CHLOROFORM (ROZDZIAŁ 5)

Pov Anonim

Widziałem dziewczynę, która weszła do parku.
Była piękną brunetką średniego wzrostu.

Szła zdenerwowana, z zatroskanym wyrazem twarzy. Chyba o czymś myślała.

Jej stopy z gracją delikatnie dotykały żwiru, który cicho szeleścił. Jej chód był niepewny. Rozglądała się na boki, czasem ukradkiem zerkając za siebie.

Nie zauważyła, iż barczysty mężczyzna od dłuższego czasu szedł za nią. To pewnie dlatego, że za każdym razem, gdy się odwróciła, to on chował się w cień.

Kiedy żwirowa alejka dobiegła końca, na twarzy brunetki pojawiła się ulga i ucharakteryzowało się coś na kształt poczucia bezpieczeństwa. Jej kroki stawały się pewniejsze, a ciało z każdym kolejnym rozluźniało się. Nie wiedziała, że mężczyzna jest tuż za nią. Celowo zaczął stawiać coraz głośniejsze kroki, tupał.

Dziewczyna znów stała się kłębkiem nerwów, dodatkowo zaczęła się trząść. Jego bawił ten widok. Po chwili przystawił jej kawałek materiału do twarzy. Pewnie był nasączony chloroformem. Na początku się szamotała, lecz później zaczęła opadać z sił. W końcu upadła, lecz nie na ziemię, bo on ją złapał.

Niespełna minutę później pojawił się samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn.
Oby dwaj wyglądali na bardzo umięśnionych. Jeden z nich był blondynem, a drugi brunetem. Nie widziałem ich twarzy.

Ułożyli dziewczynę na tyłach czarnej terenówki. On wsiadł obok niej. Wziął jej głowę na swoje kolana. Pozostali dwaj wsiedli do przodu. Odjechali z piskiem opon.

Przepraszam, że ci nie pomogłem. Bałem się. On był silniejszy. Nie mogłem dziś zginąć. Nie miej mi tego za złe. Będę się modlił za ciebie. Będę się modlił o lepsze jutro. Kiedyś powiem o tym co widziałem, lecz jeszcze nie teraz...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top