80
Staram się zadzwonić do recepcji, ale wujek odciął mi telefon. Wyszedł gdzieś gdy spałam, a ja już nie wiem co robić. A co jeśli jego stan się pogorszył i już w ogóle nad sobą nie panuje. Kurwa nie chcę z nim walczyć, bo jedno z nas mogłoby poważnie oberwać.
Nagle słyszę jak drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi wujek. Ma w ręku kilka papierowych toreb.
— Już nie śpisz kochanie — mówi na mój widok. — Miałem nadzieję, że zdążę zanim się obudzisz, ale to nic. Zaraz zamówię dla nas śniadanie. A tu masz ubrania, które ci wybrałem — podaje mi jedną z toreb.
Wyciągam z niej sukienkę na grube ramiączka z rozkloszowanym dołem w kolorze pudrowego różu. To jest zupełnie nie mój styl. Ja jeśli już zakładam na siebie sukienki to już obcisłe i na pewno nie w tym kolorze wolę czerwień, fiolet, chaber i czerń.
— Będziesz w niej słodko wyglądała.
— Możliwe, ale sama bym sobie jej nigdy nie kupiła — narzekam. Zaglądam też do drugiej torby i tam zauważam bieliznę. W trzeciej są też jakieś buty.
— Wiem skarbie i dlatego postanowiłem wykorzystać okazję. Chcę się tobą wreszcie nacieszyć.
Cicho wzdycham i idę do łazienki gdzie ubieram się w tą sukienkę, którą wybrał mi wujek. Sięga mi ona do połowy ud, a spódnica jest tiulowa. Na nogi wzuwam szpilki na niewielkim obcasie. Niestety są tego samego koloru co ta sukienka.
Ostatni raz pozwoliłam się tak ubrać jak miałam siedem lat.
Wychodzę z łazienki, a wujek uśmiecha się na mój widok. Podchodzi do mnie, a następnie mnie obejmuje.
— Jesteś taka śliczna. To takie niesprawiedliwe, że nie jesteś moją córką — odsuwam się ode mnie, a następnie szybko muska moje usta. — Za chwilę będzie śniadanie i powiedz co chcesz później robić? Dzisiaj zajmujemy się tylko sobą.
— Martwię się o mamę.
— Nic jej nie jest. Na pewno ciągle śpi, więc nawet by nie zauważyła, że z nią jesteś. A Harry i Chris nie mieliby dość czasu by się tobą odpowiednio zająć.
***
— Będę gruba jak beczka — mówię do Alexa jak on ciągle pcha mi jakieś jedzenie do ust. Siedzimy przed telewizorem oglądamy filmy i non stop coś jemy.
— Wcale nie. Zamierzam coś zrobić, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Obiecaj, że powiesz mi szczerze to co o tym myślisz.
— Okej.
— Lydia nie urodzi już dziecka, więc chce je adoptować. Najlepiej córkę, Ritchiego nikt nie zastąpi, ale pragnę mieć jeszcze dziecko. Już kiedyś Harry storpedował ten pomysł, ale teraz nie zamierzam odpuszczać. Potrzebuję jednak pomocy, przez moją chorobę możemy mieć problem z adopcją.
— To da się łatwo załatwić — zapewniam go. Nero bez problemu załatwił nasz ślub w kilka godzin, więc adopcja też nie powinna stanowić problemu.
— Tak, mógłbym przekupić kilka osób, ale Harry może mi w tym przeszkodzić. Nie chcę by mi odbierał możliwość posiadania dziecka.
— Tata ci w niczym nie przeszkodzi. Zrobię wszystko co w mojej mocny byś mógł mieć dziecko.
Z wujkiem jednak nie jest tak źle jak się na początku spodziewałam.
— Ale proszę byśmy teraz pojechali do szpitala. Muszę się zobaczyć z mamą — chwytam go za dłoń.
— No dobrze — uśmiecham się i wpadam w jego ramiona.
Wszystko zaczyna się wreszcie układać.
Harry, Chris i Nero się o nią zamartwiają, a ona ma się bardzo dobrze. Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top