75


Maszeruje po korytarzu czekając na Livie. Alex sam się zaoferował, że przyprowadzi moją córkę, a nie ma go już ponad pół godziny. A ona przecież miała tylko na chwilę wyjść się przewietrzyć. Przynajmniej tak mi powiedział Chris.

—:Jesteś pewny, że ona jest w okolicy? Wiem, że jest ciemno, ale do tej pory już powinien ją znaleźć — kurwa chce teraz tylko przytulić swoją córkę, a następnie pójść dla mnie Victorii i się nią zająć.

Jak Vicky się obudzi to na pewno zacznie się pytać o nasze dzieci. Teraz nic nie może jej denerwować.

— Tak, a Nero zapewnił ją, że daje jej dwa dni spokoju, później ma ją do siebie zabrać — niedoczekanie jego. Już nigdy nie dotknie mojej córki. A tak naprawdę to niedługo zejdzie z tego świata. Osobiście tego dopilnuje.

— Jak wygląda Liv? Nic jej nie dolega? — pytam dla pewności. Tyle czasu pilnowałem bym moja córeczka była dobrze traktowana, a teraz ktoś taki jak Nero chce ją zniewolić.

— Poza siniakami na szyi nic — czemu ja do cholery wcześniej go nie zabiłem. Gdyby nie on to nasze życie dalej by się toczyło jak wcześniej.

Nagle słyszę dźwięk przychodzącego smsa. Wyciągam telefon i widzę wiadomość od Alexa. Pisze on, że nigdzie nie znalezł Liv i poszedł jej szukać gdzie indziej. Kurwa przecież Liv nie jest na tyle nieodpowiedzialna by w takiej sytuacji włóczyć się samotnie po tym przeklętym mieście. Biorąc pod uwagę to, że jest nieuzbrojona.

— Twoja siostra zniknęła.

— Tato on znowu ją porwał, musimy jak najszybciej ją znaleźć — kieruje się do wyjścia, ale ja łapie go za nadgarstek.

Nie możemy zostawić Torii samej. Przecież Alex szuka Liv, a on jak chce to potrafi być skuteczny.

— Poczekaj, twoja mama lada chwila odzyska przytomność. Ona teraz musi usłyszeć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a Liv obecnie odpoczywa w hotelu. Alex teraz jej szuka.

— Okej — gdyby nie te okoliczności to bym się cieszył, że wreszcie robi to o co go proszę bez żadnych kłótni.

— Ale przestań robić te ponure miny, bo Victoria zna cię lepiej niż ktokolwiek inny i zaraz się domyśli, że coś jest nie tak.

Chris kiwa głową, a następnie obaj zmierzamy do sali, w której leży Victoria. Po wejściu do pomieszczenia i zobaczeniu mojej bladej żony czuję jakby serce miało mi stanąć. Tak niewiele brakowało bym ją stracił.

Moją ukochaną żonę, bez której nie wyobrażam sobie dalszego życia.

Zbliżam się do niej i przejeżdżam placem po policzku. Ma prawie białe wargi, nawet po porodach tak słabo nie wyglądała.

Siadam na krześle obok niej i łapię za jej chłodną dłoń. Zamykam ją w swojej by się ogrzała. Dobrze, że już tu jestem, teraz odpowiednio o nią zadbam.

Dopiero po kilkunastu minutach moja ukochana zaczyna się budzić. Wołam Chrisa, a on podnosi się z małej kanapy, na której już usypiał.

— Tak mnie wystraszyłaś kochanie — mówię do niej spokojnym głosem. Victoria kilka razy jeszcze mruga oczami.

— Hej mamo — odzywa się Chris i łapie ją za drugą rękę.

Ona jednak dalej się rozgląda. Dobrze wiem kogo szuka.

— A Liv? — ma zachrypnięty głos.

— Po tym wszystkim była bardzo zmęczona, więc poprosiłem ją bym pojechała do hotelu by odrobinę wypoczęła — zręcznie kłamie. I staram się ukryć strach o moją córkę.

Alex musi ją jak najszybciej znaleźć.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top