48
— Ty to chyba powinieneś mieć jakąś dietę — mówi Chris jak jemy kolacje i coś w rodzaju pizzy, ale na cieście francuskim. Musiał się bardzo stęsknić za Liv, bo nie uwierzę, że ma ochotę tyle czasu ze mną siedzieć, albo po prostu robi mi na złość i nie chce bym został sam z Livią.
— A może przygotuję ci coś lżejszego? — pyta moja księżniczka.
— Nie kochanie, oberwałem jedynie w bark, żołądek mam w porządku i tak naprawdę to już praktycznie wszystko jest ze mną okej. Jutro zacznę normalnie funkcjonować — po samym spojrzeniu mojej żony widzę, że nie mam na to co liczyć. To jednak ogromnie miłe, że moja ukochana się o mnie tak martwi.
— I czemu musimy ciągle być we trójkę. Tyle czas cię nie było, więc chyba zasługuje byś poświęciła mi godzinę. Chcę cię wyprzytulać, porozmawiać — Liv się spina na jego słowa. Widać, że ma ochotę pójść z nim, ale nie chce mnie też zostawiać samego.
— Idź z bratem — proszę ją, bo nie chcę robić sobie z Chrisa wroga. Teraz już mnie nie lubi, a nie chce nawet myśleć co będzie jak się dowie, że wzięliśmy ślub. A ja nie mogę z nim walczyć. Kitty nigdy z niego nie zrezygnuje, a ja nie pozwolę jej odejść.
— Obiecałam, że cię nie zostawię.
— Godzinę to sobie poradzę, a jakby co to zadzwonię po ciebie — chwytam ją delikatnie za szczękę i daje jej szybkiego buziaka w policzek. Wolałabym bardziej namiętnego całusa, ale lepiej nie sprawiać powodów do konfliktu.
— On nie jest umierający — odpowiada Christian, a następnie odkłada talerz na stolik, a następnie wstaje.— A jakby był w ciężkim stanie to jego miejsce by było w szpitalu. Ty nie musisz robić za pielęgniarkę.
Liv się uśmiecha, a następnie to mój policzek zostaje obdarowany całusem. Jak tylko wróci od brata to ją wypieprzę. Może narzekać, ale ja i tak włożę w nią dziś mojego kutasa.
Livia wstaje, a Chris łapie ją za rękę i wyprowadza z jej pokoju. A ja chwytam za swoją komórkę i zaczynam czytać wiadomości. Po chwili skupienia stwierdzam, że na szczęście moje interesy w Las Vegas idą świetnie. Kasyno i klub mają niezłe zyski i nie ma żadnych problemów z rozprowadzaniem towaru.
W końcu Vegas to miasto grzechu i praktycznie każdy kto tam jedzie chce się zabawić. A ja skrupulatnie pilnuje by towar, który wydaje był pierwszej klasy.
Po sprawdzeniu smsów i poczty odkładam komórkę i przymykam oczy. Kurwa jestem pozbawiony sił, a chce jeszcze zadowolić Liv. Nie mogę dopuścić by ona zaczęła się zastanawiać czy jej życie z kim młodszym nie mogłoby być ciekawsze i przepełnione większą ilością atrakcji.
Zapadam w lekki sen i budzi mnie otwieranie drzwi. Moja księżniczka już musiała wrócić. Uśmiecham się i otwieram oczy, ale zamiast Liv widzę jej ojca. Nie mogę powiedzieć, że czuję się dobrze w jego obecności.
— Jestem ci wdzięczny za te wszystkie lata, dobrze pracowałeś. Ostatnio też uratowałeś Adama i Liv, ale zrobiłeś coś czego pod żadnym pozorem nie mogę ci darować — mówi zbliżając się do mnie. — Moja córka zasługuje na kogoś lepszego niż ty. Ponad dwadzieścia lat starszy i do tego mocno popierdolony. Nie chcę ciągle się zastanawiać czy jej nie katujesz lub nawet nie zabiłeś.
— Nigdy bym nie skrzywdził Liv, a tym bardziej nie zabił — mówię pewnym głosem. Ja dla bezpieczeństwa mojej słodkiej Kitty jestem w stanie zrobić wszystko.
— W bezpośredniej konfrontacji z tobą jakbyś był zdrowy to nie miałbym żadnych szans. Jesteś ode mnie młodszy i zawsze byłeś zaskakująco silny. Muszę cię zabić, ale najpierw chce wiedzieć jak daleko zaszła twoja relacja z moją córką.
— Jeśli mnie tkniesz to Liv ci nigdy tego nie wybaczy — złość uderza w moje żyły. Nigdy mnie nie doceniał.
— Jestem jej ojcem, trochę się pogniewa i na pewno jej przejdzie.
— Ona jest już moja, wyjęczała to dziś rano gdy doprowadziłem ją do orgazmu. Uwielbia gdy ją pieprzę, zawsze chce więcej — śmieje się, a on dopada do mnie i zaciska mi rękę na szyi. Staram się go odepchnąć, ale niestety nie mam na tyle siły.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
A i dodałam zapowiedź nowego opowiadania. A tytuł to Kara za Grzechy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top