy, HOBOS, od czego mam zacząć?
Halinka oparła się plecami o zimną ścianę bunkra. Przed chwilą skończyła mozolne przekazywanie wszystkich niuansów swojej drużynie. Jeszcze tylko sprawdzić, o co chodziło Wasilijowi i można wracać do serialu. Wyprostowała się i zrobiła te kilka brakujących kroków do drzwi wiodących do sali treningowej. Wślizgnęła się do środka i spróbowała zamknąć za sobą przejście, lecz przeszkodziła jej w tym męska ręka. Obejrzała się. Tuż za nią stał Surbi oraz Falafel.
– Skąd ty się tu wziąłeś? – spytała.
– Możemy pogadać?
– Zapraszam! – głos Wasilija zabrał Halince możliwość odwrotu. – Ty też chodź, Surbi! Przydasz się!
– Co on mówi? – zapytał rewolwerowiec.
– Że ciebie też zaprasza.
– Ach, więc umówiłaś się z nim?
– No coś ode mnie chciał, sama jeszcze nie wiem, co...
– W takim razie zobaczmy razem – zawyrokował Surbi.
Halinka kiwnęła. Ostrożnie podreptała w kierunku trenera. Dopiero kilka odchrząknięć Wasilija uświadomiło jej, że powinna ściągnąć buty. Kątem oka zerknęła na gołe palce nóg Surbiego. Najwyraźniej zrobił to od samego początku. Szkoda, że jej nie powiedział.
Chłodna mata przyjemnie uginała się pod stopami. Z jednej strony dawała przyczepność, a z drugiej amortyzowała każdy krok. Zbyt dawno jej tu nie było, a szkoda, bo treningi zdecydowanie przynosiły jej dużo radości.
– Co tam? – zapytała Wasilija, gdy zbliżyła się wystarczająco.
Wasilij klepnął worek treningowy, zwisający na potężnych łańcuchach z sufitu.
– Uderz – polecił.
– Po co? – zdziwiła się.
– Żeby stać się silniejszą.
– Już jestem silna.
– A w tej chwili?
– Chyba nie...
– No to uderz.
Halinka z jakiegoś powodu zwlekała. W zamyśleniu studiowała swoje pięści, jak gdyby miała je przed oczami po raz pierwszy w życiu.
– Pamiętam to – odparował Wasilij.
– Co dokładnie? – dociekała Halinka.
– TO. – Wasilij wskazał ją palcem. – Wyglądałaś dokładnie tak samo, gdy przyszedłaś na moją sekcję. Zapewniam cię, że wiem, jak na to zaradzić. Po prostu uderz w ten cholerny worek!
Halinka usłuchała. Prosta kombinacja jedynek i dwójek szybko przerodziła się w coś znacznie bardziej złożonego, a jednocześnie płynnego niczym taniec. Przyzwyczajenie podpowiadało, że warto założyć rękawice, ale szczerze wątpiła, że byle worek uszkodziłby choćby i najbardziej okrojone bóstwo. W dodatku bała się, że jeśli zbyt wcześnie przestanie, niespodziewany przypływ motywacji już nigdy nie wróci. Przypominało to szarpanie się z rybą, która z całych sił ciągnęła za haczyk, by schować się na zawsze w głębinach. Nie mogła na to pozwolić. Nie po tym, gdy znowu zaczęła czuć siłę w pięściach! Nagle napotkała opór tak namacalny, jak gdyby wyrżnęła z impetem w ścianę. Coś w jej umyśle gwałtownie opierało się próbie pochwycenia. Wkrótce osiągnęła impas. Na szczęście tyle wystarczyło, by odzyskać nieco siebie oraz by uświadomić kilka rzeczy. Desperacko potrzebowała Ego! Tylko co ma zrobić z jej psychopatyczną naturą? Co, jeśli znowu skrzywdzi Surbiego?!
Odsunęła się od worka i uspokoiła oddech.
– Surbi, gdy wyruszymy na misję, musisz mi pomóc – poprosiła. – To, co zrobiłam... – Poklepała worek. – Muszę mieć jak to powtórzyć i trzeba będzie mnie przypilnować.
– Czujesz się lepiej? – Surbi bardziej stwierdził, niż zapytał.
– O niebo – zgodziła się. – Dziękuję, Wasilij.
– Proszę bardzo. – Trener kiwnął.
– Na pewno poradzicie sobie sami w posiadłości Szarego? – upewniła się.
– Tak – zapewnił twardo. – Nami się nie przejmuj. Najważniejsze, byś znalazła sposób na pogodzenie się z Ego. Wczoraj doszliśmy do wniosku, że nic jej tak nie pobudzi, jak kolejny świeży świat do eksploracji.
– Wiedziałam, że mieliście jakiś ukryty motyw – prychnęła Halinka. – Nie pomyśleliście może, że równie dobrze zadziała widok parszywej mordy Krystiana Szarego?
– Pomyśleliśmy – przytaknął Wasilij. – Jednakże naprawdę nie planujemy go spotkać. Gdyby nasz plan opierał się na konfrontacji, wzięlibyśmy cię bez wahania.
– Czuję w tym gadaniu Anetę i Szarika... – mruknęła.
– I Brajanka. Osobiście wolałem trenować cię przez kilka miesięcy, aż Ego ponownie wypłynie na wierzch.
Halinka zacmokała. Ego faktycznie dziękowała Wasilijowi za możliwość objawienia się w pełnej krasie. Solidne treningi mogły znowu ją wykurzyć.
– W takim razie czemu nie zostałeś przy swoim? – zapytała.
– Bo nie mamy tyle czasu – westchnął Wasilij. – Szarik... popełnił błąd.
Halinka zmarszczyła czoło. Jeszcze nie wiedziała, o co chodzi, lecz sam fakt, że kocur nocą unikał sytuacji sam na sam i to w sposób, jak po stłuczeniu wazonu lub odrapaniu po pijaku wieszaka, już wcześniej dawał do myślenia. Przed słusznymi pytaniami uratowało go jej lenistwo. Chciała wierzyć, że po prostu nie doszedł jeszcze do siebie, w końcu cuchnął jak gorzelnia.
– Co zrobił? – jęknęła Halinka.
– Wiedziałaś, że gada czasem z dżinem przez telewizor?
Kiwnęła.
– W nocy upił się i zdradził dżinowi nasze plany.
Halinka zaklęła.
– W takim razie musimy odwołać całą operację – wycedziła.
– Na szczęście nie wypaplał wszystkiego – podjął Wasilij. – Jedynie, że planujemy rekrutować czarodziejów. Niemniej... – Zawahał się. – To faktycznie ryzykowne dla ciebie i twojej drużyny. Jeśli uważasz, że to zbyt wiele...
– Pójdziemy tam.
Halinka uśmiechnęła się złowieszczo. Doskonale rozumiała, czemu trener nie odwołał całego planu głośno i publicznie. Idiotyczne wyznania Szarika stanowiły wspaniałą okazję do dywersji. Powiedzieli dżinowi, a więc i Szaremu dokładnie, gdzie będą. To oznaczało, że skupią się na garstce magicznych staruchów, gdy Wasilij i reszta sprzątną im spod nosa Vivien. W ten sposób zamkną Szaremu dostęp do kolejnych światów. Oby jak najdłużej!
– Czy jesteś pewien, że dżin wie, który to będzie świat? – upewniła się.
– Tak. Ten mały kretyn pokazał mu nawet portal.
– Ale... jak?! – Halinka zaklęła. – I dlaczego?
– Wziął w pysk smartfon. Na drugie pytanie nie umiem odpowiedzieć.
Ponownie zaklęła.
– Dobra. – Strzeliła knykciami. – Faktycznie przyda mi się ambitnego. Wyruszymy do świata magicznych staruchów, a potem narobimy takiego zamieszania, że ani dżin, ani Szary nie będzie w stanie skupić się na niczym innym. A na koniec jeszcze sprzątnie mu sprzed nosa staruchów! – Uderzyła się w pierś.
– I tak trzymać! – Wasilij uniósł pięść.
Surbi odchrząknął.
– Ach tak... – speszyła się Halinka. – Pozwól więc, że wszystko ci streszczę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top