✧Wpadki (1)

Percy;

      Wraz z brunetem wpadłaś do domku Posejdona, przy czym głośno trzasnęłaś drzwiami. Chłopak przyszpilił cię do ściany, jedną dłonią łapiąc pod twoimi pośladkami, aby podnieść, dzięki czemu objęłaś go nogami w pasie. Jackson zaczął składać na twojej szyi dość chaotyczne pocałunki, co jakiś czas delikatnie zagryzając skórę. Złapałaś za końcówkę jego koszulki i jednym ruchem ściągnęłaś ją z niego, a dłońmi od razu ruszyłaś do wyrzeźbionego torsu, przy czym cicho jęknęłaś. Nie wiedziałaś, czy to dlatego że sam widok cudownego brzucha, klatki piersiowej i ramion podniecił cię, czy to jednak przez zassanie skóry na szyi przez bruneta. Percy już po momencie wręcz zerwał z twojego ciała koszulkę, którą miałaś na sobie i już po chwili ustami zaatakował piersi. 
    
     — Percy, trzeba zamknąć drzwi — wyszeptałaś, opierając głowę o ścianę za sobą, po czym cichutko jęknęłaś.

     — Nie trzeba, nikt nie przyjdzie — mruknął, odsuwając się od ściany, aby w mgnieniu oka znaleźć się przy łóżku, a następnie położyć cię na nim i wrócić do pocałunków na biuście.

     Właśnie w tamtym momencie drzwi otworzyły się, jakby ktoś uderzył w nie “z buta”, a do domku wszedł szczęśliwy Grover. Mina znacznie mu zrzędła, gdy dostrzegł was w dość... dwuznacznej pozycji, a Jackson odskoczył od siebie, szybko stając przed przyjacielem, by ten nie mógł dostrzec twoją prawie nagą klatkę piersiową.

     — Coś się stało, stary? — uniósł brew Percy, będąc nieco zestresowanym. Ułożył dłoń na karku, delikatnie go pocierając.

     — Wiesz co? Przyjdę wieczorem. — pokiwał głową satyr, zaczynając się wycofywać, aż w końcu odwrócił się tyłem do was i szybko odszedł. — Następnym razem zamknijcie drzwi!

Jason;

     Wraz z blondynem ćwiczyliście na arenie. Oczywiście nie obyło się od kilku siniaków oraz niezbyt poważnych ran na twoich nogach, chociaż nie trzeba było mówić, że Jason także miał nieco poharatane ramiona. W pewnym momencie blondyn naparł mieczem na ten twój i odepchnął nieco za mocno, przez co upadłaś na piasek, tym samym wyrzucając swoją broń na bok. Wbiłaś w niego zirytowane spojrzenie i, gdy tylko miałaś się podnieść, chłopak wyprostował miecz, aby jego ostry koniec był tuż przy twojej szyi. Uniosłaś delikatnie podbródek i zmrużyłaś dość niebezpiecznie powieki. Pokręciłaś głową i ułożyłaś dłoń na krawędzi metali, aby ostrożnie odsunąć ją w lewą stronę.

     — Wygrałeś — mruknęłaś, podnosząc się, a już po chwili stałaś, a raczej wręcz opierałaś się dłońmi o jego klatkę piersiową. Jason leciutko nachylił się i po prostu złączył wasze wargi ze sobą, przy czym jego lewa ręka wylądowała na twoich pośladkach, na co delikatnie zmarszczyłaś nos, ale posłusznie oddałaś cudowny pocałunek, przymykając powieki.

     — A więc poproszę nagrodę. — szepnął dość cicho, a ty nie mogłaś się powstrzymać i wsunęłaś dłoń pod jego koszulkę, która dość mocno opinała się na wyrzeźbionych mięśniach i zaczęłaś gładzić opuszkami palców ciepłą skórę brzucha. Chłopak także zrobił to samo, jednakże jego ręka “weszła” pod materiał twoich spodni, aby móc zacisnąć palce na jednej z półkul. Sapnęłaś w jego usta i prawym przedramieniem otoczyłaś kark blondyna, aby mieć go bliżej siebie, przy czym zsunęłaś się dłonią wprost pod jego spodnie i bokserki, jednakże wtedy usłyszeliście głos Jacksona, który dość szybko szedł ku wam. Jak poparzona odskoczyłaś od syna Zeusa i skrzyżowałaś przedramiona pod piersiami. Jasne było to, że Percy dostrzegł, co tak naprawdę działo się na arenie.

     — Następnym razem idźcie, chociażby do zbrojowni, bo mógłby was zobaczyć ktoś niepożądany. — mruknął brunet i pokręcił głową. Spojrzał na Grace’a, a następnie uniósł brew. — Pomógłbyś mi w czymś, bro?

Frank;

     Skrzyżowałaś nogi tak, że usiadłaś po turecku. Spojrzałaś kątem oka na swojego partnera, który chwilę po tym objął cię ramieniem w pasie i lekkim ruchem wciągnął na swoje uda, aby usadzić cię okarkiem. Uwielbiałaś takie wieczory na Zatoce Long Island, kiedy to oboje wpatrywaliście się w zachód słońca. Frank ostrożnie otoczył rękoma twój pas i przyciągnął tak blisko, że mogłaś oprzeć się o jego tors. Ty także objęłaś biodra zmiennokształtnego przedramionami, aby tym samym przytulić się do niego. Skroń oparłaś  na jego obojczyku i przymknęłaś powieki.

     — Niedługo będziemy musieli wracać do Obozu Jupiter — wymamrotałaś w pewnym momencie, uprzednio wzdychając ciężko. Poczułaś jak palce bruneta zaczynają delikatnie gładzić twoje lędźwie, na co cicho zamruczałaś, po prostu wtulając się w niego.

     — Tam też są ładne zachody słońca, nie narzekaj, (y.n) — uśmiechnął się ciepło i czule odsunął twoją twarz od obojczyka, aby móc musnąć ustami te twoje. Przymknęłaś powieki, po prostu oddając się pocałunkowi, który przybrał dość szybkie, a wręcz chaotyczne tempo. Już chwilę później chłopak leżał na molo, zaś ty siedziałaś na jego biodrach okrakiem, nieprzerwanie całując go. Dłonie Franka zsunęły się na twoje pośladki, przy czym bardzo delikatnie zacisnął dłonie na nich, czego ewidentnie nie mógł powstrzymać. Sama lepsza nie byłaś, bo przerzuciłaś się pocałunkami na jego szyję, przy czym palcami złapałaś za krawędź bluzy i zrzuciłaś ją z niego, kładąc materiał pod głowę chłopaka.

     — Gołąbeczki, wiecie, że takie sprawy, lepiej załatwiać w domku? — usłyszeliście w momencie, gdy jego dłonie zaczęły zsuwać z ciebie spodenki. Jeszcze nigdy tak szybko nie zeszłaś z partnera. Wbiłaś wzrok w blondynkę i zaśmiałaś nieco nerwowo.

     — W-wiemy — mruknął cicho Frank, przy czym zauważyłaś na jego twarzy cudowne rumieńce. Zagryzłaś dolną wargę i zerknęłaś na Annabeth, jakby prosząc, aby ta już sobie poszła. Dziewczyna przewróciła z minimalnym rozbawieniem tęczówkami i ruszyła w kompletnie innym kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top