16.2 Jak ugryźć zombie?
Stopa Halinki niecierpliwie podskakiwała. Czemu to trwało tak długo? Minęła już godzina albo i doba!
– Długo jeszcze? – zapytała.
– Przeszkadzasz! – warknął Szarik.
Halinka spróbowała znaleźć zajęcie. Wpierw oddała się oględzinom swoich paznokci, następnie przejrzała poły zakurzonego płaszcza i porównała go z nieskazitelnym ponczo Anety. Dalej rzuciła okiem na profil Surbiego. Musiała przyznać, że w świetle ogniska wyglądał bardzo korzystnie. No dobra, dłużej już nie wytrzyma!
– I jak idzie?!
Kot miauknął ze złością.
– Chłopak potrzebuje czasu – wtrącił się Surbi. – Pytałaś go już dwa razy, a nie zdążyło minąć i pięciu minut.
Pięć minuty? Halinka mogłaby przysiąc, że czekała już wieczność! Usadowiła się obok Surbiego i wzięła kociołek. Może jeśli zajmie się jedzeniem, czas szybciej zleci...
Gdy włożyła łyżkę do ust coś puszystego i mruczącego otarło się o jej biodro.
– I właśnie teraz skończyłeś – westchnęła, oddając naczynie. – I oczywiście, że nie przyniosłeś proroka.
– Nie chciałem jej rozchlapać – zgodził się kot. – Czy mogę też jedzonko?
Surbi zerwał kilka liści, po czym nałożył na nie kilka oszczędnych łyżek, jednakże skapitulował pod naporem fuknięć i syknięć. Ostatecznie porcja przypominała rozmiarami koci łeb.
Halinka w międzyczasie udała się za namiot. Wróciła, ostrożnie niosąc naczynie, które cholerny kocur napełnił aż pod czubek. Ostrożnie postawiła je blisko ognia, modląc się, aby niczego nie rozchlapać. Zdziwiła się, gdy odniosła sukces. Zdecydowanie powinna się zacząć cieszyć z malutkich rzeczy. Może i wylądowała pośrodku apokalipsy zombie, ale przynajmniej z przyjaciółmi i w ładnym miejscu, a co najważniejsze, nie będzie musiała spłukiwać kociego moczu z dłoni w bajorze pełnym ogromnych owadów. Żyć nie umierać.
– Prorok, jesteś tam? – zapytała blaszany kubek.
Cisza.
– Szarik, jesteś pewien, że to są twoje... no wiesz...
– Oczy-wyś-cie. – Kot nie odrywał pyska od jedzenia i jedynie okazjonalnie poprawiał łapką zsuwający się kapelusz.
– Prorok? – Halinka chwyciła z ziemi niewielki patyk i ostrożnie dźgnęła nim naczynie. – Dziwne... Wcześniej jadaczka jej się nie zamykała...
– Sama jesteś jadaczka! – odparła prorok.
– Jak pokonać nekromantę? – Halinka nie dała się zbić z tropu. – No dalej! Bo cię wyleje do ognia.
– Pogrzało cię, ciemna niewiasto? Przecież to boli!
– O to chodzi – odburknęła. – A teraz gadaj jak pokonać nekromantę!
Cisza.
– Sama tego chciałaś. – Halinka chwyciła kubek i zaklęła. A jednak nie uniknie moczenia dłoni w bajorze... Zbliżyła naczynie do ognia i ostrożnie przechyliła.
– Zaczekaj! Zaczekaj, ty wariatko!
– Sadyssstko – poprawił Szarik.
– CZEKAJ, MÓWIĘ!
Halinka odstawiła naczynie z powrotem.
– No? – zachęciła.
– J-ja... Ja...
– Nie jesteś prorokiem – dokończyła Halinka.
– S-skąd wiedziałaś? – zdziwiła się zawartość blaszanego naczynia.
– Generyczne przepowiednie – Halinka wymieniała na palcach – pokrętne wyjaśnienia, unikanie odpowiedzi na trudne pytania. Nawet teraz próbowałaś udawać obrażoną, aby nie zdradzić, że nie masz zielonego pojęcia, jak pokonać nekromantę.
– Twoja towarzyszka jest przerażająca, potężna istoto z innego wymiaru – rzucił kubek po długiej chwili milczenia. – Rozgryzła mnie.
– Dlatego mówiłem, żebyś od razu wyznała prrrawdę. – Kot się oblizał, po czym zbliżył do ogniska z uniesionym ogonem.
– A więc wiedziałeś? – wypomniała Halinka.
– Wiedziałem – zgodził Szarik.
– Czemu nic nie mówiłeś?
– Bo prorok mnie o to poprrrosiła – odparł Szarik, dumnie unosząc łeb. – Nie zdradza się sekretów przyjaciół. Twoich też pilnuję.
– No... – Halinka skrzyżowała ręce na piersi. Cholernie dobry argument! I co niby ma na to odpowiedzieć, oprócz... – Masz rację.
– Czyli wracamy do punktu wyjścia – wtrąciła się Aneta. – Ja wymyślam plan, a Szarik mi w tym pomaga.
– Zaczekajcie! – pisnął kubek. – Naprawdę nie przeszkadza wam, że jestem oszustką?
– Nie – odparła Halinka. – Mogę wręcz wyjaśnić, czemu oszukiwałaś.
– Możesz? – zdziwiła się prorok.
– Próbowałaś pozostać przy życiu. Podsłuchiwałaś rozmowy bywalców karczmy, aby ułożyć sobie wiarygodną historyjkę. W gruncie rzeczy miałaś świetny pomysł. Wieczne poszukiwania wybrańca. – Halinka zaklaskała, po czym zaklęła brzydko. Teraz będzie musiała umyć obie dłonie... – Gdybyś nie trafiła na nas, przeżyłabyś spokojnie do końca swoich dni.
– Czy twoja przyjaciółka jest prorokiem? – zapytał kubek.
– Coś w ten teges – zgodził się kot.
– Nie jestem żadnym prorokiem – zirytowała się Halinka. – Po prostu potrafię obserwować rzeczywistość i wyciągać wnioski!
– A czy nie na tym to właśnie polega? – Szarik przechylił łeb i zmierzył ją żółtym spojrzeniem.
– Nie przemawiam w imieniu żadnego bóstwa – odburknęła. A przynajmniej tak jej się wydawało. Niemniej nagle dopadła ją podejrzliwość. Gdyby jej losy spisał jakiś szaleniec i umiejętnie połączył fakty, mogłoby się to zakończyć kolejną sektą!
– Dobra nasza! – ucieszył się Surbi. – A zatem liczba proroków w drużynie wcale się nie zmniejszyła!
– Czy słyszałeś, co przed chwilą powiedziałam? – odparła Halinka.
– Dobra, dobra, wieszczu. – Aneta dorzuciła cegiełkę. – Skupmy się na planie...
– Ale ja nawet nie piszę wierszczy! Tfu... Znaczy się wierszy...
– Zawsze możesz zacząć – rzucił pojednawczo kot.
Halinka skorzystała z prawa do zachowania milczenia. Wszystko, co powie, tak czy inaczej użyją przeciwko niej. Zresztą czy bycie prorokiem było takie złe? W przeszłości przerobiła już gorsze ksywki. Takie jak Beczka albo Goryl...
– Czy nasza prorok ma jakieś szczególne moce? – zapytała Aneta.
Halinka otworzyła usta, ale zamknęła je, gdy usłyszała piskliwy głosek z kubka.
– Tak się składa, że mam! Wspomagam trawienie potężnej istoty z innego wymiaru. To ciężka i niewdzięczna praca, ale jej zdrowie to moje zdrowie, a więc ktoś z nas musi o nie dbać. – Ostatnie zdanie rzuciła niczym zmęczona życiem żona.
– A zatem nadal mogę żreć, co popadnie – podsumował kot.
– Nie! – jęknęły chórem Halinka i fałszywa prorok.
– A coś więcej? – przerwała Aneta. – Może coś bardziej bezpośredniego. Na przykład jakiś specjalny atak?
– Przemoc nigdy nie jest rozwiązaniem – pouczył kubek.
– Zawsze jest – odparła Halinka. – Co prawda nie zawsze moralnym.
– I ona twierdzi, że nie jest prorokiem... – Szarik wskoczył na kolana zaskoczonemu Surbiemu. – Dasz wiarę?
– Co mam z nim robić? – zapytał rewolwerowiec.
– Możesz spróbować pogłaskać po tym pustym łbie – odparła Halinka.
Surbi usłuchał. Powietrze wypełniło przyjemne mruczenie.
– Czyli aktualnie jesteś inteligentnymi płynami ustrojowymi – podsumowała Aneta. – Niezbyt to przydatne...
– Mów za siebie – odparł Szarik. – Ja uważam, że trafiłem na żyłę złota.
– Może ją jakoś nazwiemy? – zaproponował Surbi. – Głupio mówić na nią prorok, gdy już wiemy, że nie jest prorokiem.
– Mam propozycję. – Halinka podniosła rękę. – Może Swietłana?
– Odrzucone – oznajmiła Aneta.
– Dlaczego?!
– Po prostu chcesz nazwać kubek moczu Swietłaną.
Halinka spuściła wzrok. Została zdemaskowana...
– To może Kasandra? – zaproponowała.
– Siostra Hektara – wyjaśnił Szarik Surbiemu.
– Hektora! – poprawiły go Halinka z Anetą.
– Nic mi to nie mówi. – Rewolwerowiec podrapał się palcem w skroń.
– Podoba mi się to imię – oznajmiła prorok. – Jednakże jest zbyt długie, dlatego skrócę go do Sandra.
Halinka westchnęła. I nagle zamiast archetypu mieli na pokładzie gwiazdę kina. Może to i lepiej? Biedna Kasandra nie skończyła przecież dobrze.
– Skoro siłą się nie przedrzemy, przydałyby oczy dookoła głowy... – Aneta uparcie wróciła do planowania.
Halinka niemal jej współczuła. Zapanowanie nad takim towarzystwem z pewnością nie było pestką. Dygresje same się rodziły i ściągały konwersację w dziwaczne miejsca. Na przykład teraz z niewiadomych przyczyn na powierzchnię umysłu Halinki wypłynęło wspomnienie kociej kupy na pagórku...
Zaraz!
– Sandro! – zawołała. – W ilu miejscach właśnie jesteś?
– W sześciu – odparła. – W Szariku, w kubku, na szczycie pagórka, na drzewie, w krzaku przy wejściu w las oraz... właśnie zostałam zeżarta przez jakieś dziwne zwierzątko. To bolało...
– A te wszystkie... eee... odchody na pustyni?
– Wyschły dawno temu – odparła Sandra.
– Im dłużej gadacie o TAKICH rzeczach, tym mniejszą mam motywację, żeby zadbać o przetrwanie naszej drużyny – fuknęła Aneta.
– Sandra będzie naszymi oczami – wyjaśniła Halinka. – W tej właśnie chwili przebywa w pięciu miejscach jednocześnie.
– Ano przebywam – zgodziła się Sandra. – No co?
– Przecież pytałam cię o szczególne moce! – wypomniała Aneta.
– To nic szczególnego – oburzyła się Sandra. – Przecież to normalne! Nie wierzę, że wy tak nie potraficie.
Halinka uśmiechnęła się od ucha do ucha i kiwnęła Anecie, która już zacierała ręce.
– Szanowni państwo – podjęła przyjaciółka. – Nakopiemy nekromancie, że aż będzie miło popatrzeć. Bo tak się składa, że mam plan.
Aneta zrobiła efektowną pauzę, podczas której powiodła spojrzeniem po każdym z obecnych, tym razem nie unikając nawet blaszanego kubka. Wreszcie zaczęła mówić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top