26
— Tylko Liv jest teraz w domu? — pyta dla pewności Adam jak jedziemy do domu. Mały ukrywa, ale widać, że bardzo boi się Chrisa. Muszę wreszcie coś z tym zrobić, dalej czegoś takiego nie mogę tolerować.
— Jest jeszcze Nero — dziś akurat cieszę się z jego obecności.
— To dobrze, nawet zdążyłem go polubić.
— Specjalnie dla ciebie przełożyli swój wyjazd — mówi mi Victoria. Wygląda na bardzo zmęczoną. Nawet na chwilę nie zostawiła Adama samego w szpitalu. A jeśli chodzi o wyjazd Liv to zrobię wszystko by do tego nie dopuścić. Moja córeczka nie może wyjechać tak daleko. Nie teraz.
— Naprawdę? — na jego twarzy pojawia się uśmiech.
— Oczywiście kochanie, wszyscy cię bardzo kochają — odpowiadam mu, i już po chwili jesteśmy na miejscu. Mały szybko wybiega z samochodu i leci do domu. Nie chcę na niego nie krzyczeć, ale powinienem zwrócić mu uwagę by tak szybko nie biegał. — Chyba nic mu nie jest.
— Przecież wiesz, że to się dopiero za jakiś czas okaże — odpowiada Torii i też opuszcza auto. Jak wchodzę do środka to widzę jak Adam tuli się do Liv. I dobrze, mam nadzieję, że ją dziś zajmie. Victoria od razu idzie na górę, nie dziwię się, że potrzebuję odpoczynku.
— Liv zajmij się dziś bratem, bo mama jest zmęczona, a ja muszę coś ważnego załatwić — na twarzy mojej córeczki pojawia się strach. Nie podoba mi się, że wzbudzam w niej takie uczucia, ale nie mogę podarować Chris'owi tego co zrobił.
— Ale ja muszę... — zaczyna, ale Nero wchodzi jej w słowa.
— Oboje się zaopiekujemy Adamem — dziś dokładnie mu wytłumaczyłem co ma zrobić, Liv nie ma prawa dziś opuścić domu, za wszelką cenę ma ją tu zatrzymać. Inaczej musiałby się dziś spakować.
— Tak, już nie mogę się doczekać! Pooglądamy razem filmy — odwracam się i maszeruje do wyjścia. Słyszę jeszcze jakieś głosy, ale to ignoruje.
Droga do magazynu nie zajmuje mi długo, po dojechaniu idę prosto do pokoju, który wybrał sobie mój syn. Nie ufam mu, więc kazałem Louis'owi dokładnie go obserwować. Nic nie robił poza upijaniem się, pieprzeniem dziwek i ćpaniem i
Wchodzę do pokoju i widzę, że tym razem sprowadził sobie dwie. Już jedna mu nie wystarcza.
— Wypiedalać! — wrzeszczę do nich, a one szybko uciekają, zostaje sam ze swoim synem.
— Idź stąd — jęczy i nakrywa się poduszką na głowę. Jak mogłem tyle lat mu pobłażać. Idę do łazienki i nalewam do umywalki wody i blokuję jej odpływ. Wyciągam mojego syna z łóżka i zaciągam go tam, a następnie zanurzam jego głowę i trzymam jakiś czas.
Niech otrzeźwieje.
Dopiero jak zaczyna się mocno rzucać to do puszczam.
— Popierdoliło cię czy co? — pyta ze złością kaszląc. Uderzam go w twarz.
— Naucz się wreszcie szacunku do mnie i do całej swojej rodziny! — krzyczę i znowu go uderzam.
— Jeszcze raz, a ci oddam — grozi, a ja się śmieje. Może i jest dużo młodszy, ale gdybym chciał to dałbym radę go zabić. Nie mam jednak ochoty się z nim szarpać.
— Luke, Andy! — wolałam dwóch chłopaków, którzy chwytają Chrisa. Zbliżam się do mojego syna i patrzę mu prosto w oczy. — Chcesz mi coś powiedzieć? — jeśli teraz przeprosi i powie, że żałuję to mu odpuszczę. On jest moim dzieckiem i go kocham.
— Spierdalaj — warczy w moją stronę.
— Powieście go za ręce tak by lekko dotykał ziemi i dziś ma dostać jednie trochę wody. Tak będzie do czasu aż nie zmądrzeje — odwracam się i wychodzę.
Kurwa czuję się dużo gorzej niż się spodziewałem.
Dodaje dziś, bo od teraz będzie dużo Liv i Nero. Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top