Rozdział 1

Zayn, jedź szybciej - powiedziałam wyraźnie niezadowolona prowadzeniem auta przez mojego przyjaciela. Chłopak posłał mi dziwne spojrzenie, uruchamiając wycieraczkę. Na zewnątrz była ulewa, a do tego dochodzi burza, której się okropnie bałam. Lało jak z cebra, a przed nami jakieś trzy godziny jazdy. - No nie patrz tak na mnie, Zayn - mruknęłam z desperacją, a chłopak nawet nie zwrócił na mnie uwagi. - Och dobra będę już cicho. - mulat, zacisnął swoje dłonie na kierownicy i westchnął wyraźnie zirytowany moim zachowaniem.

- Alice, mogłabyś zapiąć pasy? - poprosił jakoś dziwnie zdenerwowany. Spojrzałam na niego nie wiedząc o co chodzi. Postanowiłam zignorować chłopaka. Wyciągnęłam z torby telefon i słuchawki z zamiarem posłuchania jakiejś muzyki. Jednak moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości gdy zobaczyłam, że chłopak znacznie przyśpieszył.

- Zayn ! - krzyknęłam - Chcesz nas zabić? Nie o to mi chodziło byś przyśpieszył ! - syknęłam w tym samym czasie kiedy ujrzałam dziwny samochód jadący za nami. Zmarszczyłam czoło, nie wiedząc o co chodzi. - Co się dzieje?! - wrzeszczałam zbulwersowana. Mulat, uniósł wyżej brwi. Był wyraźnie wystraszony. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

Gdzie jego poczucie humoru?

- Posłuchaj, nie będę ci teraz wszystkiego tłumaczył, ale jesteśmy w głębokiej dupie. - powiedział, jeszcze bardziej przyśpieszając. - Alice, kocham cię pamiętaj o tym.- popatrzył głęboko w moje oczy. - Obiecaj mi coś.

- Zen ? - spytałam - Co sie dzieje? Błagam powiedz mi, ja się boje.- całą drżałam ze strachu, rozglądając się za jadącym samochodem. Nie rozumiałam, co się dzieje. Byłam wystraszona i nie mogłam nic więcej z siebie wyrzucić.

- Pożyczyłem od pewnych ludzi pieniądze, a oni teraz mnie ścigają. - powiedział skupiając się na tym by zgubić jadący za nami samochód. - Błagam, nie przerywaj mi - jęknął- Teraz to nie jest istotne, liczy się tylko to, że nie oddałem im pieniędzy. - nastąpiła chwila ciszy - Chcą mnie zabić. - wydusił z siebie.

Te słowa uderzyły we mnie z podwójną siłą.

- Jezu ! Niee.....Zen ! Błagam powiedz, że to nie prawda ! - wrzeszczałam w całym samochodzie. - Zen? - nie to nie może być prawda. Moje serce waliło jak oszalałe, jeszcze nigdy w życiu nie miało takiego tępa. Dłonie zaczęły mi jeszcze bardziej drżeć, a łzy mimowolnie napełniły moje oczy. Dopiero w tej chwili zorientowałam się co powiedział mi przed chwilą chłopak.

- Kruszynko, błagam nie płacz. - powiedział cicho, chcąc mnie uspokoić. - Obiecaj, mi że gdy się zatrzymamy zaczniesz uciekać, nie rozglądając się za mną, możesz mi to obiecać?

- Nie ! - przerwałam mu - Nie zostawię cię ! Rozumiesz ? - schowałam twarz w swoje dłonie - Jesteś dla mnie wszystkim - dodałam ciszej. - Zen, błagam nie zostawiaj mnie ! Nie lubię pożegnań.....- ostatnie słowo wymamrotałam. Czułam, że moje łzy ciekną po moich rozżarzonych policzkach. Skuliłam nogi pod swoją brodę, modląc się by nic nam się nie stało. To nie mogło dziać się naprawdę. Zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze. Łudziłam się. - Obiecałeś, że będziemy się dobrze bawić w Londynie...Zen..proszę cie, oddamy im te pieniądze. - zamilkłam kiedy w tle usłyszałam strzelaninę. Ktoś wyraźnie chciał zepchnąć nas z drogi. Podskoczyłam, kiedy do moich uszu doszedł głośny trzask. Ktoś rozbił tylną szybę. Nagle zauważyłam, że już nie jedziemy. Staliśmy na środku jezdni.

Już po nas - mówiła mi moja podświadomość.

Zayn szybko odpiął nasze pasy, a ja nie za bardzo wiedziałam co się dzieje, jednak nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Zerknęłam tylko za siebie, a gdy ujrzałam idącego w stronę naszego samochodu chłopaka zmarszczyłam brwi. W momencie gdy nieznajomy wyjął za paska spodni czarny pistolet nie mogłam się ruszyć. Moje ciało zdrętwiało. Ogarnął mnie paraliż.

- Teraz ! Biegnij ! - krzyknął mój przyjaciel, chwytając mnie za nadgarstek. Zaczął biec w stronę lasu, ciągnąc mnie za sobą. Próbowałam dorównać mu biegu. W naszą stronę padło parę strzałów, jednak próbowałam skupić się tylko na ucieczce. Adrenalina, która pojawiła się w moim ciele sprawiła, że strach już nie był tak bardzo odczuwalny. Po kilku minutach biegu poczułam, jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Pomimo tego, że w ostatnim czasie dosyć często biegałam, moja kondycja i tak nie była najlepsza.

- Ruszaj się Alice ! - wrzasnął. Ostatkiem sił zmusiłam się do szybszego biegu i spróbowałam choć trochę zrównać tępa, co było naprawdę trudne, bo strzały kierowane w naszą strone zdawały się być coraz bliżej. Oprawcy byli pewnie kilka metrów za nami.

Spojrzałam za siebie, i ledwie powstrzymałam jęk, kiedy dostrzegłam, że są blisko. Serce biło mi jak oszalałe i ledwo łapałam oddech. Wiedziałam, że już długo nie wytrzymam. Byłam cała przemarznięta i zmoczona, spowodowaną ulewą ale się tym nie przejmowałam.

Skupiłam się tylko na jednym - ucieczce.

***
Witam w pierwszym rozdziale :)
Jeśli to czytasz - zostaw jakiś ślad po sobie. :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top