Świąteczny rozdział


− Dużo prościej by było skoczyć na Kanary – jęczy Chris stojąc na drabinie i ubierając choinkę. W tym roku zdecydowaliśmy się na taką wielką, sięgającą prawie sufitu. To pierwsze święta mojej wnuczki, więc trzeba się postarać.

− Nie marudź, tylko wieszaj. Jeszcze jest dużo do zrobienia, a Liv przyjeżdża już jutro – w tym roku mam wyjątkowo świąteczny nastrój.

− Lampki na dachu już powieszone! – krzyczy Harry schodząc na dół. – Pokojówka już kończy sprzątać pokój Liv. Myślisz, że będą chcieli mieć Isę przy sobie, czy może przygotować też dla niej pokój.

− Niech przygotuje, w razie czego ja będę do niej zaglądać – Harry uśmiecha się na moje słowa. Tak samo jak mi brakuje mu naszej córki i wnuczki.

Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że mieszkają w Las Vegas.

− Moglibyśmy poczekać z tymi przygotowaniami na nich, może też by poczuli te atmosferę świąt. A ten mały to też sobie gdzieś poszedł.

− Twój brat jest wolontariuszem w schronisku, powinieneś wziąć z niego przykład.

Już ustaliliśmy z Harrym, że w przeddzień świąt zabierzemy go do tego schroniska by zdecydował, którego pieska chce ze sobą zabrać do domu. Adam na pewno będzie przeszczęśliwy.

– Jestem na to zbyt zajęty – oznajmia i schodzi z drabiny. – Jak już będziesz zamawiała ten catering to weź jakieś sałatki. Liv już dawno odzyskała figurę, ale dalej uważa na to co je – uśmiecham się, ale tak naprawdę to wcale nie byłam inna.

Chociaż nie, ja miałam gorzej, w końcu na raz urodziłam dwójkę dzieci.

– I tak wcisnę w nią ciasto – odpowiada Harry.

Ostatnio miał taki świąteczny nastrój gdy bliźniaki były małe.

– I wreszcie nacieszę się moją wnuczką. Tak mu się śpieszyło, że nam je zabrał dwa tygodnie po porodzie.

– Przecież ją odwiedziliśmy – przypominam mu.

– Tak, półtora miesiąca temu. Wreszcie to Isabella przestanie nasz kojarzyć.

– Zawsze masz mnie tatusiu – pociesza go Chris. – I przestańcie się smucić, bo zaraz trzeba jechać po młodego, a ja wychodzę. Muszę kupić prezent dla Liv i malutkiej.

Podchodzi do mnie i daje mi buziaka w policzek.

Stara się tego nie okazywać, ale ja wiem, że on także bardzo tęskni za Liv. Możliwe, że najbardziej z nas wszystkich.

– Wpadłaś wreszcie na pomysł w jaki sposób ich tu zatrzymamy? – pyta Harry jak zostajemy sami.

– To nie jest proste.

– Wiem, ale konieczne. Tęsknisz za nią tak samo mocno jak ja. Nie zgadzam się by mieszkała na innym kontynencie.

Ja także, ale niestety zdaje sobie sprawę z tego, że ona jest już dorosła.

Pov Livia

– Jedenaście godzin w samolocie, ja już mam dość – narzekam jak zmierzamy do auta, które zostało nam podstawione. Nogi mi już zdrętwiały.

– Mogliśmy zostać w domu – przypomina mi Nero. On niesie Isabellę. Nasze siedmiomiesięczne dziecko z ciekawością obserwuje świat.

Mam nadzieję, że się nie rozchoruje, bo panuje tu zupełnie inna pogoda niż w Las Vegas.

– Nie narzekaj – zauważam, że samochód nie jest pusty jak to było na samym początku ustalane.

Z auta wychodzi mój brat i biegnie w moją stronę, a następnie chwyta mnie w ramiona i do siebie przyciąga.

– Tak za tobą tęskniłem – nic nie mówię, bo nie potrafię.

Nie widzieliśmy się półtora miesiąca.

Odsuwamy się od siebie i patrzymy sobie prosto w oczy. On zawsze będzie jednym z ważniejszych mężczyzn w moim życiu.

– Wejdźmy do samochodu, bo Isa, ma już zimne rączki – odrywamy się od siebie, a następnie zmierzamy do auta. – Może ja poprowadzę, to wy się sobą nacieszycie – proponuje Nero. Chris kiwa głową.

Chris podchodzi i przejmuje moją córeczkę. Ma wparawę, bo mieszkając z nami w Las Vegas często nam pomagał przy niej.

Jak przyjeżdżamy do domu to widzę, że u rodziców naprawdę obudził się świąteczny nastrój. Nie pamiętam byśmy kiedyś mieli tak przystrojony ogród.

– A co tu się stało? – pyta Nero tak samo zaskoczony jak ja.

– Rodzice postanowili się postarać dla swojej wnuczki. Nawet nie liczcie na to, że łatwo wam ją oddadzą.

Nero gasi auto, a z domu wybiega mama. Nie założyła na siebie nawet płaszcza, a mamy przecież grudzień.

– No i jest moja ukochana dziewczynka – mówi patrząc na Isabellę znajdującą się na rękach Chrisa. – Daj mi ją – mój brat nawet nie dyskutuje, tylko oddaje mamie dziecko.

– Córeczko – jak tylko słyszę tatę to ja do niego biegnę i wpadam w jego ramiona. Cholera, jak ja za nim tęskniłam. – Jak to dobrze jest wreszcie cię mieć przy sobie.

Powitanie szybko przenosimy do domu by moje dziecko nie zmarzło. Mama nawet nie myśli oddawać Isy, a tata całą swoją uwagę skupia na mnie. Ja jednak się rozglądam, bo nie widziałam jeszcze Adama.

Lecz po chwili i on się pojawia.

Najpierw jednak wita się z Nero.

– Te książki o psach co mi ostatnio przysłałeś są ekstra – mówi i przytula się do mojego męża. Dobrze, że przynajmniej jedna osoba z mojej rodziny cieszy się z jego przyjazdu.

***

Tak jak zapowiedział mój brat, rodzice porwali małą, a ja siedzę teraz z moim rodzeństwem i Nero. Adam i mój mąż są zajęci rozmową, a między mną, a Chris'em panuje cisza.

– Pójdziemy na górę – proponuje, a ja szybko się zgadzam. Potrzebujemy chwili dla siebie. – Bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa – zaczyna na samym wstępie. – Widzę jednak, że coraz bardziej się od ciebie oddalam. Twoja własna rodzina jest ważniejsza.

– Za dużo myślisz skoro takie głupoty przychodzą ci do głowy. Kocham ich, ale nie w ten sposób co ciebie – obejmuje go i podnoszę głowę. Spoglądam w jego zielone oczy, są one takie same jak moje. – Na zawsze będziemy ze sobą połączeni i nikt ani nic tego nie zmieni.

– To właśnie chciałem od ciebie usłyszeć.

A, więc znowu mnie podpuścił. Najwidoczniej pewne rzeczy się nie zmieniają.

Pobyt w domu rodzinnym jest przyjemny, ale naprawdę męczący. Jest dopiero dziesiąta w nocy, a ja już marzę żeby położyć się do łóżka.

– Idę do łóżka – oznajmiam, a Nero wstaje i podchodzi do taty, który trzyma Isabellę.

– Nacieszcie się chwilą dla siebie, a my się nią zajmiemy – proponuje, a ja nie wierzę własnym uszom. Tatuś sam każe mi zabawić się z Nero.

Isabella naprawdę ma dobry wpływ na naszą rodzinę.

Nie czekając na odpowiedź mojego męża, który ma obsesje na punkcie naszej córki wstaje i chwytam go za dłoń.

– Bardzo dziękujemy.

– Ale Isa może w nocy płakać – wtrąca Nero.

− Poradzimy sobie, mamy dużo większe doświadczenie względem dzieci mówi tata. Ściskam dłoń męża by odpuścił. Są święta i nie potrzebujemy bezsensownych konfliktów.

– Wiem. Do kuchni zaniosłam mleko dla małej, na opakowaniu jest instrukcja jak je przygotować – komunikuje z uśmiechem, a następnie ciągnę męża na górę. Trzeba wykorzystać to, że mamy całą noc dla siebie. To może się prędko nie zdarzyć.

– Nawet nie dałaś mi się pożegnać – marudzi.

– Z samego rana ją zobaczysz, więc nie ma potrzeby się żegnać. Musisz się teraz zająć mną i mnie porządnie wypieprzyć – rozkazuje, a po jego twarzy widzę, że wreszcie i on ma dobry humor.

Pov Victoria

– I pomyśl sobie, że moglibyśmy mieć naszą słodką Isabellę na stałe – mówi Harry karmiąc naszą wnuczkę. Dziś w nocy prawdopodobnie nie zaśniemy nawet na chwilę, ale to nic. Liczy się to, że będziemy ją mieli przy sobie.

Kończę wklepywać krem pod oczy i wracam do łóżka.

– Nie mam pojęcia co mogłoby ich przekonać do zostania tutaj.

– Ja też.

Nagle drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi Chris. Czy to dziecko kiedykolwiek nauczy się pukać?

– Nie zamierzam pozwolić by oni stąd wyjechali – oznajmia pewnie. Czyli nie tylko my postanowiliśmy ich zatrzymać.

– Przecież ich tu nie uwięzimy – zaznaczam na wstępie.

– Ja już mam pewien pomysł – informuje mój starszy syn z uśmiechem na ustach, a ja już się boję co on wymyślił.

***

Kolację wigilijną spędzamy całą rodziną, jest tu także mój brat, Lydia, Alan, a także bliźniaczki, które już zdążyły się zaaklimatyzować.

Jako, że są święta to wyjątkowo pozwoliłam by Adam wziął swojego nowego psa z nami do jadalni.

Mój synek wybrał, zwykłego kundla o średnich rozmiarach. Z tego co mi wiadomo to ma on już sześć lat.

– Muszę wam coś powiedzieć – głos zabiera Harry. – Postanowiłem, że przyszedł czas by zwolnić i wreszcie poświęcić się rodzinie. I najlepszym kandydatem na mojego następcę jest właśnie Liv – nasz córka wydaje się być zaszokowana tymi słowami.

Ona się nie docenia.

– A Chris – jak zwykle najpierw myśli o swoim bracie.

– Ja nie chce brać na siebie tylu obowiązków. Moja obecna propozycja bardzo mi się podoba. I nie zamierzam nic zmieniać.

Nero spogląda mi w oczy. Szybko pojął to co kombinujemy.

– Ja sobie nie poradzę, miałam bardzo długą przerwę, a teraz zajmuje się tylko prowadzeniem klubu.

– Nie przejmuj się – odpowiada jej Alex. – Harry narobił mnóstwo błędów i jakoś żyjemy. Na pewno nie będziesz gorsza od niego.

Mój brat jak zwykle nie potrafi się powstrzymać przed wbiciem szpili Harry'emu.

Livia spogląda na Nero. Tylko on może sprawić, że ona nam odmówi. I znowu nie będziemy jej widzieć kilka miesięcy.

– Zrób to co cię uszczęśliwi kochanie.

Było pomiędzy nami wiele nieporozumień, ale po tych słowach utwierdzam się w przekonaniu, że on jest odpowiednim mężczyzną dla niej.

Jest gotów poświęcić swoją pozycję by tylko ona była szczęśliwa.

– Najpierw mi obiecaj, że jak będę do niczego to mi o tym od razu powiesz – Harry przytakuje chociaż wiadomo, że nigdy by tego nie zrobił.

Ona jednak sobie poradzi, wiem to. Jest silniejsza ode mnie i od Harry'ego.

Będzie od nas lepsza.

A ja mam wreszcie przy sobie całą moją rodzinę.

To jeden z najszczęśliwszych świąt w moim życiu.

Mam nadzieję, że wam się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top