52


Otwieram oczy i zauważam, że jestem wtulona w tatę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w jego ramionach.

— Zaśnij jeszcze skarbie — słyszę głos taty i czuję głaskanie po głowie. — Potrzebujesz dużo odpoczynku.

W salonie jest jasno i światło wcale nie pochodzi od lamp. Jest już ranek. A ja na tak długo zostawiłam Nero samego.

Gwałtownie się podnoszę. Przecież on przez ten czas czegoś potrzebować? Kurwa jak mogłam być tak nieodpowiedzialna i pozwolić sobie na sen.

— Idę do siebie — mówię i wstaje, ale tata chwyta mnie za rękę przez co muszę się zatrzymać.

— Między nami jest wszystko okej? Nie chcę byś się na mnie gniewała, bardzo mi na tobie zależały — może to wydać się dziwne, ale nie jestem zła na tatę. Zawsze szybko wybaczam swoim bliskim. A tu tak naprawdę nic się nie stało, Nero żyje, więc nie ma co robić dramatu.

— Tak — na razie nie wspominam o wyjeździe, ale niedługo będę musiała niedługo poruszyć tę kwestię. Z rana jednak nie mam ochoty na kłótnie.

— Tylko mam pewną prośbę, niech on się przeniesie do gościnnego, już wiem, że z tobą spał, bo mi to w dość wulgarny sposób oznajmił. Wolę jednak udawać, że nic takiego nie ma miejsca. Proszę, więc byście zachowywali pozory.

Nawet gdybym chciała spełnić prośbę taty to nie mogę. Nero by się wściekł i na pewno wykrzyczał tacie, że jesteśmy małżeństwem, a ten by już nie wytrzymał i znowu spróbował go zabić.

— Zobaczę co da się zrobić — mówię wymijająco, a następnie powoli się wycofuje.

— Zjesz z nami wszystkim śniadanie?

— Jasne — odpowiadam i biegnę na górę. Jak wchodzę do swojej sypialni to zauważam, że Nero już nie śpi, piszę tylko coś na swoim telefonie.

— Pewnie boli cię kręgosłup, więc zaraz cię pomasuje. W pierwszej chwili chciałem cię obudzić, ale wolałem się bardziej nie kłócić z Harrym.

— Jakim prawem schodziłeś na dół? — pytam wściekle. — Ty masz leżeć i odpoczywać, a nie włuczyć się po domu. A tym bardziej chodzić po schodach, przecież mogło ci się zakręcić w głowie. Jesteś nieodpowiedzialny — głośno śmieje się na moje słowa. Zaraz do niego podejdę i dam mu pomóc w głowie. — No co?

— Nigdy nikt tak się o mnie nie martwił. Jednak to dobrze mieć żonę, w ogóle nie żałuję naszego ślubu. Ja sytuacja się uspokoi i nikt nie będzie na ciebie polował to wyprawie ci wielkie wesele. Będziesz miała taką suknie, że wszystkie baby na tej uroczystości będą ci zazdrościć. Załatwię ci też prawdziwą koronę, bo jesteś moją królową — teraz to ja wybucham głośnym śmiechem.

Jedno jest pewne z nim to nie będę się nudzić.

***
Jemy śniadanie w grobowej ciszy., jest to spowodowane tym, że Nero się uparł żeby pójść ze mną. Jedynie Adam się uśmiecha.

— A gdzie Chris? — pytam. Tylko mojego bliźniaka brakuje.

— Jeśli gdzieś sam wyszedł to przysięgam, że mu dam w łeb — mówi wściekłym głosem mama. — Masz go trzymać krótko — zwraca się do Nero.

— Niczego nie obiecuje, ale zapewnie mu bezpieczeństwo. O to nie musisz się martwić.

— Jako, że dziś jest sobota tak jak rezerwuje nam całe popołudnie — odzywa się Adam. — Chcę spędzić z nami trochę czasu, bo jeszcze znowu gdzieś pojedziecie. I tak jak wcześniej bez pożegnania.

— Tym razem na pewno nie — mówi Nero i puszcza do niego oko.

— O Chris idzie — uśmiecham się na widok mojego brata. Christian jednak ma poważny wyraz twarzy.

— Ritchie nie żyje.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top