Rozdział 6
POV AMELIA
Ten dzień zaczął się fatalnie. Na początek zaczął mi się okres. Potem gdy mama wychodziła oznajmiła mi, że przyjeżdża moja znienawidzona przeze mnie kuzynka Natalie. Następnie wyszła do pracy, a Ashton zmył się wcześniej na trening. Więc do szkoły zostało mi pójście na piechotę. Po prostu świetnie. A zapowiadało się na deszcz. Ash po szkole idzie z chłopakami do Caluma. Na niego nie mogę liczyć. A moje przyjaciółki zostają na zajęciach dodatkowych. Nie mam z kim wracać do domu, a nie wzięłam kurtki. Świetnie! Po prostu zajebiście! A na dodatek boli mnie brzuch i mam zły humor.
Weszłam do szkoły, a wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie. Nie miałam zielonego pojęcia o co im chodzi. Dopiero gdy podeszłam do szafki ktoś krzyknął:
- Piguła! - wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. A ja stałam tam tak ze łzami w oczach i zastanawiałam się skąd oni o tym pamiętają. Z bezsilności się popłakałam, a w tym samym czasie do szkoły weszła nasza drużyna razem z trenerem. Od razu podszedł do mnie Ashton, spojrzał na mnie, przytulił i zaprowadził do łazienki. Za nami poszedł Michael z Calum'em. Trener kazał wszystkim się rozejść i wrócić na zajęcia.
W toalecie płakałam wtulona w brata i chłopaków, którzy mnie pocieszali.
- Nie martw się Mel znajdziemy tego, który ci to zrobił i damy mu nauczkę. Jeśli zadziera z tobą to zadziera z nami.
- Chcesz wrócić do domu? - zapytał loczek.
- Nie, dam radę. Spokojnie wytrzymam, nie mam potem zamiaru nadrabiać zaległości. - uspokoiłam
- Dobrze wiem, że dasz sobie radę. w końcu jesteś moją siostrą.
Zaśmiałam się z brata i jego głupoty nawet w takich chwilach. Zawsze potrafi rozśmieszyć. ale bardzo go kocham, tak jak resztę chłopaków z tej paczki nie licząc Luke'a. On jest wielkim wyjątkiem w tej sytuacji i teraz wiem, że go nienawidzę. Jest jak wrzód na dupie i wszędzie go pełno. A do tego uwziął się na mnie i chyba nie zamierza mi odpuścić. Naprawdę nie mam zielonego pojęcia co ja mu zrobiłam, ale mam go serdecznie dość.
Wszyscy razem wyszliśmy z toalety i poszliśmy na lekcje. Szczerze nienawidzę matematyki, ale na moje nieszczęście jest to ta lekcja i ten nauczyciel, który tak samo jak Hemmings postanowił się na mnie uwziąć i zapytać mnie z ostatniego tematu. Nie miałam o nim pojęcia, dlatego dostałam kolejną jedynkę z tegoż oto przedmiotu, a po sali przeszedł cichy rozpoznawalny przez wszystkich chichot tego palanta. Przewróciłam oczami, westchnęłam cicho i usiadłam na swoje miejsce. Mój pech jest naprawdę okrutny, ponieważ ta wredna baba Strong postanowiła nas poprzesadzać.
Jako, że to mi najgorzej szła matma musiałam usiąść z najlepszym uczniem. Kopara mi opadła kiedy dowiedziałam się kto to jest.
Luke pieprzony dręczyciel Hemmings.
Nie dam rady. Teraz to będzie podwójna męczarnia. Po lekcji poproszę o zmianę miejsca. Ja po porostu nie mogę z nim siedzieć. To totalna katastrofa. Zabierzcie mnie stąd, albo powiedzcie, że to jakiś pieprzony sen i zaraz się obudzę.
Na zewnątrz byłam oazą spokoju i opanowania, ale w środku drżałam ze strachu i powoli ogarniała mnie panika. Nagle ni z gruszki ni z pietruszki odezwał się, a mnie przeszedł dreszcz na jego niski głos.
- Witaj Piguło.
W moich oczach znowu wezbrały łzy, ale od razu je otarłam. Nie chciałam aby miał kolejny powód do naśmiewania się ze mnie, a mianowicie jestem bardzo wrażliwa i łatwo się rozklejam. Dalej przez resztę lekcji nic nie mówił, a ja nie zwracałam na niego uwagi. Po lekcji podeszłam do nauczycielki.
- Przepraszam panią, ale chciałabym o coś zapytać. - spojrzała na mnie przez swoje grube szkła.
- O co chodzi Amelio?
- Chciałabym zmienić miejsce. - popatrzyła się rozśmieszona, a we mnie się gotowało.
- Drogie dziecko posadziłam cię z Luke'iem nie bez powodu. On potrafi matematykę na piątkę, a ty ledwo na dwóję. Mam nadzieję, że się dogadacie i może chociaż od niego się tego nauczysz. A teraz idź bo się spóźnisz na lekcję.
- Do widzenia pani. - powiedziałam zrezygnowana i udałam się pod kolejną salę. Byłam zła bo nie udało mi się jej przekonać, a po za tym zrobiła to specjalnie.
Idąc korytarzem zauważyłam JEGO liżącego się z jakąś średniego wzrostu blondynką. Miała małą beżową i bluzkę z dużym dekoltem. Dopiero po chwili załapałam, że to szkolna cizia
Caroline. Ominęłam ich wielkim łukiem, ale i tak zostałam zauważona przez blond debila i jego nową lalkę. Tak, miał ich już chyba z siedem, a rok szkolny dopiero się zaczął.
Złapał mnie za ramię i zaciągnął do łazienki. Nie warto było się nawet z nim sprzeczać bo i tak nic by to nie dało, a tylko by się bardziej wkurzył. Przez to, że mnie popchnął wpadłam na ścianę i walnęłam w nią głową. A on z tym wrednym uśmieszkiem na twarzy podszedł do mnie i tak po prostu mnie uderzył. Na odchodnym powiedział.
- Aha i jeszcze jedno. Nikomu nie jesteś potrzebna. Nawet Calum i Michael tak myślą, ale nie powiedzą tego ze względu na Ashtona. Nikt cię nie chce. Jesteś nikim. - i wyszedł.
Osunęłam się po ścianie, a po moich policzkach pociekły łzy. Miałam już tego dość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top