78
— Może pojadę pomoc wujkowi szukać Liv — mówi do mnie mój syn. Torii znowu zasnęła, a ja trzymam jej dłoń. Chciałbym się teraz rozdwoić i zostać z Victorią, a także szukać mojej córeczki. Chociaż ja doskonale wiem gdzie ona jest i to mnie chyba najbardziej martwi.
— Nie puszczę cię do Nero. Nie chcę byś ty także wylądował z raną postrzałową. — oznajmiam ściszonym głosem. Nie mogę dopuścić by Victoria się o wszystkim dowiedziała, chociaż i tak nieobecność Liv jest dla niej mocno podejrzliwa.
— Ale tam jest Liv, a on złamał dane słowo. Przy mnie jej obiecał, że ma dwa dni spokoju, a jak tylko wyszła na zewnątrz to od razu ją uprowadził.
Szczerze to nie rozumiem już jego zachowania. Przecież równie dobrze od razu mógł ją wyciągnąć ze szpitala i nikt by mu nie przeszkodził.
— Jesteś pewny, że ten Robert Gottles nie żyje? — nie chcę nawet myśleć, że ona mogłaby wpaść w jego ręce. To już wolę by była z Nero.
— Tak, na własne oczy widziałem jak skręcił mu kark. Tego nie da się udawać.
Kurwa gdyby wszystkiego nie zwalał na moje dzieci to na pewno bym skojarzył to nazwisko i szybciej odkrył kto na nas poluje, ale chcę też spędzać czas z moją rodziną. Już dawno minęły dla mnie czasy gdy praca była dla mnie najważniejsza.
Teraz bardziej zależy mi na moich bliskich.
— On ją zmusił do małżeństwa — nie, to nie może być prawda. On nie miał prawa aż tak połączyć się z moim dzieckiem.
Lecz nie ma co się martwić, wkrótce ten problem zostanie rozwiązany, bo on umrze.
— Nie martw się Chris, zabije go i raz na zawsze zniknie z naszego życia. A my wrócimy do naszego życia — znowu będę się przejmował tylko niesubordynowanymi pracownikami i kłótniami moich dzieci.
— I dobrze.
Nagle czuję jak moja żona się porusza. Chwilę później Victoria zaczyna się budzić.
— Powinnaś jeszcze odpocząć skarbie — mówię spokojnym tonem. Moja ukochana potrzebuje teraz jak najwięcej spokoju. Jak tylko odzyskam Liv i Vicky będzie mogła podróżować to od razu wyślę moją rodzinę do domu.
— Ważne, że jesteście ze mną — rozgląda się po pomieszczeniu. — A gdzie Liv? Czemu jeszcze jej nie ma?
— Jeszcze się nie wyspała — wtrąca szybko Chris.
Po minie Victorii jednak widzę, że mu nie uwierzyła.
— Jak mogliście ją z nim zostawić! Masz w tej chwili ściągnąć tu moją córeczkę! — jestem pewny, że gdyby nie to, że jest osłabiona po postrzale, a także narkozie to na pewno sama by po nią pojechała. Moja dzielna dziewczynka.
— Mamo proszę uspokój się — Chris podchodzi do Torii z drugiej strony. — Liv sama z nim poszła by nie robić kłopotów. Nie chciała by spotkał się z tatą, a on się upierał by ona z nim pojechała i odpoczęła.
Sam nie mam pojęcia po kim on tak dobrze kłamie. Choć nie wykluczone, że w tym co mówi jest też trochę prawdy. Nie mam pojęcia czy Nero coś czuję do mojej córki czy może to wszystko jest tylko jego grą.
— Nie powinna z nim być.
— Zgadzam się z tobą Torii, ale póki co musimy pozwolić Liv działać. Przecież sama mówiłaś, że on jest w niej zakochany.
— No właśnie — popiera mnie Chris. — Przecież zastaliśmy ich w łóżku i mimo wszystko Liv nie wyglądała na niezadowoloną — kurwa nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
Nagle telefon Chrisa zaczyna dzwonić, po zerknięciu na wyświetlacz mój syn wychodzi.
Nachylam się nad żoną i daje jej krótkiego buziaka w usta.
— Już nigdy mnie tak nie strasz moja piękna. Chcesz żebym zszedł na zawał?
— Lepiej, że trafiło na mnie niż w któreś z naszych dzieci. Przepraszam, że cię nie słuchałam i pozwoliłam Nero zbliżyć się do Liv. To wszystko co się stało jest moją winą. Zawiodłam — znowu muskam jej usta.
— Nigdy więcej tak nie mów. A teraz znowu postaraj się zasnąć. Musisz jak najszybciej dojść do siebie byśmy mogli wrócić do domu.
— We czwórkę? — pyta dla pewności.
— Oczywiście, nie zostawię tu ani jednego członka mojej rodziny. A teraz idę do lekarza by cię ktoś dokładnie przebadał — jeszcze raz składam pocałunek na jej ustach i wychodzę.
Nie mam jednak możliwości odejść daleko, bo Chris do mnie podchodzi z grobową wręcz miną.
— Dzwonił do mnie Nero i u niego też nie ma Liv.
Nie, to nie może być prawda.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top