35
Stawiam talerz z spaghetti przed Livią, ale ona nawet niezaszczyca mnie jednym spojrzeniem. Zajmuje miejsce obok niej na czarnej skórzanej kanapie. W ramach manifestu się ode mnie odsuwa na ile to jest tylko możliwe. Ja zaczynam jeść, bo jestem cholernie głodny. Po drodze zatrzymałem się na krótkie zakupy.
— Skarbie jedz póki jest ciepłe — radzę jej. Chcę dla niej jak najlepiej, szkoda, że ona tego nie rozumie. Wiem, że się na mnie obraziła za ten pomysł ze ślubem, ale ja nie zamierzam z tego rezygnować. To jest plan doskonały. Kitty zostanie moją żoną czy tego chce czy nie.
— Nie mam apetytu.
— No dobrze skarbie, później zrobię ci to na co będziesz miała ochotę.
— Mam ochotę wrócić do domu, odeślij mnie, a ja przysięgam, że zrobię wszystko by tata ci odpuścił. Twoje życie będzie takie jak przedtem — uśmiecham się by ukryć tą złość jaką wywołały we mnie jej słowa. Czemu ona robi aż taką tragedię z tego ślubu.
— Nie, powiedz mi lepiej w jakim stylu chcesz sukienkę do ślubu. Zmuszę urzędnika by to szybko załatwić, ale sądzę, że będziesz chciała ładnie wyglądać — oczywiście dokupię jej też śliczną bieliznę. Choć nie ukrywam, że wolałbym ją widzieć w czarnej niż białej, ale nie ma co grymasić.
Szkoda tylko, że nie będę jej pierwszym, za to pociesza mnie fakt, że stanie się już moja. A ja nie dam jej rozwodu. Będziemy razem dopóki śmierć nas nie rozłączy.
— Ja się nie zgodzę na żadne ślub, nie dasz rady mnie zmusić — mała głupiutka dziewczynka. Ja bardzo dużo potrafię.
— Obcisła czy rozkloszowana? — Liv przewraca oczami na moje słowa, a ja dalej zajadam się makaronem. — Nadal masz miesiączkę?
— Dziś jest koniec, więc nie masz co się martwić. Nie będzie kłopotu.
Szkoda tylko, że zły nastrój jej został, bardzo chętnie bym coś na to poradził.
— Czyli bez problemu możemy spać nago — spogląda na mnie zaskoczona moim pomysłem. Nie rozumiem czemu teraz gra pruderyjną. Kilka dni temu musiałem ściągać z niej jednego z tych dupków, któremu skręciłem kark. To była jedna z moich lepszych decyzji.
— Już ci mówiłam, że skończyło się nasze wspólne spanie. Nie ufam ci by się obok ciebie położyć.
— Ale mi się najlepiej śpi z tobą w ramionach — uśmiecham się do niej. — Muszę korzystać z tego, że mam przy sobie swoją księżniczkę — odstawiam talerz i nachylam się do Liv. Kurwa miałem tyle pięknych i ponętnych kobiet, ale żadna nie może się równać z tą ślicznotką.
Ona jest idealna, zupełnie tak jakby została dla mnie stworzona.
Nagle coś w wzroku mojej małej się zmienia.
— Jeśli chcesz się pieprzyć to po prostu to powiedz, nie potrzebujemy do tego żadnej farsy. Ślub w młodym wieku to głupota — tak to sobie wymyśliła. Niestety ja już podjąłem decyzję.
— Bardzo chętnie się będę z tobą kochał, a później zajmę się organizacją naszego ślubu — od razu uśmiech znika jej z twarzy.
— Możesz mnie tam zaciągnąć, ale nie ma takiej siły, która by mnie zmusiła bym podpisała akt ślubu. Nic nie osiągniesz! — krzyczy, a następnie wychodzi.
Kitty jest taka zabawna ona naprawdę sądzi, że cokolwiek ma w tej kwestii do powiedzenia. Szkoda, że też nie docenia tego jaki dla niej jest. Gdyby tak miała do czynienia z kimś takim jak jej ojciec to od razu by zaczęła doceniać to co ma.
Ja jednak nie chcę jej tak traktować.
Moja Kitty będzie traktowana jak prawdziwa księżniczka oczywiście nie zmienia to faktu, że jeśli będzie trzeba to zmuszę ją do zawarcia tego małżeństwa.
I jak myślicie kto postawi na swoim, Liv czy Nero? Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top