2


— Błagam litości! — wrzeszczy gdy wyciskam mu sok z cytryny na świeże rany. Podobno ten ból jest straszliwy, sama go nigdy nie doświadczyłam, więc nie zamierzam się wypowiadać.

— Wystarczy, że powiesz kto kazał ci oszukać mojego tatusia, a przestanę — mówię słodkim głosem. Taki wielki facet, a błaga o litość taką dziewczynkę jak ja.

— Pieprzone nasienie Stylesa — chwytam za nową połówkę i wyciskam koleją porcję soku. Kolejne krzyki wydobywają się z jego ust. Chwytam za nóż, bo to zbyt długo już trwa.

— Powoli zaczynam już trącić cierpliwość, jeszcze chwilę, a zacznę ci odcinać pewne części.
Najpierw zacznę od palców, albo uszu lub — z uśmiechem wskazuję nożem na jego krocze.

— Znam tylko pierwszą literę imienia i nazwisko to R. Gothles. I wiem, że to wcale nie chodziło o Stylesa tylko ta osoba szuka zemsty na rodzinie Altran — czyli chodziło o moją mamę i wujka Alexa.

— Złoty strzał czy szukamy potwierdzenia? — pytam Chrisa.

Mój brata idzie do szafki i chwilę w niej grzebie, a następnie wyciąga z niej strzykawkę z przezroczystym płynem. Znajduje się tam dawka narkotyku, która powaliłaby słonia. Umrze bardzo szybko. Mężczyzna też nie odzywa się ani słowem. On doskonale wiedział jak to się skoczy. Ten kto wejdzie do tego pokoju praktycznie nie wychodzi z niego żywy.

Wstaje, a następnie odkładam nóż na swoje miejsce. Ktoś później go wyczyści.

Chris podchodzi do faceta, a następnie sprawnie robi mu zastrzyk.. Odrzuca strzykawkę do kosza i razem wychodzimy.

Chris chce iść do wyjścia, ale ja go chwytam za rękę i prowadzę w bardziej prywatny sektor. Czasem trzeba się tu przestać, więc są tu dwa pokoje z łóżkami. Jak widzę, że nikogo już nie ma w pobliżu to pcham brata na ścianę i przyciskam mu ramię do szyi.

— Już ci chyba Mówiłam, że jak będziesz się wtrącał w moje prywatne życie to skręcę ci kark! — warczę do niego. Nie jestem jednak głupia i wiem, że bez trudu by się uwolnił gdyby tylko chciał. Ja wtedy jednak bym udała, że mnie uderzył i gdy próbowałby sprawdzić czy ze mną wszystko okej to znowu udałoby mi się go powalić.

— Jestem twoim bratem i nie mogę pozwolić by ktoś taki się koło ciebie kręcił. Nie jest ciebie godny.

— Nie ty będziesz o tym decydował!

— Ależ tak — łapie mnie za nadgarstki, a następnie przekręca tak, że to ja jestem przyciśnięta do ściany. Kurwa nie przewidziałam tego. — Nie pozwolę by ktoś cię wykorzystywał. A on nic sobą nie reprezentuje, nawet nie potrafił zawalczyć o ciebie. Uciekł jak tylko zobaczył spluwę. Nawet kurwa jej nie naładowałem, bo myślałem, że zacznie się rzucać i mnie prowokować.

Próbuje ukryć moje rozczarowanie. Wszyscy faceci boją się mojej rodziny.

— Nie zabraniam ci seksu, chociaż wolę sobie tego nawet nie wyobrażać, ale błagam nie wchodź w związki z kimś takim.

— Dla ciebie nikt nigdy nie jest wystarczająco dobry.

— Racja — przyznaje. — Nie pozwolę by ktoś taki ciebie zabrał.

Odpycham go od siebie, bo i tak nic nie wskóram. On zawsze będzie mówił to samo. Jest jak zacięta płyta.

— Chyba się na mnie nie obraziłaś? — rozkłada ramiona by mnie przytulić, ale ja nie zamierzam pozwolić mu się dotykać i wychodzę.

Spodziewałam się, że tak się potoczy nasza rozmowa, ale nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała. Za to w ramach kary przez kilka dni nie będę się do niego odzywać i nie pozwolę się tknąć. Będzie mnie błagał na kolanach bym przestała się na niego gniewać.

Przemierzam szybkim krokiem magazyn i wychodzę na zewnątrz, a następnie kieruję się do samochodu.

— Kitty to ty? — nagle się zatrzymuje na dźwięk tego przezwiska. Tylko jedna osoba nazwała mnie Kitty.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top