✧ Wpadki (2)

Luke;

     Wraz z blondynem, niczym burza, wpadliście do męskiej toalety w budynku galerii handlowej. Chłopak od razu podszedł do losowej kabiny, w międzyczasie całując cię dość zachłannie. Cicho mruknęłaś w jego usta, obejmując ramionami kark chłopaka, chcąc go mieć jak najbliżej siebie, przy czym nieznacznie się uśmiechnęłaś. Luke zacisnął jedną z dłoni na twojej talii, przyciągając twoją osobę jak najbliżej siebie.

     — Może jednak powinniśmy pojechać w bardziej ustronne miejsce? — wymamrotałaś bardzo cicho, przenosząc lewą dłoń na jego włosy, aby pociągnąć je delikatnie.

     — Nikt nas nie przyłapie, nie bój się o to — zaśmiał się w twoje usta, zagryzając dolną wargę (oczywiście, że twoją!), a następnie przesunął palce na materiał spódniczki, aby wepchnąć tam dłonie i zacząć gładzić cię po nagich udach.

     Westchnęłaś z rozkoszy, ale także z lekkiej irytacji. Obawiałaś się, że ktoś w każdej chwili może was dostrzec i wyrzucić z galerii, chociaż to drugie było mniej straszne, aniżeli to pierwsze. Twoje rozmyślenia przerwało wtargnięcie palców blondyna na twą kobiecość, którą zaczął gładzić.

      Tak jak się obawiałaś, tak i się stało. W chwili twojego cichego sapnięcia i wspięcia się na palce, drzwi kabiny otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny niż pan sprzątający, którego zaniepokoiły owe dźwięki. Widząc was w owej sytuacji, zacisnął usta w wąską kreskę, a dłoń na mopie. Pokręcił głową, mrucząc pod nosem, że ta dzisiejsza młodzież nie ma nawet grama wstydu, przy czym trzasnął drzwiczkami od kabiny.

     — “Nikt nas nie przyłapie”? — wymamrotałaś z minimalnym zirytowaniem, a twoje podniecenie zniknęło w ciągu chwili. Od razu się odsunęłaś, kręcąc głową.

Leo;

     Uśmiechnęła się szeroko, gdy poczułaś, jak chłopak usadził cię na szerokim biurku, które znajdowało się nigdzie indziej, aniżeli w domku Hefajstosa. “Chochlik” musnął ustami twoją szyję, a następnie zsunął się mokrymi pocałunkami na obojczyki, na których leciutko się zassał, tworząc małą malinkę. Zamruczałaś cicho, odrzucając głowę do tyłu i przymknęłaś powieki.

     — Nie lepiej pójść do Bunkru? — wymruczałaś, nieznacznie unosząc brew, jednakże mocne zassanie się przez Leo, spowodowało twój godny jęk. — Ktoś może zaraz przyjść. — dodałaś znacznie ciszej i rozchyliłaś powieki, aby spojrzeć na niego.

     — Wy, kobiety, boicie się wszystkiego. Nie martw się, załatwiłem nam spokój do wieczoru. — wymruczał z wyraźnym rozbawieniem i ściągnął z ciebie koszulkę, mając wyraźny uśmiech na twarzy. Przewróciłaś tęczówkami i z powrotem przymknęłaś powieki, aby skupić się na czułych pocałunkach Leo na twojej skórze.

     Niedługo po tych słowach brunet sięgnął palcami do rozpięcia twojego stanika, jednakże dokładnie w chwili, gdy zrzucił z ciebie zbędny materiał, a ty leciutko wypięłaś klatkę piersiową w jego stronę, aby mógł skupić się na piersiach, usłyszeliście otwieranie się drzwi toaletowych. Zdążyłaś jedynie zakryć piersi i przenieść spojrzenie na niskiego chłopczyka, który stał w framudze drzwi z szeroko otwartymi ustami.

     — Co wy robicie? — powiedział z zainteresowaniem, a następnie przechylił głowę w bok. W ciągu sekundy odepchnęłaś jedną dłonią Leo i sięgnęłaś po koszulkę, aby założyć ją, uprzednio odwracając się tyłem do chłopca. Odchrząknęłaś, spoglądając na swojego partnera, aby to on znalazł jakieś wytłumaczenie. Twoje policzki pokryły się rumieńcem w ciągu paru sekund.

     — (y.n) mówiła, że ma gdzieś kleszcza, bo czuła, że coś jej łaziło i prosiła, abym sprawdził. — mruknął Leo, uśmiechając się nieco głupkowato, a twoje policzki pokryły się jeszcze większym rumieńcem.

Nico;

      Wraz z chłopakiem cicho weszłaś do domku Hadesa, na co ten westchnął cicho. Widać było, że ten nie przepadał za owym budynkiem, jednakże ze względu na to, że chcieliście pobyć sam na sam, to nie mieliście wielkiego wyboru. Zamknęłaś drzwi i od razu delikatnie pchnęłaś ciemnowłosego na jego łóżko, które swoją drogą było cholernie niewygodne, ale w tej chwili nie zwracaliście na to najmniejszej uwagi.

     Ostrożnie usiadłaś na jego biodrach, a następnie nachyliłaś się, aby móc złączyć wasze usta. Oparłaś się na prawym przedramieniu, a lewą dłoń wsunęłaś pod czarną koszulkę bruneta i zaczęłaś opuszkami palców błądzić po bardzo delikatnie wyrzeźbionym brzuchu. Minimalnie poruszyłaś swoimi biodrami, na co chłopak zareagował cichutkim mruknięciem. Uśmiechnęłaś się pod nosem i zeszłaś pocałunkami niżej, na szczękę Nico, podczas gdy ten nieco nieśmiało ułożył jedna z dłoni na twojej talii, a drugą na pośladku, który lekko zacisnął.

     — Nie skrzywdzę cię — wymamrotałaś bardzo cicho, tuż przy jego uchu, którego płatek delikatnie musnęłaś ustami. Zawsze musiałaś powiedzieć owe słowa, bo myślałaś, że di Angelo bał się stosunków. Oczywiście, że tak nie było, ale już nie mówił tobie tego, bo nie docierało to do ciebie.

     — Wiem, (zdrobnienie y.n), wiem o tym — wyszeptał, przenosząc dłoń z twojej talii we włosy, aby sięgnąć nią do gumki i tym samym rozpleść warkocz, który miałaś.

     Uniosłaś kąciki ust i rozchyliłaś wargi, by móc zassać się na bladej skórze szyi chłopaka. Właśnie wtedy syn Hadesa jęknął cicho i zacisnął dłoń na twoim pośladku, na co zamruczałaś i powtórzyłaś swój gest, jednakże nieco niżej.

     Niestety nic dobrego nie trwa wiecznie, więc właśnie wtedy (bez pukania!) wszedł do domku Will, mając w dłoniach bułeczkę maślaną, którą z uśmiechem jadł. Widząc was w owej pozycji, rozchylił szerzej powieki. Niczym oparzona zeszłaś z partnera i usiadłaś obok. Wbiłaś w blondyna wręcz nienawistne spojrzenie i pokręciłaś głową. Z dnia na dzień bardziej wkurzała cię jego osoba.

     — Chyba przyszedłem nie w porę... No cóż, przyjdę później, Nico. — uśmiechnął się nerwowo i w ciągu chwili wyszedł z pomieszczenia. Przeniosłaś wzrok z drzwi na bruneta, który leżał na łóżku, będąc opartym na przedramionach, a na jego twarzy znajdował się potężny rumieniec.

     — Wiesz co? Zawołam go. — warknęłaś i zaskoczyłaś z posłania, idąc w stronę wyjścia z domku.

     — (y.n), zaczekaj! — powiedział głośno syn Hadesa, podnosząc się. Widać było w jego spodniach delikatny wzwód.

     Tego dnia się pokłóciliście.


91O słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top