Zielone Niebo

Tamtego dnia nie wiedziałem, co konkretnie mną kierowało w stronę takiego czynu. Pragnienie? Pożądanie? Chwila namiętności? Jednak od tamtego momentu relacje moje i Kageyamy zmieniły się na naprawdę wysokim poziom. A mianowicie...

- Hinata, chodźmy na dach. - jak na zawołanie przede mną pojawiła się sylwetka Kageyamy. Powiem, byłem trochę wkurzony, ale musiałem (i trochę chciałem) zrobić to, o co mnie poprosił.

Mijane po drodze osoby nie zwróciły nawet uwagi kiedy Kageyama złapał mnie za nadgarstek i prowadził na dach szkolny. Jakby nie interesowali się niczym. A gdy przechodziliśmy obok klasy Tsukishimy i Yamaguchiego, miałem zamiar ich zawołać, ale Kageyama był sprytniejszy i nie pozwolił mi na to. Chyba naprawdę nie mam już dokąd uciec.

Kiedy drzwi na dach zostały zamknięte, ja zostałem przygwożdżony do ściany, a czarnowłosy pochylał się nademną. Bałem się, co może zaraz zajść, nawet jeśli doskonale wiedziałem, co takiego się stanie. Powoli usta rozgrywającego dotknęły moich, a cały strach uleciał, zastępując go niesamowitym uczuciem radości. Nadal nie wiedziałem dlaczego tak reagowałem i tym bardziej nie miałem pojęcia, czemu Kageyama ma ochotę mnie całować.

Nasze języki tańczyły ze sobą w pięknym akcie pożądania, a oddechy zmieszały się ze sobą. Jednym słowem: prawdziwy pocałunek. Nie przejmowałem się tym, że ktoś może nas zobaczyć, ani czy pogoda jest idealna, a moją głowę zaprzątała myśl, dlaczego dalej to robimy. Przecież obaj jesteśmy tej samej płci, a wiadomo przecież, że to jest nienormalne. Chyba, że się mylę?

- K-kageyama... nie powinniśmy... - zacząłem odsuwać się od niego i najwyraźniej nie podobało się to rozgrywającemu.

- Dlaczego? - czarnowłosy ciągle się do mnie przysuwał, a ja ewidentnie tego nie chciałem.

- N-no wiesz... to trochę... dziwne?

- Nie wiem o czym mówisz. - znów zbliżył swoje usta do moich. Stararałem się nie ulegać tej pokusie, ale nie udało mi się to.

Wiem, że robimy to już od dłuższego czasu, ale cały czas mam wrażenie, że jest to złe. I nawet więcej. Zaczynam zastanawiać się nad tym, czy skoro Kageyama i ja się całujemy, to czy przez to zostaliśmy parą?

~●~

- Co robicie?!

- C-całujemy się...

Jedynym, z którym mogłem porozmawiać o całej sytuacji był Yamaguchi. Jemu najbardziej ufałem. Gdybym zaczął rozmawiać z innymi, na pewno zrobiliby z tego większą aferę. Tsukishima na pewno by to olał.

- A-ale, że tak... jak para?

- Tak... - spodziewałem się, że on może być zszokowany (nawet bardziej ode mnie), ale tylko on może mi pomóc bez robienia kłopotów.

- Naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Kiedy to się zaczęło?

- Dwa tygodnie temu...

- A czy ty, no wiesz... zgadzasz się na to dobrowolnie? - jego głos był roztrzesiony, co dodało mi przekonania, że jego zdaniem to jest nienormalne zachowanie. Może to był jednak błąd, mówiąc mu o tym?

- Czasami tak, ale... gdy to robię, mam dziwne uczucie w środku. Takie "GUAAAH!" i "WZIOOOOM!".

Mówiłem prawdę. Gdy Kageyama zaczyna mnie całować, moja serce zaczyna bić coraz szybciej i to naprawdę jest miłe uczucie. Nie wiem, dlaczego to robi, ale z dnia na dzień zaczyna mi się to podobać.

- Co według ciebie powinienem zrobić? - to pytanie zmroziło go na tyle mocno, że nawet nie widziałem czy oddychał. Jednak gdy po pewnym czasie jego klatka piersiowa zaczęła się unosić i opadać, wiedziałem, że próbuje mi to najdelikatniej powiedzieć.

- Ja naprawdę nie wiem. - w jego głosie usłyszałem zawód. Najprawdopodobniej dlatego, że nie potrafi odpowiedzieć na moje pytanie. - Pierwszy raz mam taką sytuację. Ale... jeśli podoba Ci się to, może to oznaczać, że powoli zakochujesz się w Kageyamie.

Gdy to powiedział, zaczął schodzić ze schodów, a ja stałem przy drzwiach na dach. Jego słowa docierały do mnie powoli i w ogóle nie rozumiałem ich sensu. Jednakże kiedy otrzeźwiałem, zrozumiałem, że Yamaguchi może mieć rację.

- Hinata? Co tu robisz? - zdziwienie w głosie Kageyamy było równe mojego. Nawet ja niespodziewałem się, że spotkamy się akurat w tym momencie.

- N-no wiesz... T-to szkoła więc m-mogę tu być, co n-nie? - jąkałem się, a to nigdy mi się nie zdarza.

- Miałem po ciebie iść, ale nie było Cię w klasie. - pokonał kilka stopni, tak że teraz staliśmy na równi.

Spojrzałem w jego oczy, a on coraz bardziej zbliżał się do mnie. Jednak to ja pokonałem ten dzielący nas dystans i pocałowałem go. On nie spodziewał się tego, ale najbardziej zaskoczony byłem JA. Serce niebezpiecznie mi przyspieszyło, a policzki zaczęły mnie piec. Chyba naprawdę się w nim zakochałem.

Witajcie, Yogurciki! Więc jakimś sposobem udało mi się napisać wszystkie rozdziały jednego dnia, dlatego postanowiłam, że będą one codziennie. Może tak być?

Ps. Nie zwracajcie uwagi na błędy ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top