60


— Nie znoszę pogrzebów, zawsze ich unikałem — mówi Nero jak wracamy z cmentarza. Ja prowadzę auto, a on siedzi obok. Uparłam się, że sami damy radę pojechać, mama nie chciała doprowadzić do konfliktu i się zgodziła. Za nami jednak jadą ochroniarze.

— Leży teraz sam w zimnej ziemi. To mogłam być ja.

— Przestań o tym mówić, ja nie przyjmuję takiej informacji do wiadomości. Jesteś moja i będę o ciebie dbał skarbie. Jesteś teraz pod moją ochroną.

— Jutro wyjeżdżamy. Chris nie jest nam do niczego potrzebny. Wolę pobyć z tobą sama — nie chcę nawet myśleć co mógłby wymyślę mój brat jakbyśmy byli we tróje w Las Vegas. Jestem pewna, że nie miałabym ani chwili spokoju.

— Ja też, chcę byśmy wreszcie zaczęli żyć jak nowożeńcy. Tak dawno się z tobą nie kochałem — mówi zupełnie jakby spotkała go ogromna tragedia.

— Przecież w nocy obciągnęłam ci w łazience — przypominam mu. Przede wszystkim zrobiłam to by się upewnić, że w łazience nie ma żadnych kamer. Na szczęście nikt nie wpadł i nam nie przerwał.

— Kochanie ja chce się znaleźć w tobie. Doprowadzić cię do orgazmu i spuścić się w tobie. Mam do tego pełne prawo.

— Tak — odpowiadam, a następnie skupiam się już na jeździe.

Nagle jednak do moich uszu docierają wystrzały. Spoglądam w lusterko i zauważam, że samochód ochrony zjeżdża na bok. Ktoś przestrzelił im opony.

— Jedź dalej — rozkazuje Nero głosem nieznoszącym sprzeciwu. Serce zaczyna mi walić, odsuwam jednak nerwy na bok i robię wszystko by zachować zimną krew. Nie ma co panikować. To w niczym nie pomoże.

Mój mąż wyciąga ze schowka broń, a następnie ją od bezpiecza. Nagle kolejny samochód podjeżdża do mnie i próbuje mnie zmusić bym zjechała na bok. Nie mogę tego zrobić. Kurwa jeśli skręcę to wjadę w mało uczęszczaną drogę i tam to już będziemy zgubieni.

Nagle Nero odwraca się w moją stronę. Ma dziwny wyraz twarzy. Nie podoba mi się to.

— Zjedź kochanie — rozkazuje mi. Czyżby oszalał? To może nas zgubić.

— Nie! — sprzeciwiam mu się, bo mam jeszcze tyle rozumu w głowie by nie pchać się w paszczę lwa. Potrafię odróżnić odwagę od głupoty. Wystawienie się kiedy kilku uzbrojomym ludziom to głupota.

— Masz zaraz tam zjechać! — wrzeszczy na mnie. Wydaje się wściekły.

Nie zamierzam mu ulegać, więc on widząc moje niezdecydowanie chwyta mnie za ramię, które mocno ściska. Jeszcze nigdy nie zachował się tak w stosunku do mnie. Przeważnie był dość delikatny.

— Rób co mówię kochanie — nie przekonana do swoich czynów przyśpieszam, a następnie tam skręcam.

Może niepotrzebnie panikuje i Nero wpadł na jakiś genialny pomysł. Jest przecież ode mnie dużo bardziej doświadczony.

— Obyś wiedział co robisz — Dwa czarne auta skręcają za mną. Nero nic mi nie odpowiada, a ja po przejechaniu kilkuset metrów zauważam stający na środku drogi czarny suw.

Ja pierdole przecież to jest dramat. Jesteśmy już zgubieni.

Zatrzymuje auto, bo i tak już dalej nie pojedziemy.

— I co teraz?! — wrzeszczę wściekła. — Masz jakiś genialny plan do cholery! — wiem, że nerwy w niczym mi nie pomogą, ale nie potrafię się opanować. W najlepszym razie zaraz skończę z kulką w głowie, a w najgorszym wezmą mnie żywcem i sprawią, że będę błagała o śmierć.

— Uspokój się Kitty — oznajmia Nero całkowicie opanowany. Patrzę na niego zaszokowana. Powoli zaczynam rozumieć czemu nazywają go szalonym. —Trzymaj się mnie, a nic ci nie będzie.

Drzwi suwa się otwierają i wychodzi mężczyzna w czarnym garniturze. Brunet także opuszcza auto. Ja nie słuchając głosu rozsądku wychodzę za mężem. Wolnym krokiem idę za nim.

— Witaj przyjacielu — odzywa się ciemnowłosy mężczyzna.

— Dawno się nie widzieliśmy Robercie.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top